Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kiedy zdrowie dopisuje - rade ciało
człowiek nie ma żadnych zmartwień, bólu.
Wtedy życie biegnie, bez problemu
szczęście wówczas gości wokół niego.

Oddaje, co dobre, a nie widzi złego
króluje w miłości osładza w uczuciu.
Widoczne w kochaniu rozjaśnia w uśmiechu
obecne na zewnątrz, także wpada w oko.

Ale zawsze zdrowie jest do czasu;
gdy się opamiętasz bywa, że za późno?
Nagle, może wszystko runąć w twoim życiu.

Wszak do końca nigdy, nie wiadomo?
Co nas spotkać może z Boskiego wyroku.
W gwiazdach przeznaczenie Niebo zapisało.


Sonet.

  • Odpowiedzi 41
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Popularne dni

Top użytkownicy w tym temacie

Opublikowano

Kiedy zdrowie dopisóje - człowiek śie radóje

i to wystarczy poco tyle jeszcze pisać o tem??? roswodzić śię??? zero jakichś ładnyh metafor zero orginalnyh porównań! świerzego spojżenia na stary temat!!! sonet??? - 12,10, 10,10 12,12,12,12 11,12,12 11,12,12 sylab niewiadomo czemó? średniuwka co rósz w innem mniejscu! rymy stond pociekały nawet do innych wierszuw!!!

Opublikowano

Niestety, sonet mało odkrywczy, a to i tak najmniejszy zarzut. Interpunkcja wskazuje (jeśli już ją stosujemy), jak "czytać", a niektóre z Twych zabiegów przestankowych, gdyby traktować je poważnie, narzucałyby conajmniej śmieszną interpretację treści. Ta z kolei zaiste "nijaka", niecelna i bezcelowa także. Średniówka drży w konwulsjach, a rytm - lepiej o nim nie wspominać, bo o nieobecnych nie mówi się.
Jako doświadczony poeta, sądząc chociażby po ilości komentarzy, powinienneś napisać od nowa, aby uzyskać w ogóle wiersz godny doświadczenia.


Pozdrawiam zdziwiony - K.A.M.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



niezrozómiałaś - stwojego sonetu!!! niespełnia wymagań konstrukcyjnyh jest jak most co śie zawali i mondrzy lódzie go omijajom zdaleka!!! dotego denny wyśfiechtane słofnictwo zero metafor... no nieudał się- ówaga pocieszam!: morze innym razem?
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


dlamnie waszmość śię naczytał kochanowskiego i sprubował go pżerobić na łyso pałe tyle żemu wuszło nowo-cześniej? i to kilka-set lat temó!!!

Na zdrowie

Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;
Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Mieśca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są, ale -
Gdy zdrowie w cale.
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.
Klinocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!

Jan Kochanowski
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



człofiek jest terz jeden taki sam jak kiedyś ale niechodzisz hyba w skuże i bez majtków? z maczógą f prafej łapce? nie wylatójesz na balkon wiczorem i nie wydajesz okszykuw zwołujonc oko-liczne samice??? kochanowski pisał sfój wiersz dafno temu a jest zgrabniejszy i myśli ójente wnim lepiej nisz w tfoim!!!!


Kiedy zdrowie dopisuje - rade ciało
człowiek nie ma żadnych zmartwień, bólu.
Wtedy życie biegnie, bez problemu
szczęście wówczas gości wokół niego.

Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.

Oddaje, co dobre, a nie widzi złego
króluje w miłości osładza w uczuciu.
Widoczne w kochaniu rozjaśnia w uśmiechu
obecne na zewnątrz, także wpada w oko.
Ale zawsze zdrowie, jest do czasu

Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Mieśca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są, ale -
Gdy zdrowie w cale.
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.

gdy się opamiętasz bywa, że za późno?
Nagle może wszystko runąć w twoim życiu.
Wszak do końca nigdy, nie jest wiadomo?

(Aż się zepsujesz.)
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;

co nas spotkać może z Boskiego wyroku.
W gwiazdach przeznaczenie Niebo zapisało
tam życie wyrocznią Tobie - człowieku.

Klinocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



człofiek jest terz jeden taki sam jak kiedyś ale niechodzisz hyba w skuże i bez majtków? z maczógą f prafej łapce? nie wylatójesz na balkon wiczorem i nie wydajesz okszykuw zwołujonc oko-liczne samice??? kochanowski pisał sfój wiersz dafno temu a jest zgrabniejszy i myśli ójente wnim lepiej nisz w tfoim!!!!


Kiedy zdrowie dopisuje - rade ciało
człowiek nie ma żadnych zmartwień, bólu.
Wtedy życie biegnie, bez problemu
szczęście wówczas gości wokół niego.

Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.

