Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Z Zgórza w kazachskie stepy (1)


Rekomendowane odpowiedzi

„Zachorowałem na tyfus. Opiekował się mną dziadek. Gdy tylko zaczynałem majaczyć, zanurzał mnie w beczce z wodą, gdy przestawałem, opatulał mnie szczelnie we wszystkie ubrania, jakie były. I cudem przeżyłem” – wspomina wnuczek.

Albin był także moim dziadkiem. Pochodził z Zagórza koło Korycina. Jego rodzice byli włościanami. Rodzinne podania głoszą, że podobno jeden z członków rodziny był hrabią. Ów hrabia ożenił się z panną ze wsi, co poczytano za mezalians, więc reszta rodziny zerwała z nim wszelkie kontakty. Zrozpaczony hrabia rozpił się i wnet z kompanami roztrwonił cały majątek. Albin już jako dorosły mężczyzna przeniósł się do miasta. Ożenił się z dziewczyną, wprawdzie niewykształconą, ale mistrzynią w zawodzie krawieckim, Stefanią. Mieli pięcioro dzieci. Powoli dorabiali się i powodziło im się całkiem nieźle aż do czasu, gdy w 1914 roku dziadek został powołany do armii rosyjskiej. Brał udział w pierwszej wojnie światowej. Do domu powrócił po dwóch latach.
Rodzina mieszkała w dużej kamienicy w centrum jednego z miast położonych niedaleko wschodniej granicy. Albin wkrótce zasłynął jako przedsiębiorczy przemysłowiec. Miał rozbudowaną sieć sklepów nie tylko w mieście, ale i w okolicy. Był powszechnie znanym i szanowanym obywatelem. Stefania, moja babka, była właścicielką znanego zakładu krawieckiego, z którego usług korzystała bardzo często tzw. miejska śmietanka. Powodziło im się coraz lepiej. Starszy syn Antoni został leśniczym, ożenił się i osiadł w leśniczówce k/Słonimia.
Druga wojna światowa zastała dziadka Albina w leśniczówce syna Antoniego. Przebywał tam z synową i wnukami. Z chwilą wejścia Sowietów przenieśli się do Rudy Jaworskiej, ponieważ na odludziu było zbyt niebezpiecznie. O synu wcześniej aresztowanym przez NKWD nie dochodziły żadne wieści, więc opiekował się jego rodziną. W lutym 1940 roku pewnego dnia o świcie usłyszeli łomot do drzwi. Po chwili żołdacy NKWD brutalnie wtargnęli do domu. Z wymierzonymi karabinami w zastraszonych ludzi kazali spakować się w ciągu dwudziestu minut. Potem wszystkich załadowali na ciężarówkę i zawieźli na dworzec. Przerażone dzieci płakały tuląc się do matki. Oprawcy byli niewzruszeni. Popychając kolbami karabinów wtłoczyli całą rodzinę do bydlęcego wagonu, w którym siedziało mnóstwo innych zesłańców.
W wagonie było ciemno. Maleńkie zakratowane okienko umieszczone wysoko u sufitu, pokryte grubą warstwą brudu, nie przepuszczało światła. Wewnątrz panowała duchota. Smród brudnych ciał i żelaznego wiadra w rogu wagonu, służącego jako klozet, był nie do wytrzymania. Najstarszy z wnuków, bardzo delikatny i wrażliwy, zwymiotował. Nikt nie zwracał na to uwagi, ponieważ wielu wcześniej też tak reagowało na te nieludzkie warunki.
