Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

komu te łzy uschnięte z krwi znaczą rany,
gdy przyszło licho w zbroi wrogów szeregi
ból zadany teraz śpi, gdzieś niepokonany
łąkami w ostęp leśny się i z ducha zgubi,

jak rdza zżera otępiały miecz ów wieczny
tam pozostały ślady zatarte i głuche jęki,
gdzie? W tych mgłach leżą w kępy chłopcy;
tak już im niepotrzebny, ten oręż bitewny

ile odeszło młodości z kwiatów dla tej ziemi
tyle życia zabrała z tego ostrza w kłos łany
nieśmiertelny zew matki, a jakże był srogi,
które ścięte w stogi na polu jak kopy leżały,

gdzie wiatr powiewa i czerwone wyrosły maki,
nawet wolny ptak w te skrzydła, nie zmierzy,
tym orłom, co świat cały przemierzyli z miłości
dziś tylko uśmiech na młodej wzbudzi twarzy,

taki szyderczy, który nic nie wie? O tej historii,
bo on tam nie był i nie walczył dla tejże sprawy
zastał świat inny bez przemocy, gwałtów i męki,
tylko rozkwit po latach z wypalonej w kwiat łąki,

tu gdzie walały się zgliszcza i ruiny w te prochy,
nie widział, łez, bólu, ran, cierpienia, ani śmierci,
gdzie śmiała się tylko nienawiść i złość z nędzy,
czy oni? Waleczni, bez tego uśmiech, bez miłości,

ptak z trelu zaśpiewa i dotknie z ducha prawdy
surmy bojowe zbudzi w stukocie z buta szeregi
serca mężne rozdarte, zmazane ze świata z mapy
wyszło z ukrycia z wyrosłej potędze z tej niewoli,

nie darmo ta krew wyschnięta jeszcze leczy rany
niepokonana, bohaterska i mężna nie dla medali
zwyciężała przeciwnika dla orderów złota i sławy,
aby triumfować dla tych laurów w kolory metali,

czy dziś znajdziesz, tego ducha w tej młodzieży?
co nie znali lęk, ani strachu na wszystko gotowi
wglądali śmierci śmiali się w jej żywe harde oczy,
tacy żołnierze jedynie w Polskiej rodzili się ziemi,

a teraz ten świat, tak zakłamany tak swawolny
opętały w jakieś mani po ulicach ślepo błądzi,
bez czci i kultury i depta przeszłość dla mogiły
nawet nie wie komu zawdzięcza laury wiktorii,

wraży synu otępiały w historii i bez modlitwy,
nie ma już w tobie Polaka z tej cnoty dla krwi
hańbisz tylko jego dobre imię, co to za czasy?
które pamięcią pozostały i zostaną bliznami.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witam - masz racje - śmierć musi a życie nie musi - miło że czytałaś -                                                                                                                      Pzdr.serdecznie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Witaj - serdecznie dziękuje za miły komentarz -                                                                                       Pzdr.usmiechem. Witaj Robercie - fajnie że mocne i prawdziwe - dziękuje -                                                                                                       Pzdr.
    • @Robert Witold Gorzkowski - dzięki - 
    • Wrogowie mnie otaczają. Brak mi brata do rozmów i cichych chwil zadumy,  ciągnących się jak  zaduszne, listopadowe godziny.  Brak mi do szabli i szklanki, przysłowiowego Węgra. Mój przysiół, fortecą z lodu i kamienia. Granitowa wieża góruje wśród nisko osiadłych, stalowo połyskujących. Pierzastych, skłębionych bałwanów. Patrzę na ziemię niczyją, wyrosłą jak pleśń brunatna  z równo ociosanych górskich zboczy. Tam śmierć dożyna nieszczęsnych rycerzy, co chcieli o łeb skrócić biblijnego Smoka. Uczepieni trokami z haków rzeźnickich do siodeł, pobladłych rozkładem ogierów. Wyklinają w agonii me zdradzieckie imię, krztusząc się krwią i gęstą śliną. A Śmierć odchodzi na przedzie w kulbace. Podkute kopyta końskie, zaczepiają w błotnistej mazi lepkiego śniegu o zapalniki porozrzucanych wszędzie min. Toną pozostawione zezwłoki w tym bagnie  cuchnącej zgnilizną nicości. Nikt nie zliczy dusz pogasłych, na tym upadłym padole. Ich zbawienia ani modlitwa gorliwa ani krzyż osinowy nie wspiera. To pył ludzki, doczesny. Złożony z grzechów drobin.   Mi tylko ciemność,  rozległa po ścianach i węgłach służy. Mi jad wytruł uczucia. Skuteczniej niż wszystkie trucizny Amazonii. Zasypiam w korzeniach drzewa poznania dobra i zła. U mych strudzonych nóg, mówiący językami świata wąż się płoży. Na grubych, dolnych gałęziach  powieszone ciała kobiety i mężczyzny. Bladzi i nadzy. Od pętli jednak w górę. Oczy mają wyjadłe przez mrok. Kruczoczarne. Na licach zaś opuchnięci, nabrzmiali, krwistoczerwoni.  
    • Bardzo dobry wiersz , nawet tytuł niepotrzebny.    Gratuluję 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...