Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Człowiek z Baalbek rozdział I i fragment II


Rekomendowane odpowiedzi

W sali konferencyjnej budynku MSW zebrało się kilka osób.
- Panowie, mamy na głowie niezły pasztet – powiedział prowadzący naradę pułkownik Kędzierski.
Obecny tutaj oficer CIA, major Boswell , którego większości z panów nie muszę przedstawiać, podzieli się z wami ostatnimi informacjami z Bliskiego Wschodu.
-Ma dla nas także arcyważne zadanie, tak więc proszę o całkowitą uwagę i skupienie.
Boswell – chudy, wysoki mężczyzna z wyraźną łysiną, podniósł się powoli z miejsca.
Poprawił nieco szarą marynarkę i bawiąc się środkowym guzikiem zaczął mówić.
- Jak panom zapewne wiadomo, nasililiśmy ostatnio prace na kierunku bliskowschodnim. Ma to oczywiście związek z kampanią iracką, ale nie tylko. Od naszego agenta w Moskwie otrzymaliśmy poufną informację o planowanej przez Rosjan ekspansji wywiadowczej na Bliskim Wschodzie. Podobno Rosjanie mają zamiar wznowić swoje dostawy broni dla Hesbollachu. Nie wykluczamy też innych organizacji terrorystycznych. Chodzi konkretnie o najnowszy model rakiety Strieła, a także nieznany nam jeszcze system naprowadzania, znany pod roboczym kryptonimem „Purga”. Ale akcja jest związana prawdopodobnie jeszcze z czymś innym, o czym nasz agent z Moskwy, jak dotychczas, niczego nie zdołał się dowiedzieć.
- Ale co my mamy do tego? - Niecierpliwie zapytał siedzący najbliżej Boswella kapitan Oleszuk .
- Spokojnie, panie kolego - zmitygował go Kedzierski, proszę nie przerywać.
- Otóż z zupełnie innego źródła mamy potwierdzoną informację - kontynuował Boswell, że rosyjski agent o kryptonimie Vladimir ma w tym tygodniu polecieć do Bejrutu i dalej do doliny Bekaa – siedziby Hesbollachu. Wywiad Rosyjski wysyła kogoś nowego, o kim kompletnie nic nie wiemy. Przypuszczamy, że Rosjanie wykorzystają standardową drogę przerzutu swoich agentów na Bliski Wschód, to jest przez Warszawę.
- To jest bez sensu - odrzekł Oleszuk. Nic o nim nie wiemy, nie mamy zdjęć, odcisków palców, żadnego punktu zaczepienia. To tak, jakby szukać igły w stogu siana.
- No cóż, kapitanie Oleszuk...Nie jest aż tak źle - odparł Amerykanin. Mamy informacje, że łącznikiem Vladimira w Bejrucie będzie człowiek o imieniu Salim, którego mieliśmy pod dyskretną obserwacją. Niestety wygląda na to, że pomimo dołożonych starań Salim domyślił się, że jest śledzony i zniknął. Nie było to zresztą trudne. Do doliny Bekaa zapuszczają się tylko prawdziwi turyści. Nawet armia libańska czy syryjska się tam nie pojawia. Drogi są odsłonięte i śledzenie jest po prostu niemożliwe. Salim zresztą doskonale wykorzystał moment, kiedy niebo było zachmurzone i na nic się nie zdała pomoc naszych satelitów. Nic też nie dał radionamiernik w jego samochodzie. Jak się zorientowaliśmy –samochód pozostał w garażu a on sam użył pojazdu z wypożyczalni.
- To i tak niewiele nam tu w Warszawie daje- odpowiedział Oleszuk. Całe szczęście, że do Bejrutu LOT ma tylko jedno połączenie tygodniowo. Ale przecież nie będę każdego pasażera pytał, czy nie jest ruskim szpiegiem.
- Kapitanie Oleszuk, sprawy operacyjne omówimy za chwilę - odparł Kędzierski.
- Teraz podziękuję panu Boswellowi a kolegów proszę o pozostanie na miejscu.
Boswell opuścił pomieszczenie podając każdemu z obecnych oficerów rękę.

