Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia pewnej niepewności


Rekomendowane odpowiedzi

Poranek.Donośne,natarczywe pukanie do drzwi.Sponiewierany przez sen,wyrwany z sennech majaków, niechętnie i powoli wstałem z łóżka.Przetoczyłem mętnym wzrokiem po pokoju.Nadzieja na to,że poranny gość odejdzie zniechęcony moją opieszałością,uleciała bezpowrotnie.Niezadowolenie wzrastało z każdym następnym uderzeniem tajemniczego jegomościa,któremu torturowanie moich uszu musiało sprawiać niewypowiedzianą radość.Przywdziałem stary i mocno naznaczony zębem czasu szlafrok i posłuszny nawoływaniom dobiegających zza drzwi powolnym krokiem wtoczyłem się do przedpokoju.Droga prowadząca do drzwi okazała się być niezwykle wyboista i pełna pułapek czyhających na zaspanego i nieuważnego człowieka.Butelki,buty,śmieci,mnóstwo rupieci czyniły zeń istną drogę przez męki,tor przeszkód wymagający od uczestnika akrobatycznych wręcz umiejętności.Jako,że moja poranna koordynajcja nie należy do najlepszych,raz po raz potykałem się,o coś zaczepiałem,czegoś nie zauważałem.I tak zmaltretowany stanąłem w końcu u kresu wędrówki.Duże drewniane drzwi i niecierpliwe stukanie.Patrząc w prawo natrafiłem na swoje odbicie w lustrze.Ludzkie oko nie powinno być raczone takim widokiem.Po dłuższej chwili intensywnego przypatrywania się lustrzanemu blizniakowi doszedłem do wniosku,iż moja facjata z rana wygląda nieporównywalnie gorzej niż za dnia.Apogeum brzydoty następuje pod wieczór ,kiedy to zmęczony i pobity przez codzienność wracam do domu.Zmeczenie wysysa,wypłukuje doszczętnie ze mnie te i tak nieliczne znamiona piękna.Ponaglające stękniecie wyrwało mnie z orbity rozważań dotyczących mojej aparycji.Niezwykła wytrwałość osoby stojącej za drzwiami zaczęła się przeradzać w niekłamany mój podziw.Analiza zachowania nieznajomego wskazywała na determinację o niespotykanej sile.Od 20 minut kolejne ciosy uderzały zaciekle drewniane drzwi, wprawiając je w delikatne drganie.Człowiek,od którego oddzielała mnie cienka warstwa drewna musiał mieć mocne dłonie.I właśnie obawa przed ich mocą oraz brak większego zaufania do wytrzymałości moich drzwi przyprawiane ciekawością sprawiły ,że otworzyłem.Wbrew przewidywaniom ,moim oczom ukazała się kobieta.Niewielkiego wzrostu,wyraz zagubienia malował sie na jej wąskiej twarzy.Oczy,nieproporcjonalnie duże i nienaturalnie rozszerzone ukrywały niezwykle tęczówki barwy bliżej nieokresonej.Kolor włosów nie pozwalał jej zakwalifikować do żadnej konkretnej grupy.Grdziłyby nią prawdziwe blondynki,brunetki również nie przyjełyby jej z otwartymi ramionami,nie wspominając o elitarnym gronie osób rudych.Ubranie nie świadczace o niczym konkretnym.Nijaka spódnica do kostki,płowy sweterek i zwyczajne buty. Z jej wyglądu nie można było nic wyczytać.Istna mistrzyni kamuflażu.Panna Nikt,jedna z tych które przechodzą niezauważone przez życie,które giną w tłumie,wtapiają się w otoczenie.Była przezroczysta i aby ktoś zwrócił na nią uwage,musiałby mieć ogromną lupę,lornetkę lub inne zmyślne urządzenie poprawiające w znacznym stopniu percepcję wzrokową.Stała przede mną chybocząc się i zarzucając lekko swym wątłym ciałem z prawa na lewo.Osobliwy widok.Czekałem aż dama otworzy usta i wyda z nich artykułowane dzwięki.Miast tego,kobieta zdawała się prowadzić dziwną i dla mnie kompletnie niezrozumiałaą grę.Jej wargi raz po raz rozchylały się ,rozpalając we mnie nadzieje na usłyszenie słowa,zdania,aby zaraz potem ową nadzieję bezlitośnie zgasić.Zabawa trwała już dłuższą chwilę,byłem uczestnikiem spektaklu,w którym główna bohaterka usilnie próbowała zamienić się w rybę wyrzuconą na brzeg morza przez okrutne fale.Wiadomo jak zachowuje się taka delikwentka pozbawiona naturalnego środowiska.Zaczyna łapać spazmatycznie powietrze,goroczkowo otwiera i zamyka usta.Monstrualny wysiłek ,zaciekła walka,chwytanie się kurczowo życia prowadzi w konsekwencji do śmierci.Ostatnie agonalne drgawki wstrząsające ciałem i rybka odchodzi na zawsze.Jeśli więc dama stojąca przede mną udawala suma,karpia,sardynkę-to trzeba przyznać,ze czyniła to po minstrzosku.Wirtuozeria i niezwykla zdolność naśladownictwa umierającej ryby, sprawiła iż moja wyobraznia roztoczyła przede mną widok damy pływającej pośrod wodorostów,muszelek,i innych morskich drobiazgów.Miałem ochotę chwycić ją czym prędzej i wrzucić do pierwszego lepszego akwenu wodnego.Autentyzm bijący z odgrywanej przez nią sceny, kazał mi czym prędzej ochlapać ją chociaż wodą.
