Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jacek Dehnel - Pleśń(Warszawa Wschodnia)


Pan poeta 2

Rekomendowane odpowiedzi

Z kupy szmat pod napisem KEBAB HOT-DOG GYROS
wystają tylko chude ręce i pół twarzy,
wargi na pustych dziąsłach. Brudne i brunatne.
I coś białego w rękach, coś szarobiałego,
szaroburego nawet, coś w kolorze pleśni:
elektryczne organki z plastiku, zabawka
wygrzebana ze śmieci. Wrzucasz do kubeczka
pięć złotych, szmaty mówią "Sto lat panu, sto lat!"
i grają na organkach ta-da ta-da taaa-da,
przyciskając uważnie klawisz za klawiszem.

Pleśń, która z niewiadomych przyczyn się zalęgła
na niegościnnej kulce z kamienia, lecącej
przez równie niegościnną przestrzeń, wzrosła w siłę.
W zmienne kształty i barwy. Pantofelek. Stułbia.
Gekony, kazuary, tyranozaurusy.
Hominidzi i homo z obfitością przezwisk,
zamki, katedry, dworce, michałyanioły,
homery, danty, dżojsy, i wreszcie darwiny.

Kiedy większy Tunguski, większy Krakatau
albo większa Halley'a dadzą sobie radę
z pleśnią, zostanie kulka z siwego kamienia,
trochę murów i słowa. Między nimi będzie
szło Piękno, w białej szacie (nieco osmalonej)
nie z kitarą Apolla, tylko z plastikowym
graidłem dla dzieciaków. Ta-da ta-da taaa-da
będzie znaczyło wtedy: Minęło, minęli.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...