Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Ucieczka


Lena N.

Rekomendowane odpowiedzi

Trudno było jej uwierzyć, że to dzieje się tu i teraz. Tyle razy miała przed oczami to miejsce. Tyle razy wyobrażała sobie, że wyjeżdża; wyjeżdża na zawsze. Wsiada do pociągu i wszystko zostawia za sobą…Za każdym razem, kiedy powtarzała, że to koniec, myślami była tu, na dworcu. I wreszcie stało się. W ręce miała walizkę, w kieszeni bilet, a w uszach przeraźliwy pisk hamującego pociągu. Spojrzała na zegar. 7.53. Do odjazdu pozostało siedem minut.
Jak to się wszystko zmienia… Za pierwszym razem od razu chciała wybiec, ale wtedy on mocno chwycił ją za rękę; następnym, kilka dni spędziła u koleżanki, ale szybko znalazł ją i ubłagał, żeby wróciła, obiecując, że to już nigdy się nie powtórzy. Wtedy jeszcze mu wierzyła; łzy, przeprosiny, przytulanie… Przez jakiś czas znów myślała, że wszystko będzie już dobrze, ale tych ‘ostatnich razów’ miało być jeszcze wiele. Po kolejnych, coraz trudniej było uwierzyć zapewnieniom, zresztą on także porzucił już te formułki. Chyba, przestał wierzyć, że naprawdę mogłaby go zostawić. Pod koniec, kuliła się tylko na łóżku, a wtedy on mówił, żeby przestała się mazać, i że przesadza. Z czasem poczucie doznawanej krzywdy przestało rodzić w niej sprzeciw i popychać do działania; wręcz przeciwnie, paraliżowała ją świadomość, że nic już tego nie zmieni. Nawet zaczynała rozumieć dlaczego tak się dzieje, w końcu wiele mogła sobie zarzucić… Ale teraz nie chodziło, już tylko o nią, przecież nie była sama… Chyba tylko dzięki temu wreszcie zdobyła się na odwagę.
Tak, była na dworcu. To nie sen. Pociąg był prawdziwy i ludzie wokół niej też. Czuła jak co chwilę ktoś zawadzał o jej walizkę, lub trącał ją ramieniem. Z uśmiechem powtórzyła w myślach, przed chwilą usłyszany komunikat.7.57. Jeszcze tylko trzy minuty! Powoli, w tłumie podróżnych zbliżała się do drzwi pociągu. Wszystko układało się, tak jak to sobie zaplanowała. Jeszcze tyko parę kroków, potem wejście po schodkach i ostatnie spojrzenie na peron. Wzięła głęboki oddech. Tak, da radę. Dzisiaj wszystko się kończy i dzisiaj wszystko zaczyna… To jest ten dzień!
Nagle ogarną ją niepokój. Utkwiła wzrok w posadzce, na przekór absurdalnej myśli, że gdzieś mogłaby zobaczyć jego twarz. Czy wtedy starczyłoby jej sił? Czy tym razem nie ulegnie? Tak dobrze znała to obezwładniające ją spojrzenie. Ale jego nie mogło tu być. O tej godzinie z pewnością był w pracy; daleko, daleko stąd. Była bezpieczna. Mimo to narastał w niej lęk. Mocniej ścisnęła poręcz, bo głos mężczyzny stojącego za nią, na ułamek sekundy, zdał się jego głosem. Stanęła w drzwiach przez moment rozkoszując się uczuciem ‘ocalenia’ i wtedy coś nakazało jej oglądnąć się za siebie. Podniosła wzrok. Przed oczami mignęła jej czerwona chorągiewka zawiadowcy; a potem usłyszała, jak powiedział ‘Maju!’ i wyskoczyła z pociągu…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuje za komentarz.
Mam pytanie, ponieważ zauważyłam przeglądając różne teksty, że ma pan dużą wiedzę w zakresie poprawności gramatycznej, o stosowanie przecinków i myślników. Czy w tekście są poprawnie użyte?
Nie jest to fragment czegoś większego. Trochę obawiam się rozwijania i związanego z tym wprowadzenia większej ilości szczegółów. Staram się pisać tylko to co konieczne, może niesłusznie…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, bardzo Ciebie Lena proszę abyś nie zwracała się do mnie na "pan" - mów mi Don, lubię to samozwańcze imię. Po drugie to właśnie z intepunkcji jestem cholerna noga, sam potrzebuję wielkiej Waszej pomocy w tym względzie. Niestety merytorycznych komentarzy ostatnio jest tyle, co kot napłakał. Co do moich komentarzy, to są to jedynie subiektywne refleksje zwykłego czytelnika zwanego Don Cornellosem, a nie żadnego znawcy literatury, czy też języka polskiego. Spokojnie można ze mną się nie zgadzać, aczkolwiek wydaje mi się, że nie powinno się tak całkowicie lekceważyć czyichs wrażeń.

