Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

****


Rekomendowane odpowiedzi

Oni



Piter Noise

(nie zawiera rozdziału pierwszego ponieważ jest modyfikowany...proszę o komentarze)


To było kiedy byłem młody i głupi . Rzecz jasna się okazało że ten kto ze mną rozmawiał to jakiś pomniejszy demon lub zbłąkane ciało astralne . Czytał w moich myślach . Wtedy jeszcze nie potrafiłem się przed tym bronić . Aż w końcu moje zdolności objawiły się w pełni . Robiłem rzeczy dziwaczne i straszne . Ukrywałem to przed znajomymi . Czasami nadużywałem mocy na wrogach . Sprawiałem że się wywracali . Mdleli , wymiotowali i takie tam podobne zabawy które im się należały . W końcu kiedy podrosłem odwiedziło mnie kilku ludzi . W czarnych płaszczach . Wtedy dowiedziałem się kim był mój prawdziwy ojciec . Z czasem zrozumiałem że kiedy osiągnę pełnoletność będę odpowiadał przed Konfederacją . Nie będę mógł już nauczać wrogów kultury po swojemu . Zapisano mnie do Akademii . Okazało się że jestem bardzo zdolnym magiem . Wyprzedzałem zdolnościami swoich rówieśników .
Nigdy już nie rozmawiałem poprzez metodę tarczy ze zmarłymi . Okazało się że są na to o wiele potężniejsze sposoby...
I tak o to minęło mi kilka lat w Akademii . Poznawałem tajniki pradawnych mocy .

*****

3 lata później ( gdzieś na wsi )

Światła już pogasły . Ulice zalał ten sam mrok co zawsze . Cholerna wieś - zakląłem .
Ktoś taki jak ja nienawidzi wsi . Dlaczego ? A skąd ja mam wiedzieć . Może właśnie przez te ciemności .
Pod stopami szeleściły liście . Jesienny wiatr dawał się we znaki dudniąc i wślizgując się w szczeliny domów . Poprawiłem szalik . Mimo chłodu nie zapiąłem płaszcza . To jeden z moich dziwacznych nawyków . Nie ubieranie czapki i nie zapinanie płaszcza . Poprawia mi to ego . Które ostatnio zostało naruszone .
Pewien gruby dupek z firmy elektronicznej zlecił mi zadanie . No i rzecz jasna wykonałem je . Zrobiłem to jak zawsze po swojemu . Ale kiedy dostał to czego chciał . Posikał się ze strachu i odmówił zapłaty . To jeszcze byłem w stanie wytrzymać . Lecz nazwanie mnie pieprzonym oszustem to za wiele dla tak czułego osobnika jak ja . Być może trochę mnie poniosło . Być może .
Wysłanie go do Nich okazało się głupim pomysłem . On stracił swoje marne życie zaś ja straciłem renomę . Kilka punktów mniej nikogo nie zbawi . No ale skrupulatnie nad nimi pracowałem .
Mijałem milczące domostwa . Ciemność jest tym co pozwala mi się ukryć . Ale nie lubię iść przez wieś . Nie wiem wtedy po czym stąpam . Czuję się jakbym był Tam . U Nich .
Pytanie więc co tutaj robię ? Hmm...szukam kogoś .
- Aszhamat !
Delikatna , niebieska poświata rozświetliła mi drogę .
Czasami szczęściu trzeba pomóc . Mawiał tato . No właśnie...