Stłoczeni ze względu na ciasnotę, głodni, brudni i wycieńczeni zesłańcy, jechali bydlęcym pociągiem przez miesiąc. Pociąg raz na dobę zatrzymywał się w szczerym polu. Wtedy można było wyjść, rozprostować nogi, załatwić potrzeby fizjologiczne. Jednak mróz był tak siarczysty, że niewielu wytrzymywało. Prawie na każdym postoju rozsuwały się ze zgrzytem drzwi wagonów i strażnicy szukali zmarłych. Brutalnie wyciągali zwłoki, nie zważając na lament bliskich, i wyrzucali poza tory jak odpady.
Po przejechaniu tysięcy kilometrów pociąg zatrzymał się na końcowej stacji. Ci, którzy przeżyli, wytoczyli się z wagonów słaniając się na nogach. Na lichej tablicy widniał napis: Suczkowo. Dziadek i jego bliscy cudem przeżyli tę straszną podróż. Na miejscu przydzielono im nędzną izbę u niejakiego Sołowieja, gburowatego starego kozaka. W izbie nie było dachu, zastępowała go wojskowa pałatka. Na środku stała żelazna koza, która niewiele dawała ciepła. Można było tylko ogrzać ręce i coś ugotować, jeśli zdobyło się jakieś pożywienie. Najczęściej była to wodzianka, w której pływały przemarznięte kartofle lub brukiew. Trudno było zaadoptować się w takich ekstremalnych warunkach. Ponadto dokuczał siarczysty mróz i wszy. Brak było środków higienicznych, ubrań i jedzenia. Wyrok NKWD brzmiał przerażająco: „dwadzieścia lat przesiedlenia!”
Na początku 1942 roku ogłoszono amnestię. Pola, synowa Albina, za sprzedane prześcieradła, które przezornie zabrała z domu (miały wysoką cenę wśród miejscowych), zapłaciła za przejazd do Kazachstanu, gdzie, jak wieści donosiły, formowała się polska armia. Żywili nadzieję, że zostaną uratowani, jeśli uda im się dotrzeć do swoich. Podróż trwała kilkanaście dni. Wreszcie dotarli do Dżambułu, gdzie akurat szalała epidemia tyfusu. Pierwsza zachorowała matka. Zmarła pod koniec kwietnia 1942 roku. Dziadek musiał teraz zastąpić dzieciom ojca i matkę. Wkrótce choroba zaatakowała najstarszego wnuka. Potem nieco lżej chorowali również pozostali chłopcy. Dziadek robił, co było w ludzkiej mocy, by ratować dzieci. Udało się. Dzieci przeżyły.
Jednak wycieńczony organizm Albina nie wytrzymał. Wkrótce sam zachorował na tyfus. Miał wtedy sześćdziesiąt dwa lata. Kozak, u którego mieszkali, nie chciał zawieźć dziadka do szpitala mimo błagania dzieci, ponieważ z premedytacją czekał na tę śmierć. Upatrzył sobie futro Albina i teraz nadarzyła się okazja, by stać się jego właścicielem. Na oczach zrozpaczonych dzieci spokojnie patrzył jak choroba unicestwia właściciela cennego płaszcza podszytego futrem. Choć dzieci prosiły go na kolanach, by ratował dziadka, pozostał głuchy. Kiedy tylko chory wydał ostatnie tchnienie, kozak natychmiast zdarł z niego futro, mruknął coś pod nosem, zarzucił sobie na ramiona i wyszedł z izby, zostawiając bezradne dzieci, które z rozdzierającym płaczem rzuciły się na ciało ukochanego dziadka.
I tak oto niegdysiejszy przemysłowiec i przedstawiciel elity dużego miasta, pochodzący z Zagórza k/Korycina, zakończył życie w dalekim Dżambule latem 1942 roku. Osierocone dzieci trafiły do ochronki.