Co do kwestii Twoich obaw rozwijania i wprowadzenia większej ilości szczegółów do tekstu, moje zdanie jest następujące:
1) Pisanie powinno być zabawą, rozkoszą, wchodzeniem do bogatej i zaskakujacej krainy, pełnej niespodzianek. Pisanie powinno być czymś co będzie nas rozwijać. Więc aby się pisaniem nie znużyć próbujmy ciągle czegoś nowego, trudniejszego.
2) Co zaś szczegółów - to mówią, że diabeł tkwi w szczegółach. Moim zdaniem właśnie im poświęcając wiele czasu, energii, wyobraźni można osiągnąć najwięcej. Kiedy czytam czyjś tekst, który na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo poprawny, oryginalny, lub pomysłowy - wówczas czytam powtórnie tym razem jednak przypatrując się temu, jak autor podszedł do szczegółów. Jego podejście jest dla mnie miarą jego warsztatu, pracowitości, szacunku dla czytelnika.
Na szczegółach skupiona jest większość moich komentarzy. - Na sensowności ich stosowania. Na powiązania logiczne.
3) Rozwijanie tekstu. To jest moim zdaniem wręcz jedyna droga. Niech Twoją ideą będzie rozwijanie tekstu wręcz do granic twoich możliwości, których to granice wciąż będziesz chciała poszerzać. To jak ktoś potrafi rozwinąć tekst, świadczy o jego wyobraźni. Ale działa to i w drugą stronę. - Rozwijając tekst coraz bardziej rozwijasz zdolność wizualizacji, tego o czym piszesz.
Jednak to nie wszystko, co chcę Ci powiedzieć. Zmarły reżyser Krzysztof Kieślowski, podobno kręcił bardzo dużo ujęć pojedynczych scen, zużywał wiele kilometrów taśmy filmowej. A później w montażowni wycinał i wybierał tylko najlepsze. Moim zdaniem Ty powinnaś robić analogicznie jak on, czyli pisać maksymalnie najwięcej na dany temat, wręcz do rozmiarów absurdu. Później gdy stwierdzisz, że dalej nie dasz już rady - wykreślaj to, co jest całkowicie zbędne dla opowiadanej przez ciebie historii. Bez sentymentów wykreślaj nawet piękne zdania, jeśli one nie pasują.
Jeszcze jedno - długie rozwijanie tekstu, w dodatku pisane długopisem na kartce, wydłuża czas pisania, A czas pisania nie jest niczym innym, jak właśnie medytacją na zadany temat, w naszym przypadku temat pewnej historii, pewnych problemów egzystencjalnych, psychologicznych, duchowych, etc. - Dłuższy poświęcony czas = pogłębiony temat = lepszy, bardziej świadomy efekt.
4) Gdzieś to już pisałem, pod czyimś tekstem, że pisząc trzeba negować samemu sobie, sprawdzać zasadność tego co napisaliśmy. To bardzo trudne. Gombrowicz zwierzał się kiedyś w swoich Dziennikach, że pisząc sam sobie rzuca kłody pod nogi. Podobnie robił Zbigniew Herbert - unikał łatwych zdań, szedł pod prąd. Jeśli coś było trudne do wyrażenia, próbował tak długo, aż mu się to udało. Nie omijał zdań trudnych. Te trudne zdania, opisujące coś co rzadko było w literaturze opisywane, natychmiast zauważają czytelnicy, sam przekonałem się o tym na własnej skórze. W pisaniu trzeba być po troszę prześmiewcą samego siebie, po to by uprzedzić prześmiewczość czytelnika. Wszystko co tu piszę sprawi, że to co napiszesz będzie twardo stąpało po ziemi, nawet jeśli będzie to s-f.
5) Jeśli czytałaś Ferdydurke Gombrowicza, to wiesz, co to jest dopełnianie się formy. Rzecz ta jak najbardziej ma miejsce w trakcie pisania. Jedno zdanie szybko i zgrabnie dopisuje się do zdania drugiego. A do tego zaraz zdanie trzecie i czwarte. Całość, które one stworzą wydaje się autorowi ładna i sensowna. Niektórzy dumnie nazywają to natchnieniem. Otóż tego należy się wystrzegać. Natchnienie przeważnie rządzi się schematycznością pojmowania zjawisk, uproszczeniem mającym zasadność tylko w stosunku do zdań na kartce, a nie do prawdziwych zjawisk, które autor chce opisać. Zdania proste i ładnie brzmiące są największymi wrogami pisarza. Budzą w nim taką ufność, że pisarz nawet nie widzi większego sensu, aby przyjrzeć się ich zasadności, i temu jakiej podporządkowane są logice. Najwyraźniej uwidacznia to się w poezji młodych i niedoświadczonych ludzi. W ich wierszach, aż roi się od nieświadomie popełnionych absurdów i nonsensów.