Miałem nie zwracać na siebie uwagi ale co tam . Lubię wiedzieć po czym stąpam .
Jeszcze siedem lat temu nie wiedziałem . Co To jest . A teraz byłem trochę bardziej dojrzały . I wiedziałem co i jak . Chociaż lubiłem czasami nadużyć swoich zdolności .
Tak właśnie wyglądały moje młodzieńcze lata . Nadużywanie .
Skręciłem w boczną , kamienistą drogę . Miałem przeczucie że jestem już blisko swojego celu .
- Dis
Poświata otaczająca moją niewdzięczną osobę zgasła . Zastąpiła ją Aura Płomienistej Przestrogi .
To rodzaj zaklęcia z średniowiecza . Nasi przodkowie wykorzystywali ją do obrony . Delikatne płomienie liżą twoje ciało i odbijają wszelkie pociski . Przyjmijmy że jest to rodzaj kamizelki kuloodpornej .
Widzicie odwiedzam bardzo dziwaczną osobę . Bardziej pokręconą niż ja . Szlachetną ale i śmiertelnie niebezpieczną . Tak . Mój przyjaciel to wielka osobowość .
Doszedłem do rozdroża . Jedna droga skręcała w prawo i miała się całkiem nieźle . Zaś ta druga była cholernie nieprzyjemną , błotnistą ścieżką . Po boku rosły poskręcane jakby w spaźmie bólu drzewa . Ostre , jadowite krzewy wyciągały swoje chude szpony łapiąc nietoperze .
- Ładny dojazd do domku - szepnąłem i skręciłem w trzęsawiska .
Krzew złapał mnie za ramię szykując się do wbicia jadowitego kolca . Uśmiechnąłem się drwiąco . Moja aura odbiła krzew który zasyczał i stanął w płomieniach .
- No tak , harakszes przyjacielu . Obawiam się że to za mało żeby mnie powstrzymać . Ich krzaki odpędzą jedynie same miernoty .
Widzicie jest pewne stowarzyszenie które zajmuję się prawie każdą dziedziną życia . Tworzy różne nowe gatunki . Krzyżuje wszystko co się da . Oczywiście jestem jednym z nie wielu tych uprzywilejowanych którzy mają pojęcie o tym zakazanym dziele . No ale mam swoje zmartwienia .
Nareszcie ujrzałem to co chciałem zobaczyć . Stał tam . Mały domek z zabitymi oknami . Sypiąca się rudera . Odstraszająca samym widokiem .
- Całkiem miło
Nagle poczułem wibrację . Ktoś używał mocy .
Podszedłem bliżej i sięgnąłem po jak się okazało mocno skrzypiące drzwiczki .
- No cóż . Poszło w wieś - zaśmiałem się .
Chociaż wątpie aby tak było . Na pewno użył zaklęcia zagłuszającego .
Podszedłem do drzwi . Dotknąłem klamki...
- Auć !
Popatrzyłem na swoją dłoń . Wyglądała jak poparzona . Aura znikła .
- Możesz skończyc z tymi banalnymi zabezpieczeniami Eryku ? - zawołałem pewien że mnie usłyszy .
Przez chwilę było słychać tylko mój miarowy oddech . Szum wiatru i szelest liści . Nagle podskoczyłem .
- A to Ty . Wejdź proszę - tubalny głos należał do wysokiego , siwego mężczyzny .
Emanowała od niego wielka energia .
- Witaj stary przyjacielu . Porozmawiajmy w środku . Ale wcześniej napiję się herbaty .

