Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

to druga część textu, który wcześneij pojawił się tu bez tytułu.
_________________________________________________


Podwórko nurzało się w ciemnościach, co kilkanaście sekund przerywanych światłem rzężącej i mrugającej latrni. Miasto spało, a z nim sklepy, biura i noclegownie, nawet co bardziej ortodoksyjni studenci powoli wylewali się już z ostatnich czynnych klubów. Od czasu do czasu przez ciszę przetoczył się autobus, czyjś przytłumiony głos, chrząknięcie mocno spóźnionego przechodnia.
Barbara skręciła z głównej ulicy i weszła w noc. W powietrzu wciąż unosił się jeszcze smród spalin. Minęła garaże i śmietniki, latarnia wyrzuciła z siebie kilka sekund światła, ukazując starą i połamaną ławkę a na niej malowniczo obdartego bezdomnego. Dziewczyna wzdrygnęła się odruchowo, wciąż jeszcze nie mogła przyzwyczaić się do specyfiki tej dzielnicy, mimo że mieszkała tu już ponad rok.
Zbliżyła się do drzwi i zaczęła przetrząsać kieszenie w poszukiwaniu kluczy. Było zimno, z każdym oddechem z jej ust wydobywał się kłębuszek pary, chciała tylko być już na klatce schodowej, rozpiąć płaszcz, poluzować szalik, zdjąć ciepłą, wełnianą czapkę. A potem gorąca herbata, szybkie mycie i spać. Co najmniej do południa. Klucz, jak to klucz, odnalazł się w ostatniej kieszonce torebki, w sąsiedztwie starych biletów tramwajowych i kilku rachunków.
I wtedy ktoś wykręcił jej rękę. Torebka upadła na ziemię, klucze zabrzęczały o kamienny schodek. Próbowała krzyczeć, ale dłoń w skórzanej rękawicy skutecznie stłumiła głos.
- To bardzo niebezpieczna pora na spacer.
Mówił cicho, pretensjonalnie przeciągał sylaby. Była pewna, że nie słyszała go nigdy wcześniej.
- I miejsce niebezpieczne. Ktoś może, na ten przykład, zrobić ci kuku.
Ręka zapulsowała z bólu, jednak gdy zaczęła się wiercić, napastnik tylko wzmocnił chwyt.
- A szkoda by było - ciągnął dalej. - Prawda?
Nic nie powiedziała. Zresztą nawet gdyby chciała - nie mogła. Oprawca jednak zdawał się na to czekać.
- Prawda? - powtórzył z wyraźnym naciskiem.
- Mhm - to były jedyne dźwięki, jakie mogła z siebie wydobyć.
Czuła, jak łzy napływają jej do oczu.
- No. A gdybyś tak komuś, powiedzmy mnie, żeby daleko nie szukać, zbytnio się spodobała? Hę? Co wtedy?
Barbara miała wrażenie, że zaraz zemdleje z bólu, każda sekunda przeciągała się w nieskończoność, każde jego słowo zdawało się być bardzo długim zdaniem. Na podwórku było pusto, tylko lekki, choć mroźny wiatr poruszał śmieciami wystającymi z kontenerów i rozsiewał je po okolicy tworząc skomplikowane mozaiki. Bezdomny dalej spał na ławce, albo już nie żył, zamarzł, latarnia co jakiś czas rzucała trochę światła bzycząc przy tym i trzaskając. Więc o to mu chodzi? - pomyślała i odruchowo ścisnęła uda.
- Twój mąż na pewno by się nie ucieszył - mocno podkreślił słowo mąż. I z całej siły pchnął ją na ziemię. - Pozdrów go.
Złapała się za rękę, i przycisnęła ją do piersi. Gdy podniosła wzrok, nikogo już nie ujrzała. Tylko głos przebił się przez narastający wiatr:
- I opowiedz mu wszystko! Ze szczegółami!