Mam jeszcze kilka idei, pomagających mi w pisaniu, ale nie wiem, czy jesteś ich ciekawa, więc aby nie zanudzać już Ciebie - będę w pokłonie, z kapeluszem w ręku wycofywał się do miejsca skąd przyszedłem.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Ps
Lena to ładne imię, może dlatego, aż tak się rozpisałem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem Donie :)

Bardzo dziękuję za Twój obszerny komentarz i rady, które z radością przyjmuję i zawsze czekam na więcej.

Przedstawiony tekst, nie jest fragmentem czegoś większego, ale zanim został ostatecznie sformułowany, to był znacznie obszerniejszy, posiadał parę wersji w głowie i na papierze. Oczywiście tak, jak piszesz szlifowanie tekstu rozciągnięte w czasie podnosi jego wartość; aczkolwiek ja mam problem ze znalezieniem tego czasu właśnie, to raz; a dwa zawsze mam wrażenie, że mógłby być jeszcze lepszy, gdyby mu poświęcić jeszcze trochę uwagi. W końcu musi więc, nastąpić moment ostatecznego ( choć kto wie) zapisania.
Zależało mi na tym, aby nie wprowadzać niepotrzebnych informacji, żeby nie zgubić istoty sprawy. Nie ograniczać, do konkretnych wydarzeń, pozostawić niedomówienia i dać czytelnikowi możliwość własnej interpretacji. Mam w sobie duża nieufność wobec słów, ponieważ tak różnie je rozumiemy, odczuwamy. Dlatego, między innymi, staram się w miarę możliwości nie używać imion, a jedynie zaznaczać płeć bohaterów, aby nie naznaczać ich niepotrzebnymi skojarzeniami. Ten proces próby uchwycenia w słowa tego co czuję, jest dla mnie właśnie takim trudnym zadaniem. Z jednej strony wymaga wiele wysiłku, z drugiej daje dużo satysfakcji.
Jeśli chodzi o zakończenie, to właściwie nie wiadomo, może on jednak się tam zjawił, jakaś życzliwa osoba poinformowała go o jej planach; a może wrócił do domu, bo zapomniał dokumentów i znalazł jej pożegnalny list; a może jego wcale tam nie było, może ten głos powstał tylko w jej głowie. To wydaje mi się mało istotne, ważne, że wystarczyło jedno słowo. Jedno słowo i mimo całej swojej determinacji, poczucia wieloletniej krzywdy itd. nie starczyło jej sił.
Zrezygnowałam też z uprzedniego doprecyzowania jego win; jestem ciekawa, jak Ty to odczytałeś; bo chodziło mi o sam fakt uzależnienia od drugiej osoby, tak silnego, że chociaż to absolutnie wbrew zdrowemu rozsądkowi nadal przy niej tkwimy.
To ‘nie była sama’, też można różnie interpretować.
Nie wiem czy to samo rozumiemy pod pojęciem ‘szczegół’. Moim mistrzem jest Ryszard Kapuściński, który często odwoływał się to swoich doświadczeń depeszowca; i bardzo chwalił sobie nabytą umiejętność przekazywania maksimum treści w jak najkrótszej formie. Zresztą z tego tez powodu lubię czytać poezje, która jest prawdziwa sztuką dobierania słów. Ostatnio ponownie zachwycam się poematem Czesława Miłosza ‘ Orfeusz i Eurydyka’, w którym każde słowo wydaje się adekwatne i konieczne, żadne zaś zbędne. Polecam, bo to historia, która wszyscy znamy, a potrzeba mistrza aby na nowo po mistrzowsku ją opowiedzieć.
Też podoba mi się imię Lena, dlatego je przybrałam. Nigdy się nie dowiemy czy gdybym była na przykład Hanią Kozłowską też otrzymałabym ten komentarz.