(z cyklu „Przetrwać w korzeniach”)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak również w zdaniu "Z wymierzonymi karabinami w zastraszonych ludzi kazali spakować się w ciągu dwudziestu." zabrakło słowa "minut".

Ta historia brzmi bardzo wiarygodnie, chyba musi być oparta na faktach, przynajmniej częściowo. Spory kawałek "żywej" historii - szkoda, że tak mało osób sięga po takie tematy. W moim odczucie bardzo dobrze do treści został tu dobrany styl - oszczędny w emocje, bo same fakty mają już wystarczającą wymowę. Sądzę, że to pomyłka, że taki tekst trafił na forum dla początkujących. Jak by powiedziała UFO (której dawno tu nie było, a bardzo mi jej brakuje) - ode mnie duży plus! Pozdrawiam serdecznie - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Aniu, serdecznie dziękuję. To jest pierwsza część. Cykl sklada się z kilku części i jest gotowy. A że tu umieściłam? Nie śmiałam w Z. Chciałam najpierw przekonać się jak będzie przyjęta taka tematyka. Tekst oparty na faktach.

Cieplutko pozdrawiam
-teresa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W takim razie mam nadzieję, że jeszcze nam coś z tego cyklu pokażesz. Ta tematyka jest mi bliska - sama też próbowałam sił pisząc początek, w zamierzeniu najdłuższego z moich opowiadań, pt. "Trzy siostry". Ale ... ich historia jakoś nie posuwa sie do przodu - ugrzęzła na latach 50 tych. Czy Twój cykl ma charakter chronologiczny i jest doprowadzony aż do czasów obecnych? Pozdrawiam - Ania

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Nie. Każda część dotyczy innej osoby, a wszystkie należą do jednej rodziny represjonowanej przez sowietów. Każda z nich jest cząstką historii. Wydarzenia opisane na podstawie ustnej tradycji owej rodziny, dokumentów, starych fotografii oraz pamiątek i wywiadów z bliskimi tych, którzy zginęli, m.in. wnukami i dziećmi.
Pokażę wszystkie części stopniowo (limit!).
Zaciekawiły mnie "Trzy siostry"...może wrócisz do kontynuowania? Chętnie poczytam.
Dziękuję, że zaglądasz.

Serdecznie pozdrawiam
-teresa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Aniu, jakoś wytrzymasz...hehe;
Czytałam "Trzy siostry". Dobrze zaczęłaś. Spróbuj pociągnąć dalej. Przemyśl główne wątki, wpleć w nie wydarzenia z życia tych dziewcząt, nie zapomnij o historii, rozwiń dialogi (to zawsze nadaje wartkości akcji. Na pewno się uda jak zaczniesz żyć ich życiem, poczujesz jak one. Obiecuję, że sobie poczytam.
A więc do pracy!

Serdecznie pozdrawiam
-teresa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Już jestem;)
zgadzam sie co do stylu oszczędnego w emocje, tak jest na pewno lepiej. Natomiast troche mi brakowało bardziej rozbudowanych zdań i spójności międzyzdaniowej. Niekiedy bardzo fajnie udało Ci sie wpleść między dłuższe zdania te troche krótsze i urywane. Ale czegoś mi jednak brakuje, chyba że mam inne poczucie rytmu;p W każdym razie jest to dojrzały tekst, dlatego na pewno plusowo, czekam na kolejne zapisy tej historii. Ja nie mam chyba jeszcze odwagi i umiejętności do pisania czegoś takiego - a i dziadek niestety zachorował, nie był w stanie opowiedzieć mi wielu rzeczy, żałuję...bo dopiero teraz interesuje mnie jego życie, mając 8 lat jakoś mnie nie fascynowały opowieści o Niemcach, wojnach itd. A przeżył ich kilka, był też w Katyniu, słyszał strzały z lasu jak zabijali jego kolegów. Ale dobrze, że nawet na tym forum ktoś umieszcza takie teksty. Pozdrawiam zatem oczekująco
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Już jestem;)
zgadzam sie co do stylu oszczędnego w emocje, tak jest na pewno lepiej. Natomiast troche mi brakowało bardziej rozbudowanych zdań i spójności międzyzdaniowej. Niekiedy bardzo fajnie udało Ci sie wpleść między dłuższe zdania te troche krótsze i urywane. Ale czegoś mi jednak brakuje, chyba że mam inne poczucie rytmu;p W każdym razie jest to dojrzały tekst, dlatego na pewno plusowo, czekam na kolejne zapisy tej historii. Ja nie mam chyba jeszcze odwagi i umiejętności do pisania czegoś takiego - a i dziadek niestety zachorował, nie był w stanie opowiedzieć mi wielu rzeczy, żałuję...bo dopiero teraz interesuje mnie jego życie, mając 8 lat jakoś mnie nie fascynowały opowieści o Niemcach, wojnach itd. A przeżył ich kilka, był też w Katyniu, słyszał strzały z lasu jak zabijali jego kolegów. Ale dobrze, że nawet na tym forum ktoś umieszcza takie teksty. Pozdrawiam zatem oczekująco

UFO, bardzo dziękuję z "przylot" do mnie. Witaj. cieszę się, że Cię takst zainteresował. Co do braku rozbudowy zdań - zamierzone, ponieważ jest to relacja faktów; taki "zbeletryzowany" dokument. Dziękuję za plusa. Kolejne odcinki w miarę limitu!

