Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Życie po życiu


Rekomendowane odpowiedzi

W jakimś brukowcu czytałem ostatnio, że sny odzwierciedlają stan psychiki człowieka, jeżeli to prawda, to chyba nadeszła pora, abym zapisał się w reszcie na jakąś terapię, w której udział bierze ekscentryczna grupa popaprańców. Przeraża mnie stan, gdy pogrążony w ciszy, ograniczony przez ślepotę umysłu gapię się w ścianę nie utrzymując kontaktu ze światem. Obcowanie z wykolejeńcami z pewnością dobrze mi zrobi. To oczywiste – potrzebuję pomocy, natychmiast, w przeciwnym razie skoczę z mostu i cały się połamię! Przechodnie na ulicy to banda pasożyssaków ssących siły witalne Matki Ziemi. Na ulicy ludzie zerkają na mnie jak na jakiegoś debila z innej planety; na szczęście jesteśmy wszyscy tylko mięsną papką cuchnącą uryną i mentalnymi wymiocinami. Umieramy w ciszy, bez krzyku. Zakopują nas głęboko pod ziemię w drewnianym pudle, stawiają grób i przez moment nawet ktoś za nami tęskni. Przychodzą raz do roku zapalić znicz i powspominać - tyle zostaje.
Zdarzają się chwile, kiedy się zastanawiam nad tym, czy przyszłość będzie dla mnie łaskawa? Czy też schorowany i opuszczony przez bliskich będę spędzał ostatnie moje dni w domu starców, leżąc w łóżku w obszczanym pampersie, zdany na litość młodych, cycatych pielęgniarek. Być może wtedy, w akcie łaski Bóg ześle mi ostatnią w życiu erekcję. Nie wierzę w to jednak, bo grzesznikiem jestem niepoprawnym i nie zamierzam niczego w tym względzie zmienić. Prawda bywa przykra i ciężkostrawna, lecz od pewnych rzeczy nie ma ucieczki, nie ma ratunku.
Jestem chory, ale to nie może być do końca moja wina! To przez geny, które otrzymałem w spadku po rodzicach, zbereźnych dziadkach i innych takich osobnikach. Jestem przekonany, że terapia jest wskazana... moment, coś jest nie tak... cholera! Nie zdążę! Już z pół godziny minęło, a ja gnije nieświeży, wczorajszy zupełnie w wyrze. Nie wytrzymam! Taki numer na dzień dobry, kretyn ze mnie! Nie trzeba było tyle chlać ty cepie zeszłego wieczoru, wróciłeś tak narąbany, że aż żal było patrzeć. Sąsiadka widziała jak dreptałem po omacku wzdłuż ulicy, półnagi z rozmazanym na klacie ketchupem, kompletnie przyjebany, jak gwóźdź do dechy. Mamrotałem coś do niej pod nosem. Mam nadzieję, że coś miłego. Staruszka oczywiście nie chciała żebym się ruszał z chaty, więc zaczęła mi prawić morały, ale uzmysłowiłem sobie, że nie wypada robić siary, tym bardziej, że znajomi pytali czy się zjawię, chociaż na chwilę. Poszedłem zatem zostawiając ją w kiepskim humorze, sam też zresztą nie czułem się najlepiej. Właściwie to nie chodziło mi o żaden pieprzony bunt, wyrosłem z tego, po prostu koniec wakacji, a ja nie miałem ochoty siedzieć bezczynnie z dupą jak jakiś burak i ostatni frajer. Poza tym, zbyt często zapadam w melancholijny stan nieważkości, leżę odrętwiały na kanapie słuchając piosenek utlenionych nastolatek, które dla kariery sprzedały się jakiemuś tłustemu wieprzowi z branży. Na swój sposób są pewnie szczęśliwe, zarabiają miliony, wydają kiepskie płyty, o których nikt nie będzie pamiętał. Napaleni gówniarze marzą o tym, żeby je przelecieć, masturbują się dyskretnie podczas oglądania ich clipów w internecie. Wsłuchuję się w plastikową muzykę, a kretyńskie teksty zapadają mi w pamięć. Potem łapię się na tym, że nucę te durne kawałki pod nosem. To jest sytuacja tragiczna, a ja jestem bohaterem tragedii! Dlatego zawlokłem moje niezgrabne dupsko na to zakichane ognisko. Na miejscu doszedłem do wniosku, że jednak trzeba było zostać w chacie – dzieci, słuchajcie dobrych rad waszych matek! Co ja robię tu i po jaką cholerę ją zaprosili? Ku mojemu zdziwieniu Eliza zagadała i z wyraźną satysfakcją przedstawiła swój najnowszy nabytek, żelowanego gogusia. Wybrała jego, ja pierdolę, katastrofa! Ze skwaszoną miną uścisnąłem jego dłoń na powitanie. Mogła uszanować moje cierpienie, ale to nie w jej stylu, wolała dokopać leżącemu. Za dużo Słowackich i Mickiewiczów naczytałem się w okresie dojrzewania. Wsadziłbym im teraz te romanse i ballady prosto w dupę, gdybym mógł. Szczęścia do kobiet to ja nie miałem nigdy. Najzwyczajniej w świecie mógłbym być nikim, w porządku, ale nie potrafiłbym żyć ze świadomością, że jestem tym drugim. Dzięki niej pojąłem, co to znaczy zdobyć srebrny medal. Nie widząc zatem perspektyw spaliłem parę jointów. Zaczęło mnie suszyć w gardle, więc obaliłem zgrzewkę browarów, potem parę drinków, ale nie żeby się hardcorowo narąbać, tak po prostu wyszło, niechcący zupełnie, a teraz? A teraz, co?! I kto wyszedł na frajera?! Kto zaspał i ma w dodatku kosmicznego kaca?
Dałem radę, wykaraskałem się jakoś z wyra i doprowadziłem swój wygląd do względnego ładu, ale bez żadnych estetycznych fajerwerków. Szukałem po wszystkich pokojach białej koszuli i marynarki, powoli myślałem, że zwariuje i cholera mnie strzeli jednak na szczęście znalazłem wszystko w sypialni moich rodziców. Wypiłem szybko herbatę, nie miałem czasu na kąpiel więc skorzystałem z perfum, żeby nie cuchnąć z daleka jak gorzelnia. Pierwsze wrażenie jest podobno najważniejsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.