Co do znaków interpunkcyjnych to rzeczywiście czytając twój dziennik znalazłam jakieś uchybienia, brak przecinka po ‘który’. ( Ale czy przy takiej całości warto się tego czepiać?) Jak ktoś słusznie zauważył w wydawnictwie poprawią :)
Zatem zwracam się do kogoś, kto czuje się w tym dobry, o uwagi na temat stosowania przecinków i myślników.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że nie zanudziłam Cię długością i treścią moich wynurzeń.

Lena

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze byłoby teraz, aby ktoś inny skomentował twój tekst. Według mnie, nie funkcjonuje zbytnio jako całość. Za szybko kończy się, by można było wczuć się w bohaterkę i zbyt mało dzieje w sferze literackiej. Za to, jako część większej całości, bardziej rozbudowanej historii - jak najbardziej.
Co do imienia Hania, to wiedz, że gdybyś tak się podpisała, również otrzymałabyś tak obszerny komentarz. Każdy kto mnie zna, wie ile imię Hania dla mnie znaczy.
Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Donie

Zgadzam się z Twoimi uwagami. To taka ‘próbka’ pisania, która jeśli miałaby się stać czymś konkretnym wymaga jeszcze pracy. Wszystko, co do tej pory pisałam, poza szkolnymi wypracowaniami, było pewna próbą nazwania własnych przeżyć i doświadczeń, które same się tego domagały. Jedynym ich czytelnikiem był mój przyjaciel, mam nadzieję, że dzięki nim mógł mnie lepiej poznać. Kiedy znalazłam w sieci ten portal zdecydowałam się zamieścić jakiś tekst, aby w pewien sposób sprawdzić własne umiejętności. Chciałam poznać opinię osób dla których jestem kimś zupełnie anonimowym. Wybrałam ten tekst, bo jest najmniej osobisty. Nie jestem gotowa aby zabrać się do pisania, na poważnie, nie znajduję na razie czasu ani pomysłów na coś większego, ale pisanie gdzieś we mnie siedzi, dlatego czasem dla własnej przyjemności coś sobie zapisuję.
Bardzo dziękuję Ci za poświęcony mi czas i uwagę, oraz za wszystkie rady. Tym bardziej, że czytając Twój dziennik przekonałam się, że wiesz o czym mówisz.
Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia.
Lena

Będę wdzięczna wszystkim, którzy zechcą się wypowiedzieć

Swoją drogą czy ktoś wie, dlaczego Word podkreśla mi w tym zdaniu ‘wypracowaniami’?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzięki Donie
Ja jeszcze chciałam napisać, że w moich uwagach pisząc 'myślniki', miałam na myśli średniki. To tak dla porządku. Miło się dowiedzieć czegoś nowego.
Czytałam dziennik i jakoś żadne uwagi się nie nasuwają, ale jeszcze spróbuję. Na razie komentuję co nieco z poezji, w tym się lepiej czuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Jacek_Suchowicz 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