Serdecznie pozdrawiam
-teresa
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1) Wydaje mi się, że informacja o tym, iż podobno jeden z członków rodziny był hrabią nic do tekstu nie wnosi. Wręcz mam wrażenie, że narrator niepotrzebnie i w niezbyt stosownym miejscu tym się chwali - powoduje to lekki niesmak.
2) Trudno uwierzyć, że wspomniany hrabia rozpił się tylko dlatego, że rodzina zerwała z nim wszelakie stosunki.
3) "Rodzina mieszkała w dużej kamienicy w centrum jednego z miast położonych niedaleko wschodniej granicy." - Najpierw piszesz, że Albin jako mężczyzna przeniósł się do miasta, a dopiero później niniejsze zacytowane zdanie. Stylistycznie to jakoś źle wygląda. Moim zdaniem informacja o tym, że chodzi o miasto nad wschodnią granicą powinna znaleźć się wlaśnie w tym wcześniejszym zdaniu, w którym była mowa tylko o Albinie.
4) Skoro wcześniej jest mowa, że Albin był przedsiębiorczy, to nie lepiej byłoby w następnym zdaniu nawiązać do słowa "przedsiębiorczy" i napisać "Rozbudował sieć sklepów" zamiast "Miał rozbudowaną sieć sklepów"?
5) "Starszy syn Antoni został leśniczym, ożenił się i osiadł w leśniczówce k/Słonimia." - Tutaj niepotrzebnie napisałaś, że osiadł w leśniczówce, tym bardziej, że w kolejnym zdaniu piszesz, iż dziadka Albina druga wojna zastała w leśniczówce Antoniego. Wystarczy "...osiadł k/Słonimia"
6)"O synu wcześniej aresztowanym przez NKWD nie dochodziły żadne wieści, więc opiekował się jego rodziną." - Zaraz! Dopiero co w tekście weszli do Polski sowieci, a już wcześniej zdążyli aresztować jednego z synów? Przepraszam, ale ja nic z tego nie rozumiem. Przynajmniej mojej osobie należą się jakieś dodatkowe wyjaśnienia tej kwestii.
7)"Z wymierzonymi karabinami w zastraszonych ludzi kazali spakować się w ciągu dwudziestu minut." Nie pasuje mi "w zastraszonych", nie lepiej "w przestraszonych"?
8) "Przerażone dzieci płakały tuląc się do matki." - Rozumiem, ale mimo wszystko lepiej brzmi "tuliły się do matek".
9)"Oprawcy byli niewzruszeni. Popychając kolbami karabinów wtłoczyli całą rodzinę do bydlęcego wagonu, w którym siedziało mnóstwo innych zesłańców." - Przed tymi zdaniami, trzeba było napisać: " że kiedy wysiedli z ciężarówki to..." . Bez tej drobnej informacji robi się w tekscie galimatias.
10) "Popychając kolbami karabinów wtłoczyli całą rodzinę do bydlęcego wagonu, w którym siedziało mnóstwo innych zesłańców. " - "siedziało"? Przecież później piszesz, że byli stłoczeni? To co, siedzieli stłoczeni na podłodze? Wyjaśnij.
11)"W wagonie było ciemno. Maleńkie zakratowane okienko umieszczone wysoko u sufitu, pokryte grubą warstwą brudu, nie przepuszczało światła." Cały ten tekst to opowieść o prawdziwych wydarzeniach usłyszanych od ich uczestników. Jest wysoce nieprawdopodobne, by ktoś opowiadał o jakimś zakratowanym okienku, które w dodatku nie przepuszczało światła. Może gdyby przepuszczało, w ten sposób stało by sie symbolem czegoś, tym samym wartym zapamiętania. A tak to brudne okno, w zasadzie niczym nie różniło sie od ściany. Wspomnienie o tymj oknie, to moim zdaniem gruby błąd stylistyczny, na pewno nie powinno znaleźć się w tej konwencji opowiadania historii.
12)"Smród brudnych ciał i żelaznego wiadra w rogu wagonu, służącego jako klozet, był nie do wytrzymania" - Kto pamięta, że to było żelazne wiadro, komu potrzebna ta informacja?
Było to wiadro z fekaliami i tyle! Smród fekalii!
13) "Stłoczeni ze względu na ciasnotę" - Też się śmiejesz? :))
14) "Jednak mróz był tak siarczysty, że niewielu wytrzymywało." - To zdanie w kontekście dwóch poprzedzających zdań, również jest komiczne - wczytaj się. Po prostu wygląda na to, że nie wytrzymywali tych postojów raz na dobę.
15)"wyrzucali poza tory jak odpady." - Wyrzucali z wagonów! No bo co, wcześniej byli na torach?

To tyle, jeśli podoba Ci się mój sposób komentowania, to prześledzę tekst dalej. Tylko daj znać.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za wnikliwy komentarz. Zanim odpowiem, chciałabym wyjaśnić, że relacje były spisywane na podstawie uczestników zesłania, którzy przeżyli, a wtedy byli dziećmi, więc opowiadali tak jak zapamiętali.

