Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

bez tytułu


Rekomendowane odpowiedzi

idę owionięty nocą, w dymiący mrozem splendor, szarfy ze świateł idą w tysiące już, w miliony, a księżyc (prześcieradło z niego zwisa) wyświetla film o duchach: śnieżna kula, niebo w lutym, płomienny fiolet, rozbita warga, złoty kielich. słucham muzyki w nocy i jestem nabuzowany. tylko chodnik istnieje, jak skórka owocu z rozpiętymi na niej w jasności porami, widzianymi w sterylnym powietrzu z drobinkami mgły i dotkliwość tej skórki sprawia mi słodki ból i chcę jej dotknąć językiem lub przekłuć paznokciem, ale czuję ucisk w prostacie i nie dosięgam. nie mam prawa tego słyszeć, ale za mną już biegnie jak przeznaczenie człowiek, który nokautuje mnie czymś twardym i z zaciśniętymi skroniami upadam z pluskiem w kałużę i jest mi błogo i dobrze; pełne wargi mi pulsują, wystawiam język i tak smaczno mi. muzyka gra, jestem wdzięczny i gitary z przesterami jak promienie księżyca informują mnie o niesłuszności mojego zachowania, bo grają elektronicznie, rozpaczliwie, w sytuacji bez wyjścia; nadchodzi najlepsze: w białym mroku odpuszcza mnie myśl. na bardzo krótko, ale to jest stan, którego oczekiwałem tak wyraźnie, którego pożądałem tak dotkliwie. pływam z zupie mlecznej. dzwoni mi w uszach, chciałbym, żeby ktoś położył mi teraz na języku błyszczącą mandarynkę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...