Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zazwyczaj gdy się rodzą jest podwójne szczęście – tu jednak była podwójna rozpacz. Pielęgniarka przyszła raz zobaczyła, że matka umie przewijać pieluchy, oraz że odpadł pępek i od tej pory zostały na pastwę losu. Tfu! Co ja mówię – na pastwę matki! Ojca nigdy zresztą nie widywały, bo nawet jak się pojawiał – spał pijany. No może raz przyszedł trzeźwy – zobaczył upomnienie z biblioteki i przypomniał sobie, że ma dzieci. Lał tak długo, aż musieli uciszać sąsiedzi!!! Dobrzy ludzie, nie ma jak oczy sąsiada… Nieraz lądowali przez nie na milicji… oczywiście za kradzież ogórków kiszonych z piwnicy lub, kompotu z truskawek. Oh w tej naszej dzielnicy – nie mamy żadnych przyjaciół myśleli. I była to prawda. Zresztą takim bachorom, to już nic nie pomoże, mówili inni.

Nie wiem jak miała na imię, bo mi nie powiedziała. Była tak nieśmiała, że ledwo oczy unosiła znad rzęs, kiedy mówiłam jej "cześć mała". Chyba się bała że zaraz zacznę się z niej nabijać, lub wyzywać. Ale za którymś razem odważyła się uśmiechnąć i patrzyła mi przy tym prosto w oczy. Zrozumiałam wtedy, że coś się wydarzyło. Jakby czas przez chwilę inaczej płynął…
I odtąd już tak trwał.

Skuliła się pod pierzynką. Dusiła w dłoniach swojego misia, utulonego między szyją a kolanami. Biedaczek miał już mokrą główkę od jej łesek! Bezduszny jak pień nie słyszał jednak, jak łka, by ją pocieszyć. "Ty głupi misiu", mówiłam ci, że jesteś głupi! Dlaczego mnie nie kochasz? Przecież ja dla ciebie jestem dobra. Mówiła i przestała na chwilę płakać, może się zamyśliła. Chyba dziecięcym spojrzeniem ogarnęła jasno sytuację, bo przytuliła go mocniej do piersi (jakby świadoma że jest on bez winy). I nie oskarżając już nikogo, tylko spazmatycznie wzdychała: "Nikt mnie nie kocha" – sto razy po sto. Gorące łzy ciekły po klejącej się twarzy. Stanął jej nagle obraz przed małymi oczyma: czyjś ciepły uśmiech… spokojny głos mówiący cześć… "Może ona mnie chociaż lubi?". Bezwstydnie wytarła smarki palcami lądując z tym na pościeli. Zadumana przestała się, jak co dzień, nad sobą użalać.
Pani… (uśmiechnęła się rozmarzona). Przechodziła przez ich podwórko i szła dalej, pchała przy tym wózek z dzieckiem, później z dwoma (jedno dreptało). Zawsze mówiła jej "cześć", choć się nie znały, ale uśmiechała się do niej tak ciepło... Gdy ją spotkała, miała później udany dzień, bo już tylko od tego była szczęśliwa… że nic się nie liczyło, ani lanie, ani krzyk matki.

Wszedł do kuchni, otworzył chlebak, nie było nic do jedzenia…. Chciał wyjść, ale głód go zatrzymał w środku i szukał po szafkach…nic… ani kawałka. Głupia matka. Gdyby umiał żebrać, przynajmniej by głodny nie chodził – pomyślał. Ale na samą myśl – już mu się odechciało. I bez tego miał pogardy ludzkiej pod dostatkiem. Wyszedł z kuchni, skręcały go kiszki, stanął na klatce gapił się za okno i czesał palcami gęstą czuprynę, przełykając na pusto ślinę! Oj jaki głodny był, choćby spróbować czegoś kawałek! I jakby na to życzenie, darem losu, leżał na klatce suchy chleb. Szybko schował za pazuchę, bo mu wstyd by było jakby kto zobaczył (wolałby głodny siedzieć – jakby wytrzymał). Usiadł znowu w kuchni i dalej gryzać skamienializnę. Suchy chleb je dla konia! Łzy głodu i upokorzenia ciekły mu po twarzy, gryząc go patrzył zamyślony za okno i wył. Wcale mu nie smakował. Przez te łzy mu nie chciał przejść przez gardło, w dodatku był taki twardy. Przypomniało mu się, jaki dobry jest chleb smażony na patelni. Niestety nigdzie nie znalazł smalcu. Trudno! Namoczył kromki w wodzie i tak „smażył” bez tłuszczu. A potem się pysznie zajadał i tylko on wiedział jak dobry jest suchy chleb, mimo łez upokorzenia.

Przeskoczył siatkę, wreszcie lato. Nigdy nikogo nie ma na tej starej działce. Zawsze tu przychodził bawić się z siostrą, ale ona gdzieś zwiała… Łaził zadowolony, że nikt się go nie czepia i rwał niedojrzałe owoce z pazuchę.
"Co ty tu robisz mały?" Przez chwile skamieniał, w następnej rozważał szanse ucieczki. "Ja nie robie nic!!!" Niestety, ten wielgachny mężczyzna, odgradzał mu drogę. Cholera, znowu się skończy na milicji, i pewnie go zamkną do poprawczaka przez głupie jabłka. Już prawie się rozpłakał. "A to niedobrze, że nic. Bo trzeba coś robić mały!" Potargał go przyjaźnie po włosach. "Na Boga! Włosy masz jak murzyńska dziewczyna." Wyjął coś z kieszeni i wcisnął chłopcu do rączki. "Masz bez dyskusji iść do fryzjera! Baby noszą długie włosy"... Co za czasy, co za dzieci... odszedł z pomrukiem. "Możesz tu czasem zachodzić – przyda się ktoś, kto by doglądał, bo mnie tu przeważnie niema." Chłopiec wybałuszał oczy, ale później czuł się wyróżniony.