*****

Sączyliśmy herbatę . Rozglądałem się po jego mieszkaniu . Było ogromne . Wzmożone zaklęcie powiększenia zrobiło swoje . Na regałach nie było już miejsca . Stare zakurzone księgi przykuły moją uwagę . Chociaż sam miałem ich sporo to nigdy nie wiadomo na co się trafi . Oni też o tym wiedzieli . W swoich bibliotekach mieli najcenniejsze Czarne Zbiory . Oczywiście zakazane przez Konfederację . Teraz przeniosłem wzrok na różne dziwaczne przedmioty . Wykrywacze , halucynogeny , puszkę z proszkiem światłowodowym . Tak , to jeden z najcenniejszych wynalazków magicznych . Pozwala przemieszczać się w każde miejsce na Ziemi . Przeciętny mag potrafi latać ale traci się wtedy cenną energię . Jednym słowem to bardzo męczące . Dlatego proszek jest idealnym rozwiązaniem dla podróżników .
Gagat spoglądał na mnie przyjacielsko . Wyglądał jak mały diabełek z o wiele za dużymi skrzydłami . Wbrew pozorom Gagatki mają wielką moc magiczną . Są odporni na podstawowe zaklęcia Pierwszego Stopnia . Ale też są bardzo przyjacielskie i przywiązują się do właścicieli .
Eryk pił herbatę w milczeniu . Widziałem tylko jak unosiły się jego krzaczaste siwe brwi . W końcu zacząłem to po co przyszedłem .
- Oni chcą swojego dyplomaty w Konfederacji - spojrzałem mu prosto w oczy .
Stary mag namyślał się chwilę .
Odłożył filiżankę i zamienił ją w myszoskoczka .
- Zawsze mnie to śmieszyło przyjacielu . To jedna z pierwszych umiejętności jakie opanowałem . Taaak....Hmmm
Zasępił się . Złapał się za brodę i kręcił młynka .
- Nie zgodzą się . Nie dopóki żyje Rodric . Oni zbytnio interesują się czarną magią . No i te ich Czarne Zbiory . Konfederacja to potępia .
Rozumiałem co mówi . Społeczność magów jest na wymarciu . Zbyt wielu umarło młodo igrając z zakazaną magią .
- Nie jest nas tak wielu jak kilka wieków temu . Teraz i tak jest dobrze mamy niewielki przyrost czystej krwi . Konfederacja będzie chciała to utrzymać . Jeżeli do Rady wejdą Oni . To będzie to Ich pierwszy krok do szerzenia czarnej magii . A na to nie pójdziemy , przyjacielu .
- Rozumie Eryku . Ale co się stanie jak im odmówimy ? Ostatnio urośli w siłę . Wielu magów ich popiera .
Jego stara już twarz zmarszczyła się jeszcze bardziej . Była jak ususzona gruszka . Ale głos miał tubalny i pewny siebie .
- Wtedy zacznie się wojna . Wiesz dlaczego tylu młodych , dobrze się zapowiadających magów umarło ?
Wpatrywał się we mnie . Gagat biegał radośnie po pokoju .
- Tak . Czarna magia wydziela wielką energię . Ciało starzeje się czterokrotnie .
- Ale tylko przy niektórych zaklęciach Trzeciego Poziomu . Czary mniejszego kalibru nie zostawiają śladu na ciele . Zbliżenie się do Demonistyki . To poważna sprawa . Coś o tym wiem...
Eryka poznałem w Akademii . Był jednym z profesorów . Nauczał Zaklęć Trzeciego poziomu . Z czasem odszedł . Zrozumiał że tak wielki mag jak on marnuje się ucząc jedynie trzecie klasy . Będąc już na swoim zaczął nauczać Demonistyki . Najczarniejszej magii jaka kiedykolwiek istniała .
- No tak . Ciężkie zapowiadają się czasy . Słyszałeś że nadszarpnąłem swój autorytet ?
- Nigdy się nie zmienisz - zaśmiał się . Zawsze taki sam . Olewasz wszystkie zasady . Po co przyjąłeś to zadanie od grubasa ? To był zwykły charłak . Nigdy nie widział zbeszczeszczonego ciała . Widok jego zmarłej żony podjedzonej przez ścierwa nie był dla niego miłym widokiem . Mogłeś zostawić tą truposzkę u Nich . Heh...po cholerę , przyjacielu go tam zaprowadziłeś . Oni nie lubią obcych a na dodatek charłaków . Wiedziałeś że go zabiją ?
- Nie . Myślałem że go wystraszą i tyle . Chciałem mu dać nauczkę .
Gagatek próbował latać po pokoju trzepocząc skrzydłami .
- Nauczkę ? Haahaha...A to dobre - uśmiechnął się przyjaźnie odsłaniając spróchniałe zęby . Czasy się zmieniły . Nie można bezkarnie wejść do Nich i wyjść jak gdyby nigdy nic . Czasy się zmieniły...A czy w Akademii wiedzą że dorabiasz na boku ? Wiem że jesteś jednym z ulubieńców ale kiedy się dowiedzą że zajmujesz się takimi sprawami...No cóż przyjacielu . Uważaj na siebie i nie nadużywaj wolności . A tak w ogóle po co ci dukaty ?
Milczałem chwilę . Widziałem że muszę być szczery . Ufałem byłemu profesorowi jak nikomu innemu . W końcu jeszcze niedawno uratował mi życie .
- Zbieram pieniądze na światłowód . Jest mi potrzebny do podróży a wiesz że moja rodzina nie należała do bogatych . Może kiedyś...ale to stare czasy . Pozostało mi wielkie nazwisko ale i bieda .
Zbadał mnie wzrokiem .
- Rozumiem . Dam ci trochę proszku mam go dużo . Ale chyba wszystkiego mi nie mówisz ?
- Heh...no dobrze . Wydajemy kolejną książkę . Jeszcze jej nie skończyliśmy ale zawiera potężne zaklęcia . To będzie nasza druga księga . Potrzebujemy dukatów na niektóre składniki .
Patrzył na mnie i nagle się roześmiał .
Kubki były już puste .
Popatrzyłem na zegarek .
- No dobrze przyjacielu . Na pewno wiesz po co mnie wysłał .
Skinął głową .
Wstaliśmy . Eryk podszedł do szafki . Wyszeptał kilka słów . W powietrzu unosiły się runy . Szafka powoli wysunęła się . W środku było wiele rupieci . Starzec sięgnął jednak po małą szkatułkę . Chwilę trzymał ją pieszcząc palcami inkuastrowane wzory . Herb jego rodziny .
- Masz .
Z żalem wsadził mi ją w dłonie . Porozmawialiśmy jeszcze chwilę . W końcu uradowany z wypełnienia misji , pożegnałem byłego profesora i udałem się w ciemność...