                                        
    • @Wędrowiec.1984

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Nie wiem jak u innych. Mogę powiedzieć za siebie. Jako osoba niepełnosprawna piszę dość wolno na klawiaturze, do tego robię błędy, które muszę poprawiać. Przekazanie tej samej treści pisemnie zajmuje mi 10 razy tyle czasu, co ustnie. Dla mnie główna zaleta telefonu to oszczędność czasu.   Oprócz tego z tonu, intonacji, artykulacji, barwy głosu można wiele wyczytać. Nastrój, reakcje emocjonalne, łatwiej zrozumieć, co rozmówca miał na myśli, jego prawdziwy przekaz. Często niestety uszyty dość niezręcznymi słowami. Nie każdy ma dar wymowy, przeciętny Polak na co dzień używa tylko 300 słów.   Jestem starej daty z czasów, gdy pisało się listy, które szły bardzo długo. Zatem ich nie pisałem. Jedynie kartki pocztowe. 99,99% mojej komunikacji do 15 roku życia odbywała się na żywo. Nie mieliśmy telefonu. Potem był, ale słabo działał i  drogo. Dopiero po 26 roku zacząłem go używać na dobre.   Zatem jak wynika z powyższego, dla mnie wszelkie formy zdalnej komunikacji są nienaturalne, wyuczone w późniejszym wieku, fakt że dość dobrze, ale jednak to nie to samo, gdy ktoś urodził się, w epoce gdy komunikacja taka już była powszechnie dostępna i tania.   W telewizji też był tylko jeden kiepski kanał z programem zaczynającym się o 17, zatem pozostawali tylko ludzie, jako jedyna atrakcja, czego zresztą ani trochę nie żałuję. Mimo wszystko nie zamieniłbym moich czasów na dzisiejsze. Właśnie ze względu na te relacje, dużo ciekawsze dla mnie, od tego co świat oferuje obecnie. Jednak jest wiele osób z mojego pokolenia, uważających inaczej, takich co wolą dobra materialne, których obecnie jest w brud.   W wideokonferencji jeszcze nigdy nie uczestniczyłem i jakoś mnie do tego nie ciągnie. Oglądałem natomiast wiele takich zarejestrowanych na youtube i nie zachęciło mnie to. Słaba jakość strasznie, ludzie niekorzystnie się prezentują. To trzeba umieć robić. Mieć odpowiedni sprzęt oświetleniowy, mikrofon, kamerę, ekrany, rozpraszacze. Tak jak w studiu. W sumie to tylko prowadzący wyglądali dobrze, bo oni to mieli i wiedzieli jak dobrze wypaść, a i to nie wszyscy. Reszta uczestników, to kompromitacja. A jeszcze gdy ktoś nie jest zbyt urodziwy lub ma swoje lata... Generalnie wrażenie sensoryczne raczej kiepskie. Nie wiem co ludzie w tym widzą dobrego. Trochę chyba musimy poczekać na lepsze technologie, by to było pociągające.   Tak ale to dotyczyło tylko najwyższych warstw społecznych, a większość była pańszczyźnianymi chłopami i nic o tym nie wiedziała. Ich małżeństwa były aranżowane przez rodziców. W miastach podobnie. Młodzi nie mieli nic do gadania. A teraz spotkania kojarzy Tinder według swojego algorytmu i kogo dostaniesz tego masz, aż tak wiele się nie zmieniło.   Ja w takich warunkach nie funkcjonowałem, ale na moją wyobraźnię, to chyba bardziej bym się stresował właśnie z takimi zasadami niż bez nich, bałbym się że uchybie jednej z nich.   Tak jak popatrzę z dystansu wieku na moją młodość, to odnoszę wrażenie, iż to właśnie ja byłem tą zasadą. Po prostu byłem sobą i to wystarczało by stać się najbardziej lubianym w każdej grupie od przedszkola poczynając. Zachowywałem się naturalnie, dynamicznie, emocjonalnie, kreatywnie, sensorycznie i to przyciągało inne dzieci. Reszta obserwowała fakt, iż moje zachowania się najbardziej podobają i naśladowała. Jednym  wychodziło lepiej innym gorzej, ale prawie wszyscy próbowali, co wyznaczało grupowy styl zachowania.   