- W coś nas tu wrabiają - zagaił rozmowę Kędzierski. Od czego zaczniemy ?
- Może pójdziemy do wróżki - opryskliwie warknął Oleszuk.
- Może. Ale w tej chwili musimy zadośćuczynić kaprysom Amerykanów, choć dobrze wiem, że nie są z nami do końca szczerzy, albo niewiele wiedzą -odparł Kędzierski
- Włazimy w dupę kolejnemu wielkiemu bratu - mruknął Oleszczuk.
- Proszę bez takich wystąpień - zganił go Kędzierski.
- Kapitanie Sawicki – co pan proponuje ?
- Rosjanie działają zawsze dość schematycznie - odparł Sawicki - wysoki brunet z widoczną nadwagą. Ale jeśli ta akcja ma dla nich tak duże znaczenie, jak sądzą Amerykanie, to zapewne odejdą od schematów. Myślę, że należy sprawdzić dokładnie wszystkich pasażerów z listy na samolot do Bejrutu w tym tygodniu. To standardowa procedura, ale czasami przynosi nadspodziewanie dobre efekty.
- W porządku - powiedział Kedzierski. Zajmie siej tym porucznik Żwirski. Raport najpóźniej za dwa dni u mnie na stole. Czy macie panowie jeszcze jakieś sugestie?
- Trzeba spróbować zdobyć listy pasażerów samolotów z Moskwy i innych krajów byłego ZSRR w okresie 2 dni poprzedzających wylot samolotu do Bejrutu i przepuścić to wszystko przez bazę danych. A nuż coś się niechcący znajdzie, chociaż nie liczył bym na to – powiedział Żwirski.
- Zgoda. Coś jeszcze ?
- Nie wiem czemu, ale mam przeczucie, ze Rosjanie swojego człowieka umieszczą w samolocie w ostatniej chwili. Nie wiem, jak to zrobią, ale zdaje mi się, ze tak właśnie będzie - powiedział Oleszuk.
- To będzie właśnie pańskie zadanie, kapitanie Oleszuk. Ma pan znaleźć i zidentyfikować tego człowieka.