Ranek zastał nas niespodziewanie. Spojrzałem na chwiejącego się za stołem Artura i błyskawicznie przeniosłem wzrok ku oknu. Zbychu odpadł mniej więcej o trzeciej w nocy, więc wspólnymi siłami, walcząc z grawitacją i umiejscowieniem ścian, dotransportowaliśmy go do łóżka. Teraz chrapał tak, aż drżały szyby w oknach i sterta brudnych naczyń w zlewozmywaku.
- Jest jakiś sposób, żeby go zamknąć? - mruknąłem.
- Mhm. Obudzić.
Westchnąłem ciężko i złapałem butelkę wody mineralnej, spoczywającą do tej pory gdzieś pod stołem. I tu pojawił się pewien - niekoniecznie mały - problem. Butelka była pusta. Artur, zgadujac bezbłędnie moje myśli, ruchem brody wskazał na kran.
Nie wiem, skąd oni biorą tę wodę, gdzie mają ujęcie, ale podejrzewam, że to właśnie tym Indianie muszą zatruwać groty strzał. Żadna tam kurara czy inne paskudztwa. Po prostu wrzucają cały kołczan do wanny, przekręcają kurek i już. Co więcej, królowa Bona z powodzeniem mogłaby tego czegoś używać zamiast laudanum. Celem odesłania połowy dworu do aniołków. Ja rozumiem, że polski poeta to wszystkie płyny przyswaja, od denaturatu po wodę kolońską i spirytus salicylowy, ale na litość boską, bez przesady!
Prychnąłem z obrzydzeniem, otarłem usta i krzyknąłem w stronę pokoju:
- Przestań tam kurwa chrapać!
Przez chwilę zapanowała błoga cisza. Tak błoga i nieskazitelna, że Artur postanowił pozbyć się jedynego źródła dźwięków i wyjął baterię ze ściennego zegarka. Wskazówki zatrzymały się na godzinie siódmej dwadzieścia trzy.
- Ja się chyba będę zbierał - zacząłem. - Żona, rozumiesz.
- Czekaj, ja też idę. Kupię w fast foodzie coś do żarcia na potem.
Winien tu jestem pewne wyjaśnienie. Zarówno bowiem Zbyszek jak i Artur od kilku tygodni jadali wyłącznie na mieście. Powodem tego wszystkiego była ich lodówka, zaiste fascynujące zjawisko gatsronomiczne. Otóż nie sprzątali jej blisko pół roku, co jakiś czas dokładając tylko nowe jedzenie, starsze zaś - przesuwając po prostu do tyłu. W efekcie wytworzyły się tam obce formy życia, do których eliminacji potrzebna byłaby generalna dezynfekcja i utylizacja, najlepiej w pegazach, pod okiem specjalnie przeszkolonych fachowców i oddziałów ratownictwa medycznego. Moi dwaj oryginalni kumple zaś po prostu nauczyli się żyć bez lodówki, nie poruszać tego tematu i w ogóle przestali ją otwierać. I tak stoi już któryś tydzień. Czekam tylko, aż coś z niej wyjdzie i zaatakuje miasto.

