Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Plażówko-wymówko, o!


Rekomendowane odpowiedzi

Miałam piłkę. Rozmiarowo równą światu. Na czubku czuło się chłodnicę, można było przyłożyć nos i odjąć zroszony, mokry jak u psa. (Tożsamość na brzegu przeciwległym, u dołu.) Jej urokiem kulistość. Możesz obrócić choćby i milion razy, i wciąż coś nowego, mimo że palec przyklejony do zielonej plamy. Tam było dużo niezapominajek, tam były niezapominajki przede wszystkim – tak było granatnobłękiście! i jeszcze zwierz - czteronogi, ogonogi, beznogi. Gdzie byś nie pacnął, tam pierzchało i robiła się taka plama – jak dziura po zdartej farbie. A przy korku – gdzie się spuszcza powietrze – najszelestniej, najcytrynniej świergotało, na trawie wylegiwał się warkocz w truskafrotce.
Później miałam rzeczy.
Dostałam lalę o firankowatych rzęsach. Myślałam, że to córka ma, no i ciach za te rzęsy! Bo niepodobne były straszliwie. Ja chciałam, żeby lali grała w piłę ze mną. Ale ona unieść nie dała rady, bo tylko ja - dość siły, by dźwigać powietrze.
Grajka czasem markotniała. To ja ją chciałam zapoznać z morzem. Bach-pach-bach! – tuliłam kulę zapowietrzoną do tafli. A ona NIE i koniec. Nurkować nie będzie. Nawet utopić się nie da – dudniła plastikowość truskawki kucyka - mojego rzecz jasna, włośnego.
Nożyczki. razu pewnego ujrzałam – taka mała, ostra stal. Biło od nich sieroctwo. Więc myśl przez głowę leci. A jakby tak z tym…a co… a gdyby… to co…? no co?!
Musiałam, przysięgam. Tudzież przymus, tudzież obowiązek, naprawdę – OS! …trze.
I po piłce.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...