Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

IV rozdział "Dziadek na Dzikiej Jabłoni"


Rekomendowane odpowiedzi

Obudziłam się dosyć późno, ale nie ma się czemu dziwić. Kiedy ubrałam się, poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Zrobiłam sobie płatki na mleku. Potem postanowiłam dokończyć czytać opowieść o smokach. Ale dziadek, tak jak przedwczoraj zapukał do drzwi. Tym razem były otwarte, więc powiedziałam „Proszę” i wszedł.
- Zapomniałaś że dziś jedziemy Kasztanką na szkolne zakupy? – Powiedział. Kasztanka to nasza klacz. Zawsze jeździmy nią do miasta. Jak będę starsza, nauczę się na niej jeździć.
- Tak, zapomniałam – Odparłam – A nawet zaznaczyłam sobie ten dzień w kalendarzu… Ale wczoraj byłam taka zmęczona, że nie miej do mnie pretensji.
- A czy ja mógłbym mieć do ciebie pretensje? Skądże znowu! – Żywo zaprzeczył dziadek. – Idę osiodłać Kasztankę. Czekam na podwórku!
Szybko zjadłam jajecznicę zrobiona przez babcię i łapiąc plecioną torbę na zakupy, wybiegłam na dwór. Stał już tam dziadek z klaczą przy boku i karmił ją jabłkiem (wzięliśmy trochę naszych wczoraj uzbieranych do domu). Usiadłam na małej kupce siana na wozie umieszczonym z tyłu. Rozsiadłam się wygodnie i powiedziałam dziadkowi, że możemy jechać.
Pojechaliśmy. Najpierw droga przez złote pola, potem wąską ścieżynką przez las. I znaleźliśmy się w miasteczku. Dawno tu nie byłam. Ale tutaj prawie nic się nie zmienia. Minęliśmy sklep mięsny i drogerię. Dalej była perfumeria, kawiarenka, wszystko za pięć złotych i pyszne lody reklamowane wielkim waflem z trzema różnokolorowymi gałkami. Mijały nas zdziwione matki i zaskoczeni przechodnie. No tak, w końcu jedziemy koniem. Kierowcy trąbili na nas, ale co moglismy poradzić? Zresztą – nic nie chcielismy z tym zrobić. Dojechalismy w końcu do sklepu papierniczego.
Ach, jak ja kocham ten zapach świerzego papieru i atramentu! W jasnym wnętrzu zastaliśmy tylko uśmiechniętą sprzedawczynię, która zaproponowała nam pomoc. Chętnie przystalśmy i podalismy jej naszą listę zakupów.

Zeszyty

4x w kratkę (matematyka, angielski, muzyka, dzienniczek)
1x w linie (nauczanie zintegrowane)
1x do religii

Piórnik

Piórnik do wrzucania luzem
Cztery ołówki
Długopis
Zestaw kredek
Gumka
Korektor
Linijka

Inne

Farby
Patyczki do liczenia
Pędzle

Książki

Zestaw książek „ Poznaję szkołę”
Zestaw książek „ Muzyka wśród nas”
Zestaw książek „ English for school”

Pani wyjęła z szafki kilka stert zeszytów i pokazała mi je. Były tam zeszyty z księżniczkami, samochodami, zwierzętami i owocami. Najbardziej spodobała mi się ta ostatnia seria. Do nauczania zintegrowanego wybrałam zeszyt z zielonym jabłkiem, do matematyki zdecydowałam się wziąć z wiśnią, do angielskiego z cytryną, na dzienniczek wzięłam z pomarańczą, a zeszyt do muzyki był z wielką gruszką na okładce. Do religii wybrałam kremowy zeszyt z Maryją z innej sterty. Wszystkie moje wybory były z twardą okładką, aby się nie niszczyły.
Następnie pani pokazała mi różne piórniki. Bez zastanawiania się wybrałam z zielonym jabłkiem (chyba do moich zeszytów). Kupiłam ołówki bez rysunków, długopis z jabłkiem do mojej serii, pieknie rysujące kredki w dwunastu kolorach, wielką gumkę do scierania, korektor w pędzelku i długą linijkę. Wybrałam farby i patyczki. W końcu skończyłam i pokazałam wszystko dziadkowi.
- Same ładne rzeczy wybrałaś! Teraz tylko do księgarni i ekwipunek do szkoły gotowy! – Powiedział dziadek, płacąc. – Do widzenia! – Zwrócił się do usmiechniętej pani i wyszliśmy.
Kasztanka spokojnie czekała za sklepem, na zielonej łące, skubiąc źdźbła trawy. Wdrapałam się na wóz i pojechaliśmy w stronę księgarni. Przejrzałam moje zeszyty w torbie, starannie je układając, żeby nie były zniszczone. Potem dziadek zostawił Kasztankę na łące (prawie za wszystkimi sklepami znajdują się rozległe pola lub łąki) i weszlismy do pachnącego papierem sklepu.
Stał tu w kolejce tylko jeden klijent, więc stanelismy za nim. Gdy przyszła nasza kolej, pokazalismy panu sprzedającemu naszą listę. Bez słowa podał nam wszystkie książki i dziadek (też bez słowa) zapłacił mu należna sumę. Tylko na pożegnanie powiedzieli sobie do widzenia. Ależ ten pan różnił się od tamtej pani!
Mieliśmy już wszystko. Wracając, dziadek kupił mi loda o smaku truskawkowym. Po powrocie do domu poszłam poczytać. Czytałam aż do zmierzchu, a potem myślałam o tym, że za trzy dni szkoła. Pierwsza klasa, pierwsza prawdziwa nauka w moim życiu!

Kolejną część zamieszczę, jeśli ta się Wam spodoba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jestem całkowitą debiutantką na tym forum, zamieściłam dopiero jeden tekst a to jest mój pierwszy komentarz, więc czuję się trochę skrępowana. Ale spróbuję.

Generalnie Twoje opowiadanie podoba mi się, głównie ze względu na fajny klimat; z przyjemnością zaraz odszukam i przeczytam poprzednie części.

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić to zwracam uwagę na:
- niespójności w tekście ("zrobiłam sobie płatki na mleku" i "szybko zjadłam jajecznicę zrobioną przez babcię"),
- literówki (np. "droga", "moglismy", "chcielismy", podalismy) i koniecznie do poprawy "świerzego" i "klijent",
- zamiast "panu sprzedającemu" użyłabym "sprzedawcy" chyba, że to z Twojej strony zabieg celowy dla podkreślenia różnicy z poprzednim sklepem, tam użyłaś słowa "sprzedawczyni",
- przecinki - brak w niektórych miejscach.

Czekam na następne części.
pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...