***

Od mniej więcej dwóch godzin siedziałem w restauracji Mariotta z Aleksiejem. Mój białoruski przyjaciel opowiadał mi o swoim pierwszym pobycie w Libanie. Znałem już wcześniej ten specyficzny błysk w jego oczach. Szykuje się jakaś nowa robota – pomyślałem.
- Widzisz, Włodek, Liban od kilkunastu lat jest już bardzo spokojnym miejscem. Jeśli nie liczyć izraelskich ataków na syryjskie stacje radarowe w górach, to w zasadzie nie ma tam wojny. Miasto i kraj ostro się rozbudowują, a odbudowa w mojej ocenie osiągnęła już poziom 70 procent.
- Czego to dowodzi?- zapytałem ostrożnie.
- Jeszcze niczego, ale głośno mówi się tam o podpisaniu pokoju z Izraelem.
- Chyba żartujesz ? Przecież Sharon nigdy do tego nie dopuści.
- Sharon może i nie, ale żydowskie lobby finansowe widzi ile traci pieniędzy na braku turystów w ziemi świętej. Popatrz, nawet byli szefowie Mossadu opowiedzieli się za pokojem z Palestyńczykami.
- Ale dalej nie rozumiem, co to ma z tobą wspólnego – odpowiedziałem.
- Chcę, żebyś poleciał do Libanu na jakiś czas, rozejrzał się i sprawdził, czy nie jest to przypadkiem dobry czas na inwestowanie. Wiesz, przed wojną Bejrut był nazywany Paryżem morza Śródziemnego i to może wrócić.
- Hmm ...skoro tak, to tak – odpowiedziałem, a w duchu cieszyłem się z nowego zadania w egzotycznym dla mnie kraju.
- Leć tam jak najszybciej. W Bejrucie będziesz miał do dyspozycji biuro i apartament. Odbierze cię z lotniska Rafii albo jego brat Salim - moi libańscy partnerzy.
- Co konkretnie tam planujesz, Alieksiej ?
- Chciałbym kupić jakiś hotel, może pomyślisz o restauracji i zakładzie przetwórczym? Zdaję się na ciebie i twoją niezawodną intuicję - uśmiechnął się.
- Da się zrobić. Zobaczę, kiedy mam najbliższy lot i dam ci znać.
- Okazję będziesz miał nie wcześniej jak za trzy tygodnie – odparł Alieksiej. Lecę na głuche wakacje.
„Głuche wakacje” to tradycja Alieksieja. Wylatuje wtedy na dwa lub trzy tygodnie gdzieś w świat, nikomu nie mówiąc gdzie. Nie odbiera telefonów i maili. To czas tylko dla niego i jego rodziny. Od lat nie łamie tej zasady.
- Powodzenia, przyjacielu, powiedział Alieksiej i wstał aby się ze mną uścisnąć na pożegnanie.
Uściskałem przyjaciela i wyszedłem z restauracji.
Trzeba kuć żelazo, póki gorące, pomyślałem wsiadając do samochodu. Zaraz, przecież w Mariotcie jest biuro Lotu. Szybko wysiadłem z samochodu i skierowałem się do budynku hotelu.
Na pytanie o samolot do Bejrutu urzędniczka – ładna blondynka - przecząco pokręciła głową.
- Niestety wszystkie miejsca są zarezerwowane, ale widzę, że lista oczekujących na czwartkowy lot jest jeszcze pusta, więc mogę pana wpisać na pierwsze miejsce. Jeśli coś się zwolni – powiadomimy Pana.
Podałem blondynie dane z paszportu i telefon kontaktowy.
- W zasadzie zawsze coś się zwalnia w ostatniej chwili, więc warto przyjechać na lotnisko i czekać na wolne miejsce. Podziękowałem jej i szybko opuściłem budynek. Do domu miałem jeszcze prawie trzysta kilometrów, a ruch na siódemce zapowiadał się spory.

