Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W środę nastąpił przejściowy spadek nastroju. Zamroczona, zaczęłam myśleć o tym, kiedy nareszcie odzyskam pełną sprawność. Nie byŁam gŁodna, mimo to wieczorem zajadaŁam się kromką chleba z serem i ketchupem. Nagle ugryzłam się w język. Pomyślałam wtedy o ustach Wiktora. Górna warga, która świadczy o życiu wewnętrznym była minimalnie węższa od dolnej, mówiącej o namiętności. Podobno tak wyglądają usta idealnego kochanka. Podobno.
Dźwięk telefonu.
– Ktoś do ciebie – krzyknęła mama.
Pobiegłam i podniosłam słuchawkę.
- Halo.
Odezwał się znajomy głos.
- Witaj Lucyno, co u ciebie?
- Jakoś leci. Noga zaczyna się powoli goić – odpowiedziałam szybko.
- Widzisz, dzwonię, bo ostatnio wiele rozmyślałem nad wszystkim.
- I do jakich wniosków doszedłeś?
- Wiesz, uważam że to znaki. Nasze wspólne zainteresowania, światopogląd. Musimy się spotkać. Jak najszybciej.
I zaczął omawiać plan spotkania, a rozmowa się przedŁużyŁa. Kiedy skończyliśmy, udałam się na spoczynek. Oczywiście nie potrafiłam szybko zasnąć.

Następne dni. Szybko. Zdjęli mi gips, zaczęło się układać.

Wstałam wcześniej niż zwykle, wypoczęta. Miałam w sobie pokłady energii, której niestety nie mogłam spożytkować.
Zawsze uważałam teksty w stylu 'miłość dodaje skrzydeł' za tandetne, mające się nijak do rzeczywistości. Jednak muszę przyznać, że stopniowo z odtwarzacza CD, zaczęły znikać płyty ze smutnymi melodiami. Nawet moja ulubiona piosenka American Love, stała mi się dziwnie obca, a słowa - love is In the air – but it’s a full of shit, które zdążyły się stać moim życiowym mottem, gdzieś odpadŁy.
Czas do południa minął w zawrotnym tempie. Po obiedzie szybko wskoczyłam w białą, bawełnianą bluzkę i czerwone spodnie. Następnie udałam się do łazienki nałożyć na twarz lekki makijaż.
Przez całą drogę, zastanawiałam się nad wszystkim.
Na miejscu zdziwił mnie wygląd okolicy. Wiktora dom, podobnie jak inne, był okazały - piwnica, parter, piętro. I ogród z niezliczoną ilością roślin.
Podeszłam do płotu i nacisnęłam dzwonek. Po chwili ujrzałam Wiktora, wybiegającego zza drzwi.
Miał na sobie białe spodenki, które nie dosięgaŁy połowy uda. Eksponowały smukłe, wysportowane nogi. Prawdopodobnie graŁ w piłkę nożną.
Kiedy znalazł się obok mnie, poczułam charakterystyczny zapach.
- Cześć Lucyna. Sorry, że otwieram taki nie ubrany. Dopiero co wyszedłem spod prysznica.
- Rozumiem - odparłam.
- Wejdź do środka.
Przestronny hol. Na ścianach obrazy malowane na skórze a w głębi stolik w stylu Ludwika XV; uginał nogi pod ciężarem ogromnego lustra. Całość ze smakiem. Wiktor stromymi schodami zaprowadził mnie do swojego gniazdka.
Po drodze przyglądaŁam się wielu pięknym przedmiotom. PomyślaŁam, że mogą być dobrą inspiracją do rysunku odręcznego.
Pokój Wiktora. Po skośną ścianą dwa łóżka, z czego jedno nakryte było pościelą w serduszka. Okno ozdobione niebieską firanką, biurko, obok niewielki regał obłożony książkami i zeszytami. Meble w różnych odcieniach niebieskiego i granatu. Wiktor zaczął mi tłumaczyć okoliczności ich powstania.
- Widzisz, blat do biurka jest ze starych drzwi. Pomalowałem je farbą i doczepiłem do starej szafki – opowiedział, po chwili dodając – a te rzeźby na parapecie - i tu wskazał ręką na okno – zrobiłem na zajęciach.
Potem zaczął się rozdrabniać. StaŁ wciąż w tych krótkich spodenkach, prawdopodobnie chciał usłyszeć jakiś komplement na temat swojej sylwetki. Ja jednak nie należałam do osób, które chwaliły za takie rzeczy.
Po chwili wyszedł.
Wrócił w dopasowanych, jeansowych biodrówkach, oraz białym, luźnym t-shircie. Zaproponował mi wycieczkę po domu.
Gabinet ojca. Kominek w centralnej części pokoju nastrajał optymistycznie.
Kiedy Wiktor stał obok, wypaliłam
- Przyjemnie tu, antyki tworzą romantyczną atmosferę.
- Hmm, romantycznie to tu dopiero będzie zimą, jak na dworze chwycą mrozy i napalę w kominku.
Po tych słowach, zbliżył się i delikatnie dotknął ustami moim ust. Pieszczota ta, po chwili przerodziła się w namiętny pocałunek. Wiktor zaczął przesuwać ręce coraz niżej, a ja w tym czasie bawiłam się jego włosami. Nagle jednak odsunął się ode mnie i powiedział sucho
- Chodźmy już, jest jeszcze wiele rzeczy do zobaczenia.
Pokazał mi kilka filmików z taekwondo. Częstowaliśmy się ciasteczkami i sokiem.

