Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wyobraźnia


Rekomendowane odpowiedzi

Wyobrażam sobie że stoję na ulicy. Rozmawiam z kimś znajomym. Jestem jak zwykle zagadana. Nagle, w połowie mojego zdania, ktoś zasłania mi oczy. Ja kończę swoją myśl, ale brak mi wcześniejszej pewności w głosie. Szepczesz mi do ucha „Zgadnij kto to”. A ja bezradnie kręcę głową w geście zrezygnowania. Ty trwasz chwilę przytulony do moich pleców. A potem chwytasz mnie za rękę i okręcasz niemal tanecznie. Chwilę stoisz jakby zaskoczony mną, a może onieśmielony. Nie puszczasz jednak mojej ręki, trzymasz ją w mocnym uścisku. Mówisz „Przepraszam”. Chwilę milczysz wpatrując się w moje oczy. A następnie dodajesz: „Pomyliłem Cię z kimś innym”. Ja uśmiecham się w sposób który rzadko mi się zdarza w ostatnich czasach. Robię to ciepło, miło i promiennie. Uśmiecham się delikatnie, tak aby Ciebie nie spłoszyć. Odpowiadam Ci cicho. Tak cicho że aż sama jestem tym zaskoczona. „ Nic nie szkodzi”. Czuję ciepło Twojej dłoni na swojej. Spoglądam na twoje palce miękko otulające mą dłoń. Kierujesz wzrok w tym samym kierunku. Gestem spłoszonego ptaka odrywasz rękę. I mamrocząc jeszcze raz desperackie „przepraszam” odchodzisz. Może nazbyt szybko znikasz. Strasznie chciałabym Cię zatrzymać, ale brakuje mi słów. Ten jeden jedyny raz nie wiem co powiedzieć. Usta układają się ale nie pada z nich żadne słowo, bo i cóż mogłabym Ci powiedzieć.
Wyobrażam sobie że ile razy mijam tamto miejsce, myślami wracam do Ciebie. Przypominam sobie Twoją twarz, Twoje oczy, barwę Twego głosu, ale przede wszystkim myślę o cieple Twojej dłoni na mojej skórze. I tak sobie wyobrażam, jakimś dziwnym trafem nogi same kierują mnie w tamto miejsce, abym mogła o tobie myśleć. I tak się zastanawiam z kim mnie pomyliłeś. Pewnie ze swoją dziewczyną i to ona była adresatką żartu z zasłanianiem oczu i zgadywaniem. To, że ja pomimo wielu prób nikogo sobie nie znalazłam nie znaczy, że Tobie się to nie udało. Nagle robi mi się jeszcze zimniej. Otulam twarz szalikiem. Zimny wiatr sprawia, że wilgotnieją mi oczy. Ale nawet myśl, że jesteś z kimś szczęśliwy, nie przeszkadza mi wracać w miejsce naszego spotkania. Pierwszego i zapewne ostatniego. I przechodząc tam po raz nie wiem który, widzę Ciebie. I nie do końca jestem przekonana że to naprawdę Ty. Może tylko tak bardzo bym tego chciała. Ale jednak nie… Zbliżasz się do mnie. Lekko zesztywniały. A może to tylko zimny jesienny wiatr sprawia, że wydajesz się trząść. „Ciekawe czy mnie poznasz” myślę. Ale Ty zbliżasz się do mnie tak że nie mogę mieć wątpliwości. Podchodzisz i wpatrujesz się w moją twarz z jakimś dziwnym, niespotykanym skupieniem. „Chciałem Cię przeprosić” mówisz. A ja uśmiecham się tak jak wtedy, onieśmielona Twoją osobą. „Już mnie przepraszałeś” odpowiadam, bo nagle nic innego nie przychodzi mi do głowy. Tyle bym Ci chciała powiedzieć, a jednak milczę. Przecież zawsze mam coś do powiedzenia. To nerwowe. Z nerwów zaczynam pleść bez sensu. A przy Tobie milczę. Ty moją odpowiedź kwitujesz nerwowym śmiechem. „Ach! Tamto… No tak.” Wać Tobie też nic sensowniejszego nie przychodzi do głowy. Ktoś jednak powinien złamać tę nerwową ciszę. Ja jednak jak nigdy wcześniej nie potrafię powiedzieć nic sensownego. Liczę jednak na Ciebie. W końcu jakaś nowa myśl, iskra w Twoich oczach. „Czy dasz się zaprosić na kawę?” Jak mogłabym ci odmówić? A jednak wypalam coś że nie daję się zapraszać obcym. A tak naprawdę tak bardzo bym chciała pójść z Tobą na kawę, albo na cokolwiek innego. Przez moment czuję że nawet truciznę mogłabym wypić z twojej ręki. Ty oczywiście jesteś zaskoczony moją arogancją. A jednak reflektujesz się w porę i wyciągasz rękę jakby na powitanie. Mówisz swoje imię. Ja wybucham nerwowym chichotem. Dotykam dłoni i już wiem, że dla tego przelotnego dotyku mogłabym zaryzykować wszystko.
