Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

NADRZECZYWISTOŚĆ Cz. 1 (streszczenie/treatment do filmu)


Rekomendowane odpowiedzi

NADRZECZYWISTOŚĆ




Noc. W domu na obrzeżach miasta trwa ostra impreza. Alkohol leje się strumieniami. Widzimy uczestników imprezy, część z nich tańczy, część pije lub pali trawkę i o czymś głośno rozmawia, część już leży nieprzytomna porozkładana po całym domu.

Przy stole w jednym z pokoi siedzą TOMEK i TINA. Oboje w wieku ok. 25 lat. Tina jest początkującą pisarką, poszukuje tematu na swoją książkę. Tomek jest pijany. Pali cygaro i opowiada dziewczynie o niedawnych wydarzeniach ze swojego życia. Dowiadujemy się, że niedawno wrócił z Europy. Spotkał tam towarzystwo zabawiające się w wywoływanie duchów. Z nudów przyłączył się do nich. Na początku było całkiem sympatycznie. Ale z biegiem czasu okazało się, że faktycznie nawiązali „kontakt” z czymś złym. Jeden z seansów został brutalnie przerwany przez osobę spoza towarzystwa. Wtedy Tomek ujrzał coś, czego nigdy nie powinien zobaczyć. Od tego czasu jego życie zamieniło się w piekło. Z transu powrócił do rzeczywistości, ale to już nie był ten świat, który znał. Od tego czasu błąka się pomiędzy światem realnym a światem koszmarnych halucynacji. Tina stwierdza, że to bardzo dobry temat by go opisać.

Na kanapie w innej części salonu siedzą MARCIN – kolega Tomka, były policjant i IZA – absolwentka historii. Rozmawiają o Tomku. Iza niepokoi się o niego. Od kiedy Tomek wrócił z Europy zachowuje się dosyć dziwnie i wygląda jakoś „inaczej”.

WILLA MAFII

W ciemnym pokoju leży zakrwawione ciało. Należało do jednego z gangsterów półświatka. Nad jego głową klęczy POSTAĆ. Postać wyjmuje długi nóż i powoli zbliża ostrze do martwych oczu ofiary.

IMPREZA

Impreza trwa dalej. Coraz więcej osób pokłada się na kanapach lub na ziemi, ktoś oddaje treść żołądka za okno. Do siedzącego wciąż przy stole Tomka dosiada się Marcin. Stawia butelkę tequili. Po chwili przysiada się Iza. Piją tequilę i rozmawiają o czyś zupełnie nieistotnym. Tomek powoli zaczyna odpływać. Zasypia.

SEN TOMKA

Ciemna sala oświetlona słabym światłem świec. Widzimy kilka osób siedzących w kręgu. Jedną z nich jest Tomek. Człowiek siedzący na przeciwko Tomka odprawia dziwne rytuały (to DAREK). W pewnym momencie na papierze rozłożonym pomiędzy zgromadzonymi pojawia się krwawy napis „AZAZEL”. Świat rozpływa się. Płomienie świec ogarniają cały pokój. Tomek pisze na papierze: „AZAZEL TO JA”. W pewnym momencie spostrzega, że KTOŚ nad nim stoi. Tomek poznaje go, choć nigdy wcześniej go nie widział. Potem z przerażeniem zauważa, że jego koledzy od odprawiania rytuałów są martwi a Tomek jest pokryty ICH krwią. Zapada ciemność.

Tomek budzi się. Leży przy stole. Na około widać śpiących uczestników przyjęcia i ogromny bałagan. Impreza się skończyła.

