Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Antymitologia (8)


Rekomendowane odpowiedzi

Godzina za godziną wlókł się pociąg do Krakofa. Monotonię podróży urozmaicał starszy pan z „Warsa”, który toczył przed sobą wózek nieustannie dopytując się pasażerów w przedziałach, czy może skuszą się na herbatę serwowaną w plastykowym kubeczku po 28 pln za sztukę. W atrakcyjnej cenie oferował także słone paluszki (72 pln/paczka). Ani jednak Atomizer, ani Dżak nie skusili się na owe rarytasy. Byli odporni na owe iście szatańskie pokusy, niczym małe jezuski na pustyni. Tylko grubaska każdorazowo, gdy mijał ich przedział mobilny bufet zdradzała zainteresowanie.
Historia rodzaju ludzkiego dowodzi, że gdyby nie kobiety, mężczyźni siedzieliby sobie teraz beztrosko w raju u samego stwórcy, popijając z nim wino, kontemplując wspólnie piękno stworzenia z bezpiecznej oddali. To przecież pierwsza na świecie istota z waginą uległa pokusie, zerwała jabłko i było już po sprawie.
I także tym razem, to dziewczyna – trzeci pasażer przedziału – uległa pokusie, która miała fatalne skutki dla Dżaka i Adamskiego.
Zagadnęła ona kelnera z „Warsa”:
- Czy są kanapki?
- Tak. Jakie sobie pani życzy?
- A jakie macie?
- Mamy pyszne kanapki z dżemem i czosnkiem, oraz ze słoniną i paprykarzem. Które podać?
Dziewczyna zastanawiała się przez chwilę. Następnie sięgając po portfel odpowiedziała:
- Wezmę dwie ze słoniną.
- Się robi, droga pani – odpowiedział kelner podając kanapki. – Należy się dokładnie dwieście złotych polskich.
Przyjaciele do tej pory z obojętnością przyglądali się całej transakcji, powtarzając sobie w duchu: „Umysł ponad ciałem, umysł ponad ciałem”. Ale na widok tłustych kawałków słoniny, coś w nich wstąpiło. Jak opętani rzucili się na wózek z jedzeniem i nie zważając na protesty kelnera rozpoczęli ucztę. Po kilku minutach bufet był już pusty a dookoła walały się papierki po batonikach. Dżak, klepiąc się po brzuchu, powiedział do Atomizera:
- Ale dobre, co nie?
- No – odpowiedział Adamski, przeżuwając ostatnią porcję słoniny.
Obu ogarnęło uczucie błogiej senności. I już mieli zasypiać, gdy ocucił ich głos kelnera:
- Należy się panowie trzy tysiące dwieście dwadzieścia pięć złotych i osiemnaście groszy.
Dżak sięgnął do kieszeni spodni, następnie zaczął szperać w czarnej kapocie. Wreszcie spojrzał na Adamskiego i powiedział:
- Dzisiaj ty stawiasz.
- Ty jak coś powiesz, to już powiesz – odpowiedział Atomizer, w przekonaniu, że jego przyjaciel żartuje. – Ja przecież nie mam ani grosza.
- Panowie – wtrącił się kelner – jeżeli nie zapłacicie, to wezwę ochronę i zrobi się nieprzyjemnie.
- Proszę mnie nie straszyć – odpowiedział stanowczo Dżak. – Jestem arystokratą i wypraszam sobie takie rzeczy.
- No właśnie, on jest arystokratą i wyprasza sobie takie rzeczy – dodał Atomizer. – A ja jestem jego przyjacielem i też wypraszam sobie takie rzeczy.
- W takim razie – powiedział kelner – sami się panowie o to prosiliście.
Następnie przez radiotelefon wezwał ochronę. Po chwili zjawili się czterej panowie wagi superciężkiej, w mundurach i wojskowych butach.
- Jakiś problem – zapytali kelnera. Ten im opowiedział całe zdarzenie, o tym jak to ogołocono z kanapek i słodyczy jego wózek i o tym, że sprawcy owego spustoszenia nie mają zamiaru zapłacić. Tym czasem w przejściu zrobiło się zbiegowisko. Ciekawscy pasażerowie innych przedziałów wyszli, by obserwować ciąg dalszy akcji. Chłopcy stali w drzwiach otoczeni z każdej strony przez ochronę i zaczęli się tłumaczyć.
- Dosyć cackania, płacicie czy idziecie myć kible w całym wagonie? – zapytał ostatecznie najgrubszy z ochroniarzy.
- Ale, ale... – jąkał się Dżak – ja protestuję!
- My protestujemy – wtórował mu przyjaciel.
I nagle z tłumy gapiów wyłoniła się postać. Był to pan o miłej aparycji, w dobrze skrojonym garniturze, za aktówką w ręku. Podszedł do chłopców osaczonych przez ochroniarzy, i wręczając im swoją wizytówkę powiedział:
- Dzień dobry, nazywam się Prowident, Rysiek Prowident. Reprezentuję samego siebie. Ja – kontynuował – jako taki, udzielam tzw. pożyczki z uśmiechem, na dowolny cel. Nie wymagam zaświadczeń o dochodach, ani żyrantów. Gwarantuję, że każdy przy odrobinie szczęścia jest w stanie ją spłacić dzień przed śmiercią. Reflektujecie? – mówiąc to uśmiechnął się do chłopców, a na równiutkiej klawiaturze jego śnieżnobiałych zębów pojawił się błysk.