Myślę, że tak moglibyśmy się poznać. A po latach wspominając tę chwilę, śmialibyśmy się jak wtedy przy kawie. I to że tak naprawdę na nikogo nie czekałeś, że powiedziałeś tak dlatego że się przestraszyłeś moją reakcją. Chciałeś tylko mnie dotknąć, poczuć mój zapach i ciepło mego ciała.
Myślę, że od tego mogłaby się zacząć nasza znajomość. A potem byłyby długie wspólne lata. I cóż, że wcześniej bywało różnie, że jesteśmy po wielu przejściach i wiele zawodów, także tych miłosnych nas spotkało. Ważne jest, że mogliśmy się spotkać, być ze sobą i dzielić się życiem. Pół na pół.
Wyobrażam to sobie przed zaśnięciem i nie mogę zasnąć. Dedykuję Ci wiersz, gdziekolwiek jesteś i kimkolwiek jesteś.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        @Rafael Marius :) w sumie...ja też lubię, zwłaszcza w połączeniu z bujną roślinnością lecz... gdyby te wszystkie zwierzęta uciekły z niewoli...strach się bać;) Dzięki:)       @jan_komułzykant  Dziękuję bardzo   (nie chcę napisać gorąco, bo dziś to byłoby niewłaściwe - 35stp.!)           @Marek.zak1 :))) Dzięki i również pozdrowienia      @agfka :)    
    • sympatyczny obraz, z nostalgią w tle… Chętnie się czyta teraz takie migawki. Stylistycznie jeszcze dopracowałabym tekst, bo lirycznie trochę mało się dzieje pomiędzy zdaniami, nie wszystko też jest jasne jeśli chodzi o specyfikację miejsca (jej ( latarni) kamienne schody ), a po zdobyciu schodów - dziewczyna i chłopak nagle : są rozsypani piaskiem (  ?), myślałam, że są już na szczycie latarni… takie nieścisłości troszkę burzą tekst, pozdrawiam miło.
    • @Amberporannie, kanikuła kojarzy z rosyjskim, wakacje jednak polskie są. 
