Pora powrotu zbliża się powoli.
Przyjdzie nam zostawić waśnie i urazy,
lecz teraz ciszy pozwólmy swawolić,
słyszmy siebie, innych gdy jesteśmy razem.
Zda się, że cisza w głuchotę przechodzi,
białe ściany usta zamknęły na kłódkę,
z sufitów myśli kapią na podłogi,
drażni druga strona pomarszczonych luster.
Milcząca przestrzeń zastyga w bezruchu,
chcąc czas podarować do przemyśleń dalszych,
by ich sens dźwięczał już w przygłuchym uchu,
bariery przełamał ten rozum uparty.
Wracać z uśmiechem chociaż boli wszystko.
i już nieistotne: smutek, chwil powaga,
bogactwo, sława, ani drogi wystrój.
Każą tylko zabrać własnych czynów bagaż.