Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano
Gdyby nie mama, na pewno nie przeżylibyśmy. Zapracowana i poniewierana tuliła nas, gdy nie mogliśmy zasnąć. Wynajdywała nie wiadomo skąd kromki czarnego zeschniętego chleba, gdy byliśmy głodni. W jej ramionach wydawało się nam, że ten koszmar to tylko zły sen, który zaraz przeminie, gdy się obudzimy–mówi średni syn ukradkiem ocierając łzę.

W albumie rodzinnym zostało po niej tylko kilka zdjęć i parę wierszy pisanych na zesłaniu. Jak dotarły do rodziny? Nie wiadomo. Żaden z moich ciotecznych braci tego nie pamięta. Zawsze ściska mi się serce, gdy czytam te rzewne strofki mojej cioci. Choć jej osobiście nie znałam, jest mi bardzo bliska. Z pożółkłej fotografii patrzy na mnie dziewczyna z dwoma grubymi warkoczami. Regularne rysy twarzy. Ogromne oczy, trochę rozmarzone spojrzenie i ten czarujący uśmiech. Jakaż była piękna! Z relacji mojej mamy wiem, że miała zdolności artystyczne. Jej hafty przetrwały w rodzinie do dziś i stanowią jedną z niewielu pamiątek. Ponadto była zawsze żywa, radosna i rozśpiewana. Próbuję sobie wyobrazić koszmar, jaki przeżyła. Ilekroć powracam do tamtych wydarzeń, nie potrafię powstrzymać łez. Gdy została zesłana w głąb Rosji z trójką małych dzieci i teściem, miała trzydzieści cztery lata. Jeden z synów, a było ich czterech, miał więcej szczęścia. Ocalał, bo w tym czasie przebywał w mieście u babci. Bardzo za nim tęskniła tam, na zesłaniu.

Mamusia była bardzo ładna. Miała długie brązowe włosy i śliczne orzechowe oczy. Pamiętam do dziś jej śpiew. Bardzo lubiła śpiewać. Gdy zasypialiśmy, nuciła nam kołysanki. Zajmowała się haftowaniem. Pięknie haftowane obrusy i serwetki zdobiły pokój stołowy. Pisała także wiersze. Do niektórych układała melodie i śpiewała–wspomina syn.

Wiersze pisane na zesłaniu są przepełnione tęsknotą za krajem, za rodziną i za najstarszym, chorym synkiem, który został w rodzinnym mieście. Czytam je często i za każdym razem wzruszenie dławi gardło.

Kraju macoszy! Łzy nam wyciskasz,
choć szata twoja przeuroczo wabi.
Płynie tu wstęga błękitna, szeroka
twojej rzeczułki…zieleni jedwabie
ścielą się wdzięcznie, bujnie wyrastają,
głogi się wznoszą, gdzie rzucisz spojrzeniem,
wszędzie się ku nam lekko pochylają…
Lecz serce wyrywa się w tamte strony,
gdzie domki nasze, nasza zieleń miła,
krwią bohaterską zbryzgane zagony…
Tam każda tęskni, gdzie się urodziła.

Tylko noc jedna niesie ukojenie,
w śnie nie czujemy, serce nie boleje…
Tak by się chciało, żeby nocy cienie
trwały tak długo, nim blask zalśni inny,
co nas powiedzie w tamte cudne strony,
gdzie nas czeka nasz kraj rodzinny,
gdzie nas tam olśni zmartwychwstania lśnienie
i każdy spocznie tułaczką strudzony…
Tam chory synek tęskni pewnie co dnia,
matka, rodzeństwo łzy leją z rozpaczy,
że się tu stała tak okrutna zbrodnia,
że może nikt nas więcej nie zobaczy…

O nocy! Nocy! Daj nam ukojenie!
Kładź nam na oczy chłodne, długie cienie…


Domku, drogi domku!
Ubieram cię w róże.
Wypiłam tam szczęście
Aż po brzegi, kruże…
Lipy, moje lipy
Szumiące nad stawem
Patrzę na was teraz
Okiem tęsknem, łzawem…
Domku, drogi domku!
Starcze mój wiekowy,
Dlaczego ja tam teraz
Nie przytulę głowy?
Domku, drogi domku!
Ogródku kochany.
Ślę w rodzinne strony
Wzrok mój zapłakany…
Lipy, moje lipy
W poświacie księżyca
Widzę was tak cudne
Szkli się łzą źrenica…
Lipy, moje lipy
Szumiące listkami
Ile tęsknych pieśni
Prześpiewałam z wami…
Domku, drogi domku!
Czyż cię nie zobaczę?
Czemuż tak boleśnie
Sercem tęsknię, płaczę?
Domku, drogi domku!
Do ciebie się żalę…
Dookoła ze mną
Brutale! Brutale!