1) Wydaje mi się, że informacja o tym, iż podobno jeden z członków rodziny był hrabią nic do tekstu nie wnosi. Wręcz mam wrażenie, że narrator niepotrzebnie i w niezbyt stosownym miejscu tym się chwali - powoduje to lekki niesmak.

Przepraszam. To nie narrator się chwali, tylko dowiaduje się, co głosiła tradycja rodzinna; chce być wierny wywiadowi. więc przekazuje, co słyszy.

2) Trudno uwierzyć, że wspomniany hrabia rozpił się tylko dlatego, że rodzina zerwała z nim wszelakie stosunki
Nie śmiałam zaprzeczać temu, co oni słyszeli w relacjach rodzinnych.

3) "Rodzina mieszkała w dużej kamienicy w centrum jednego z miast położonych niedaleko wschodniej granicy." - Najpierw piszesz, że Albin jako mężczyzna przeniósł się do miasta, a dopiero później niniejsze zacytowane zdanie. Stylistycznie to jakoś źle wygląda. Moim zdaniem informacja o tym, że chodzi o miasto nad wschodnią granicą powinna znaleźć się wlaśnie w tym wcześniejszym zdaniu, w którym była mowa tylko o Albinie.

Najpierw przeniósł się do owego miasta, a potem się ożenił. Jako rodzina zamieszkali...
4) Skoro wcześniej jest mowa, że Albin był przedsiębiorczy, to nie lepiej byłoby w następnym zdaniu nawiązać do słowa "przedsiębiorczy" i napisać "Rozbudował sieć sklepów" zamiast "Miał rozbudowaną sieć sklepów"?
Tu przyznam rację i ja bym tak napisała, ale takie wypowiedzi byly w wywiadzie (emocje, łzy przesłaniały pamięć, to były wciąż bolesne wspomnienia zapamiętane przez dzieci).

5) "Starszy syn Antoni został leśniczym, ożenił się i osiadł w leśniczówce k/Słonimia." - Tutaj niepotrzebnie napisałaś, że osiadł w leśniczówce, tym bardziej, że w kolejnym zdaniu piszesz, iż dziadka Albina druga wojna zastała w leśniczówce Antoniego. Wystarczy "...osiadł k/Słonimia"
Ok
6)"O synu wcześniej aresztowanym przez NKWD nie dochodziły żadne wieści, więc opiekował się jego rodziną." - Zaraz! Dopiero co w tekście weszli do Polski sowieci, a już wcześniej zdążyli aresztować jednego z synów? Przepraszam, ale ja nic z tego nie rozumiem. Przynajmniej mojej osobie należą się jakieś dodatkowe wyjaśnienia tej kwestii.

Zrozumiesz, gdy będzie odcinek o tym synu...a relacje oparte tym razem będą na dokumentach (kserokopie nawet wojskowe)

7)"Z wymierzonymi karabinami w zastraszonych ludzi kazali spakować się w ciągu dwudziestu minut." Nie pasuje mi "w zastraszonych", nie lepiej "w przestraszonych"?

Znów przyznaję rację, że od siebie też bym to tak ujęła.

8) "Przerażone dzieci płakały tuląc się do matki." - Rozumiem, ale mimo wszystko lepiej brzmi "tuliły się do matek"

Tu chodzi o konkretną matkę tych konkretnych dzieci, miały tylko jedną...

9)"Oprawcy byli niewzruszeni. Popychając kolbami karabinów wtłoczyli całą rodzinę do bydlęcego wagonu, w którym siedziało mnóstwo innych zesłańców." - Przed tymi zdaniami, trzeba było napisać: " że kiedy wysiedli z ciężarówki to..." . Bez tej drobnej informacji robi się w tekscie galimatias.

Może i tak...

10) "Popychając kolbami karabinów wtłoczyli całą rodzinę do bydlęcego wagonu, w którym siedziało mnóstwo innych zesłańców. " - "siedziało"? Przecież później piszesz, że byli stłoczeni? To co, siedzieli stłoczeni na podłodze? Wyjaśnij.

A siedzieć lub leżeć w tłoku nie można? Przecież chyba na stojąco nie wytrzymaliby tyle kilometrów.

