Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cykl z lat młodości


Rekomendowane odpowiedzi

Wrocław, 1975 r.


* * *

Chciałam być z nimi...

To było w sobotę chyba szóstego grudnia
roku mojej młodości
Miałam 18 lat i piłam wino.
Tobie też szumiało w głowie.
Niczego nie było mi brak.
Śpiewałam i kochałam Ciebie.
Krzyczały mi ręce i grały włosy.
Wtedy, choć mocno kochałam chciałam być z nimi.


* * *

Drewniana chata

Drewniana chata góralska,
Ona stała u szczytu góry,
Ta góra to wspomnienie bezpowrotnych dni.
Zwykła chata, a tyle szczęścia,
I ten wiatr halny, którego nie było.
Pamiętam te łzy i ten uśmiech,
kiedy wyciągałeś do mnie rękę.
Później pociąg, który pędził do zapomnienia.
Pociąg, który dążył do końca.
To on kazał Ci zapomnieć o górach, o wietrze i o mnie.
Jesteśmy już daleko...
Nie widzimy szczytów górskich w obłokach nieba.
Nie mamy słońca w oczach i wiatru we włosach,
a ja wciąż myślę o minionych chwilach.

25 października 1975 r.


* * *

Ewa

Schody
lub drewniana drabina.
Po nich lub po niej wszedłeś do pokoju Ewy.
Panowała tam atmosfera z książek Cortazara.
Słuchałeś jazzu, piłeś matte
– wtedy umierał syneczek Rocamadur.
Ewa stała się Magde, a Ty Olivierem.
Nagle rozbrzmiały zimne serca.
Pogasły elektryczne światła.
Pokochałeś jej włosy srebrzyste od blasku księżyca
i wtedy od tego wieczoru zapomniałeś moje imię i adres.


* * *

Będziesz ojcem chrzestnym nienarodzonego jeszcze dziecka.
Ty, który goniłeś ze mną czarne robaczki w brudnej pościeli
hotelu dla schizofreników.
A mogłeś być moim mężem w czarnym, zimnym budynku
na ulicy Nieznanej.
Ciężkie kroki przechodniów za kratami więzienia,
kilkadziesiąt kilometrów za Wrocławiem.
Odwiedziny przez piętnaście minut.
Uciekałeś idioto!
Nie mogłeś złapać żadnego promyka.
Roztrzaskały się samochody pędzące za uciekającym wariatem.
Mogłeś zostać ze mną i uchronić od śmierci naszego przyjaciela.

1976 r.


* * *

Tak dużo chciałam

Tak dużo chciałam Ci powiedzieć,
ale Ty jesteś inny.
Tak dużo chciałam Ci dać,
ale mrok, który dzieli Twoje serce utrudnia moje ruchy.
Nawet wtedy, gdy całujesz moje włosy boję się że odejdziesz
nie mówiąc dlaczego.


* * *

Gdybym była kochana przez Ciebie
nie musiałabym płakać po nocach.
Zaciskać pięści, gryźć wargi.
Mogłabym spokojnie czekać
na to co jeszcze się zdarzy.
Wtedy poszłabym daleko,
nie oglądając się za siebie.
A teraz...
Chwytam każdą chwilę na krótki
oddech Twojego ciała, na lekkie jego drganie.
Chciałabym być z Tobą,
ale nie chcesz poświęcić tych gwiazd
dla odchodzącego w mroku nocy szczęścia.


* * *

Wtedy padał deszcz – była sama.
Nikt nie chciał podać mi rąk,
których tak bardzo pragnęłam.
Cisza rozrywała moje osamotnione serce,
może nawet płakałam.
Wtedy zadzwonił telefon...
Tak to był Twój głos,
ale cóż kable nie połączą spragnionych ust.


* * *

Trudno tak bez słów powiedzieć
to co się czuje.
Trudno żyć w milczeniu, kiedy serce
prosi o szepty, a słyszy jedynie śpiew kwiatów
kładących się do snu.
Proszę, żebyś czasami zrobił mi malutki prezent
usiany Twoim słowem,
żebyś naprawdę... .

1978 r.


* * *

Już wiesz wszystko i tylko zimny wiatr
potrafiłby obudzić mnie ze snu.
Wiesz wszystko, ale za oknami widzę już tylko jesienną pluchę.
Smutno, mimo że nie ma żalu i krzywdy.
Płaczą drzewa wśród listopadowej ulewy,
i nie umiem Cię szukać, gdy mgła okrywa moje oczy.
A tak chciałabym znaleźć Twoje kroki,
Twoje słowa na małej leśnej drodze.