Gonitwa. Zazębiające się wschody i zachody. Jakoś dziwnie.

Po pewnym czasie Wiktor przestał dzwonić. W głowie zaczęŁam tworzyć najróżniejsze scenariusze, bynajmniej nie pozytywne. ByŁa pustka. Każdego ranka miaŁam nadzieję na wiadomość. Cholerną wiadomość, która miaŁa mnie uspokoić i przywrócić równowagę.

Koniec października. Wciąż cisza.

Pierwszego listopada dzwonek, charakterystyczny głos. Bez wyjaśnień i zbędnego paplania, kilka słów. Tak, Wszystkich Świętych może działać depresyjnie. Przypomniał sobie wypadek przyjaciela. A ja miałam być antidotum.

*

Siedzę w ciemnym pokoju i spoglądam na kalendarz. Nie wypiłam tyle, by źle widzieć, więc przypuszczam, że dziś pierwszy maj. Święto Pracy. Nawet nie kojarzę od razu.
Pół roku, dokładnie tyle. Wiesz, staram się myśleć o tobie coraz mniej, jednak nie zawsze wychodzi. Ostatnio na przykład namalowaŁam portret. Twój, duży, na płótnie, w szerokiej ramie. Otępienie zasłania mi kolejne dni. Ostatnio odkryłam, że po kilku głębszych, mam natchnienie. Nie tylko do tego paskudnego pamiętnika, lecz również wierszy. Stworzyłam coś i chyba wyślę to na konkurs. Chcę sprawdzić, czy przypadki chodzą parami.


„Jesień nie zawsze przemawia złotem”

kilka miesięcy a może dzień, goni następne
kartki nad stołem. tak na marginesie lubię
wrzesień ze szczegółami, napojony kolorami,
miejsce spoczynku liści. całokształt.

płyty dla mnie nagrane dawno się zakurzyły
- oplotła je historia. jak z podręcznika
umówiłeś fakty, pozostawiając miejsce
wyobraźni - poszarpanym telefonom.

niebieski już nie działa - przybliża wersy
zakryte kłamstwem. black night
wszczepia się we mnie, zamieszkałeś
pomiędzy nutami. drzwi uchylone

spostrzeżenia opadły na ziemię




----------
stary wiersz mojego autorstwa, publikowany
wcześniej, w nieco innej formie na forum.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Espeno, cóżeś ty uczyniła? Tu się nic nie broni, tu jest jedno dobre zdanie - ja to czytam i płaczę! Płaczę, bo wiem, że umiesz pisać dobre wiersze - więc jak to możliwe, że w prozie jesteś taka bezbronna? Ten język jest ubogi, pozbawiony barw i dynamiki, ledwie poprawny? Cóżeś ty, Espeno, uczyniła? Szybko, napisz coś, żeby zatrzeć to wrażenie, ale już!

fabuła? jaka fabuła? kogo to opowiadanie zainteresuje? o czym ono właściwie jest, co się wydarzyło? to już koniec? proza to nie poezja, tu jest mniej miejsca na terapię i uzewnętrznianie. proza to tysiące, setki tysięcy słów - i coś musi czytelnika przy nich trzymać. mnie trzymała tylko nadzieja, że to się zaraz wszystko obróci w żart. bo ja znam twoje możliwości i wiem, że można się po tobie dużo spodziewać. inny czytelnik może tego nie wiedzieć...