*****

Kiedy opuściłem dom Eryka udałem się z powrotem do Edynburga . W Akademii czekał mnie kolejny trudny rok . Uczyłem się w niej już 5 lat .
Jak zawsze powitali mnie moi przyjaciele . Nasza trójka była najzdolniejszym trio w historii Akademii Edynburskiej . Slat , Elen i Ja .
Otrzepałem płaszcz . Z kieszeni unosił się jeszcze światłowód . Świecił delikatnie w półmroku który spowijał korytarz .
Akademia mieściła się w wielkim zamku . Oczywiście był chroniony czarami przed niemagicznymi ludźmi . Był widoczny jedynie dla magów czystej krwi . Jego tradycja sięga XII wieku . Został założony przez potężne Bractwo Światła . Byli to magowie którzy stosowali jedynie białą magię . Z czasem gdy założyciele poumierali zaczęto wprowadzać zaklęcia z czarnej magii . Oczywiście z pewną rezerwą . Akademia nigdy nie przybliżyła się choćby o krok do Ich Uniwersytetu .
Dlatego utrzymanie więzi pokojowych z Nimi było tak ważne dla konfederacji .
Minęliśmy właśnie słynne popiersie Grinwalda . Złego czarnoksiężnika . Jeszcze nikomu nie udało się go usunąć . Grinwald musiał rzucić naprawdę potężne zaklęcie przylepca . No ale każdy z nas przyzwyczaił się do tego obrzydliwego popiersia .
Zamyśliłem się na chwilę co często mi się ostatnio zdarzało .
- Zdobyłeś to ? - zapytał Slat .
- No właśnie . Masz to o co dyrektor prosił ? - wtrąciła Elen .
Wierzcie lub nie ale była to najpiękniejsza dziewczyna jaką w swym marnym życiu spotkałem .
Uśmiechnąłem się przyjaźnie .
- Pewnie że mam .
Pokazałem im szkatułkę .
- A więc tak wygląda . Ciekawe co w niej jest ?
Widziałem ich skupione twarze . Szczerze sam nie wiedziałem co trzymam w ręku . Po prostu dostałem poufałe zlecenie . Nawet nie obchodziło mnie co jest w środku aż do teraz . Elen jakby wyczuła napięcie .
Patrzyliśmy na nią w skupieniu .
- Powinieneś zanieść ją Rodicowi
Ruszyliśmy z miejsca do gabinetu dyrektora Rodica .
Nasz dyrektor oprócz tego że był naprawdę potężnym magiem to był też w Konfederacji . Rada Magów liczyła się z jego zdaniem . W końcu nie był byle kim . Zdobył dwa razy mistrzostwo Zrzeszonych Akademii pół wieku temu . Ostatnie mistrzostwa odbyły się w 1957 roku . I właśnie wtedy drugi raz z rzędu wygrał Rodric . Zginął wtedy jego przyjaciel Seamus . Od tego tragicznego wypadku zaprzestano organizować turnieje magiczne . Smoki zostały umieszczone w specjalnych rezerwatach . Młodzi nie wiedzieli o nich istnieniu . Dopiero w Akademii na lekcjach historii magii dowiadywali się o takich ciekawostkach . Ja to miałem już za sobą . W końcu pięć lat zrobiło swoje . W tym roku miałem poważne egzaminy . Byłem jednym z zaufanych Starszaków . Wykonywałem drobne misje dla dyrektora i grona profesorów . A że byłem przyjacielem Eryka więc był to dodatkowy powód aby wysłać właśnie mnie .
Mijaliśmy właśnie przerażonych pierwszaków . Tych którzy po raz pierwszy wyrwali się z domów i w pełni uczestniczyli w magicznym życiu . I chociaż mieli po 15 lat to wyglądali przy nas bardzo niewinnie .
- Kotki przyszły ! - zawołał uradowany Slat .
- Oh...przestań . Hmm ten jest przystojny - Elen puściła oko do wysokiego chłopaka z bujną grzywą płowych włosów .
Poczułem się trochę zazdrosny . Wykonałem jeden gest .
Chłopak poźlizgnął się i runął jak długi . Marcel , jeden ze Starszaków odpowiedzialny za grupę popatrzył na niego drwiąco .
- Niezdara - mruknąłem .
Elen popatrzyła na mnie krzywo .
- Co ?
Pokręciła głową i ruszyliśmy schodami w górę .
