Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Ktoś wrzucił zorzę polarną na mój blok. Mieni się i świeci. Zorze polarne mają to do siebie, że się mienią, więc nie byłem zaskoczony. Zaskakiwał mnie mój blok. Ludzie wyszli na przedłużenie swoich mieszkań i obserwowali zorzę. Zorza miała w sobie coś z przedstawiciela polskiego showbiznesu, bo przy większej publiczności zaświeciła jeszcze mocniej, że o mienieniu się nie wspomnę. I ludzie ci bezmyślnie wpatrzeni w to zjawisko dla nich nowe i niezrozumiałe wyglądali jakby mieli jeszcze w sobie coś z człowieka pierwotnego. Tą szlachetną cząstkę pozwalająca im się dziwić, a nie rozdziawiać pysk jedynie żeby powiedzieć "Chujowe" lub "Widziałem". A ja miałem coś z nich, bo choć nie zaskoczyła mnie zorza o tej porze roku, to zaskoczyły mnie ich dziwiące się oczy. Po kilku minutach już całe osiedle obserwowało zorzę i można było odnieść wrażenie, że zaraz wszyscy rozpoczną wspólne grillowanie. Czuło się w kościach, że wszyscy zgłodnieli od patrzenia na zorzę. Wszyscy wspólnymi siłami byliby w stanie dokonać wspólnej imaginacji pysznych karkóweczek. Ale zapatrzenie się pozwalało im jedynie się zapatrywać, do imaginacji nie doszło. Mijała 22, wspólnota mieszkańców dalej uczestniczyła w procesie uwspólnotywowania się patrzeniem i muszę przyznać, że całkiem dobrze im to wychodziło, nawet pokazywali sobie palcami co ciekawsze zorzy fragmenty, niektórzy próbowali pisać wiersze, a i chodziły plotki, że nasza wspólnota powiększyła się o dwójkę maluchów. Zorza poczęła słabnąć koło 22.24. Co mądrzejsi poprzynosili na balkony taborety, co głupsi robili nie wiem. Ktoś z góry, z nade mnie krzyknął, że czuje się częścią tej oglądającej wspólnoty, czuje że nie jest sam. Ja tworzyłem wspólnotę jednoosobową w takim razie, wspólnotę podglądaczy oglądaczy zorzy. Od dłuższego już czasu to jest od 22.39 Coś wisiało w powietrzu, które jakby zgęstniało i zawisło złowieszczo nad głowami, czuło się skład chemiczny rzeczywistości. O godzinie 22.42 zorza zniknęła. O godzinie 22.44 wspólnota zniknęła. I zostałem sam jak ten palec, co wystaje z dziurawej skarpety.

Opublikowano

To ciekawsze, jeszcze bardziej intrygujące.
Lubię male formy. Wymagają zwięzłości.
Cholera, chyba byłabym w grupie tych gapiących sie na zorzę. Mam refleksyjność żyrafy.
Ale nie wierzę w poczucie jakiejkolwiek wspólnoty mieszkańcow betonowego kloca.Brrrr!Misza, twoja refleksyjność jest czarna, przytłaczająca! To nie jest krytyka, tylko próba zdefiniowania Twojego postrzegania rzeczywistości (po zaledwie dwóch utworkach).
Pozdrawiam z nutką maleńkiej radosci.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97  Twój wiersz jest nastrojony jak instrument, wybrzmiewa w nim prawda z delikatnością poezji. Pozdrawiam serdecznie.
    • Boguś Bodzio Bogusław nieważne jak leci ale zawsze podobnie   urodziny coroczne lecz rok w rok inne przecież  
    • @violetta  Niepowtarzalny smak niełatwy do odtworzenia. Pozdrawiam serdecznie.   @Berenika97 Twoje komentarze to prawdziwe rzemiosło. Czytając je, można odkryć wiersz na nowo. Pozdrawiam serdecznie.        
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Wiersz o bardzo ważnym temacie, czyli o ślepym zaufaniu do takiego, czy innego wodza. Można to też szerzej ująć, że chodzi o instynkt stadny. Bo nawet ludzie, którzy uważają, że nad nimi nie ma żadnej władzy, mogą mimo to ślepo podążać za jakąś grupą. 
    • Słońce zachodziło nad Itaką Posiwiała broda Odyseusza skrywała Usta wykrzywione w grymasie samozadowolenia Wspomnienie Penelopy odmierzało mu odległość do celu A im bardziej zapominał uśmiech Tej przecież najpiękniejszej ze wszystkich dam Achai Tym bardziej wydawało mu się, że błądzi w poszukiwaniu domu Pierwsze gwiazdy spoglądały na niego z nieba Jako doświadczony marynarz znał przecież ich układ Wskazywały na to, że to naprawdę jego dom Bogowie się zlitowali Penelopa jednak przymierzała już nową suknię ślubną Przeszło dziesięć lat od wojny minęło Porzucono nadzieję na jego powrót Królewskie sztandary powiewające na okręcie Odysa Zatraciły swój stary majestat Zamiast tego: podarte przez harpie zwisały luźno na maszcie Bo noc była dość skąpa w wiatr Statek kołysał się powoli na wodzie Ale nieuchronnie zbliżał się do portu Wrzawa powstała wskutek nowego przybysza Rozbudziła królową pogrążoną w śnie Obawiała się jutra, więc wolała spać Obudziło ją jedynie wspomnienie męża Który wracał do domu późnymi godzinami Z narad wojennych i wypraw, które Zawsze stały pomiędzy nimi Jednak dziś, wyskoczyła boso z łóżka By spojrzeć, ostatni raz, przez okno I przekonać się raz jeszcze, że to nie on Najmężniejszy z mężów Itaki Umarł błądząc na krótkim odcinku między Troją, a domem Brodaty Odys w podartych szatach przybił wtedy do portu Uśmiechnął się, lecz jedynie na chwilę Bo mina mu zrzedła, kiedy nikt go nie poznał Wezwał imienia Penelopy Jednak uznano go za szaleńca Głos mu się zmienił  Włosy mu urosły Broda zakryła mu ładną twarz Stare ciuchy, które wyszły z mody przed dziesięciu laty Zdradzały, że nie przybył z tej epoki I sugerowały, że z bogami ten nie ma nic do czynienia Nawet sprawiedliwy trybunał żony go nie poznał Musiał udowodnić kim jest Odys - Przed strażnikami portu Przed Penelopą Przypomnieć sobie Co to znaczy być królem Wyplutym przez morze.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...