Opublikowano

powiem szczerze, że czekałam na kolejną część i nie zawiodłeś mnie;) bardzo zgrabnie i sprawnie napisane. Myślę nawet, że mogę sie trochę od Ciebie nauczyć jeśli chodzi o budowanie obrazu, nie lubie opisów, ale Ty tego nie nadużywasz, fajnie zaznaczasz miejsce, okoliczności, postaci.
"latrni" "weszła w noc" Reszta ok, mam nadzieje, że będzie ciąg dalszy;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Oklaski, miks - Alko.    
    • Zostawiam świat    Szaro bury i zgniły  Mój miły    Odchodzę    W wieczne słońce  I wielką jasność    Tam gdzie  Nie dopadną mnie    Nawet za linią horyzontu...
    • E - dur baba na psy S - pana bab... rude.      
    • „Rozrywkę w dobrym towarzystwie” przez Henryka VIII Tudora (Tłumaczenie Marcin Tarnowski, 13 XII 2025.)   Rozrywkę w dobrym towarzystwie Kocham i będę kochać aż po zejście; Niech zazdroszczą ci, co pragną, ale nie przeczę; Niech więc Bóg będzie rad, tak żyć będę; Dla rozrywki mej Poluję, śpiewam i tańczę; Moje serce mnie wodzi [1] Na wszystkie sporty Bogu miłe Dla przyjemności mej: Któż mi w tym przeszkodzi?   Młodość musi mieć jakieś wybryki, Dobrej lub złej, ale trochę rozrywki; Towarzystwo mym zdaniem najlepiej Przetrawi wszystkie myśli i fantazje. Bo lenistwo To główne źródło Wszystkich wad; Kto więc może powiadać, Że radość i zabawa Nie są ze wszech lepszych naj-?   Towarzystwo uczciwości Jest cnotą, wady odtrącij; [2] Towarzystwo jest dobre i złe, Lecz każdy człek ma swą wolną wolę. Najlepsze przyjmować, Najgorszego unikać, Moim niech będzie myśleniem; Cnotę stosować, Występek odrzucać, Więc, niech będzie mym zachowaniem.   PRZYPISY [1] „My he[a]rt is sett” lepiej byłoby przetłumaczyć na „Moje serce jest nastawione”, ale to się nie rymuje jak w oryginale. [2] „Odtrącij” nie znalazłem, ale znalazłem np. „ugościj” jako alternatywa dla „ugość”, nadto „weźmij” jako alternatywa dla „weź”.   Dla porównania oryginał: „Pastyme with good companye” by Henry VIII Tudor   Pastyme with good companye I love and shall untyll I dye; Grugge who lust, but noon denye; So god be plecyd, thus leve woll I; For my pastaunce Hunte, syng and daunce; My hert ys sett All godely sport For my cumfort: Who shall me lett?   Yowth must have sum dalyaunce, Of good or yll some pastaunce; Companye my thynckyth then best All thoftes and fancys to dygest. For idelnes Is cheff mastres Of vices all; Than who can say But myrth and play Is best of all?   Cumpany with honeste Is vertu, vices to flee; Cumpany ys gode and yll, But every man hath hys frewyll. The best insew, The worst eschew, My mynde shall be; Vertu to use, Vyce to reffuse, Thus schall I use me.   Szczypta informacji na temat oryginału: Wiersz-pieśń króla Henryka VIII pochodzi z początku jego panowania, możliwe, że z r. 1513 (na ten rok jest datowana, czyli Henryk VIII miał w czasie pisania 22 lata, możliwe, że pisał dla pierwszej żony, Katarzyny Aragońskiej) Język wiersza to nie współczesny angielski a coś co zwą „Early Modern English” („Język wczesny nowoangielski”.   Ilustracje: Ilustracje muzyczne „Henry VIII: Pastime With Good Company” (https://youtu.be/JDZiYtURttw?si=4TC00uoUhuotvCcc) z „The Tudor Songbook”, widzę też inne wykonanie (https://open.spotify.com/track/6yRL8B3nXCv3EfaBETefcl), ale nie wiem czy Wam się odtworzy? A tu jeszcze inne wykonanie „Pastime With Good Company - Music of Henry VIII” (https://youtu.be/faMvRGSKbnY) z „Historical Recordings”. Jednakże, moja wątpliwość: Czy tej pieśni nie powinien śpiewać młody mężczyzna? Ilustracja obrazkowa: Jan Mostaert (c. 1475-1552/1553) „Portrait of a Man Putting On a Glove” („Portret mężczyzny zakładającego rękawiczkę”), 1520. Obraz pochodzi z Muzeum Czartoryskich w Krakowie (Czartoryski Museum MNK XII-637 and XII-637), ale przypuszcza się, że na obrazie może być przedstawiony właśnie młody król Henryk VIII.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • @Arsis   @Rafael Marius możliwe, że jestem aniołem:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...