No więc my ze Slatem nie byliśmy tak niewinni jak reszta . Oczywiście cało wychodziliśmy z nie jednej opresji . W ryzach trzymała nas właśnie Elen . Wiele razem eksperymentowaliśmy z czarami . Wymyśliliśmy bardzo wiele pożytecznych zaklęć . Opublikowaliśmy je w starym woluminie . Nasza księga nazywała się " Czaromat " . Banalna nazwa ale bardziej liczyła się zawartość run w środku niż sam tytuł . A była to duża rzecz .
Skręciliśmy w prawy korytarz . Mijając rozmawiające ze sobą portrety magów i czarownic . Wąsaty mag w spiczastej tiarze dłubał palcem w nosie .
- Oh...dziadku takie upokorzenie przed kolegami - westchnęła Elen i z rezygnacją wzruszyła ramionami .
Ten speszony wyciągnął palucha i chwycił za swoje wąsy .
- Są dłuższe o dwa cale ! No ja wcale nie dłubałem w nosie . Pani Vardner zaatakowała mnie zaklęciem Zwisającego Gluta . Wnuk jej wnuka ją tego nauczył a ona nie omieszkała wykorzytać tego na mnie . Może dlatego że ma najbliżej . Dawno cię nie widziałem Elen - ziewnął potężnie kilka razy . Z nosa sterczało mu coś o wyglądzie zielonego sopla .
Elen wykrzywiła wargi . Ja i Slat ryknęliśmy śmiechem .
- Usunę mu tego gluta - powiedziałem tłumiąc napad śmiechu .
Machnąłem ręką . Srebrny blask oświetlił twarz staruszka . Po chwili zniknął . Tym razem nic nie zwisało z jego nosa .
- Dzięki ci młodzieńcze - wysapał Jonatan .
- Polecam się na przyszłość .
Elen prychnęła tylko i ruszyliśmy przed siebie .
- Dobrze że znamy zamek - mruknął Slat.
Miał absolutną rację . Zamek był ogromny . Setki pomieszczeń . Nie wszystkie odkryte . Masa schodów i korytarzy . Lochy , piwnice , łaźnie . Nie licząc ślepych zaułków . I kilku portali które nie wiadomo do końa gdzie wysyłają . Nasza trójka znała prawie cały zamek . Jednak rok temu wpadliśmy przez jeden z portali który pojawił się jakby znikąd . Przeniósł nas do Monako . Byliśmy wściekli ale były i plusy tego incydentu . Ominęły nas testy czwartoklasistów . Zrobiliśmy sobie kilkudniowe wakacje . Resztę naszej energii zużyliśmy na picie piwa i tańczenie w dyskotekach . Kiedy lecieliśmy z powrotem pod osłoną nocy , Slat zemdlał i spadł w jakieś drzewa gdzieś koło Liverpoolu . Na szczęście Elen w porę zareagowała i tylko trochę się potłukł .
Właśnie przechodziliśmy koło pokoju profesora od Plantacji . Był to młody alpinista , Jack . Jego pasją oprócz roślin była wspinaczka . Nikt z nas go nie rozumiał bo kiedy puściliśmy się w wir magii to żadna normalna rzecz nie była dla nas tak przyjemna jak dawniej . Z czasem mniej rozumiałem zwykłych ludzi bez mocy . Jack zatrudniał na plantacji kilku charłaków . Magicznych ludzi którzy nie potrafili wykrzesić z siebie swoich zdolności . Dyrektor był dla nich niezwykle miły i pozwalał im opiekować się magicznymi roślinami .
- No to niedaleko - wysapaliśmy trochę zmęczeni .
Gabinet dyrektora znajdował się na końcu Holu Sławy . Wisiały tam portrety dyrektorów i najbardziej zasłużonych magów w dziejach historii .
- Może kiedyś będę tam wisiał - rozmarzyłem się na chwilę .
- Tak z twoim temperamentem będziesz wisiał ale w Szulbierni - zaśmiała się Elen .
Popatrzyłem na nią przyjaźnie .
Szulbiernią nazywano pomieszczenie w gmachu Konfederacji . Wisiały tam portrety złych czarnoksiężników i czarownic . Niebezpieczne przedmioty , wadliwe portale , podrabiane światłowody . I wszystko co zasługiwało na krytykę praworzędnych obywateli świata magii .
Moją uwagę zwrócił afisz leżący na podłodze . Wziąłem go do ręki i zacząłem czytać .