11)"W wagonie było ciemno. Maleńkie zakratowane okienko umieszczone wysoko u sufitu, pokryte grubą warstwą brudu, nie przepuszczało światła." Cały ten tekst to opowieść o prawdziwych wydarzeniach usłyszanych od ich uczestników. Jest wysoce nieprawdopodobne, by ktoś opowiadał o jakimś zakratowanym okienku, które w dodatku nie przepuszczało światła. Może gdyby przepuszczało, w ten sposób stało by sie symbolem czegoś, tym samym wartym zapamiętania. A tak to brudne okno, w zasadzie niczym nie różniło sie od ściany. Wspomnienie o tymj oknie, to moim zdaniem gruby błąd stylistyczny, na pewno nie powinno znaleźć się w tej konwencji opowiadania historii.

Nie będę się upierać...to okienko nic nie wnosi do historii...

12)"Smród brudnych ciał i żelaznego wiadra w rogu wagonu, służącego jako klozet, był nie do wytrzymania" - Kto pamięta, że to było żelazne wiadro, komu potrzebna ta informacja?
Było to wiadro z fekaliami i tyle! Smród fekalii!


Nie masz pojęcia, co mogą zapamiętać przerażone dzieci...nie śmiałam zaprzeczać.
W tekście można zmienić.

14) "Jednak mróz był tak siarczysty, że niewielu wytrzymywało." - To zdanie w kontekście dwóch poprzedzających zdań, również jest komiczne - wczytaj się. Po prostu wygląda na to, że nie wytrzymywali tych postojów raz na dobę.

Komiczne...wg mnie niestosowne słowo, ale wczytam się.
Postojów nie wytrzymywali, bo widzieli wyrzucanie trupów i czuli jednocześnie mróz (wypowiedzi naprawdę były czasami urwanymi strzębkami obrazów)...i właśnie to sprawiało, że serce się ściskało, ech...

15)"wyrzucali poza tory jak odpady." - Wyrzucali z wagonów! No bo co, wcześniej byli na torach?
To tyle, jeśli podoba Ci się mój sposób komentowania, to prześledzę tekst dalej. Tylko daj znać.
Pozdrawiam

Dziękuję. Zapraszam.

Serdecznie pozdrawiam
-teresa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twoja odpowiedź na mój komentarz to zarówno przyznawanie się do błędnego formułowania pewnych rzeczy, jak i usprawiedliwiania niektórych zapisków słowami, że tak wypowiedział się świadek wydarzeń. Gdybym był złośliwy, doradziłbym Tobie abyś wszystko usprawiedliwiała wadliwymi wypowiedziami świadków. Pamiętaj, że cytujemy biorąc w cudzysłów. Z tego co mi wiadomo, to np. dziennikarzy uczy się, aby poprawiali polszczyznę osób, z którymi przeprowadzają wywiad.
Moim zdaniem wszystkie błędy w Twojej książce będą szły wyłącznie na Twoje konto i zdecydują o tym, że będziesz postrzegana jako autorka jeszcze nie posiadająca dostatecznego warsztatu.