UMIWERSYTET WEST WINONA

Wieczór. Na uniwersytecie odbywa się wykład poświęcony historii współczesnej miasta. Sala jest wypełniona dziennikarzami. Wśród publiczności siedzi Iza. Obok niej siada JIM – jest to człowiek ze snu Tomka. Wykład rozpoczyna się. Dowiadujemy się, że do niedawna w West Winona rządził pewien dyktator. Gnębił naród i pracowicie produkował broń chemiczną, którą zamierzał użyć przeciwko państwom ościennym. Jego plan nie wypalił, ponieważ ktoś go zamordował. Miesiąc temu przypadkiem odkryto miejsce ukrycia tej broni i okazało się, że było jej wystarczająco dużo by zabić setki milionów ludzi.

Podczas wykładu Jim – potężnie zbudowany, przystojny facet z „błyskiem” w oku podrywa Izę. Dziewczyna próbuje go ignorować, ale nie wychodzi jej to za bardzo. Szybko okazuje się, że Jim zna historię miasta bardzo dobrze. Iza dowiaduje się od niego kilku ciekawych rzeczy na temat dyktatora.

W pewnym momencie wykładu Jim dostrzega, że ktoś z publiczności wychodzi do łazienki. Przeprasza Izę i podąża za tą osobą. W łazience, gdy ta osoba załatwia potrzebę fizjologiczną Jim wyciąga długi nóż i szybkim sprawnym ruchem podrzyna mu gardło. Mężczyzna pada na ziemię. Jim zbliża się do niego i coś robi przy ciele.

Potem wraca na salę i siada koło Izy. Po wykładzie odprowadza ją do samochodu i rozstają się. Jim robi na Izie duże wrażenie.

DOM IZY

Noc. Tomek siedzi w pokoju. Wygląda na bardzo zmęczonego i smutnego. Nie wytrzeźwiał od czasu imprezy. Pali cygaro. Pociąga głęboki łyk whisky. Spogląda w okno. Na zewnątrz wiać tylko ciemność. Nagle z ciemności wyłania się ŻYWY TRUP. Przykleja się do okna i ześlizguje się z niego powoli. Wydaje się, że chce coś powiedzieć Tomkowi. Z jego przegniłych ust wydobywa się cichy syk: „Pomocy…”

„Hej!” Do pokoju wchodzi Marcin. „Widzisz coś ciekawego?” pyta się wpatrującego się w okno Tomka. Za oknem nie ma nikogo. Tomek nie zwraca uwagi na Marcina. Pociąga kolejny łyk whisky.

Zjawia się Iza i MONIKA – dziewczyna Marcina, bardzo ładna mała blondynka, pracująca w prosektorium. Iza opowiada Monice o Jimie. Mówi jej, że jest bardzo przystojny, ma „seksowny błysk w oku”, no i to, co mówił jej na temat historii West Winona jest o dziwo sensowne.

Monika zabiera Tomkowi butelkę whisky i razem z Izą próbują go pocieszyć. Niestety nie za bardzo im to wychodzi.

Później cała czwórka ogląda wiadomości i dowiadują się, że jeden z mafijnych szefów został wczoraj zamordowany w swojej willi. Natomiast dziś wieczorem podczas wykładu, na którym była Iza ktoś zabił mężczyznę w łazience. Ofiary łączyło to, że za życia należały do mafii, a po śmierci morderca pozbawił je gałek ocznych. Iza pomyślała o Jimie. Zrobiło się jej niedobrze.

W wiadomościach mówią także o broni chemicznej, o której była mowa podczas wykładu. Została ona przewieziona, z miejsca, w jakim została znaleziona do zakładów chemicznych „Emerald” gdzie ma być następnie zneutralizowana.

Następnego dnia cała czwórka miała udać się poza miasto na piknik. Jednak nastąpiła zmiana planów, ponieważ Tomek gdzieś zniknął.

Iza próbuje dowiedzieć się czegoś na temat morderstw, a Marcin i Monika wybrali się do parku.