Ja myślę ,że to na faktach autentycznych opisujesz.
Tak to skojarzyłam,bo prawie piszę sobie z takim chłopakiem,co ma problemy genetyczne i to co opisałeś,to by śię z nim zgadzało.
A tak zapytam dyskretnie;Czy to Ty?
A może Ty też z nim piszesz?
Ciekawy temat i ciekawa opowieść.Zajrzę co będzie dalej,bo ja juz wiem,ale nie wiem czy Ty wiesz.
Pozdrawiam milutko
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam! Po pierwsze, dziekuję za przychylny komentarz. Po drugie, muszę Cię niestety rozczarować, ponieważ nie jestem osobą, o której myślisz. Być może chłopak, z którym utrzymujesz kontakt w podobny sposób widzi świat, tego nie wiem. Co do samego tekstu - jest to fragment opowiadania, nad którym pracuję. Pozdrawiam serdecznie i do następnego kliknięcia:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że On po prostu widzi więcej, czuje intensywniej. Być może jego rezygnacja czy też poczucie wyobcowania wynikają z wrazliwości, którą niektórzy uznają za słabość. Wielu jest takich na tym świecie, którzy ową "słabość" starają sie wykorzystać, a jeszcze inni nie potrafią zrozumieć osób wrażliwych, uważają ich za dziwaków, myślę że stąd bierze się brak tolerancji i zrozumienia. Łatwiej jest kogoś wyśmiać niż podjąć dialog - niestety, żyjemy w swiecie, w którym chamstwo jest zjawiskiem powszechnym, a ludzie dobrzy i uczciwi są spychani na margines; wybierają życie w samotności. Przyjmują bierną postawę i na niczym im już nie zależy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...