Teraz odniosę się do poszczególnych odpowiedzi na moje uwagi:
1) Podtrzymuję. Moim zdaniem wierność wywiadowi, nie powinna przysłaniać historii, tym bardziej jeśli nie jest to wywiad autoryzowany. Z wywiadu bierzesz tylko to, co jest potrzebne do opowiedzenia historii. By to sobie uzmysłowić, wystarczy wyobrazić sobie przykład ekstremalny. Oto masz wujka, który jest okropną gadułą, ale mówi bardzo nieskładnie i wciąż zbacza z tematu, który Ciebie interesuje. Co robisz? Zapisujesz wiernie wszystko co z siebie wyrzucił? Nie!!!
2) Ano niestety trzeba przeczyć, mówić że to niewiarygodne, tym samym zmusić rozmówców do wyjawienia większej ilości szczegółów. Każdy pisarz powie tobie, że najważniejsza w książce jest wiarygodność, że to niemal święta sprawa, o którą na każdej stronie musi walczyć pisarz z czytelnikiem. Inna rzecz, to taka, że niemal każdy pisze swoją historię właśnie dlatego, że jest ona niesamowita, niewiarygodna, niecodzienna. Kwestia jest taka, że nad tym co jest najbardziej niewiarygodne trzeba się bardziej niż nad innymi i dłużej niż nad innymi kwestiami - pochylić. Innymi słowy, wyraźnie zaznaczyć, że się wie i ma się świadomość, iż to tak dziwnie brzmi, ale to i tamto, tamto i to. W tej chwili pomyślałem sobie nawet, że takie podejście do niewiarygodnych kwestii to jeden z kluczy pozwalających na wejście do świata prawdziwej prozy.
3) ?
4) Znowu mamy przykład usprawiedliwiania się wypowiedzią świadka. Któż z tych świadków zarzuciłby Tobie złą wolę, gdybyś naniosła konieczne poprawki w ich polszczyźnie? Odwrotnie. Mogą mieć pretensje, że ich nie naniosłaś.
Powiedz sobie, że tak jak ludzie powierzają w celach inwestycyjnych swoje pieniądze znającemu się na rzeczy maklerowi, tak samo – analogicznie osobie świetnie posługującej się językiem powierzają historię jej naoczni świadkowie.
5) OK.
6) OK.
7) Kolejne usprawiedliwianie się.
8) OK.
9) Na pewno! Jeśli tego nie widzisz, to jest bardzo źle!
10) Masz rację! Zabrakło mi wyobraźni. Przepraszam za głupią uwagę.
11) No właśnie, to „okno”. Mamy przykład zapamiętania czegoś, co nie powinno utkwić w pamięci, z tych powodów które opisałem. ALE może jednak da się! Poświęć dwa, trzy, cztery dni na pomyślenie, pół strony kartki, aby uwiarygodnić zapamiętanie tego brudnego okienka! Zaznacz w tekście, że nie powinno być ono zapamiętane, tym samym pokaż czytelnikowi jak jesteś literacko świadoma, ale napisz, że zostało zapamiętane z innych powodów. W tym momencie zrobisz pierwszy krok do literatury 
12) Trzeba było zaprzeczać, drążyć! Bo to kolejny szczegół! Pochyl się nad nim! Niech wyda dźwięki żelaza, niech któremuś dziecku wciąż kojarzą się z czymś… Diabeł tkwi w szczegółach!
14) Podtrzymuję, że komiczne i proszę, abyś prawdziwością opisywanych wydarzeń nie szantażowała mojego krytycznego spojrzenia na język. Szczerze powiedziawszy, nic mnie nie obchodzi, czy podczas słuchania ściskało ci się serce. Interesuje mnie tylko to, co literacko zrobiłaś z usłyszaną historią. Tylko to!!!

Kolejne moje uwagi:
16) „Dziadek i jego bliscy cudem przeżyli tę straszną podróż.” – jeśli w wagonie wydarzył się jakiś cud, to należy go opisać. Jeśli nie wydarzył się, to słowo „cud” jest zbędne, wystarczy napisać, że „przeżyli”.
17) „W izbie nie było dachu, zastępowała go wojskowa pałatka.” Kolejna niewiarygodna rzecz, cały dach zastąpiła pałatka? Lepiej: dużą dziurę lub znaczny ubytek w dachu zakrywała wojskowa pałatka.
18) . „Na środku stała żelazna koza, która niewiele dawała ciepła. Można było tylko ogrzać ręce i coś ugotować, jeśli zdobyło się jakieś pożywienie.” – Tendencyjnie piszesz, że wszystko było marne itd. A to marny, tani chwyt. Wszak to, że można było coś ugotować było czymś pozytywnym. Szukaj pozytywów!
19)”Dziadek musiał teraz zastąpić dzieciom ojca i matkę.” – W tym momencie musiał zastąpić matkę. O tym, że zastępował im ojca napisz wcześniej.
20) „Kozak, u którego mieszkali” – Znowu u kozaka mieszkali? Ta wielka Rosja zamieszkana jest przez samych kozaków?