-Chce pani popływać?-zapytałem z przejęciem i bez większego zastanowienia nad sensem wypowiedzianych słów,pchany przekonaniem,iż mój niezapowiedziany gość poniesie bez wody niechybną śmierć.Niewiasta nieokreślonego wieku chyba nie zrozumiała mojej szlachetnej intencji ratowania jej życia.Oczekiwałem,że usłyszawszy taką propozycję rzuci mi się na szyję,pelna wdzięczności dla swego wybawiciela.Nic takiego jednak nie nastąpiło.Po chwili milczenia spuściła nieśmiało oczy i uparcie wpatrywała się w ziemię,jak gdyby tam mogła znalezć odpowiedz na zadane przeze mnie pytanie.Po chwili do moich uszu doszedł cichy głos.Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu,kobieta przestała udawać szamocząca się bezwładnie rybę i przywdziała szaty człowieka.
-Ja..nie wiem,nie jestem pewna..może..-Usłyszawszy te słowa,pomyślałem,że niewiasta mimo całej swej bezbarwności i miałkości,posiadać musi niezwykłe poczucie humoru.Zaraz jednak moją głowę storpedowała inna zgoła myśl.Byc może jej odpowiedz świadczyła o czymś zupełnie odwrotnym.Może miałem przed soba osobnika,który traktuje życie z niezwyklą powagą i namaszczeniem,dla którego słowa wypowiedziane przez innych są ostateczne i zawsze na serio.Cisza,która zapadła,wydała mi się krępująca,dlatego gorączkowo zacząłem wertować wachlarz możliwych słów,których możnaby użyć do riposty.Nic sensownego,wszechogarniająca pustka napawająca trwogą.Czułem jak powoli ogarnia mnie zdenerwowanie,najpierw odbiera mowę,wmurowuje w miejsce,bezradność udzielająca się każdemu jednemu zakamarkowi ciała i umysłu.Ogromny wysiłek,jaki wkładałem w walkę ze swoją niemocą,sprawił iż krople potu-klasyczny,książkowy objaw zestresowania-wypełz wbrew mej zniewolonej wówczas woli na czoło,co tylko spotegowało poczucie niudolności.Postanowiłem zebrać się w sobie,przerwać tę uwierającą nieznośnie sytuację.
-Jak pani na imię?-wypaliłem,aby powiedzieć cokolwiek,byle tylko przerwać uporczywe milczenie.Mimika kobiety,pozostała nieprzenikniona,doprawdy trudno było stwierdzić,jakie wrażenie odniosło moje pytanie.
-Niepewność..chyba...-powiedziawszy to,spuściła skromnie oczy,jak gdyby zawstydziła się tego co powiedziała.
-Niepweność??-powtórzyłem bezwiednie,zupełnie już zbity z tropu i zdenerwowany do granic możliwości.
Kobieta lekko drgnęła,po czym ku mojemu wielkiemu zdziwieniu,kiwnęła twierdząco głową.
-Przepraszam Panią najmocniej ,ale wydaje mi się,że "niepewność"to określenie pewnego stanu,w jaki czasem zdarza się popaść człowiekowi,nikt nie nadaje takich imion potomstwu..Kolejna chwila ciszy wkradła się miedzy przestrzeń jaka nas dzieliła,atmosfera była gęsta od napięcia i oczekiwania.Kobieta wydawała się byc mocno przejęta mymi słowy,spuściła po raz kolejne oczy.
-Niepewność to moje imię..pewności nie mam,ale chyba tak..przepraszam,jestem taka niepewna wszystkiego,jaką więc mogę mieć pewność swego imienia?..Nie da się ukryć,że jej wywód miał jako taki sens,co jednak nie umiejszało pewnej niecodzienności zaistniałej sytuacji.Aby wybrnąć z niezręczności,jaką zostaliśmy spowici,postanowiłem niezwłocznie zaproponowac tajemniczej damie herbatę.
C.D.(chyba)N..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zainteresowałaś mnie swoim tekstem. Dlatego proszę, niech będzie "N." na pewno, a nie chyba :) Ale... Nie mogłam dobrze wczytać się w Twój tekst (tak dobrze, jak bym chciała). Błagam rób przerwę po przecinkach i kropkach. To tutaj to istna dżungla i odstrasza potencjalnych czytaczy. Szczególnie, że tekst jest dłuższy. Popraw to proszę, bo chciałabym wczytać się w tekst z przyjemnością. Proszę ja w imieniu oczu moich :)