Oddaje, co dobre, a nie widzi złego
króluje w miłości osładza w uczuciu.
Widoczne w kochaniu rozjaśnia w uśmiechu
obecne na zewnątrz, także wpada w oko.
Ale zawsze zdrowie, jest do czasu

Bo dobre mienie,
Perły, kamienie,
Także wiek młody
I dar urody,
Mieśca wysokie,
Władze szerokie
Dobre są, ale -
Gdy zdrowie w cale.
Gdzie nie masz siły,
I świat niemiły.

gdy się opamiętasz bywa, że za późno?
Nagle może wszystko runąć w twoim życiu.
Wszak do końca nigdy, nie jest wiadomo?

(Aż się zepsujesz.)
Tam człowiek prawie
Widzi na jawie
I sam to powie,
Że nic nad zdrowie
Ani lepszego,
Ani droższego;

co nas spotkać może z Boskiego wyroku.
W gwiazdach przeznaczenie Niebo zapisało
tam życie wyrocznią Tobie - człowieku.

Klinocie drogi,
Mój dom ubogi
Oddany tobie
Ulubuj sobie!



Piękny przykład kontrastu;-)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Annna2 jesteś tą poetką na portalu, która każdym utworem mnie zachwyca i sprawia błogi uśmiech na mojej twarzy. Przy twoich tekstach odpoczywam i wprowadzają mnie pozytywnie w nowy dzień. 
    • @Gosława Gosławo. Tym wierszem Jakbyś otworzyła drzwi w ścianie pamięci -- tam, gdzie żywica pachnie stratą, a cień ma ludzkie imię. Wiersz czuły jak palce po brodzie, a jednak ostry jak jeżynowy cień. Porusza – bo boli miękko.
    • Dla Krzysia -- przyjaciela, brata krwi. Szliśmy razem przez łąki, bieszczadzkich pustkowi, przez trawy do pasa. Sierpniowe słońce paliło nam karki, a my śmialiśmy się jak dzieci, które zapomniały, co to czas. Krzysztof zerwał dmuchawca. Zdmuchnął go jednym tchem. -- To moje myśli. Teraz latają. Był filozofem. Skończył Uniwersytet Jagielloński z nagrodami.. Czytał Hegla i Nietzschego jak inni czytają poranną gazetę. Myślenie miał w oczach. Szukał sensu wszędzie. Świat czytał jak książkę -- bez tłumaca, bez przypisów. Był moim bratem krwi. Kochaliśmy się jak bracia -- jeden dla drugiego zrobiłby wszystko. A potem przyszło to, co przyszło. Szpital psychiatryczny. Białe ściany, białe piguły, biali ludzie bez twarzy. Dom bez klamek. Korytarze długie jak modlitwy bez odpowiedzi. -- Bóg to schizofrenik z demencją, a rzeczywistość to Jego wyobraźnia -- powiedział Krzysztof. Już wtedy wiedziałem, że w tym zdaniu jest więcej prawdy niż w całym psychiatryku. Spał w świetle jarzeniówek, w oddechu innych -- ciężkim jak metal. Zajmowali się nim ludzie, którym przepisy zastąpiły serce. Bez oczu. Bez imion. Cierpiał nie jak chory, ale jak więzień idei. Jak żywy wyrzut sumienia. Widzieliśmy się coraz rzadziej. Odwiedzałem go. Witał mnie radością w oczach. A ja, wychodząc, płakałem jak dziecko. Raz przyszedł nago na moje osiedle. Do mojego domu. Późną  śnieżną jesienią.  Na boso. -- Nie jestem chory. Ja jestem wolny. Potem znów zniknął. Gdy go znaleźli, leżał w altance jak pies, który zdechł przy drodze. Zwinęli go jak brudny dywan. Widzieliśmy się ostatni raz w prosektorium. Wsunęli mu kartkę na sznurku  do ręki: „Zgon naturalny.” Cokolwiek to znaczy. Nic nie jest naturalne w umieraniu z mózgiem przeżartym chemikaliami i duszą, która biegła do mnie nago po zaśnieżonym osiedlu. Wyszeptał wtedy martwymi oczami: -- Wiesz… te myśli w dmuchawcu? One wróciły. -- Ale nie moje. A ja, wychodząc, nie mogłem powstrzymać łez. Bo widziałem go, ale nie mogłem odzyskać tego, co w nim kochałem -- błysku w oku, ostrości i przenikliwości umysłu. Zostawiałem tam resztki mojego przyjaciela. Brata krwi.    
    • pokazywałeś mi dziś dom który oddycha szczelinami wyszczerbionych sęków piękny oparty na kamiennych fundamentach pachnący żywicznym ulepkiem w oddali szumiał las niezmiennie brzozowym listowiem zachęcając zielonością by wejść głębiej w poszycie jeżynowych kolców pokazałeś mi dziś Annę zagubioną w bezradnej niemocy która jak oćma na trwałe zakryła kawałek świata wodząc po omacku palcami po brodzie tam gdzie zaczyna się ciemność budzą się żądze mówisz zamykam oczy jest mnie coraz trudniej wypędzić z głowy zespolona z nią jak mgła wpełzam w zakamarki wspomnień   ten wiersz już tu był ale go bardzo lubię  Niech zostanie na dłużej 
    • @Maksymilian Bron Myślę,  że boski alfabet rozsypał się w dusze... Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...