Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zgłoś

  • Niestety, Twoja zawartość zawiera warunki, na które nie zezwalamy. Edytuj zawartość, aby usunąć wyróżnione poniżej słowa.
    Opcjonalnie możesz dodać wiadomość do zgłoszenia.

    ×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Przywróć formatowanie

      Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

    ×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

    ×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

    ×   Nie możesz bezpośrednio wkleić grafiki. Dodaj lub załącz grafiki z adresu URL.



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Pamiętam jedynie ciemny tunel bez widocznego śladu wylotu. Nie szemrzał w nim żaden dzwięk. Nie błądziły po pokrytych, solnymi i wapiennymi śladami, ogniki nawet najtruchlejszych, zdawkowych, świetlnych iskier. Moje stopy. Nie czuły już ziemi pod sobą. Zmysły stały się energią a umysł kroniką wiecznej wędrówki, nieskończonych wszechświatów. Anioły w pięknych, karmazynowych żupanach, zapiętych na srebrne guzy. Narzutki ich z purpurowego sukna, podbite złotogłowiem i rysiem. A kontusze osmańskie, szyte srebrną strugą nici, lśniły w ciemności tak jak i kamienne, rubinowe oczęta pasów, wokół postawnych bioder. Cholewy podkute, wybijały takt ostatnich oddechów, rażonej starczą chorobą piersi. Prowadzili mnie do ostatecznego potępienia, tam gdzie dytko mówi dobranoc. Podtrzymywali pod ramiona mą duszę umęczoną, skarlałą. Oblicze suchotnicze o bladej, suchej i pooranej bliznami czasu skórze. Wątłej, bez krwi, która się w oczach spękanych zebrała. Nie było tam nawet śladu, zbawczego, żywego przeciągu. Wiatr jak ja. Był cichy i martwy. Lecz kilka razy poczułem delikatny zapach. Przypominał woń świeżo skąpanej w ulewie letniej, ziemi cmentarnej. Lekką woń zaawansowanego rozkładu. Mdłą i drażniącą. Nuty drewna zleżałego od dawna w ciszy marmurowych grobowców. Spękanego i zbutwiałego. Mokrego od krwi, czarnej, przeklętej na wieki. Anioły przystanęły i zapaliły ogarki świec i wręczyły mi je wraz ze złotym chrestem. Po czym jeden z nich przystanął naprzeciw mego oblicza i błogosławił mi tymi słowy. Jam jest Bóg Twój i Twoja wola. Pan Twój i narodów świata, Samodzierżca i Car niebiosów. Ja Mistrz aniołów i świętych, błogosławię Ci w godzinie odejścia. Teraz i zawsze i na wieki wieków. Anioł namaścił mnie świętym olejem żywicznym i wypowiedział te słowa w godzinie męki i sądu, Przez wyższe prawo zostałeś wyklęty i wysłany w ogień wieczny. Idż bez lęku boże dziecię, w pokutny płomień oczyszczenia. Skinął dłonią a po chwili z najbliższej ściany tunelu odsunął się kamień nagrobny i odsłonił wejście do grobowca. Niech Twoje ciało w proch się na powrót obróci, lecz nie lękaj się bo Pan Twój nie zapomni o Tobie i wskrzesi Cię w dniu sądu. Pójdż duszo wygnana na mękę i wychwalaj imię Pana swego. Nastąpiłem ledwie za próg a kamień z głośnym chrzęstem zatrzasnął przejście do świata żywych za mną. W tym samym czasie płonące dotąd jasnym światłem świece, pozostawione u wezgłowia łoża śmierci. Zgasły nagle nie dopalając się nawet do połowy. Śmierć zarzuciła na powrót kaptur na swe oblicze i wyszła cicho z alkowy, zamykając za sobą drzwi.
    • @violettaUroczo, radośnie, namiętnie. Dobry wiersz.  Pozdrawiam serdecznie. 
    • @Tectosmith dziękuję za odwiedziny:)
    • @violettaKrótki, ale bardzo piękny i poetycki obraz.  Pozdrawiam serdecznie. 
    • Spocząłem na trupów stosie, rozmyślałem, że może tej nocy spokój w końcu z duszą spętam. Oczy zamknąłem i rozpadłem się, a wrota percepcji zostały rozwarte.   I nagle - uczucie dziwnie znajome ciało moje opanowało. Wieżę ujrzałem - starą, zaryczaną. Ktoś był tu ze mną, z głęboko błękitnymi, dziecięcymi oczami.   Ruszyłem po szczeblach z kości dusz, zmęczony. Były tam sploty mięsa i dymne, anielskie relikwie.   A na szczycie - kobieta w czerni, marzyła o słońcu, biedna, ledwo trzy kielichy smoły trzymała. I tym swoim złamanym głosem powiedziała:   „Przez szczelinę spójrz - prawdę ujrzysz.”   A ja ujrzałem życie najpiękniejsze w swojej pierwotnej postaci, zieleń natchnioną moją pustką.   Ale i bez faktu, który największą pleśń w rozłamie duszy zostawił, i bez tych kaplic, pełnych nieludzkiej mgły, zredagowanych przez samego szatana.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...