Rozdział II

W supertajnym konspiracyjnym lokalu FSB (dawna KGB) przy Bolshoj Czerkizowskoj w Moskwie siedziało dwóch mężczyzn. Mieszkanie było duże, schludnie utrzymane. Pokój w którym odbywała się rozmowa umeblowany był meblami pamiętającymi jeszcze czasy najazdu Napoleona. Siedzący na rozłożystej , obitej czerwonym aksamitem sofie starszy mężczyzna, wyraźnie posiwiały i ze śladami ciężkiego życia na twarzy, spoglądał zatroskany na młodszego i mówił:
- Twoje zadanie jest nietypowe. A o jego wadze domyślasz się zapewne sam po tym, że od kilku miesięcy nie spotykamy się u mnie w biurze, tylko w tym lokalu.
- Tak jest, panie generale – odpowiedział siedzący na przeciw młody mężczyzna ubrany w modny ostatnio w Moskwie welurowy garnitur w nieokreślonym kolorze. Mam tą świadomość.
- To dobrze, Władimirze Bogdanowiczu, odparł generał Mostovoj. O prawdziwym celu twojej misji wiesz tylko ty, ja, prezydent i minister spraw wewnętrznych. Po cichu puściliśmy plotkę o sprzedaży na bliski wschód rakiety Strieła i systemu „Purga”. Mam nadzieję, że nasi przeciwnicy połkną haczyk i nie zdołają namierzyć twojego wyjazdu, mój drogi.
- Też tak sądzę. Pojadę do Polski odpowiednio wcześniej. Gdzieś się przyczaję na kilka dni jako zwykły turysta a na samolot przyjadę w ostatniej chwili. Bilet mam zarezerwowany, oczywiście na fałszywe nazwisko.
- To dobrze, Władimirze Bogdanowiczu. Teraz cię żegnam i życzę powodzenia. Bardzo wiele ciebie zależy. Proszę o tym pamiętać.
- Dziękuję, panie generale, będę pamiętał – dopowiedział młody oficer wstając.
Założył ciemne okulary i wyszedł z mieszkania. Przed budynkiem zauważył człowieka, który ujrzawszy go szybko odwrócił głowę.
- Hmm, coś jest nie tak - pomyślał. A może to generał dał mi dodatkową ochronę? Postanowił zgubić ogon. Moskiewskim zwyczajem wyszedł prawie na środek ulicy i machnął ręką na przejeżdżającą obok taksówkę. Kierowca Wołgi, wyglądającej na dość nową, zahamował gwałtownie. Wskakując na tylne siedzenie, Władimir kątem oka zauważył, że obserwujący go człowiek wsiada szybko do szarego Volvo, za kierownicą którego czekał wymoczkowaty osobnik w okularach.
- Dostaniesz dwadzieścia dolarów ekstra, jeśli zgubisz Volvo jadące za nami, powiedział do kierowcy Władimir.
- Bułka z masłem, odpowiedział stary szofer i poprawiwszy skórzaną leninówkę dodał gazu.
Nowa Wołga ruszyła z kopyta, ale Volvo trzymając dystans nie oddalało się na krok. Chyba nic z tego nie będzie, pomyślał Władimir. Nasza propaganda zapewne dorównuje zachodniej, ale samochody jeszcze nie.
- Spokojnie, zaraz go zgubimy - powiedział kierowca, jakby odgadując myśli swojego pasażera.
Zbliżali się do centrum Moskwy. W okolicach dawnego centralnego domu handlowego kierowca zauważył patrol milicji, stojący na przeciwnym pasie ruchu.
- Tu cię mam - powiedział i gwałtownie skręcając kierownicą, jak strzała przeleciał na przeciwny pas ruchu. Odpowiedzią na jego manewr był pisk opon samochodów zmuszonych do gwałtownego hamowania. Jakimś cudem nie uderzyli w jadącego najbliżej Mercedesa, który jednak gwałtowne hamowanie przypłacił Ładą meldującą mu się w bagażniku. Milicjanci zareagowali natychmiast, ale ledwie ruszyli z miejsca wpadło na nich szare Volvo próbujące powtórzyć manewr starego taksówkarza.
- No, to mamy ich z głowy - powiedział szofer zadowolony z faktu, że zarobił dodatkowe dwadzieścia dolarów.
- Na prospekt Kutuzowa, zarządził Władimir wygodnie rozpierając się na tylnym siedzeniu. Dość niespodzianek na dzisiaj, pomyślał.


CDN...:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwsza część trochę mnie zraziła, ale przy drugiej załapałam klimat i przeczytałam z przyjemnością i zainteresowaniem, bo napisane jest żywo i sprawnie. Lektura w sam raz na wakacje. A jeśli ktoś dodatkowo lubi szpiegowskie historie, będzie w pełni usatysfakcjonowany. Niemniej w tekście przydałoby się trochę poprawek technicznych. Jeśli jesteś zainteresowany szczegółami, chętnie przedstawię swoje sugestie. Pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo proszę:

