Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Właśnie :) Kiedyś, kiedy Hania była jeszcze PeeLem dr. Oyey i nazywała się Dorotka,
pisałem dla niej piosenki. Nie dość tego, że straciła swojego stworzyciela, to jeszcze
brakuje jej tych songów:



bida song

Jeśliby kiedyś w życiu mi przyszło
umierać z głodu, bez bliskich, domu -
oby nad losem moim okrutnym
użalać się nie przyszło nikomu!

To porachunki między mną/Bogiem
i wara ci, opiece społecznej,
aby zabraniać utrapionemu
bić się do końca o Życie Wieczne!

Nie wtrącaj nosa, wścibski poeto
w nie swoje sprawy! Temat jak temat:
ten zmarł na raka, ja może z głodu
bo różne drogi wiodą do Nieba.

Zaś ty, spisując takie przypadki
oko mniej suche niczym kartograf:
pisz, że umarłem bo tak zachciał Bóg.
Jak umierałem... ciszy pozostaw.


ja bym dał nieco inną puentę ale przyznaję, przyznaję że wiersz jest piękny, właśnie przed chwilą odśpiewałem go na głos i się uśmiechnąłem jak dla Marii z Magdali (a to rzadkie u mnie)
Eliaszu, dlaczego tak rzadko uśmiechasz się do Marii z Magdali? Nie lubisz jej czy jesteś biednym ponurakiem? :)

Marku, ten "Bidasong" również znam. I wiem, że nic tak nie złości, jak litość, czyli okazanie komuś, że jest w jakiś sposób gorszy lub nieudaczny. Litość jest wyrafinowanym sposobem wywyższania się, dlatego jest gorsza od otwartego szyderstwa czy pogardy. A najbardziej złości wtedy, kiedy "okazywacze" litości naprawdę wcale nie są lepsi od tego, komu ją okazują, a wręcz przeciwnie: nawet nie rozumieją, jak daleko więcej brakuje im do doskonałości.

Ale znam też takich, którzy potrafili się na litość uodpornić i nic sobie z niej nie robią, bo po prostu mają swoje poczucie wartości i nie przeszkadza im jakaś tam inność czy własne ograniczenia. Każdy je ma, takie czy inne; ważne jest tylko to, jakie wypracujemy w sobie wartości. Kiedy człowiek to sobie głęboko uświadomi, naprawdę przestają go złościć litościwcy, po prostu przestają go zupełnie obchodzić.

Gdybyś znał np. pana Wiwegera... (może będzie na wieczorku w Aninie - pewnie tak). To pan Wiweger - aniński krytyk literatury i sztuki - wypromował mnie na poetkę, zaprotegował w redakcji tamtejszego czasopisma i zrobił mi lokalny rozgłos, zanim go poznałam osobiście. Jest to człowiek bardzo wpływowy w środowisku anińskiej śmietanki - elity, ziemiaństwa, arystokracji z pretensjami, ale i z kulturą. Bywa w tym towarzystwie i ono się liczy z jego zdaniem. Mimo że prawie nie mówi z powodu uszkodzenia ciała - jest inwalidą na wózku, mocno pokrzywionym i zdeformowanym, z uszkodzonym rdzeniem nerwowym. I nic sobie z tego nie robi, po prostu nie ma żadnych kompleksów.
Bardzo lubię pana Wiwegera, w dodatku podziwiam go za naturalność, z jaką podchodzi do wszystkich ludzkich niedoskonałości i nędz (dosłownych i przenośnych), także do swoich własnych.

Pozdrawiam i ściskam serdecznie.
Oxanna. :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli o mnie chodzi, właśnie zaczynam zastanawiać się nad swoim dotychczasowym związkiem:
otruć ją krewetką, czy lepiej utopić w wannie? ;)

Oxy - zobacz, jakie masz szczęście, ze to nie o Tobie

Pozdrawiam
Z
Opublikowano

Stasiu, tutaj są wszystkie zdjęcia i filmiki jakie zrobiłam. Niestety, nie ma na nich wszystkich uczestników. Jest Oxyvia, a kto jeszcze - nie zdradzę, bo nie pytałam o zgodę.