* * *

Zimne słońce

Tak dziwny jest ten dzień.
Wieje wiatr, szumią drzewa.
Co mam Ci powiedzieć,
albo co mam Ci odpowiedzieć
na Twój wzrok, który męczy mnie od rana?
Dlaczego nie chcesz lub może nie potrafisz
sprecyzować swoich gestów?
Dziwny dzień, tym bardziej, że świeci zimne słońce
nie dla mnie ani dla Ciebie.

1979 r.


* * *

Uwierz

Uwierz mi choć raz na jakiś czas,
że kocham wcale nie na niby,
że gwiazdy i księżyc widzą moje łzy,
kiedy brak mi Twoich rąk,
że słońce dziwi się, kiedy szukam rano
kogoś kogo nie ma,
że domy patrzą, kiedy idę na randkę
z urojonym widmem moich snów.
Tak raz uwierz mi choć raz na jakiś czas,
że jest jeszcze trochę miłości,
że może te dwa słowa tak naprawdę dużo znaczą.


* * *

Mija, potem wraca jak męczący dziwny sen.
Uciekam, a potem wracam do miejsc, gdzie zgubiłam Twój ślad.
Plączą się nogi w jesiennych liściach.
Trudno dojść do upragnionego celu,
a Ty jeszcze utrudniasz tę moją wędrówkę.
Dlaczego rzucasz mi pod nogi kolce dzikiej róży?
Dlaczego choć raz nie podasz mi swej dłoni?
Nie rozumiem Twoich niemych słów, które coś chcą wytłumaczyć.
Odchodzę więc na moment, żeby za chwilę powrócić.

1979 r.


* * *

Dzień bez Ciebie

Dzisiaj jestem sama.
Nie przyszedłeś, żeby pocałować moje usta na początek dnia.
Nie przyszedłeś, żebym mogła zobaczyć Twoje ręce.
Dzień jest smutny...
Nie mogę pogodzić się z tym,
że Ciebie po prostu nie ma,
że brak mi jednego małego pocałunku w ciągu dnia.


* * *

Czekałam cały dzień.
Czekałam całą noc.
I nic!
Nie ma mojej nadziei.
Myślałam, że może zima
przyniesie mi gwiazdkowy prezent,
ale oprócz gwiazdek mrozu
odbijających się w Twoich oczach
nic w nich więcej nie zauważyłam.


* * *

Do przyjaciela

Rzuciłeś we mnie swym umysłem.
Złapałam ten śmiały gest
i zobaczyłam swoje odbicie
w kryształowym wnętrzu twojego ciała.
Wśród deszczu duszy i słońca uśmiechu
podaliśmy sobie dłoń.
Anioły śpiewały chorał.
Teraz, gdy krzyknie księżyc i zaśpiewają kwiaty
kocham Cię jak męża .
Bądź mi chłopcem szczęścia,
Bądź mi narzeczonym.
O NIE !!!
Bądź mi tylko przyjacielem i moim natchnieniem.

1975 r.


* * *

Wiosna 1982 r.

Zaświeciło pierwsze ciepłe słońce.
Obudziło się serce samotnej dziewczyny.
Obudziły się ptaki, obudził się cały las.
To on był świadkiem Waszej miłości.
On widział pocałunki, uściski,
a nawet ostatnie jej łzy.

Nie mów, że była to tylko przygoda –
przygoda paru lat.
Nie mów kochałem lub może już nie kocham.
Nie mów, że kończy się wszystko
tak jak kończy się każdy film.

Tak ostatnio było już ciepło.
Śpiewał Wam nawet ptak,
ale Ty rozgrzałeś jej serce na nowo
i porzuciłeś nie mówiąc nic.


* * *

Po latach

To co było odeszło,
Nawet nie poczułeś zimnych łez
spływających z obdartej sosny.
Zachowywaliśmy się jak dwoje
zupełnie obcych ludzi.
Mówiliśmy do siebie banalne słowa.
Śmialiśmy się z pary całujących się kochanków.
Nie wspominaliśmy wcale tych chwil,
kiedy sami podobni byliśmy do kochanków z Werony.
Byliśmy już dla siebie obcy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...