Poprawne użycie proszku światłowodowego

Od tego zależy gdzie i jak się przemieścisz :

1.Do kubka z wodą wrzuć garść proszku ( pamiętaj że to proszek wsypujesz do wody nie wlewaj wody do proszku to grozi poważnym poparzeniem )
2.Skup się na miejscu do którego chcesz się udać i wypowiedz to miejsce na głos ( zaawanasowani magowie wypowiadają formułę w myślach )
3.Wypij napój i udaj się w najszybszą i najbezpieczniejszą podróż

Gotowe !!!

Porady dla mniej uzdolnionych magów
Zaprenumeruj kurs do obrony przed harakszesem
Jedyne 7 dukatów !!!

Zaczęliśmy się śmiać .
- Pewnie jakiś charłak to zgubił - stwierdził Slat .
- Ok . Jesteśmy na miejscu - powiedziała Elen . Idziesz sam czy z nami ?
Popatrzyłem na nich .
- Pójdę sam . Ale wszystko wam powiem . Spotkamy się na kolacji .
Rozdzieliliśmy się .
Wyciągnąłem rękę by zapukać w mosiężne drzwi gdy te nagle się otworzyły . Z gabinetu Rodrica wyszedł jakiś mały , gruby mężczyzna w zielonej pelerynie . Patrzył na mnie przez chwilę . Wzrok miał dziwnie rozbiegany . Mruknął coś do siebie i odszedł chwiejnym krokiem .
- Co za typ - szepnąłem i wszedłem do środka .
Rodic siedział w wielkim fotelu . Na biurku walały się sterty papierów . Półki zawalone były setkami pozycji z różnych dziedzin magicznych . Sam kiedyś kilka z nich przeczytałem . Dyrektor był już dość stary jednak nie wyglądał na swój wiek . Była to zasługa eliksiru życia . Miał gęste , długie czarne włosy . Spiczasty nos i podłużną szczękę . Jednak na uwagę zasługiwały jego zielone oczy . Zawsze wpatrywał się nimi w uczniów . Rzecz jasna kiedy mieli coś na sumieniu .
Na mój widok wstał i wyciągnął dłoń .
- Proszę usiądź - powiedział ciepłym tonem . Gestem wskazując puste krzesło . Oczywiście zdobyłeś to o co cię prosiłem ?
Sięgnąłem za pazuchę i wyjąłem małą szkatułkę . Oczy dyrektora na moment zalśniły .
- Panie dyrektorze co w niej jest ? Eryk nigdy o niej nie wspominał - spytałem niby zdawkowym tonem .
Przez chwilę na mnie patrzył jakby zastanawiając się nad odpowiedzią .
- Nie mogę ci powiedzieć . Nie teraz .
Takiej odpowiedzi też się spodziewałem .
- Jak miewa się nasz przyjaciel ?
- Żyje po staremu . Ma ładny wjazd do domu - zarechotałem jak głupi .
Rodic nieznacznie się uśmiechnął .
- Naprawdę ?
- Nie . Wszędzie rosną herakszesy . Dom jest otoczony czarami . Zupełnie jakby się spodziewał niepożądanych gości . Myśli pan że to Ich się obawia ?
- Niczego nie wykluczam . Ostatnio nie układa się nam z nimi za dobrze . Chcą dyplomaty . To będzie pierwszy krok w kierunku zapchania Konfederacji radnymi . Czarnoksiężnicy z Ipswich dołączyli do nich .
Nie byłem zdziwiony tą nowiną . Mimo to udałem zaciekawienie .
- Ale dlaczego tak wielkie rodziny przyłączają się do Magów Ciemności ?
Rodic tylko się skrzywił .
- Nie wiem . Być może pociąga ich wielka magia . Nowe możliwości . Czasami człowiek poświęca swoją duszę aby zaspokoić niektóre żądze...
Westchnął ciężko .
Magowie Ciemności byli jednymi z najstarszych rodów czarodziejskich . Od wieków swoją krew łączyli jedynie wśród najbliższych . Uprawiali kazirodztwo aby utrzymać ciagłość rodu . Od nas różnili się tym że od niepamiętnych lat nauczali Demonistyki . Z czasem ich ciała ulegały deformacji . Żyli w zamknięciu jednak zawsze się z nimi liczono . Na magii znali się jak nikt inny . Przekroczyli wiele granic Demonistyki . Sprzedawali swoje dusze . Założyli Uniwersytet do którego przyjmowali elity czarnoksięskich rodów . To jeszcze można było znieść . Konfederacja potępiała ich za mordy na zwykłych ludziach . Nie nawidzili wszystkiego co nie magiczne . No i eksperymentowali na charłakach i zwyczajnych gostkach .
Dyrektor milczał przez chwilę . Po czym wziął do ręki kubek z wodą .
- Panie dyrektorze mogę wiedzieć kim był ten mag co wyszedł przede mną ? - spytałem by poskromić swoją ciekawość .
- To był Fergus . Jest rzecznikiem ministra do spraw nieodpowiedniego użycia mocy . Widzisz ostatnio mieliśmy kłopot z prawnukiem pani Vardner . Zaatakował jakiegoś sklepikarza . Powyrastały mu dodatkowe ręce a z nosa zwisało coś na rodzaj ee...
- Gluta .
Popatrzył na mnie zdziwony .
- Jak zawsze wszystko wiesz ale żeby tak szybko . Hmm...to się mi trafił uczeń .
Zaśmiałem się . Uznałem to za komplement .
- No dobrze . Porozmawiamy jeszcze kiedyś po zajęciach . Teraz muszę udać się do Nigerii do pewnego maga .
Wstałem i udałem się do wyjścia . Dyrektor wrzucił garść proszku do wody która zasyczała wściekle .
- No to do zobaczenia . Aha i jeszcze jedno . Następnym razem nie ujawniaj Ich sekretów . Masz wielkie szczęście że ten charłak który tęsknił za swoją zmarłą żoną był szpiegiem goblinów . Innaczej mój uczeń trafił by do więzienia . Potępiam twoje zachowanie i pomimo całej życzliwości proszę cię abyś nie dorabiał na boku .
Już otworzyłem usta by coś powiedzieć . Gdy dyrektor wypił napój i zniknął w niebieskoszarych oparach .

