Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kowal 2 Czytelniku przeczytaj 1 część z dnia 02-10-2007


Mariusz Urbaniak

Rekomendowane odpowiedzi

...Sekretarka puka skromnie
Prezes pyta. Jest ktoś do mnie?

Przyszedł robol tam z fabryki
Nie pomogły nic uniki

Na to drzwi się otworzyły
Stał w nich kowal upierdliwy

Proszę, proszę mój kowalu
Mów swą prośbę, mów pomalu

Że zabrzmiało to wylewnie
Kowal zaczął bardzo pewnie

Ja mam problem budżetowy
Co przyprawia o ból głowy
Żonę z pracy wywalili
Pensji jej nie zapłacili
Przez to cała bieda w domu
Nic nie mówiłbym nikomu
Lecz przymusza sytuacja
Bo to nie jest egzaltacja

Nie zrozumiał prezes słowa
Choć się kiwa jego głowa

Kowal widząc zrozumienie
Dalej ciągnął wynurzenie

O pożyczkę jakąś proszę
I o nadgodziny wnoszę

Skończył... i nastała ciszy chwila
W konwersacji tak niemiła

No kowalu bieda, bieda
Dziś każdemu forsy trzeba
Zakład mało ma pieniędzy
Sam na skraju bywa nę...

Sekretarka zapukała
Złotej myśli sens przerwała

Ja przepraszam tej nahali
Jest kierownik czwartej hali

Wpełzł kierownik uniżenie
Kowal takie miał wrażenie
Że nie człowiek to lecz robak
Jakiś glut, lub raczej bobak
Już prezesa obściskuje
Na kowala wciąż zezuje

Czy jesteście w tym temacie?
No i jakie zdanie macie?

Prezes spytał w takie słowy
Lecz nie doszedł do połowy
Bo kierownik katarynka
Sieje słowa tak jak z młynka

Kowal silny jest jak tur
Uniósł by ciężarów wór
Ale nie chce, bo się leni
Nie wiem kiedy on się zmieni
Je kanapki, pije kawy
Lecz nie z głodu, dla zabawy
W czasie pracy mocz oddaje
Po godzinach nie zostaje
Chciałbym z niego to wyplenić
Ale czym go mogę zmienić?

Kiedy robi przerwy w pracy
Za nim idą ci chłopacy
Co prezesa nie szanują
Się zbierają i spiskują

Ale są na szczęście tacy
Co nie boją się swej pracy
Dla prezesa biją normy
Są podatni na reformy...

Kowalowi włos się zjeżył
Szybko jednak gniew uśmierzył
I powiedział: Kierowniku

Ludzi w dole jest bez liku
Wszyscy normy wyrabiają
Takie jak w umowach mają
Przecież przerwy mieć musimy
Bo przy piecach się pocimy
To jest ciężka praca przecie
Sami o tym dobrze wiecie

Nie chcę forsy na zabawę
Potrzebuję ją na strawę...cdn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

pod pierwszą częścią utworu obiecałem, że wypowiem się pod drugą więc dotrzymuję słowa... niestety, moim zdaniem, nie wygląda to najlepiej. wiersz wydaje się być sklecony w pośpiechu. w niektórych miejscach rymy zdają się narzucać treść, z innych bije przesadna i raczej niezamierzona sztuczność, a niektóre zwroty są po prostu nie estetyczne. o pospolitości i nadmiarze rymów gramatycznych nie wspomnę, bo sam ich lubię używać ;). co do warstwy fabularnej, to też nie za ciekawie. w tej części tak jakby nic się nie dzieje. po prostu przeciąga się jedna scena, z której narazie nic nie wynika. moim zdaniem, podkreślam moim zdaniem, wiersz jest do poprawy. pomimo to czekam na kolejną część i pozdrawiam autora, życząc wielu ciekawych pomysłów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Somalija ...A tak sobie chciałem coś starszego u Ciebie przeczytać. :)
    • @Somalija Zwykle nie lubię spoilowania, ale tutaj bardzo pomaga tag, którym podpisałaś wiersz.
    • jest dość nieprzyjemnie, wręcz ordynarnie pokacowo, klimat w pokoju schnie na wiór. siedzę na bezwódczu i czuję, jak przenikają mnie szybkopędne obrazy.   na przykład taka wiewiórka, niemal do reszty wjeżdżona w asfalt. tylko ogon jako tako się ostał. i falowała ta martwa kita, poruszana pędem powietrza, gdy przetaczały się obok i nad nią, auta.   znowu wizualizuje mi się dzieciństwo. zarazem chcę pełni dorosłości. takiej bez trzymanki i na chama.   o, ludzie się schodzą. cali z powietrza. deszyfranci  moich kolorowych wizyjek, niewidzialni przyjaciele, panie o małpich twarzach jak u Bukowskiego,  prawilne ziomeczki w szmizjerkach.   parytety – do parteru! niech tylko ksobne się liczy, dreszcz leci z absurdalnie wielką prędkością przez trawione gorącem ciała.   musi być agresywniej i z głębi, jakby markiz de Sade,  siedząc na plecach Walaszka, pisał scenariusz nowego  odcinka Matysiaków!  abyśmy wydobyli z wnętrz całe pokłady pozornie niespajalnego, cisnęli sobie w twarze bryłkami tego urobku!   parę złych wiadomości: dziecko zaczęło rosnąć  w oku naszej wspólnej koleżanki. trzeba je wybrać,  ranę przemyć tequilą lub octem. jeden z kumpli  wspominał coś o zdolności kredytowej,  WIBOR-ze. no i się doigrał.   musimy mu przyszyć do głowy kolorową  czapeczkę ze śmigiełkiem (widziałem takie  u dzieciaków na amerykańskich filmach) i zamknąć gnojka w jednoosobowej kapsule  (nie wiem, skąd wziąć! może zrobimy z toi-toia!),  aby posiedział sam ze sobą,  nauczył się szczeniackiego egocentryzmu.   a tak poważnie: nic nie trzeba. kruszą się ściany,  pęka strop tej dyskoteki. nawet mżawka podeschła. ostatnie strugi, ciurkotliwie ściekające z fal  eternitu, niosą powtarzający się obraz:  ja mozolący się nad listem, który zamierzam  wrzucić do butelki. i cisnąć nią  w rozkołysaną przestrzeń.   ja pochylony nad kartką, o głowie rozpłaszczanej przez zwały piachu nasuwające się na skronie.  
    • @Kasia Koziorowska Super    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Kawał dobrej Poezji. :) Dołączam pozdrowienia.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...