    • Szept bohaterów z przeszłości… Niosąc się znad kart podręczników historii, Dotykał w dzieciństwie naszej wrażliwości, Ucząc miłości do dziejów ojczystych… Gdy w budynkach szkół starych z sypiącym się tynkiem, Młode nauczycielki swej pracy oddane, Tak wielu z nas odmieniły życie, O historii ojczystej ucząc wciąż pięknie…   Gdy pośród radosnego dzieciństwa chwil beztroskich, Serdecznymi słowami ambitnej nauczycielki, Tak bardzo po temu zachęceni, Zatapialiśmy się w świat zamierzchłej przeszłości… A przepięknie wydanych historycznych powieści, Kolejne z zapałem przewracając karty Bacznie śledziliśmy bohaterów ich losy, Odmalowując je pędzlem dziecięcej wyobraźni… By długimi księżycowymi nocami, W bezdennej snu otchłani skrzętnie ukryci, W czytelniczych emocjach wciąż zatopieni, O ukochanych bohaterów przygodach śnić...  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Szept bohaterów z przeszłości… Gdy snem znużone przymkną się powieki, W szaty słów barwnych się przyoblókłszy, Aż po najodleglejsze świata zakątki, Muśnięciem niewidzialnej swej dłoni, Dotyka długimi nocami rozbudzonej podświadomości, Śpiących snem kamiennym milionów ludzi, By snem otulone emocje poruszyć…   By poprzez snów barwne obrazy, Opowiadać o losach partyzantów niezłomnych, Którzy w godzinie życiowej próby, Wzorem swych przodków przenigdy nie zawiedli… Z bezwzględną walką o niepodległość Ojczyzny, Mężnie niegdyś spletli swe losy, Z tlących się z wolna zalążków konspiracji, Tworząc kolejne zwarte oddziały… A pod osłoną rozległych lasów i borów, Gdy zabrzmiał praojców złoty róg I nastał upragniony czas odwetu, Brali zemstę na znienawidzonym wrogu…     Szept bohaterów z przeszłości… Choć ludzkim uchem pozornie niesłyszalny, Zarazem tak poruszający i tajemniczy, Dotyka strun naszej wrażliwości… Każdej smolistej bezchmurnej nocy, Przypominając o tamtych czasach okrutnych, Gdy mroki bezwzględnych dyktatorów duszy, Rozpleniając się glob cały niemal spowiły…   Gdy świat zalała powódź nienawiści, Kolejnych blitzkriegów niszczycielskimi falami, W imię krwi wyższości i postępowej eugeniki, Budząc w ludziach najprymitywniejsze instynkty… W wzniesionym ludzką ręką ziemskim piekle, Odgrodzonym od świata kolczastym drutem, Oni nie wahali się ofiarować swe życie, By w chwili próby ratować cudze… Widząc co dzień upadlanych swych bliźnich, Towarzyszy tamtej okrutnej niedoli, Uczyli ich niestrudzenie chrześcijańskiej miłości, Nie bacząc na doznane od świata krzywdy…     Szept bohaterów z przeszłości… Niosący się znad nadniszczonych obrazków świętych, Między starych modlitewników kartki I stuletnie niekiedy do nabożeństw książeczki, Pomarszczoną dłonią z czcią nabożną wetkniętych, By w smutnej niekiedy życia jesieni, Kierować ku nim rzewne modlitwy, Wypatrując z nadzieją choć nikłej pociechy,   Niejednej schorowanej staruszce, W ostatniej życia już dobie, Nim zakończyło ono długi swój bieg, Upragnioną zesłał pociechę… Gdy w drewnianym kościele spowitym półmrokiem, Pośród pustych odrapanych ławek, Na lat swych młodzieńczych odległe wspomnienie, Otarła ukradkiem gorzką łzę… Wspominając jak z niezłomnych partyzantów oddziałem, W kilkuosobowym zastępie sanitariuszek, Ofiarowywała najpiękniejsze lata Ziemi Ojczystej, W której otulona snem wiecznym spocznie...  
    • Rozległa plaża, opustoszałego wybrzeża z widokiem na morską latarnię, nawołuje. Słoneczny krąg w kolorze pomarańczy przesuwa się na nieukołysanym błękicie. Od strony lądu wyrastają budowle. Pas gorącego piachu odgradza wzburzoną wodę od miasta, prowadzi do latarni. Kamienne schody pokonane w pośpiechu, podwójnie wyczerpują. Fala za falą zalewając plażę okala wyciem starych murów blok. Na miejscu zmęczony oddech rozdziera płuca. Dziewczyna i chłopak, rozsypani piaskiem.   Ona wyczesuje promienie słońca z włosów. On zmysłowo ogarnia ją spojrzeniem kochanka. Patrzą w zdziwieniu na biegnacy dołem pasaż. Szeroki jak autostrada prowadzi donikąd. Droga bez końca utraciła początek.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...