Mamusia często opowiadała nam o kraju, o domu rodzinnym…ze łzami wspominała stare lipy przed domem i babcię Kamilę. Płakaliśmy razem z nią…Dziadek Albin także nie raz otarł łzę. Bardzo pragnęliśmy wrócić do domu. Pytaliśmy o ojca, ale o nim nie wiedziała nawet ona…Od chwili aresztowania przez NKWD słuch o nim zaginął. Najsmutniejsze były święta Bożego Narodzenia…szczególnie Wigilia–jeszcze dziś nie potrafi ukryć wzruszenia; wtedy miał zaledwie sześć lat.
Siadaliśmy do ubogo zastawionego stołu i wszyscy śpiewaliśmy kolędy, ale w gardle coś dławiło i my dzieci, płakaliśmy głośno…chcieliśmy, żeby było jak dawniej, żeby tatuś już wrócił, a pod choinką leżały prezenty…–niezgrabnie wyciera nos.

Nie można być obojętnym wobec tych przeżyć. Zawsze przy wigilijnym stole staje mi przed oczami tamta „ich” Wigilia.

Smutni w skupieniu siadamy przy stole
tuż przy nas skromna zieleń drzewa,
oczy księżyca…już kolędy śpiewa,
przerywa ciszę, a serca zbolałe
płaczą w tych śpiewach, choć nuta wesoła…
Zbliżają się ku mnie me dzieciny małe
przypominają inne czasy zgoła,
kiedy to cała rodzina zasiadła,
wnoszono pełne półmiski jadła,
ryb różnych, ciasta rozmaite,
wabne z koszyków zerkały cukry,
wśród kaskady śmiechów
dało się słyszeć łuskanie orzechów.

Dziś tylko kluski z grzybkami na stole,
z kapustą czarny chleb gryziemy smutni
i dwoje drogich…braknie w naszym kole.
Och! Jacyż oni bez serca, okrutni!
By tak ukarać bez żadnej przyczyny
Z żalem wzdychamy…Za czyje winy?

Wśród nocnej ciszy płyną nasze pienia,
łez pełne oczy wznosimy ku górze…
O Jezu Mały, Ty w dniu Narodzenia
zmień dolę straszną w tym dziecinnym chórze.
Pozwól niech dziatwa zasiądzie znów społem,
zgubiony ojciec niech dzieli opłatkiem,
aby nie brakło nikogo za stołem…
Niech cieszą się Św. Mikołajem-Dziadkiem,
który co roku podarunki tak hojne
dawał wieczorem, gdy gwiazdka błyśnie,
kiedy to drzewko przybrane strojnie
światłem tysiącznym jak fontanną tryśnie…

Dniu pełny szczęścia! O Wieczorze cudny!
Śnie niedościgły, gdzie kolędy śpiewka
była radością, nie jako sen złudny,
oczy wabiła strojna zieleń drzewka…
O! Jezu Mały! Zagój serca bliznę
O! Pozwól ujrzeć kochaną Ojczyznę!

Suczkowo 27 grudzień 1941 r.


Apolonia zmarła na tyfus pod koniec kwietnia 1942 r. Miała trzydzieści sześć lat. Osierociła czterech synów. Była rodzoną siostrą mojej mamy.

(z cyklu "Przetrwać w korzeniach")
Opublikowano

Wiesz, to jest temat na grubą powieść. Dzisiaj już wolno nam, Polakom o tamtych sprawach pisać i żaden rusek nam tego nie zabroni.
Myślę, że mogłabyś to zgrabnie opisać, wyobrazić sobie co tam się działo, oglądać fotografie, rozmawiać z rodziną i posłuchać wyobraźni. I na tej podstawie stworzyć opowieść.

Opublikowano

zgadzam się z Marcepanem, dodam nawet, że bardziej by mi siadła taka forma - tj. dodanie tekstu listów i piosenek do większej opowieści niż krótkiego dokumentu. Aczkolwiek podtrzymuje to, co pisałam pod Twoim poprzednim tekstem, że tego typu utworów brakowało na forum i fajnie, że sie tym zajęłaś, w dodatku zainspirowało mnie to do napisania pewnego opowiadania, więc tym bardziej sie ciesze;p uśmiechy

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję za czytanie i komentarz.
Nieśmiało wyznam, że powieść mam ukończoną dość dawno,
ale jest zbyt obszerna, by tu wklejać.
Masz rację, nie wolno o tym milczeć.