Podsumowując: Jest zdecydowanie za krótko, nawet jak na streszczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Don Cornellos.
Bardzo dziękuję za wnikliwą analizę. Nikt nigdy mojej prozy w taki sposób nie komentował. Uwagi na spokojnie rozpatrzę. Właśnie takiego spojrzenia literackiego jak Twoje, było mi bardzo potrzeba. Teraz nie żałuję, że "wyjęłam z szuflady" ten tekst i wkleiłam. Takie konstruktywne komentarze pomogą mi w dalszej pracy.
Dodam, że nie usprawiedliwiałam się, choć to tak wygląda, chciałam tylko wytłumaczyć, dlaczego tak a nie inaczej. Zaskoczył mnie Twój komentarz i pogubiłam się w wyjaśnieniach. Mam nadzieję, że nabiorę wprawy. Będę wdzięczna za pomoc.
:)
Serdecznie pozdrawiam
-teresa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @egzegetaNie ma sprawy Wiktorze. Wiktorze, czy z tego tomiku wierszy zakosztujemy kunsztu pisarskiego Twoich dzieł? 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • Rozdział dziewiąty      Minęły wieki. Grunwaldzkim zwycięstwem i przejęciem ziem, wcześniej odebranych Rzeczypospolitej przez Zakon Krzyżacki, Władysław Jagiełło zapewnił sobie negocjacyjną przewagę w rozmowach ze szlachtą, dążącą - co z drugiej strony zrozumiałe - do uzyskania jak największego, najlepiej maksymalnego - wpływu na króla, a tym samym na podejmowane przez niego decyzje. Zapewnił ową przewagę także swoim potomkom, w wyniku czego pod koniec szesnastego stulecia Rzeczpospolita Siedmiorga Narodów: Polaków, Litwinów, Żmudzinów, Czechów, Słowaków, Węgrów oraz Rusinów sięgała tyleż daleko na południe, ileż na wschód, a swoimi wpływami politycznymi jeszcze dalej, aż ku Adriatykowi. Który to stan rzeczy z jej sąsiadów nie odpowiadał jedynie Germanom od zachodu, zmuszanym do posłuszeństwa przez księcia elektora Jaksę III, zasiadającego na tronie w Kopanicy. Południowym Słowianom sytuacja ta odpowiadała również, polscy bowiem królowie zapewniali im i prowadzonemu przez nich handlowi bezpieczeństwo od Turków. Chociaż konflikt z ostatnio wymienionymi był przewidywany, to jednak obecny sułtan, chociaż bardzo wojowniczy, nie zdobył się - jak dotąd - na naruszenie w jakikolwiek sposób władztwa i interesów Rzeczypospolitej. Co prawda, rzeszowi książęta czynili zakulisowe zabiegi, aby osłabić intrygami spoistość słowiańskiego imperium poprzez próbowanie podkreślania różnic kulturowych i budzenie  narodowych skłonności do samostanowienia, ale namiestnicy poszczególnych krain rozległego państwa nie dawali się zwieść. Przez co od czasu do czasu podnosił się krzyk, gdy po należytym przypieczeniu - lub tylko po odpowiednio długotrwałym poście w mało wygodnych lochach jednego z zamków - ten bądź tamten imć intrygant, spiskowiec albo szpieg dawał gardła pod toporem czy mieczem mistrza katowskiego rzemiosła.     Również początek wieku siedemnastego nie przyniósł jakiekolwiek zmiany na gorsze. Wielonarodowa monarchia oświecona, w której rozwój nauk społecznych służył utrzymywaniu obywatelskiej - nie tylko u braci szlacheckiej, ale także u mieszczan i chłopów - świadomości, kolejne już stulecie okazywała się odporna na zaodrzańskie wysiłki podejmowane w celu zmiany istniejącego porządku. W międzyczasie księcia Jaksę III zastąpił na tronie jego syn, Jaksa IV, pod którego rządami Rzeczpospolita przesunęła swoje wpływy dalej na zachód i na północ, ku Danii i ku Szwecji, zaczynając zamykać Bałtyk w politycznych objęciach, co jeszcze bardziej nie w smak było wspomnianym już książętom.     - Niedługo - sarkali - ten kraj będzie ośmiorga narodów, gdy Jaksa ożeni się z jedną z naszych księżniczek lub gdy nakaże mu to ich królik - umniejszali w zawistnych rozmowach majestat władcy, któremu w gruncie rzeczy podlegali. I którego wolę znosić musieli.     Toteż i znosili. Sarkając do czasu, gdy zniecierpliwiony Jaksa IV wziął przykład - rzecz jasna za cichym królewskim przyzwoleniem - przykład z Vlada Palownika, o którego postępowaniu z wrogami wyczytał niedawno z jednej z historycznych ksiąg... Cdn.      Voorhout, 24. Listopada 2024 
    • @Katie , ciekawie jest poczytać o tego typu uczuciach. A czy myślałaś o tym, żeby zrobić krótsze wersy? A może właśnie takie długie wersy spełniają jakąś funkcję w tym wierszu... .
    • Zostały nam sny Zostały nam łzy   Z poprzednich wcieleń   A prawda okazała się kłamstwem Zapisanym w pamiętniku   Tam głęboko gdzieś na strychu
    • Dziewczynie stojącej w szarych spodniach przy telefonie spadł przy rozmowie ze stopy... więzienny drewniak. Stuk było słychać sto kilometrów dalej.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...