Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pierwszy dzień do nieba


Bronek

Rekomendowane odpowiedzi

Z lotu ptaka to miasto wygląda jak nieregularny stół zastawiony po brzegi potrawami niczym obfity posiłek dla wielkoluda. W centralnej części sterczą drapacze chmur niczym strzeliste torty a na rogach zalegają rozsypane w nieładzie ciastka bloków różnej maści i wielkości. Gdzieniegdzie zielone sałatki parków leżą przywiędłe i ogłuszone spalinami wszechobecnych robaczków z kołami zamiast odnóży i jak to bywa z produktami do spożycia zawsze trafi się coś stęchłego. To stare kamienice, które jakby zawstydzone swoją nieświeżością chowają się w zaciemnionych zaułkach przytłoczone cukierkowymi apartamentami prącymi na siłę w kierunku lukrowanego centrum. Aglomeracja, jakich wiele i kiedyś była posiłkiem obiecanym, dającym pracę i nadzieję na lepszą przyszłość, a jej liczne zakłady niczym parujące gary i gwiżdżące czajniki oznajmiały, że będzie suto i dostatnio. A dzisiaj?...
No, ale wystarczy i proszę wybaczcie mi te przydługie metafory, to moja mała słabość. W obecnym stanie wszystko kojarzy mi się z jedzeniem, no i jeszcze z czymś. Wiadomo, z czym, wszyscy przecież znamy teorie Freuda. Postaram się bez zbędnych wywodów przedstawiać to, co widzę i za bardzo nie wnikać w umysły moich bohaterów, aby nie ułatwiać zrozumienia czegokolwiek. Z prostej przyczyny zawsze mnie drażnili wszechwiedzący opowiadacze, czyli ci, co niby wiedzą lepiej i przenikają swym intelektem wszystko i wszystkich, by się dopieścić zachwytem nad samym sobą, co niektórzy wręcz doprowadzają się do szczytowania, ale nie mam zamiaru przeciągać dalej tego wywodu zalatującego twórczym onanizmem.
O przepraszam muszę kończyć, coś mnie przyciąga. Co my tu mamy ciekawego? Obniżam lot i ląduję na jednym z osiedli. Wzdłuż bloku nr 33 przemieszczają się dwie dziewczyny i idą w moim kierunku, mają na sobie krótkie spódniczki i barwne koszulki na ramiączka. Dyskutują zawzięcie i wykonując zamaszyste gesty, co chwile wybuchają śmiechem.
– Kaśka jesteś pewna, że nas przyjmie? – zapytała z obawą wysoka blondynka, dziewczyna o cielęcych, niebieskich oczach i pokaźnym biuście, który wręcz nie pasował do szczupłego ciała i niemal dziecięcego wyglądu.
– Anka jak cię zobaczy ten Tulipan, to ci oda wszystko, o co poprosisz.
– Już mnie muli od tej twoje gadki!
– Podobno uwielbia małolaty, a ty jesteś taka świeżutka, że tylko palce lizać...
– Kaśka złaź ze mnie!
– Dobrze wiem, o co biega tym starym prykom, oj wiem – zapewniła brunetka a w jej głosie można było usłyszeć pewność popartą bezpośrednim doznaniem w tym względzie.
Zaciekawiła mnie ta ciemnowłosa dziewczyna, była nieco niższa, miała mocniejszą budowę fizyczną i wyróżniała się od koleżanki cienką talią, która podkreślała krągłość bioder. O, no proszę, właśnie w jej oliwkowych oczach zapaliły się iskierki, jakby chowała w nich małe diabełki.
– Myślą tylko o jednym, jak się dobrać do jakiejś cielęcinki i smakować, jeść, chrupać – mówiła z przekąsem, nachylając się coraz bliżej do ucha koleżanki, chciała ją ugryźć w ucho, ale chybiła.
– Ten Tulipan to jakiś zbokol? – mina Anki, świadczyła o tym, że dziewczyna ma ochotę uciec jak najdalej od tego miejsca.
– Ten Tulipan jest właścicielem firmy „Tulipanki”, słynnej na całe miasto rewii erotycznej.
