Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Kochałem sport i żyłem bardzo aktywnie. Dużo pracowałem i sporo paliłem. A chwile spędzone w ruchu, na świeżym powietrzu były dla mnie świetną odskocznią od zgiełku, jaki panował w pracy. Dzięki temu przestałem przejmować się sprawami nieudanego związku. Pewnego dnia wszystko uległo zmianie. Dowiedziałem się, że jestem poważnie chory. Groziła mi stopniowa amputacja przynajmniej jednej nogi. To było dla mnie jak wyrok. Bardzo się przestraszyłem. Udało mi się rzucić palenie, często masowałem sobie stopy, regularnie chodziłem na profesjonalne masaże u specjalistów. Dużo odpoczywałem. Jednak mimo różnych zabiegów moje nogi wciąż były zagrożone.
Po raz pierwszy od wielu lat poszedłem wreszcie do kościoła i wyspowiadałem się. Dużo czytałem o miłosierdziu, o objawieniach i tajemniczej mocy modlitwy. Odnalazłem swój stary różaniec i z jego pomocą próbowałem się modlić. Jak nigdy wcześniej, swój każdy dzień rozpoczynałem od porannej wizyty w kościele i na modlitwie różańcowej.
Poznałem historię trójki dzieci z portugalskiej wioski, którym ukazała się Matka Boska. Dowiedziałem się o tajemniczej uzdrowicielskiej mocy cudownej wody u podnóża Pirenejów. Chciałem zobaczyć te wspaniałe i święte miejsca, o których czytałem i słyszałem. Spotkałem tam setki ludzi, którzy z wielką wiarą przybywali modlić się o uzdrowienie swoje albo kogoś bliskiego. Inni z radością dziękowali za dar uzdrowienia. Byłem bardzo wzruszony widząc to wszystko. Wciąż jednak byłem sam ze swoją chorobą. Być może, dlatego, że podróżowałem sam. Jednak samotne pielgrzymki pozwalały mi bardziej przeżywać tajemnice i zjawiska, których doświadczałem na swojej drodze.
Ze zdumieniem obserwowałem pełne wiary modlitwy schorowanych ludzi. Poznałem smak spontanicznej modlitwy płynącej prosto z serca i odkryłem, że cierpienie może być pożyteczne. Zrozumiałem, że każdy swój ból można ofiarować Bogu w jakiejś intencji jako przejaw modlitwy.
Poznałem człowieka, który przed laty cierpiał tak samo jak ja. Rozpoczął wówczas niewiarygodną walkę z chorobą. Kilka razy w roku udawał się na piesze pielgrzymki do Sanktuariów Maryjnych. To była jego ofiara i jednocześnie modlitwa o uzdrowienie. Przez lata odwiedzał te same miejsca i spostrzegał coraz to większe rzesze wiernych. Chociaż nigdy nie zrezygnował z wizyt u najlepszych lekarzy, uważał jednak, że najwięcej zawdzięcza modlitwie. Piesze pielgrzymki mimo wszystko dodawały wewnętrznej siły i woli walki z chorobą. Leczyły zatroskaną duszę. Wreszcie choroba nóg ustąpiła. Pielgrzymowanie nadal jest jego pasją, chociaż teraz częściej udaje się do odległych miejsc. Nie można tam dotrzeć na pieszo z własnego domu, czy nawet kraju. Ale zawsze pamięta, w jaki sposób choroba odeszła i daje żywe świadectwo innym, takim jak ja. I wszędzie tam modli się za innych.
Nie byłem już sam w swojej chorobie. Moje cierpienie stało się manifestacją wiary i pokory. Było dla mnie najpiękniejszą modlitwą, którą mogłem wyrazić. Ta niezwykła modlitwa nauczyła mnie kochać życie. Dzięki temu wróciłem do zdrowia i mogę nadal cieszyć się życiem.


***


Dobrze byłoby żyć zawsze
Kochać zamiast czekać na miłość
Co stuka tak rzadko do serc