PARK

Monika i Marcin siedzą na ławce. Czekają na znajomego. Rozmawiają na sobie tylko znane tematy. W pewnym momencie zjawia się DAVE – dawny przełożony Marcina z policji. Dave żałuje, że Marcin odszedł z policji pewien czas temu. Składa Marcinowi ofertę pracy. Mówi mu, że skoro nie pracuje już w policji oficjalnie to mógłby pracować na czarno i dzięki temu nie musiałby działać zgodnie z przepisami, które krępują skuteczność działania policji. Poza tym Marcin ma szerokie grono znajomych wywodzących się z przestępczego półświatka. Chodzi o tego mordercę, który zabił już sześciu bardzo wysoko postawionych członków mafii. Szuka go cały półświatek przestępczy i policja, ale informacje o nim są szczątkowe. Marcin mógłby spróbować wybadać, kim jest ten morderca i co planuje. Po chwili wahania Marcin przystaje na propozycję.

ULICE WEST WINONA

Tomek błąka się po podrzędnych barach. Trafił do jednego i opowiada znużonemu barmanowi historię swojego kontaktu z siłami nadprzyrodzonymi i konsekwencji z niego płynących. Barman nalewa mu wódkę. Po pewnym czasie Tomek wychodzi nawet nie kończąc swojego wywodu.

Tomek idzie ulicą. Jest to biedna dzielnica. Mija biedaków ogrzewających się przy ogniu w beczce. Zatacza się, obija się o ściany, o samochody.

W pewnym momencie spogląda w zacienioną boczną alejkę i widzi kuśtykające w jego stronę przerażające zjawy. Jedna ze zjaw wyciąga do niego rękę. Tomek zaczyna biec. Po chwili przewraca się i ląduje na górze śmieci.

Wstaje i stwierdza, że czas na jeszcze jednego głębszego. Wchodzi do pobliskiego baru. Tam spotyka znajomego z Europy. Jest to DAREK – poznajemy go ze snu Tomka. Darek jest bardzo zadowolony ze spotkania w przeciwieństwie do Tomka. Darek wspomina dawne czasy, gdy świetnie bawili się wywołując demony. Tomek natomiast woli o tym zapomnieć. Darek odpowiada: „o tym nie można zapomnieć, to pozostaje z tobą na zawsze. Demony, które wywołałeś są z tobą.” Tomek powoli orientuje się, że istota, na którą się natknęli podczas wywoływania duchów, czyli Azazel zawładnęła Darkiem. Celem Azazela był właśnie Tomek, lecz rytuał został przerwany i Azazel został odrzucony. Teraz Azazel powrócił, tym razem w bardziej cielesnej formie by dać Tomkowi jeszcze jedną szansę na unifikację. Darek wyjaśnia, że Tomek utknął pomiędzy dwoma rodzajami rzeczywistości. Tylko unifikacja z Azazelem pozwoli mu przejść całkowicie na drugą stronę. Powrót do „normalnej” rzeczywistości jest na razie niemożliwy. Kontakt z siłami wyższymi to „droga w jedną stronę”. Azazel czuje do Tomka wielką sympatię i jego propozycja zawsze będzie dla niego otwarta.

SIEDZIBA DAWN

Później. Tomek i Darek znajdują się w opuszczonych tunelach pod West Winona, wybudowanych jeszcze za czasów reżimu. Tam znajduje się tymczasowa siedziba organizacji „DAWN” założonej przez Darka. Darek prowadzi Tomka przez wąskie korytarze. Mówi mu, że dzięki Azazelowi udało mu się połączyć kilka gangów i jedną porządnie zorganizowaną armię. Ma wielu bardzo dobrze wyszkolonych ludzi, którzy są gotowi do działania w każdej chwili. Wszystko po to by zrealizować cel, o którym od wieków śni Azazel.

DOM IZY

Do Marcina dzwoni jego znajomy. Należy do miejscowej grupy przestępczej. Wydaje się bardzo zdenerwowany. Mówi, że jego szefowie giną z rąk mordercy. Prosi o ochronę. Marcin obiecuje, że zrobi, co może, ale niczego nie gwarantuje.