Normalny człowiek kazałby się pocałować panu Ryśkowi w dupę i poszedł umyć kible. Jednak nie Dżak. On przecież był arystokratą, dżentelmenem. Podpisał szybko co trzeba i nawet nie przeczytał tych świstków. Dwustutrzydziestostronicowa umowa kredytowa napisana była tak drobnym drukiem, że przeczytanie jej wymagało nakładu pracy laboratorium NASA i zaangażowania do tego peryskopu Chabla. Kiedy Dżak oddał pióro, którym sekundę wcześniej składał zamaszysty podpis na ostatniej stronie umowy, pan Rysiek zapłacił za wszystko kelnerowi. Chłopcy odetchnęli z ulgą i zbiegowisko się rozeszło.
Dżak nie zdawał sobie sprawy ile kosztował go ten podpis. Nie wiedział, że aby spłacić ową pożyczkę będzie wbrew własnym przekonaniom występować jako statysta w telewizyjnym tok-szoł pt. „Łasskoczcie gwiazdy”, że będzie przedmiotem drwin, że reżyser będzie kazał mu przebierać się za klałna i udawać szympansa, że jego dialogi zredukowane zostaną do uśmiechu, z którym to na twarzy będzie musiał siedzieć okrągłą godzinę. Dziś sprzedał swą duszę diabłu.

Znowu tylko we trójkę podróżowali w jednym przedziale do Krakofa. Grubaska coś tam czytała, chłopcy beztrosko rozmawiali. Jednym słowem wszyscy udawali, że nic się nie wydarzyło. Po jakimś czasie w przedziale zrobiło się cicho i gdyby nie stukot kół pociągu, cisza ta byłaby absolutna. Jako, że z czasem robi się bardzo niezręcznie, gdy w towarzystwie pojawiają się takie przerwy milczenia, Adamski postanowił zagaić gadkę:
- Ty, a jak ty masz na imię? – zwrócił się do grubaski.
- Jestem Lusia – odpowiedziała – Lusia Szczurek.
- A gdzie jedziesz?
- Do Krakofa na konkurs.
- Jaki konkurs?
- Konkurs im. Kościotrupków
Dżak gdy to usłyszał skamieniał. Dotarło wówczas do niego, że w cale nie musiał być jedynym, do którego Miłosz przemówił. Postanowił, że nie zdradzi się i wypyta najpierw dokładnie grubaskę, w której teraz widział konkurentkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...