PS: przepraszam, nie chciałem być złośliwy - mam nadzieję, że moje uwagi do czegoś się przydadzą... bo naprawdę nie są wyssane z palca.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Espeno, cóżeś ty uczyniła? Tu się nic nie broni, tu jest jedno dobre zdanie - ja to czytam i płaczę! Płaczę, bo wiem, że umiesz pisać dobre wiersze - więc jak to możliwe, że w prozie jesteś taka bezbronna? Ten język jest ubogi, pozbawiony barw i dynamiki, ledwie poprawny? Cóżeś ty, Espeno, uczyniła? Szybko, napisz coś, żeby zatrzeć to wrażenie, ale już!

fabuła? jaka fabuła? kogo to opowiadanie zainteresuje? o czym ono właściwie jest, co się wydarzyło? to już koniec? proza to nie poezja, tu jest mniej miejsca na terapię i uzewnętrznianie. proza to tysiące, setki tysięcy słów - i coś musi czytelnika przy nich trzymać. mnie trzymała tylko nadzieja, że to się zaraz wszystko obróci w żart. bo ja znam twoje możliwości i wiem, że można się po tobie dużo spodziewać. inny czytelnik może tego nie wiedzieć...

PS: przepraszam, nie chciałem być złośliwy - mam nadzieję, że moje uwagi do czegoś się przydadzą... bo naprawdę nie są wyssane z palca.

hej :)

dzięki za ściągnięcie na ziemię. w zamierzeniu miaŁo to być
coś w stylu prozy poetyckiej - ale jak widać się nie udaŁo.

komentarze - kiedy piszesz, że prawdziwy facet tak nie powie/zrobi
- w sumie ten którym się inspirowaŁam tak robiŁ :).

jeśli chodzi o tekst, to początkowo miaŁ się w tym miejscu
kończyć, później jednak dopisaŁam jeszcze kilka części.
oczywiście spróbuję tamte poprawić i wkleić, choć
nie wiem czy siŁ starczy ;) prozę chyba próbuję pisać
by sobie coś udowodnić, zresztą sama nie wiem dlaczego.

nie obraziŁam się. pamiętam komentarze
pod pierwszymi wierszami; większość osób
zaŁamuje się po takich; ja mimo wszystko
spróbowaŁam i piszę do dziś :P.

pozdrawiam Espena :)
Opublikowano

bo widzisz, espeno:

jest prawda czasu, i prawda ekranu.

niektórych rzeczy, choćby się nawet zdarzyły naprawdę, napisać nie można, bo zabrzmią źle, bo czytelnik ich nie kupi...

keep on writing (prose)!