Marcin jest bardzo zadowolony, z tego, że nie musiał szukać pracy a praca sama przyszła do niego. Na dodatek zarówno policja jak i półświatek przestępczy proszą go o pomoc.
Z wigorem zabiera się do tropienia nieuchwytnego mordercy.

Ofiary seryjnego mordercy były wysoko postawione w mafijnej hierarchii. Marcin przypuszcza, że mogą to być wyjątkowo sprawnie przeprowadzone mafijne porachunki.

Marcin postanawia zebrać grupę znajomych skorumpowanych policjantów i skierować ich do ochrony jednego z szefów tutejszej mafii. Ponieważ jest on celem ataku seryjnego mordercy, Marcin liczy, że gdyby zabójca uderzył, to prawdopodobnie udałoby się go zidentyfikować albo nawet złapać lub zabić.

SIEDZIBA DAWN

Tomek poznaje strukturę organizacji Darka. Dowiadujemy się, że Azazel demon, który dawał o sobie znać już w czasach starożytnych. W świecie „rzeczywistym” potrafi poruszać się tylko, gdy „opęta” jakiś żywy organizm. Potrafi przenosić się między nimi poprzez bezpośredni kontakt fizyczny. Gdy zasiedli dany organizm zmienia jego sposób przetwarzania informacji. Na skutek tego opętany organizm zyskuje możliwości Azazela.

WILLA NA PRZEDMIEŚCIACH

Noc. Willa należy do jednej z grup przestępczych działających w West Winona. Przypomina teraz twierdzę. Przed wejściem stoi kilku ochroniarzy z pistoletami maszynowymi. W hollu też.

Przed drzwiami do pewnego pokoju siedzą Marcin, Monika, Iza i kilku innych znajomych Marcina. Wyglądają na mafię. Marcin mówi jednemu z nich, że ich szef jest całkowicie bezpieczny. Takiej ochrony nie ma nawet prezydent.
Jeden z znajomych wyjaśnia, że kilku przełożonych organizacji, w której siedzibie się teraz znajdują, zostało zamordowanych mimo ochrony. Marcin odpowiada, że zorganizował najlepszych ludzi, jakich udało mu się znaleźć. Z dalszej rozmowy wynika, że do szefa ma przybyć dziś jego siostrzeniec.

W pewnym momencie do hollu wchodzi starszy mężczyzna i domniemany siostrzeniec, którym jest...
Jim.
Jim obejmuje ramieniem starszego i mu opowiada coś z wielkim rozbawieniem. Wszyscy patrzą na nich ze zdziwieniem a w szczególności Iza. Jim zauważa Izę i uśmiecha się w jej kierunku. Puszcza do niej oko. Iza zauważa dziki błysk w tym oku.

Jim i starszy wchodzą do pokoju szefa. Zamykają drzwi za sobą. Iza jest zaniepokojona. Wydaje się, że coś jest nie w porządku. Było coś nienaturalnego w chodzie tych dwóch osób, które przeszły przez holl. Przypomina sobie dziwne ułożenie ręki Jima...

TOK TOK TOK... Zza drzwi dochodzą ciche dźwięki. Brzmi jak odgłos strzału z pistoletu z tłumikiem. Wszyscy w hollu zrywają się na równe nogi. Próbują otworzyć drzwi, a gdy to nie przynosi rezultatu, rozbijają zamek i dostają się do środka.

Jest już za późno. Szef leży martwy na ziemi z jego twarzy płynie krew. Marcin podchodzi bliżej by zobaczyć, że...
Ofiara jest pozbawiona oczu. Ciało starszego leży za biurkiem. O sposobie ucieczki napastnika świadczy otwarte na oścież okno. Marcin wygląda na zewnątrz, ale po mordercy nie ma ani śladu.