"Gdzie żeś się szlajał?! Jakiś dziadek łaził po działce!" Szeptała. Wiem - odparł z dumą - to mój kolega – DOSTAŁEM 10 ZŁOTYCH NA FRYZJERA!!! Mówił z takim zapałem i śmiał się co chwilę rozkładając banknot i chwaląc się nim przed siostrą wiele razy. Śmiała się z nim uradowana. Pierwszy raz widziała, że jest taki szczęśliwy! Wpatrywała się w niego zachwycona jego entuzjazmem… Trzymali się potem za brudne ręce i szeptali, co sobie za nie kupią. Następne dni chodzili z drażami po kieszeniach, misiowatymi żelkami i gumami balonowymi do żucia. Tyle to on nigdy nie zarobił, nawet sprzedając miedź i butelki! Później, gdy był starszy i miał dużo więcej pieniędzy, już go tak nie cieszyły, jak tamten pamiętny banknot.

Wciąż nie wiem jak miał na imię. Przyszedł do mnie dorosły, poczułam się zakłopotana. Mówił coś że mi dziękuje. Rozumiem, czuł chyba że ma dług. Tylko, że ja nic nie zrobiłam!!! Czułam na sobie tyle życzliwego uwielbienia do mnie, że aż onieśmielało. Opowiedział mi swą historię. Powiedział wtedy słowa, które na zawsze zapadły mi w pamięci.

Potrafię wybaczyć tym, którzy mnie skrzywdzili.
Trudniej wybaczyć tym, którzy skrzywdzili moich bliskich, których kocham.
Lecz za nic w świecie nie potrafię podziękować tym, którzy wyświadczyli im dobro.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 ... lustro  przygląda się z ciekawością  myśli bawią kolorami  słów których  nie trzeba wypowiadać olśnione oczy płoną  ... Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia   
    • Bardzo dobrze rozpisałeś ten wiersz na dwa bieguny - codzienność ludzi, którzy ledwie wiążą koniec z końcem i przepych, w jakim żyją elity rządzące.  Światem rządzi pieniądz - to jest tak banalne, że przestaliśmy już zastanawiać się, co to naprawdę oznacza. Człowieczeństwo w tej rzeczywistości jest niczym, w rzeczywistości, w której tyle jesteś wart, ile ktoś zapłaci za Twoje zasoby (szef, korporacja, państwo). Inaczej zasadniczo nie masz prawa żyć. Współczesna, oparta na globalnych rynkach finansowych, gospodarka ogólnoświatowa, skazuje miliony ludzi na egzystencjalny śmietnik. Jednocześnie mała grupa posiada tyle dóbr, że nie byłaby w stanie tego skonsumować, nawet żyjąc nie 100, ale 1000 lat. Ostatnio coraz więcej mówi się o trendzie w polityce społecznej, który zakładałby sytuację, w której każdy otrzymywałby od państwa minimalny dochód zapewniający przetrwanie. Rzecz do rozważenia, tym bardziej, że miejsc pracy nie będzie przybywać. Rewolucja przemysłowa zlikwidowała miliony miejsc pracy fizycznej (w fabrykach, itd.), obecnie AI zlikwiduje także miliony miejsc pracy umysłowej. Co wtedy z masami zbędnych ludzi, za których możliwości pracy nikt nie będzie chciał zapłacić? Dlatego minimalny dochód gwarantowany to coś, co koniecznie trzeba wprowadzać coraz szerzej. Inaczej przewiduję nasilenie wojen na świecie. Zlikwidują przeludnienie, na wojnach łatwo się wzbogacić, a walki zagospodarują nadmiar niepotrzebnych ludzi. Jest też szansa, że na skutek działań wojennych (np. użycie broni nuklearnej, czy innej, mającej skutki globalne) cofniemy się do czasów, gdy znów ludzkie ręce i umysły będą miały swoją uczciwą cenę. Na pewno obecnie rządząca opcja polityczna nie będzie jednak wspierać polityki socjalnej. Ale przecież odsunęliśmy od władzy nienawistnych pisiorów, więc dlaczego "śniadanie jemy z poczuciem winy"? Toż w uśmiechniętej Polsce zamiast "mijać się jak duchy z rachunkami w oczodołach", mamy się uśmiechać. A dzieci, ogrzewające się przy rysunku słońca, przynajmniej nie będą musiały cierpieć o o wiele bardziej traumatycznych katuszy na lekcjach religii.
    • @Migrena nie nie jestem, ale dzięki
    • @Migrena  Biedańsk się rozrasta. Przeprowadzki do miasta biedy nie da się zaplanować- i wysiada się w nowej rzeczywistości, i kogo zapytać o drogę? I są ulice- Bezradność, Bezsenność, Bezsilność. I nigdy nie wiadomo kiedy się tam trafi. I jest umieranie na raty. Dobry wiersz.    
    • fajny pomysł i ładne   dusza podąża za swoim wiatrem co ją unosi po nieboskłonie nie jest przypadkiem żadnym latawcem czuje rozumie uczuciem płonie   gdy postępujesz uczciwie godnie wiatr ją otula pieści dobrocią a będąc z nim jak w szczęściu tonie wzlata nad ziemię bardzo wysoko :)))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...