1)„Panowie, mamy na głowie niezły pasztet” – skreśliłabym „na głowie”,
2)„Obecny tutaj oficer CIA, major Boswell , którego większości z panów nie muszę przedstawiać, podzieli się z wami ostatnimi informacjami z Bliskiego Wschodu. Ma dla nas także arcyważne zadanie, tak więc proszę o całkowitą uwagę i skupienie.” – ten fragment to ciąg dalszy wypowiedzi pułkownika, a więc powinien być poprzedzone myślnikiem,
3)”Boswell – chudy, wysoki mężczyzna z wyraźną łysiną , podniósł się powoli z miejsca.” – po „Boswell” postawiłabym przecinek a nie myślnik, za :łysiną” niepotrzebna spacja,
4) „Chodzi konkretnie o najnowszy model rakiety Strieła a także nieznany nam jeszcze system naprowadzania, znany pod roboczym kryptonimem „Purga”.” Po „Strieła” potrzebny przecinek,
5) „Ale akcja jest związana prawdopodobnie jeszcze z czymś innym, o czym nasz agent z Moskwy jak dotychczas niczego nie zdołał się dowiedzieć.” – „jak dotychczas” to wtrącenie, a więc powinno być wydzielone w zdaniu przecinkami,
6) „- Ale co my mamy do tego? - niecierpliwie zapytał siedzący najbliżej Boswella kapitan Oleszuk .”- po znaku zapytania potrzebna wielka litera,
7)”- Spokojnie, panie kolego - zmitygował go Kedzierski, proszę nie przerywać.”-analogicznie jak w pkt 2) po „Kędzierski” potrzebny myślnik, to samo w kolejnym zdaniu, potrzebny myślnik po „Boswell”,
8)”- To jest bez sensu,- odrzekł Oleszuk. Nic o nim nie wiemy, nie mamy zdjęć, odcisków palców, żadnego punktu zaczepienia. To tak, jakby szukać igły w stogu siana. – znów to samo; po „sensu” niepotrzebny przecinek, za to myślnik potrzebny przed „Nic”. Poza ty wydaje mi się, że byłoby zręczniej zastąpić „odrzekł” przez „zauważył”,
9) „- No cóż, kapitanie Oleszuk...nie jest aż tak źle - odparł Amerykanin.” Po wielokropku potrzebna wielka litera,
10) „Drogi są odsłonięte i śledzenie jest porostu niemożliwe.” – literówka „po prostu”,
11) „Salim z resztą doskonale wykorzystał moment, kiedy niebo było zachmurzone i na nic się nie zdała pomoc naszych satelitów.” – literówka „zresztą”, poza tym „na nic się zdała”, a nie „na nic się nie zdała”,
12)” - To i tak niewiele nam tu w Warszawie daje- odpowiedział Oleszuk.” – „w Warszawie” to wtracenie, powinno być wydzielone przecinkami.

Jak z powyższego zestawienia wynika, w dużym stopniu, w tekście pojawiają się usterki tego samego typu. Proponuję więc, żebyś dalej poprawił już sam. Pozdrawiam i czekam na dalsze części - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, Kapitanie, nie zawiodłeś mnie! Akcja jest!
Wprawdzie, jako typowa blondyna, specjalnie nie wchodzę w te klimaty, chyba że trafię na wyjątkowe ciacho.
Poza tym, co znalazła Ania, jest jeszcze kilka. Nie chcę już Ciebie przygniatać drobnymi usterkami. Mam walić? Nie am sensu, bo całość jest ok.
Ale obiektywnie oceniając (bzdura, nie ma oceny obiektywnej) błędy ortograficzne, interpunkcyjne , drobne stylistyczne, to pryszcz. Zatrudnij sekretarkę. Dobrze, jeśli ktoś przejrzy tekst i wyłapie to, czego samemu się nie zauważa.
Czytałam z przyjemnością i czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam ciut deszczowo, ale przyjaźnie.
A.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lepiej Samuelu nie zatrudniaj sekretarki, bo może być z FSB lub Mossadu!
Podstawowa zasada konpiracji - to brak zaufania:))

Akcja fajna i obiecująca wiele (uważaj na stereotypy!) - ja żadnych błędów stylistycznych nie zauważyłem - bo ich nie szukałem.
W końcu mamy wakacje - i lektura ma nam sprawiać przyjemność.

Może tez coś skrobnę w temacie - Służby Specjalne? Chociaż po Suworowie, ciężko zainteresować czytelnika:((

Pozdrawiam - L.L.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...