CDN...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Kiedyś gdy z zapamiętaniem surfując po internecie, Spędzałem całe godziny przed monitorem, Ujrzałem weń dumnego słowiańskiego wojewodę I skrzyżowały się zaraz spojrzenia nasze,   Dumny słowiański wojewoda, Rozsiadł się we wnętrzu mego monitora, Niczym niegdyś legendarny król Popiel, Zasiadł na swym zbudowanym z gigabajtów tronie…   Spojrzawszy na mnie z mego monitora, Ganić począł mego ukochanego powieściopisarza, Znaczące czyniąc Mu zarzuty, Rzekomej tyczące Jegoż niewiedzy,   Że uzbroił wczesnośredniowiecznych Słowian w młoty kamienne, A nie znane archeologom żelazne miecze, Niezawodne, niełamliwe, ostre i straszne, Niedorzecznymi bzdurami zapisując kolejną powieści kartę,   Że wsadził im w ręce drewniane kije, A nie śmiercionośne pioruny skrzące, Darem od gromowładnego Peruna będące, By wypalili nimi w ziemi Słowiańszczyzny granice,   Że nie odmalował w powieści słowiańskich wojów, Wiernym wizerunkom odkrytym w wnętrzach ich grobów, W trudzie i znoju polskich archeologów, Przeczących tychże niegdysiejszemu wyobrażeniu…   Zrazu zdezorientowany tymi zarzutami, Ku głębinom pamięci sięgnąłem wspomnieniami, Gdy po raz pierwszy w wieku dziecięcym, Dotknąłem nieśmiało niezwykłej tej księgi,   Kiedy to na starym strychu, Pełnym niezwykłych zapomnianych skarbów, W niewielkim domku mojej babci, Dotknąłem po raz pierwszy Starej Baśni…   A dumny wojewoda pogardliwie spoglądając z monitora, Ganił wciąż mojego ukochanego powieściopisarza, Iż piękni bohaterowie z kart Jego powieści, Śmią nie być posłuszni archeologa opinii,   Że ich nakreślone piórem powieściopisarza charaktery, Śmią nie hołdować współczesnych historyków wiedzy, Że nie wpasowują się w archeologów opinie, Wyobraźni pisarza pozostając jedynie posłuszne,   Że enigmatycznych tajemnic datowania radiowęglowego, Nie przewidział swym rozumem literata wrażliwego, Że śmiał nie przewidzieć w snach swoich, Najnowszych dociekań współczesnej archeologii,   Że najstarszej wzmiance o Słowianach, Zawierzył bez podejrzliwości wytrawnego badacza, Obnażając prostodusznego literata łatwowierną naturę, Niedorzeczną czyniąc zarazem powieści swej fabułę…   Mimowolnie oddałem się z dzieciństwa wspomnieniom, O niezwykłych chwilach spędzonych z starą tą księgą, Przypadkiem niegdyś na strychu znalezioną, W głębi mego serca rzewnymi wspomnieniami zapisaną,   I nieraz nieproszone pukają do mego serca, Tamte szczególne z dzieciństwa wspomnienia, Gdy z wypiekami na twarzy, Przewracałem wciąż kolejne Starej Baśni karty…   A usta zuchwałego wojewody, W coraz to mocniejsze uderzały tony, Coraz donioślejsze czyniąc zarzuty, Arcymistrzowi polskiej powieści,   Że tyle dobrego co i złego, Uczynił pociągnięciami pióra swego, Iż fałszywy obraz pradziejów, Nakreślił w wyobraźni swych czytelników,   Że poczynił On rażące błędy, Na kartach dziewiętnastowiecznej powieści, Odmalowując czytelnikom swą wizję Słowiańszczyzny, Tak różną od rezultatów odkryć archeologicznych,   Że uczynił On zbyt przyziemnymi, Dumnych synów rozległej Słowiańszczyzny, Od wyobrażeń panslawistów tak innymi, Od koncepcji mediewistów tak bardzo się różniącymi…   Cichutki szept koło serca, Rozkazał mi stanąć w obronie ukochanego