– No przecież wiem!
– Coś się tak zburaczyła? – zakpiła z niej Kaśka i roześmiała się na głos.
– Boję się, że wpadniemy w jakieś kłopoty i to jak zwykle po same uszy.
– Przecież my jesteśmy laski pełnoletnie, nie?
– No niby tak, ale...
– Co ale?
– A jak zapyta o dowód osobisty?
– A co musisz mieć przy sobie?!
– No niby nie.
– A jakby, co to jak zwykle, ty masz dziewiętnaście a ja dwadzieścia.
– No dobra, ale...
– O co ci biega?
– A jak się zacznie dobierać to, co? – zapytała z obawą Anka i zaczęła obciągać mini spódniczkę, która jak na złość wspinała się w górę, po jej szczupłych biodrach.
– Nie rób siary!
– Pytam tylko, jakby, co.
– To nie wiesz, co się robi, jak facet w majty grabie wkłada?
– No, co, co?
– To kopa w ptaszka!
– No, co ty?
– I poprawka w gniazdo, tak dla jaj żeby się wykluły...
Kaśka złapała koleżankę za ramiona i dla zabawy zaczęła ją tarmosić, symulując kopnięcia z kolanka w krocze. Rozbawione dziewczyny wpadły do klatki schodowej i nagle spoważniały. Zobaczyły staruszka, który opierając się o parasolkę schodził powoli, schodek po schodku i sapał jak parowóz.
Dziadek rozjaśnił się na pomarszczonej twarzy i skwapliwie poprawił okulary. Najwyraźniej ucieszył się z przypadkowego spotkania. Powstała ślina w kącikach ust dowodziła, że widok młodych kobiet budzi w jego umyśle obrazy, które powinny pozostać tajemnicą, oczywiście ze względu na swoje gęste zabarwienie erotyczne. Tymczasem zgrabne panienki nieświadome tego, że są obserwowane rozglądały się po wizytówkach na parterze, w końcu minęły starszego pana, który ukradkiem śledził ich jędrne uda. Dziewczęce biodra uwięzione w ciasnych spódniczkach zamrugały do niego jędrnymi pośladkami i zanikły na półpiętrze. Staruszek przetarł zaparowane okulary i pokuśtykał za nimi po schodach. Wygląda na to, że nigdzie mu się nie spieszy. Zaczął szeptać pod nosem jak katarynka i jak dobrze zrozumiałem przeklinał swoje dobre maniery i nienaganne wychowanie, które mu wpajano od dzieciństwa.
– Tyle lat zmarnowanych. Tyle lat, a teraz zeżre mnie do reszty ta prostata i dobije leniwy zięć. Ale ze mnie pierdoła, straszna... Jeszcze w gimnazjum mogłem degustować do woli, tyle miałem wspaniałych koleżanek, były takie chętne przeżycia tego pierwszego razu. A Renata, ta z drugiej ławki? Ech! Jakie ona miała włosy kręcone i długie, aż po te gruszkowate biodra? A Monika? Ach Monika i te jej drgające pośladki, jak galareta drgały, gdy wycierała tablicę, no normalnie, to był cud cudowny... A Jola? Ach Jola, z ostatniej ławki. Ależ przyjemnie bujały te melony piersi prowadzące ją do odpowiedzi. Od nauczycieli dostawała najwięcej stopni a im dłużej szła tym miała lepszą ocenę… Ech, tyle lat zmarnowanych i to w kwiecie wieku, kiedy jeszcze mogłem i to jak? Co bym dał, żeby to wróciło, no i żeby jeszcze mieć ten rozum, co teraz, to doświadczenie... Miałbym, co wspominać, a tak. Trzeba było mi z życia brać pełnymi garściami... Ech, tyle lat zmarnowanych, tyle lat, a teraz zeżre mnie do reszty ta prostata i dobije leniwy zięć...
Pozostawiłem staruszka samemu sobie, jak chce niech się dalej gramoli stopień po stopniu i dźwiga umysł ciężki od erotycznych wspomnień. O już jestem na piętrze. Z wcześniejszych rozmów wywnioskowałem, że dziewczyny szukają jakiejś informacji o firmie, w której mały nadzieję znaleźć pracę i zarobić.
