Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

jednym słowem
nie przekopię się
przez tysiące
kroków

będę musiała
się przebić
czy zdążę
wody

najpiękniejsza poezja
ulatuje nad nami
bliżej

i nie sugeruj nic
innego
są Jego

z dedykacją przemykającym i nie tylko

22.23/05.07r.

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Dziękuję Tomaszu :)
tak jest jeszcze do dopracowania,
zastanawiałam się nad pytajnikem
i przecinkiem, ale pozostawiłam narazie,
bardzo świeży:)
Pozdrawiam
Opublikowano

jednym słowem
nie przekopię się
przez tysiące
( to jest cool)
kroków

będę musiała
się przebić,
czy zdążę?

wody--------

najpiękniejsza poezja
ulatuje nad nami

bliżej---------

i nie sugeruj nic
innego
są Jego-------

dla mnie za duże cięcia ... ale... jednocześnie wymusza dopowiedzi..
pozdrawiam ciepło ES

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



bardzo młodzieżowo- cool:P
chociaż podobnież to już z mody wyszło,
y..trochę tak Stasiu wymusza, chciałam
dopisać jeszcze: jeśli chcesz przejdź obok
lub coś w tym stylu (hm),
dziękuję za kilka słów,
pozdr. wzajemnie
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ja również się cieszę,
Dziękuję Piotrze,
zawsze możesz przejść obok,
Pozdrawiam

Obok się nie da gdy coś się podoba :)
Pozdrawiam

można przejść obok w sensie
nie uwzględniając do siebie,
bo wmymuszać nie chcę!:)
pozdr. ciepło, oj tak.
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Przeszedłem obok - jednak zazdroszczę :)

Jednak nie Piotrze,
muszę niestety Cię wyprowadzić z błędu,
stopa Twoja zatrzymała się.
Pozdr.
Opublikowano

w jakim znaczeniu jest tu ta woda? :)
na pewno wyrzuć pytajnik, taki samotny nie pasuje, jest "czy" więc schodzi i tak za pytanie, a także mi trochę w tym miejscu rytm zapada, trudniej przez to miejsce przebrnąc niż przez cały wiersz :) a zatem jest dobry, czym więcej razy czytam, tym bardziej wciąga. Czekam na twoje dalsze kroki :)
pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



moda a co to jest?
modna Ty modna ja (hii..)
jestem staroświecka, zatem
nie będzie coolowania:P
pozdr.

będzie radość i całowanie ;)
pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



"naprawdę razem na pewno oddzielnie"
radzę zapamiętać:)czasami zdarza się nawet
w związkach międzyludzkich,
a wracając -woda życia,
dziękuję, za zapatrznięcie?(hm)
bez pytajnika.

Pozdrawiam ciepło
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



moda a co to jest?
modna Ty modna ja (hii..)
jestem staroświecka, zatem
nie będzie coolowania:P
pozdr.

będzie radość i całowanie ;)
pozdrawiam

hę hę błądzę;)
pozdr.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Migrena zakończenie mega! tak
    • Witam - tak bywa w życiu - ale to mija -                                                                        Pzdr.serdecznie.
    • Mieli po dziewiętnaście lat i zero pytań. Ich ciała świeciły jak płonące ikony, nadzy prorocy w jeansowych kurtkach, wnukowie Dionizosa, którzy zapomnieli, że śmierć istnieje. Wyjechali – na wschód snu, na południe ciała, na zachód rozsądku, na północ wszystkiego, co można rozebrać z logiki. Motel był ich świątynią, moskitiera – niebem, które drżało pod ich oddechem. Miłość? Miłość była psem bez smyczy, kąsała ich za kostki, przewracała na trawie, śmiała się z ich jęków. Ale czasem nie była psem. Była kaskadą ognistych kruków wypuszczoną z klatki mostu mózgowego. Była zębami wbitymi w noc. Jej włosy – czarne wodorosty dryfujące w jego łonie. Na jego ramieniu – blizna, pamięć innej burzy. Jej uda pachniały mandragorą, jego plecy niosły ślady świętej wojny. Ich języki znały alfabet szaleństwa. Ich pot był ewangelią wypisaną na prześcieradłach. Ich genitalia były ambasadorami innej rzeczywistości, gdzie nie istnieją granice, gdzie Bóg trzyma się za głowę i mówi: ja tego nie stworzyłem. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Każdy pocałunek – jak łyk z kielicha napełnionego LSD. Każda noc – jak przyjęcie u proroków, gdzie Jezus grał na basie, a Kali tańczyła na stole, i wszyscy krzyczeli: kochajcie się teraz, teraz, TERAZ! bo jutro to tylko fatamorgana dla głupców. Nie było ich. A potem cisza – tylko ich oddechy, jak fale na brzegu zapomnianego morza, gdzie świat na moment przestał istnieć. Nie było ich. Była tylko miłość, która miała skórę jak alabaster i zęby z pereł. Był tylko seks, który szarpał jak rockowa gitara w rękach anioła. Było tylko ciało, które płonęło i nie chciało gaśnięcia. Pili siebie jak wino bez dna. Palili siebie jak święte zioła Majów. Wciągali się nawzajem jak kreskę z lustra. Każdy orgazm był wejściem do świątyni, gdzie kapłani krzyczeli: Jeszcze! Jeszcze! To jest życie! A potem jeszcze raz – jak koniec kalendarza Majów. Byli młodzi, i to znaczyło: nieśmiertelni. Byli bezgłowymi końmi pędzącymi przez trumnę zachodu słońca. Byli gorączką. Ich dusze wyskakiwały przez okno jak ćmy wprost w ogień – i wracały. Zawsze wracały, rozświetlone. Lecz w każdym powrocie, cień drobny drżał, jakby szeptem jutra czas ich nękał. Kochali się tak, jakby świat miał się skończyć jutro, a może już się skończył, i oni byli ostatnimi, którzy jeszcze pamiętają smak miłości zrobionej z dymu i krwi. Ich serca były granatami. Ich dusze – tłukły się o siebie jak dwa kryształy w wódce. Za oknem liście drżały w bladym świetle, jakby chciały zapamiętać ich imiona, zanim wiatr poniesie je w niepamięć. Ich wspomnienia – nie do opowiedzenia nikomu, bo nie ma języka, który wytrzyma taką intensywność. Wakacje były snem, który przekroczył sny. Były jedynym miejscem, gdzie Bóg i Diabeł zgodzili się na toast. Oni – dzieci światła, dzieci nocy, dzieci, które pożarły czas i nie umarły od tego. Jeśli ktoś pyta, kim byli – byli ewangelią spisaną spermą i łzami. I gdy noc gasła, ich spojrzenia się spotkały, ciche, jak dwa ptaki na gałęzi, co wiedzą, że świt jest blisko, a lot daleki. I w ciszy nocy, gdy wiatr ustawał, słychać było tylko szelest traw, a świat na zewnątrz, daleki i obcy, czekał na powrót, którego nie chcieli. Byli ogniem w płucach. Byli czymś, co się zdarza tylko raz. I zostaje na zawsze. Jak tatuaż pod skórą duszy.          
    • łzy raczej nie kłamią uśmiech nie krwawi zaś droga  donikąd gdzieś prowadzi ból to niewiadoma   krok zawsze krokiem horyzont czasem boli tak samo jak myśli które w głowie się panoszą   kłamstwo  śmierdzi kalendarz to prawda śmierć to szczerość człowiek to moment wszechświata 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...