"posłuszny nawoływaniom dobiegających zza..." - dobiegającym :) i na końcu skoro mówi to ta Niepewna, to następnie przed przemyśleniami bohatera należy postawić myślnik.

Treść interesująca. Masz lekkość pióra. I gratuluję. Poproszę więcej, ale już bez dżungli, dobrze? :)

Pozdrawiam ciepło
N.Z.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję ślicznie za komentarz.Ucieszył mnie tym bardziej,że jestem niezwykle złakniona i ciekawa waszych opinii.Postaram się zastosować do rady i robić przerwy między przecinkami i kropkami-czego się nie robi żeby umilić ludziom lekturę:)

Co do części dalszej,to jest ona w fazie intensywnych przygotowań.Mam nadzieje,że nie polegnę i że opowiadanie uda mi się pewnego pięknego dnia z powodzeniem ukończyć.

Pozdrawiam serdecznie

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma za co ;) Lubię tu wpadać czasem, a szczególnie, gdy trafiam na tego typu teksty. Jeśli chodzi o odstępy po zdaniach, czy przecinkach, myślnikach etc., to jest to normalne w pisowni. Radzę zapamiętać regułę na przyszłość - przyda się choćby w pisaniu prac, podań czy czegokolwiek na komputerze.
To czekam, czekam cierpliwie. Moich kilka tkwi rozpoczętych... kwitną, czy zarastają kurzem tak ponad rok.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Domysły Monika   Tak przy okazji: odebrałbym prawa kobietom - nadużywają własną wolność i to właśnie przeciwko mężczyznom - różne oskarżenia padają wobec mnie: iż jestem zboczeńcem, chodzę po ulicy i zaczepiam ludzi, a najgorsze jest to - kwiaty, kwiaty i kwiaty - to wy szukacie słabego punktu, aby dobić i wykorzystać mężczyznę.   Łukasz Jasiński 
    • @Domysły Monika   Nie, moja droga Moniko, poezja jest bardzo trudna, otóż to: poezja to mało słów i dużo myśli, proza: dużo słów i mało myśli, dlatego niektórzy chcą, abym pisał, pisał i pisał - bez sensu, zresztą: samo pisanie bez sensu jest grafomanią.   Łukasz Jasiński 
    • Ja jestem z początku grudnia :) może to jeszcze przedgrudzie. Oddałeś ten klimat. Wiecznej nie dokończonej albo nawet nie zacz3tej rozmowy, bo kurczy się dzień i jak nigdy, wtedy słupy stoją dostatecznie blisko owinięte w dziurawy jak sié okazuje sweter :)
    • Ja już płaczę. Bardzo wiele wierszy, które czytasz, są z udziałem Ala. Tak czuję, ale obym się myliła.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Dziękuję.   Jako dziecko cz3sto tak sobie pisałam do siebie. Teraz jest inaczej, każdy może się odnieść, sam wiesz. Może to taka symboliczna pani, bo trochę ich się uzbierało :)  To takie dziś były pierwsze łzy, bo bał się iść do szkoły. I tak możnaby powiedzieć , dopiero dzisiaj. Mój chłopak nie dosłyszy.   Dziękuję za wizytę :)             Nie wyszło mi to jednak do dziecka :) Może właśnie nie nienawiść, cz3sto wiele bierzemy zbyt bardzo do siebie. Dziękuję:) Dziękuję :) Proszę nie dręczyć mojego gościa pod tekstem :) Komentarz to coś znacznie więcej niż nawet pierwsze miejsce w rankingu, tak wg mnie :) Ale świat się chyba zmienia i pod tym wzgl3dem ;)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...