*****

Stołówka mieściła się w wielkiej sali . Tam także odbywały się dyskoteki i różnego rodzaju przyjęcia . Cztery długie rzędy a przy nich prawie trzystu uczniów . Kiedyś w latach świetności było ich prawie dwa razy więcej . Na samym przodzie siedziało grono profesorów . Miejsce Rodica było puste .
Rozejrzałem się i pośpiesznym krokiem poszedłem do ostatniego stołu . Elen i Slat nakładali sobie pudding . Usiadłem obok nich .
- I co dowiedziałeś się czegoś ? - spytał Slat z pełną buzią .
Elen oderwała wzrok od talerza . I nadstawiła uszu .
- Nie . Dyrektor właśnie udał się do Nigerii . No i potępił moje dorabianie na boku .
- To samo ci mówiłam .
Elen zawsze przestrzegała wszelkich reguł obowiązujących magów .
Skrzywiłem się .
- Na szczęście ten grubas był szpiegiem goblinów . Oni nie powinni być na mnie aż tak wściekli . Hmm...
Zastanawiałem się przez chwilę patrząc na różności piętrzące się na stole . Nałożyłem sobie naleśniki z syropem wiśniowym .
- Muszę porozmawiać z Dougiem .
Slat i Elen zaniemówili . Nie przepadali za moim przyjacielem .
Doug był jednym z Nich . Był uczniem najbardziej znienawidzonego Uniwersytetu . Ale sam nie kochał się w Demonistyce . Miał do niej bardzo szorstkie podejście . Jednak nic nie mógł poradzić na to że urodził się w kazirodczej rodzinie , Homless . Był potomkiem Ezehiela , jednego z Magów Ciemności w lini prostej .
- Naprawdę musisz do niego iść ? - spytała z nadzieją w głosie Elen .
- Tak . I zrobię to dzisiaj w nocy żeby nikt mnie nie widział . Użyję jednego z naszych zaklęć .
Slat mimo woli uśmiechnął się . Wziął do ręki puchar .
- Za czaromat ! - wypił wino do dna .
Zrobiłem to samo . Elen ledwie zmoczyła usta .
Gawędziliśmy sobie aż do końca kolacji . Półmiski i puchary poznikały już ze stołów .
Grupa pierwszaków wychodziła prowadzona przez swoich opiekunów . My mogliśmy już sami szwendać się po zamku . Piąta klasa miała wiele przywilei .
Wyszliśmy ze stołówki i udaliśmy się do swoich pokoi . Slat mieszkał razem ze mną , Matem i Lesterem .
Każdy w zamku miał swoje miejsce . Większość pokoi była czteroosobowa . Jedynie nauczyciele i personel mieli je tylko dla siebie .
Zachodnia część zamku należała jedynie dla chłopaków . Zaś wschodnia była dziewczęca .
Żartowaliśmy sobie ze Slatem kiedy drogę zaszedł nam Gery . Nienawidziłem tego gnojka . Był to największy cfaniak i kabel w Akademii . Zazdrościł nam naszych umiejętności .
- No proszę . Wielki powrót z wakacji mordercy szpiegów ! - zaśmiał się szorstko .
- A więc już wiesz palancie ?
Slat ryknął śmiechem .
Ten popatrzył na niego lodowatym wzrokiem .
- Mój tato pracuje w gmachu ministerstwa . Jest szychą w przeciwieństwie do was miernoty .
Przy boku Gery'ego stało już kilku kolegów . Widocznie znowu chcieli wdać się w bójkę .
Zaśmiałem się najbardziej ironicznie jak potrafiłem . Miałem gdzieś tych dupków . Byli mocni tylko w gębie .
- No tak twój tato sprząta kible tak ? A podciera też tyłek samemu ministrowi ? Słyszałem że jest w tym bardzo dobry .
Teraz otaczała nas już spora grupa piątoklasistów . Wszyscy wybuchnęli śmiechem i wskazywali palcem na Gery'ego który spłonął po same uszy .
- Fili....
Jak zawsze byliśmy szybsi .
- Tresanto !
Nasze zaklęcie wyrzuciło Gery'ego i jego kolegów w górę .
Na chwilę zawiśli w powietrzy a potem . Łubudu !
- Następnym razem jak będziesz chciał nas zaatakować cieniasie poćwicz szybkość . Filicesem to się pojedynkuje w drugiej klasie - zrugał go Slat .
Zadowoleni z siebie i w o wiele lepszych nastrojach udaliśmy się do sypialni .
Mat i Lester grali w wybuchowe szachy . Przywitali się z nami dziarsko . A potem jeszcze długo rozmawialiśmy o wakacjach . Najmniej do powiedzenia miałem ja . Mieszkałem w Edynburgu w centrum miasta wśród zwykłych ludzi . Odkąd opuściłem dom przybranych rodziców postanowiłem już tam nie wrócić . Dyrektor zmodyfikował im pamięć . Także nawet nie wiedzieli o moim istnieniu . Było z tym wiele kłopotów . Bo trzeba było także dopaść ich krewnych i wszystkich tych którzy wiedzieli o moim istnieniu . Na szczęście jeden z radnych przyznał specjalny zespół amnezjatorów . A dla nich to była tylko formalność . Jednak mając już prawie dwadzieścia lat mogłem uprawiać magię bez żadnych konsekwencji ze strony Konfederacji . Najgorsze było jednak to że nie miałem zbyt wielu pieniędzy . Na wakacjach pracowałem w firmie przewozowej . Zajmowałem się pakowaniem towaru który był rozsyłany na całą Szkocję . Zarobki nie były duże ale wystarczające na pokrycie czynszu i jedzenie . No i otrzymywałem premię dla najlepszego pracownika roku . Właśnie dlatego nie byłem lubiany przez innych oprócz szefa . Dzięki magii byłem najbardziej wydajnym pracownikiem w firmie .