powieściopisarza, Którego niezliczone piękne powieści, Kształtowały od dzieciństwa etapy mej wrażliwości,   Którego ponadczasowe mądre książki, W dorosłe życie mnie wprowadziły, A przez dorosłego życia ciernie i trudności, Swą niewidzialną mądrością za rękę przeprowadziły,   Przeto posłuszny podszeptom serca, Wbiłem swój gniewny wzrok w czeluście monitora, Niczym lśniący miecz ciśnięty w głębiny jeziora, By wyzwać strzegącego go wodnego demona…   I dumnego wojewodę zaraz wzrokiem przeszywam, Gestem tym chrobremu wojowi wyzwanie rzucam, A gniewne myśli ubieram w proste słowa… - Nie wyśmiewaj mojego ukochanego powieściopisarza!   – Wiersz zainspirowany powieścią „Stara baśń” autorstwa J.I. Kraszewskiego.   ------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Wiersz ten planuję w przyszłości włączyć do powstającego właśnie zbioru kilkudziesięciu wierszy mojego autorstwa opatrzonych wspólnym tytułem „Oddychając Kraszewskim…".    W zamierzeniu moim ma to być zbiór kilkudziesięciu wierszy zainspirowanych twórczością Józefa Ignacego Kraszewskiego i będących zarazem hołdem dla tego arcywybitnego polskiego pisarza. Spoiwem łączącym wszystkie te moje wiersze będzie chęć oddania hołdu szeroko rozumianej twórczości Józefa Ignacego Kraszewskiego będącej fenomenem w skali całego świata... Każdy z wchodzących w skład niniejszego zbioru moich barwnych wierszy będzie hołdem dla jakiejś powieści, opowiadania lub poematu autorstwa tego wielkiego Mistrza polskiej literatury.    Od czasu przeczytania przed kilkoma laty z wypiekami na twarzy Starej Baśni, to właśnie J.I. Kraszewski pozostaje jednym z moich ukochanych pisarzy, a każda przeczytana przeze mnie kolejna powieść Jego autorstwa zachwyca mnie jeszcze bardziej… Dlatego też pomysł stworzenia zbioru wierszy dedykowanego pamięci tego jakże wybitnego pisarza zrodził się we mnie z potrzeby serca, by w ten sposób wyrazić mój szacunek i uznanie dla tego jednego z najwybitniejszych Polaków w dziejach naszej Ojczyzny i dla Jego wieloletniej działalności pisarskiej i wydawniczej… Niestety nie mogę ze swojej strony obiecać że uda mi się rzeczony zbiór kilkudziesięciu wierszy mojego autorstwa szybko ukończyć, ani też nie mogę obiecać że uda mi się kiedykolwiek wydać go drukiem...
    • @Andrzej_Wojnowski       Nie na darmo jesteśmy Polakami! Lecz by po kolejnej nieprzespanej nocy, Gdy snem zamglone rozewrą się powieki, Rzucać się śmiało w wir codzienności.   I nie straszny nam podły świat Z wrogiem zawsze gotowiśmy w szranki stawać W obronie odwiecznych wartości śmiało oręża dobywać, Jak i przed wiekami kwiat polskiego rycerstwa…      
    • Mój bóg zapuścił długie włosy, Pije wódkę tam, gdzie są wyrzutkowie. Uśmiecha się, gdy gardzi się nim, bóg chaosu, nie królewskim syn.   Mieszka w squacie, co się rozpada, W świecie dymu, gdzie myśl odpada. Śmieje się z życia absurdalnej gry, Buntownik w chaosie, co stworzyliśmy my.   Bez złotych tronów, bez wielkiej wiary, Wspólny oddech to jego ofiary. Bóg szarości codziennych dni, Bez światła nieba, co w blasku lśni.   Ten mój bóg, tak daleki od prawdy, Istnieje w cieniach, w melancholii jawny. Lustro życia, które widzimy, bóg surowej rzeczywistości, w której żyjemy.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...