Podobnie było w podstawówce. W liceum to już różnie, a na studiach  każdy miał w miarę ukształtowaną osobowość i nie papugował wszystkiego po innych. A ja dalej utrzymywałem swój przedszkolny styl, tyle że ubrany w inne formy, bardziej wysublimowane i eleganckie, jednak co do istoty te same: dynamika, emocje, kreatywność i duży udział ciała w interakcjach towarzyskich. A w tym ostatnim to byłem wyjątkowy kreatywny i potrafiłem zaskoczyć. Wiadomo nie wszystkim to pasowało, ale jakimś 90% tak, reszta też mnie w miarę tolerowała i wrogów raczej nie miałem, jeśli już to zazdrośników.   A co do relacji z płcią piękną, to też miałem je bardzo udane od przedszkola i żadne reguły nie były mi potrzebne. To był taki samo nakręcający mechanizm. Pierwszą bliską osobą z poza rodziny, jaką pamiętam to  maja przedszkolna narzeczona M. Miałem wtedy cztery latka i bawiliśmy się przez cały rok tylko ze sobą, czasem ktoś dołączał, ale tylko przelotnie.   Z psychologicznego punktu widzenia to jest ogromnie ważne, kto stanowi pierwszy nierodzinny obiekt znaczący  na szlaku rozwoju. U mnie tak się złożyło, że była to dziewczynka, gdybym zaprzyjaźnił się z chłopczykiem pewnie moje życie uczuciowe potoczyłoby się inaczej. W sumie to przypadek zadecydował. Już wtedy ukształtował się u nas obojga pewien pierwotny schemat relacji koleżeńskiej rozumianej jako relacja damsko męska.   Miałem też jako małe dziecko dużo ,w sumie dość dziwnych relacji ze starszymi ode mnie kobietami. Były to liczne sąsiadki oraz osoby z rodziny lub rodzice rówieśników. Polegało to na tym, iż  przygotowywały jakieś dobre jedzenie by mnie zwabić do siebie, na to byłem łasy, a następnie opowiadały mi o swoich różnych życiowych problemach z mężami, dziećmi, w pracy. Coś w rodzaju dzisiejszej psychoterapii, z tą różnicą że ja tylko słuchałem ze zrozumieniem bardziej emocjonalnym niż poznawczym, gdyż nie wszystko pojmowałem.   Wraz z upływem lat coraz więcej.... na tyle że potrafiłem też werbalnie wyrazić zrozumienie, czy jakoś tam wesprzeć. Choć to chyba było bez znaczenia im chodziło o wygadanie się przed kimś. Prawie codziennie przynajmniej jedną taką rozmowę miałem. Dzięki nim nauczyłem się rozumieć jak kobiety postrzegają świat, co jest dla nich ważne, wszedłem w ich emocjonalny świat.   Często płakały i wylewały przede mną wszystkie swoje smutki. Bardzo to było wszystko szczere i spontaniczne, a dla mnie zupełnie naturalne, gdyż praktykowane od dziecka. Myślałem, że wszyscy tak mają, jednak byłem w dużym błędzie bo jak dotąd nikogo jeszcze nie spotkałem, kto doświadczył by czegoś podobnego w tak masowej skali. Tak trwało do końca podstawówki,  potem już nie miałem czasu na słuchanie takich zwierzeń.   Wracając do rówieśniczek to przez całą podstawówkę i liceum byłem jedynym chłopakiem, który miał regularne koleżanki. Inni chłopcy owszem mieli sympatie, ale nie koleżanki. Nie umieli i nie lubili wchodzić w relacje z dziewczynami, nie wiedzieli co z nimi robić, jak rozmawiać. Widząc moje liczne kontakty pytali zdziwieni; o czym ty z nimi rozmawiasz?, co z nimi robisz?. Ja nawet nie bardzo potrafiłem odpowiedzieć, bo było to dla mnie coś zupełnie naturalnego i oczywistego odkąd sięgałem pamięcią. Dziwiłem się dlaczego oni nie potrafią.   W podstawówce to jeszcze jakoś w miarę było bo miałem super zintegrowaną klasę, ale w liceum to już ogromna uczuciowa  przepaść między płciami. Owszem były od czasu do czasu imprezy, ale tam to wiadomo tańce, alkohol i sex, a o uczuciach nie mogło być mowy, nie ten klimat.   