h ttp://s484.photobucket.com/albums/rr210/Anin_F/
(zlikwiduj spację w adresie)
Pozdr.
:-)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli o mnie chodzi, właśnie zaczynam zastanawiać się nad swoim dotychczasowym związkiem:
otruć ją krewetką, czy lepiej utopić w wannie? ;)
:-DDD
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Rodzinę.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Jeśli o mnie chodzi, właśnie zaczynam zastanawiać się nad swoim dotychczasowym związkiem:
otruć ją krewetką, czy lepiej utopić w wannie? ;)

Oxy - zobacz, jakie masz szczęście, ze to nie o Tobie

Pozdrawiam
Z
Wiem, Zosiu, wiem. Orientuję się, jak duża część polskich mężów podchodzi do żon (oczywiście nie mam tu na myśli Marka, bo to wygłupy). Mam szczęście...
No i pecha. Że nie wpadłam w szczęśliwą, stałą i szarą miłość rodzinną, w jaką wpada większość ludzi (jednak, wbrew pozorom). Cóż - nie można mieć wszystkiego.
Buźka, Kochana. :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Już Ci na pisałam na Naszej Klasie. Tu powtórzę raczej dla pozostałych osób, że wiersze bardzo się podobały, ludzie byli wzruszeni, a dyrektorka prosiła o powtórzenie wieczorku raz jeszcze, chociaż mamy kolejkę artystów do występów, a jej nigdy się coś takiego nie zdarzyło!
Buźka, Sas. :)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wiersz niejako podskórny, dobrze się go czyta:)
    • W tym szaleństwie jest jednak metoda. Chyba o to chodziło, żeby komponować ze sobą pewien zestaw fraz i obrazów w różnych permutacjach, dążąc do najpełniejszego oddania istoty rzeczy i wydobycia jak największej ilości skojarzeń i obrazów ze świadomie zawężonego zakresu metaforycznego.  Zaryzykuję stwierdzenie, że podmiot liryczny poszukuje najlepszej formy dla swoich odczuć i przemyśleń, a może stara się jak najgłębiej, jak najpełniej wgryźć się w istotę rzeczy, mając w świadomości fakt, jak bardzo ogranicza go język - jako pewien zamknięty zbiór słów, znaczeń, konstrukcji. Ten tekst jest bardzo ciekawy.
    • Rzeczywiście, piękny sonet. Punkt wyjściowy, to nadwrażliwość na dźwięki, które zostają zrównane z agresją świata, nieustannie atakującego człowieka nadmiarem zjawisk i informacji, chaosem bodźców, szybko i nieprzewidywalnie następującymi zmianami. Niektórzy się w tym świetnie odnajdują, inni nie dają rady. Pomyślałem, jak niektóre dzieciaki np. na imprezach plenerowych uwielbiają hałaśliwe harce, piski, bieganinę, małpie wygłupy, a inne po kilkunastu minutach mają ochotę wszystko rozwalić wokół siebie, albo uciec gdzieś daleko. Podobnie bywa z odbiorem rzeczywistości, co pokazujesz przez pryzmat muzyki. Dawniej życie toczyło się spokojniej, ludzie bardziej uważni byli na przyrodę, na innych ludzi, na siebie samych. Mogli rozkoszować się doznaniami, jednocześnie zachowując spokój ducha i wewnętrzną równowagę.  Muzyka klasyczna ma w sobie dobry, kojący potencjał, nawet zaleca się jej puszczanie niemowlętom i małym dzieciom, bo działa korzystnie na układ nerwowy człowieka. Może więc śmiało być także metaforą złotego wieku, utraconego na rzecz ery informacyjnej, zdominowanej przesytem, aż do granicy awersji czy paniki.
    • Na tym opiera się przecież numerologia.
    • Ten wiersz ma zapewne jakiegoś adresata, na którym, jak widać, nie zrobił wrażenia. W związku z tym wyruszył w świat w poszukiwaniu kogoś, kto ulituje się nad tą konającą duszą. Chodzi wśród ludzi jak ekshibicjonista, pokazuje swoje cierpienie, agonię, rozpacz - i dziwi się, że każdy odwraca wzrok z zażenowaniem lubi odsuwa się dyskretnie. Może lepiej byłoby zmienić perspektywę pisania, i w centrum umieścić świat, a nie siebie, to wtedy wiersz znajdzie punkty styczne z wrażliwością czytelnika, który też przecież ogląda i odczuwa ten sam świat. Ale może robi to  inaczej, i chętnie dowie się, co ma na ten temat do powiedzenia autor? Wtedy może i łatwiej znaleźć znajomych, przyjaciół...  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...