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97   absentia dei  !!!!!!!   Twój wiersz jest głęboką medytacją nad stratą, pamięcią i bezsensem cierpienia, umieszczoną na granicy snu i jawy.   w obliczu totalnej ruiny, pytasz  o swoją tożsamość w kontekście archetypicznej figury Hioba.   milczenie Boga, który wydaje się być jedynie biernym świadkiem rozpadu świata i ludzkiego ducha.   stworzyłaś poetyckie studium żałoby.   piękno poetyckiego języka służy opisowi niemożliwej do zniesienia pustki.   to w rzeczywistości nie jest wiersz.   to studium do zamyśleń.   głębszych niż wszystkie dni człowieka.   do rozpaczy......i maleńkiej iskierki WIARY.   do sensu wszystkiego.        
    • Nie polubisz mnie.  Bo ja lubię myśleć i rozwiązywać.  Planować i dociekać.  Od bezsensownej piłki,  wolę mecz curlingu czy snookera.  Partię zaciętego tenisa.  Nie polubisz mnie.  Bo ja lubię, skąpany w świeżej ciszy dzień. Samotny spacer,  wśród nagich, wichrowych szczytów. Odseparowanie od poznania ludzkiego myśli. Odpoczynek na leśnym zboczu  z widokiem na stada rozciągnięte,  wśród pastwisk.  Dorodne konie, jaki i kozy.  Nie patrz.  Nie dotykaj.  Nie krzywdź.  Ja się cofam i kurczę przed ludzkim dotykiem, jak listki bezbronnej mimozy.  Nie polubisz mnie. Bo ja obcuję ze starymi bóstwami i demonami Chodzę ścieżkami umarłych  poza ziemskimi eonami.  Dzięki składam Matce Mokoszy  a krew z mych ran spływa do ust,  śpiącego pod ziemią Welesa. Ty potrzebujesz oparcia w męskiej skale, której wichry i tajfuny losu nie straszne.  Na cóż Ci oblicze marsowe i milczenie złote, ociosanego surowo czasem okrutnym, porośniętego mchem i bluszczem dzikim, posągu o kamiennym spojrzeniu i sercu. Porzuconego na pastwę wściekłych biesów. Zimnego i na żale  i na płacze dźwiękochłonnego.  Dorosłem, by osiąść w swej oddalonej od blasków dusz samotni.  Przeczekam miłość i śmierć,  jak wiekuiste, wieczne dęby.  Nie ma na mój żywot kosy,  dość sprawnej i ostrej. Czemu tak patrzysz na mnie  góro śnieżna i samotna? Nie widziałaś nigdy duszy utraconej?  Ześlij lawinę.  Któż będzie szukał posągu  w przepaść strąconego.
    • @Berenika97 Twój wiersz dotyka cierpienia tak samo, jak czyni to Księga Hioba - od środka, przez mrok, przez pytanie „dlaczego?”, które brzmi w człowieku bardziej niż odpowiedzi. Ale warto pamiętać, że w samej historii Hioba to nie Bóg był sprawcą jego nieszczęść. To Szatan twierdził, że człowiek kocha Boga tylko wtedy, gdy wszystko mu sprzyja. Bóg jedynie dopuścił próbę - bo wierzył w serce Hioba bardziej, niż Szatan wierzył w ludzką słabość. Hiob nie wiedział, co dzieje się „za kulisami”. Nie znał przyczyny swojego bólu. A mimo to nie złorzeczył. Powiedział tylko: „Bóg dał - Bóg wziął.” Słowa, które rodzą się z pokory, a nie z oskarżenia. Dziś ludzie często widzą świat odwrotnie: gdy im się poszczęści  mówią o "diabelskie szczęście miałem" gdy ich spotka nieszczęście  mówią „kara Boska”. Szczęście przypisują złu, a ból - Bogu.   A przecież Księga Hioba jasno odsłania, jak niewłaściwa jest taka logika. I właśnie dlatego Twój wiersz tak dobrze koresponduje z tamtą opowieścią: wchodzi w tę samą przestrzeń pytań, w której człowiek próbuje uchwycić sens, którego nie widać - a jednak, mimo ciemności, nie wypuszcza z dłoni światła. Ojej, ale się rozgadałam, sorry.
    • @Laura Alszer   Lauro.   to jest cudny, sensoryczny wiersz.   wyraża intensywne wrażenie luksusu i blasku, które prowadzi do głębokiego, niemal kosmicznego przeżycia.   buduje napięcie od chłodnej, ekskluzywnej obserwacji do gorącej, spełnionej bliskości w ostatniej strofie.   bardzo, bardzo, bardzo..... podoba mi się .  
    • @Migrena Ano właśnie. Otóż to. Więc gardłujmy się lepiej dalej i pogarszajmy stosunki z naszymi sprzymierzeńcami. To nas od Rosji uratuje. No i zamiatajmy przy okazji wykroczenia naszych współbraci pod dywan. Brawo   A w wersji hard. Podczas wojny niejeden polski szubrawiec wzbogacił się na żydowskim nieszczęściu. Po wojnie Polacy sobie nawzajem uczynili piekło. A i dzisiaj w niektórych kręgach szerzy się antysemityzm a nawet faszyzm.     Mimo wszystko jest to piękny kraj i żyją w nim w większości wspaniali ludzie. Tylko że w innych krajach jest tak samo.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...