Serdecznie pozdrawiam
-teresa
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Witaj UFO. Cieszę się, że jesteś i że mój tekst może Ci posłużyć jako inspiracja.
Już Marcepanowi napisałam, że powieść mam - na razie na własnej stronie internetowej (wersja przed poprawkami - uczyłam się wtedy pisać w HTML, więc są pomyłki.) Nie mam obecnie czasu na poprawki w internecie. Ponadto zmieniłam szatę graficzną (usunęłam podrozdziały, zmieniłam tytuł). Ma ok. 270 stron.
Obecne teksty napisane w ub. roku - teraz czytam i wklejam zgodnie z limitem.

Serdecznie pozdrawiam
-teresa
Opublikowano

Nadal mi się bardzo podoba, choć muszę z obowiązku zauważyć, że strona emocjonalna staje się dominująca. Gdyby spojrzeć na ten tekst zupełnie chłodnym, beznamiętnym okiem, to można by dość zgryźliwie stwierdzić, że cały rozpływa się we łzach. A stąd już tylko mały krok do posądzenia o nadmierną ckliwość. Nie odbieraj tego, proszę, jako krytykę - tylko jako szczere wrażenie wiernego czytelnika - pozdrawiam - Ania

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Aniu, dziękuję za uwagę. Masz prawo jako czytelnik do indywidualnego odczucia. Szanuję to.
Cieszę się, że nadal ci się podoba.
Po to tu umieściłam, aby poddać ocenie czytelników.
Dzięki za wierność :)

Serdecznie pozdrwaiam
-teresa
  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Piłaś siebie z jego ust jakby każde słowo było toastem. Był zachwycony – do pierwszego haustu. Potem już tylko pił. I pił. Nie rozróżniał roczników, nie czytał etykiet. Szukał ciężaru w ciele, nie w tym, co dojrzewało latami. A ty – dumna jak burgund w kryształowym kieliszku – stałaś się wodą w plastikowej szklance. Nie dlatego, że przestałaś błyszczeć. Lecz dlatego, że on patrzył tylko przez szkło.
    • @Annna2Bardzo dziękuję! Masz rację  - Człowiek poraniony w dzieciństwie, często nie może się odnaleźć w dorosłym życiu. 
    • Zacząłem od rekonesansu - począłem subtelnie zataczać wokół niej kręgi, przyglądając się jej z każdej strony, uważając, aby przypadkiem nie pokazać mojego zainteresowania. Uważałem wtedy naszą domniemaną bliskość za dosyć intymną, za delikatną i gotową do rozsypania się w drobne kawałki pod nieuważnymi, obcymi dłońmi, ponaglającymi ruchami nie cierpiącymi subtelności. Dopiero potem skojarzyłem te spacery z orbitowaniem, choć byłem raczej księżycem (a ona nie była słońcem!), bowiem o ile pozwalała mi na to okazja, moją twarz cały czas kierowałem ku niej, starając się łapać wszystkie refleksy, które mogły mi rzucać poroztrzaskiwane szyby, czy fragmenty gołej blachy. Nie zliczyłbym ile takich okrążeń zdołałem wykonać przed powrotem do domu, lecz pewny byłem wszystkich uzyskanych informacji - całkowicie pustej framugi po oknie na parterze, idealnego miejsca na wtargnięcie do środka, otoczonego z trzech stron samą fabryką, tworzącą w tym miejscu odrobinę prywatności, z dala od pustych przechodniów jak i wścibskich oczu lokatorów przyległych do niej bloków. Następny tydzień spędziłem na wyczekiwaniu - w drodze do szkoły nadal ją mijałem, tym razem bez tak wcześniej nierozłącznego ze mną wstydu, obnażyłem się już przed nią, byłem już w pełni winny dokonanej myślozbrodni, która już w sobotę miała stać się czynem. Siedząc w ławce starałem się zadowolić rudymi włosami koleżanki siedzącej dwa rzędy przede mną, nawet starałem się docenić jej urodę, to jak słońce wpadało jej we włosy, lecz zacząłem brzydzić się tym, jak starałem się zastąpić nasze uczucie takim substytutem, brzydziłem się moją młodzieńczą naiwnością, myślą, że będę mógł doznać tej samej przyjemności w ramionach byle dziewczyny, że próbuję sprowadzić namiętność bliskiego kontaktu z istotą tak skomplikowaną jak ona do czystej sensacji dotyku.
    • @Lidia Maria Concertina Jak zawsze z przyjemnością przeczytałam i się zamyśliłam. . Pozdrawiam:)
    • @Bożena De-Tre Niech Ci się Poetko wiedzie jak najlepiej :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...