*****

Była druga w nocy . Chłopaki popadali jak muchy znużeni swoimi niesamowitymi opowieściami i grami w wybuchowe szachy i plujące karty . Delikatnie wstałem i zarzuciłem na siebie płaszcz . Teraz pomyślałem o zaklęciach pomocnych w ekspedycji . Wybrałem dwa z " Czaromatu " . Bezszelestność oraz niewidzialność to chyba najlepsze co mogłem sobie zaoferować . W końcu to ja ze Slatem większość wymyśliliśmy sami albo udoskonaliśmy znane już czary .
- Pretano ana discori !
Popatrzyłem na swoje dłonie . Nie było ich Spojrzałem w lustro lecz widziałem tylko pokój za sobą . Uśmiechnąłem się zadowolony . Testowaliśmy swoje czary nie raz no ale nic nie mogło mi dzisiaj przeszkodzić . Wpadł bym w tarapaty . A tego nie chciałem . Poskoczyłem do góry i upadłem stukając z całej siły butami . Cisza .
Opuściłem pokój i udałem się w wędrówkę do wyjścia z zamku . Nie raz żałowałem że na zamek są nałożone potężne czary uniemożliwiające użycie proszku światłowodowego czy możliwości deportacji . Widzicie , deportacja jest bardzo skomplikowanym zaklęciem . Oczywiście jest nauczana w Akademii i jak dobrze mi się wydaje właśnie w piątej klasie . Chodzi jednak o to że tylko potężni magowie dysponujący wielką energią potrafiąc się deportować bez szkody dla organizmu . Nawet dyrektor unikał deportacji choć jego gabinet jako jedyne pomieszczenie w zamku nie było objęte czarem antydeportującym . Jeżeli mag ma wybór to woli użyć proszku niż wykorzystać swoją moc . Co innego niektórzy z Nich . Magowie Ciemności mają ogromny potencjał mocy i prawie zawsze używają deportacji jako środka natychmiastowego transportu . Nie jednokrotnie również latali . Ale to tylko wyjątki dające się policzyć na palcach u dwóch dłoni . Ja sam zawsze uważałem że kto jak kto ale Rodic na pewno jest jednym z niewielu którzy mocą dorównują a nawet przewyższają niektórych z Nich .
Chyba wszyscy w zamku spali . Slychać było jedynie niektóre portrety i duchy kłócące się lub po prostu szepczące między sobą . Większość jednak chrapała całkiem znośnie . Dziadek Elen kimał chyba najmocniej ze wszystkich . Zastanowiłem się czy czasami pani Vardner nie rzuciła na niego zaklęcia głębokiego snu .
Zeszedłem schodami i udałem się do głównych wrót zamku . Machnąłem ręką szepcząc magiczną formułę . Grube , mosiężne drzwi otworzyły się gładko . Powiało jesiennym chłodem . Mimo to nie zapiąłem płaszcza . Wyszedłem na błonia otaczające Akademię . Deportować można było się dopiero za szklarniami nie daleko szopy profesora Jack'a z narzędziami do plewienia i takim czysto ogrodniczym sprzętem . Oczywiście nie umiałem jeszcze się deportować chociaż należałem do najlepszych uczniów w historii Akademii . Ale miałem w płaszczu dobrych kilka garści proszku od Eryka .
Wyciągnąłem dłoń i nakreśliłem w powietrzu znak mrucząc zaklęcie . Woda zawisła w powietrzu . Wrzuciłem do niej proszek . Przybrała zielony , fosforyzujący kolor .
- No to chlup !
Wziąłem głęboki łyk myślami będąc w Aberystwyth . Tam właśnie mieścił się Ich Uniwersytet w Walii . Nad zatoką Cardigan .
Poczułem szarpnięcie . Moje wnętrzności na chwilę się skurczyły . Było to dziwne ale i nie bolesne uczucie .
Douga poznałem na zjeździe młodych magów w Cardiff . Na specjalnym festynie organizowanym przez Kongres . Przykułem jego uwagę robiąc całkiem niezłe czary . To było jakieś dwa lata temu . Pamiętam jak podszedł do mnie i przypatrywał się kilku moim zaklęciom . Później się zagadaliśmy . Polubił mnie a ja jego . Wtedy jeszcze nie wiedziałem że jest jednym z Nich . Ale w końcu nie wszyscy Oni byli tacy źli .
Buty miałem już całkiem mokre . Ich Uniwersytet mieścił się w wielkiej posiadłości lorda Haela . Był to wielki mag . Umarł bezpotomnie . Jego brat przejął majątek , zebrał Magów Ciemności i udostępnił pałac do nauki dla wszystkich rodzin spod ciemnej gwiazdy .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...