– Żebyśmy tylko nie wpadły w jakieś kłopoty – wyraziła swoje obawy Anka już po raz kolejny z rzędu..
– Zapomniałaś, po co tu jesteśmy? – zauważyła rozdrażniona Kaśka, która najwyraźniej miała dość zrzędzenia koleżanki.
– Już sama nie wiem, co ja tu robię...
– Mamy zarobić na nowe ciuchy, zapomniałaś?
– No tak, a może uda się odłożyć na studia...
Zauważyłem, że już na pierwszym piętrze jest mieszkanie z dużym napisem reklamowym - Rewia Erotyczna „Tulipanki”. Dziewczyny nagle zamilkły i podeszły do drzwi jakby się skradały.
– No pukaj i popraw się łajzo – wyszeptała Kaśka i szarpnęła koleżance spódniczkę, której zamek przesunął się nieznacznie w bok.
– Ty też się popraw – warknęła Anka, odwracając się na pięcie.
– No pukaj w końcu, jak ci mówię.
Anka zaczęła się poprawiać specjalnie powoli, a rozdrażniona Kaśka zwróciła uwagę na drzwi, które posiadały dużą ilość zamków i co ciekawe miały staroświecką dziurkę od klucza. Nachyliła się i zaczęła podglądać przez otwór zamka. Przeliczyłem bezwiednie zabezpieczenia drzwi, to była oczywista przesada.
– I co Kasiek, co widać? Są jakieś dziewczyny? Co robią? – dopytywała się nachalnie Anka i nie mogąc wytrzymać z ciekawości zaczęła odpychać koleżankę, która nie dawała za wygraną i broniła się zawzięcie.
– Chwile!
– Teraz ja!
– Kuźwa no mówię chwila!
– Kasiek daj luknąć!
Tymczasem na półpiętro dotarł zasapany staruszek. Błogi uśmiech rozjaśnił mu twarz i złagodził zmarszczki. Tą metamorfozę spowodował widok, jaki roztoczył się przed nim z miejsca gdzie stał. Zachęcony miną staruszka niezwłocznie spojrzałem z jego punktu odniesienia i rzeczywiście, nie zamieniłbym tego widoku na żaden inny, choćby najpiękniejszy i reklamowany na folderach zagranicznych kurortów. Zresztą wszystkie one były w zasięgu moich możliwości gdyż potrafię podróżować z prędkością myśli, ale mniejsza o mnie wróćmy lepiej do naszego punktu obserwacji. Na piętrze przywitały nas gołe pośladki, wychylające się z pod kusej spódniczki. Dopiero, gdy czarnowłosa dziewczyna nachyliła się jeszcze bardziej stwierdziliśmy z dezaprobatą, że jednak ma na sobie czerwone stringi. Staruszek odetchnął głęboko, bo przez chwilę tak go zatkało, że bezwiednie wstrzymał oddech. W tym momencie druga panienka przepchała pierwszą i pochyliła się. Miała na sobie białe, koronkowe majtki, takie, jakie lubię, podobno już teraz staroświeckie i niemodne.
– Ale co oni tam wiedzą, ja tam lubię, to znaczy lubiłem odpakowywać ciastko, a im więcej czasu temu poświęcałem tym lepiej. O Bożesz ty mój, jakie to było smaczne, kiedy już były gołe. Ale bym sobie teraz klepnął, tak delikatnie z wyczuciem, aby sobie pobujały. Jaka szkoda, że jestem duchem, ale szkoda. O przepraszam zdaj się, że zapomniałem was poinformować o mojej przenikliwej naturze, to znaczy ciele astralnym przenikającym materie. No i po co o tym wspomniałem, przecież ta opowieść nie jest o mnie, przynajmniej jeszcze nie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @egzegetaNie ma sprawy Wiktorze. Wiktorze, czy z tego tomiku wierszy zakosztujemy kunsztu pisarskiego Twoich dzieł? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...