Mnie dziewczyny regularnie zapraszały do kawiarni, kina, czy teatru, na wieczorki. Prawie zawsze byłem tam jedynym chłopakiem. Gdy pytałem dlaczego... odpowiedź przez całe lata była ta sama: "bo jesteś jedynym jakiego znamy, z którym da się rozmawiać". Ale nie wzięło się do znikąd. To był cały łańcuszek relacji. Zaczęło się od mojej niezapomnianej M. z przedszkola, a potem każda kolejna karmiła następną, była niekończącym się ciągiem dalszym.   Kolegą tak się życie nie ułożyło, zatem nie wiedzieli jak... A dla mnie to było przykre i smutne, że klasa jest podzielona na dwa nie rozumiejące się obozy, towarzysko niezręczne, bo nie wiadomo było z kim być. Zatem tak krążyłem pomiędzy jednymi i drugimi, będąc też siłą rzeczy  łącznikiem.  Często było to dość trudne, a nawet niemożliwe. Poza tym nie miałem czasu na to by tą klasę zintegrować tak jak w podstawówce. Trzeba się było dużo uczyć. Ludzie byli w większości introwertyczni o trudnych charakterach, wymagali dużo pracy, dziecinni, wolne elektrony.   W dorosłym życiu podobnie zarówno na studiach jak i w pracy. Koleżanki zapraszały mnie po godzinach na ciastko, czy inne rozkosze i dalej byłem jednym panem w tym gronie.   Nigdy nie rozumiałem tych podziałów na płcie, całej tej filozofii, że panowie są z Marsa, a panie z Wenus, budowania  barier nie wiadomo po co. Randkowania oraz stresu i trudu z tym związanego. Strojenia się w piórka, strategii podrywu.   Pamiętam tych kolegów, którzy przed spotkaniem z dziewczyną musieli się napić, bo bez tego by nie poszli. Dla mnie to jakiś kosmos był. Nie żebym nie rozumiał, ale emocjonalnie tego nie czułem Przecież wszyscy płyniemy na tym samym okręcie do wspólnego portu przeznaczenia.   Nietrudno się domyślić iż w takiej sytuacji nie miałem najmniejszego problemu ze znalezieniem partnerki. Jeśli podobałem się którejś fizycznie to sprawa była przesądzona. Same proponowały przejście na inny poziom relacji, każda na swój sposób. Kobiety są w tym bardzo kreatywne.   Moim zdaniem to nie reguły są potrzebne, ale zdrowa integracja między płciami w okresie rozwojowym, taka jaka była u mnie. Wtedy wszystko będzie działo się naturalnie, w swojski znajomy sposób, dający dużo radości i spełnienia, dostępny dla każdego. Nie będzie osób samotnych, błędnych rycerzy szukających odległej Dulcynei oraz księżniczek zamkniętych w wierzy niedostępności.   Lubię z Tobą pisać, bo jesteś zupełnie róży ode mnie, nawet jeśli coś z pozoru mamy wspólne, to stoją za tym zupełnie inne przyczyny, jak z tymi telekonferencjami. Można poszerzyć horyzonty.    
    • @MIROSŁAW C. stukot ptasich diobów [dziobów] w okno —  masz literówkę. Fajny klimat. Pozdrawiam :)
    • @Amber ślicznie dziękuję, bo powyższego nie znałem po prostu...
    • płodność uciekła przed cywilizacją próbuje przetrwać w nieoświeconych podbrzuszach z górskich dolin i innych krańców gdzie jeszcze amulet z kłów ocelota jest powodem do dumy    wysoka kultura łatwo zrywa tradycję płodzenia potomków  opadają zdolności skrzydła    w białej klinice  dzieci z zimnych płytek a legenda kładzenia się do łóżek  warta już tyle co bóstwa ukryte w pasach krzemienia    na tym etapie zarodek  nie ma połączonych nerwów obwodowych z mózgiem  życie na życzenie    z pozornie martwej poczwarki wylęga się    motyl                
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...