Dobrze byłoby
Nam śmiertelnikom zwykłym
Bez biedy, co puka do drzwi

Dobrze byłoby
Odnaleźć szczęście
I miłość, chociaż spóźnioną

By razem być
By razem śnić
Nie licząc dni
Bez siebie spędzonych chwil

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @APM Lubię gdy poezja nie zawiera zbyt wiele wielkich słów. I gdy operuje obrazem, gestem, albo bierze konkretne ludzkie doświadczenie i pokazuje mi na jak wiele sposobów można widzieć świat.
    • @hollow man @hollow man dobrze, przekaze  
    • @Deonix_ Dzięki. Podoba mi sie to co napsiałaś: "wiersz, ukazujący przedświąteczną zawieruchę z innej perspektywy,  bez nadmiernego biadolenia ale i bez lukru i "dobro(ś)ci" :) ". Wiersz był bez tytułu, dodałam potem. Czyli można zmienić, albo wytłuścić. Aktualnie wybieram to ostatnie. Nie chcę nic więcej dodać. Zastanawiałam się, czy nie pwinien się kończyć na przedostatim wersie, czyli na "potulne jak baranki", ale chba też nie. A tak ogólnie to faktycznie pasuje na każde święta oraz inne okazje/wydarzenia życiowe być może. Pozdrawiam 
    • "Jedyną rzeczą, która ma jeszcze moc sprawczą w świecie po sensie, jest obsesja."   Noc przełomu. Ostatnia a zarazem pierwsza. Stary rok odszedł przed dwiema godzinami a nowy narodził się  jak zawsze ślepy i w ułudzie nadziei  na poprawę bytu jednostek doczesnych. Jakaż to okrutna  a zarazem prześmiewcza farsa. Święta i nowy rok. Bajeczki dla małych dzieci  o jedności, pokoju, zgodzie i miłości. O cieple ognia rodzinnego i atmosfery wzajemnej godności i szacunku. Ja nie życzę nikomu dobrze, nie życzę jednakże też źle. Ale cóż mi przyjdzie  z czyjegoś szczęścia i sukcesu  nawet jeśli miałby się on  magicznie zyścić pod wpływem  słów, gestów czy guseł tych przeklętych dni? Nic się nie zmieni.     Sukcesy innych nie motywują one ranią i jątrzą  uczucie wstydu, hańby i zawiści. Ludzkiej, podłej i małostkowej zazdrości. A ja najadłem się w życiu  dość hańby i wstydu. A zazdrość. Czego miałbym im zazdrościć? Uciesznych, grzesznych igier, tańców i hulaszczego pijaństwa do odcięcia się od ludzkiej myśli poznawczej? Grania w karty, kuligów  czy zabaw na świeżym śniegu? Czasami widzę przez okno salonu, jak zdać by się mogło  dorosłe i solidnie wykształcone jednostki zachowują się jak dzieci  i to te rozwrzeszczane  i rozpieszczone do granic.     Patrzę jak bałwany  lepią jeszcze większe bałwany. Swoje autobiograficzne pomniki. Mienią się w słońcu i iskrzą dumnie. Scala je mróz i ulotność. A potem idzie wiosna zielona  a z nią ocieplenie. Patrzę z tego samego okna  jak bałwany z każdą godziną marnieją,  topią się aż wreszcie kruszeją  i rozpadają się na części. A potem widzę ich twórców. Jak wracają z pracy lub uniwersytetu. Marni, w rozsypce,  upadku pod ciężarem jestestwa. Widzę jak czas ich kruszy. Żadne z ich życzeń nigdy się nie spełni. Bo życzenia nie są do spełniania  a do pustego karmienia skrzywdzonego ego.     Błędne koło. Cierpią cały rok  by w święta życzyć sobie oddechu. Choć wiedzą że to tylko słowa nie czyny. Bo codzienność wymusza na nich  czyny podłe i niegodne losu  i struktury człowieka. Walka o byt. Człowiek w centrum wszechświata. Człowiek jest kowalem swojego losu. Brednie humanizmu. Wszechświat kręci człowiekiem. I nijak nie ma na to lekarstwa. Jest tylko przekleństwo klatki codzienności.     Część spotkań towarzyskich jeszcze trwała, inne dogasały powoli  a goście na nie sproszeni,  przenieśli się w dużej mierze na zewnątrz. Jedni by zaczerpnąć tchu i odsapnąć, inni by zapalić w spokoju  a jeszcze inni  by dać upust erotycznemu napięciu. Za oknem posłyszałem ściszone głosy  grupki młodych osób najpewniej studentów  lub uczniów gimnazjum. Weszli widać do przedsionka bramy mojej kamienicy a potem do dolnego hallu. Ciężkie dębowe drzwi stuknęły z impetem  a głos kroków  objął stukotem marmurowe schody. Słyszałem przytłumione, lekko podpite głosy. Żegnali się najpewniej,  życząc sobie ostatni raz wszelkiego dobra. Jeszcze tylko odgłos kluczy w zamku drzwi, znów kroki, teraz mniej liczne.  I znów błoga cisza. Koniec tych bachanaliów. Teraz tylko cierpienie i udręka.     A dla mnie czas na zbawczy sen. Na stoliczku leżał kłębek czarnej wełny. Rzuciłem go mojego kotu  by i on miał trochę radości i zabawy tej nocy. Oczywiście momentalnie  wyskoczył spod stołu i rzucił się na ofiarę. Maltretując ją  niemiłosiernie pazurami i zębami. Kominek dogasał z wolna. Sięgnąłem po lampę, podkręciłem płomyk  i ruszyłem do sypialni. Będąc obok drzwi wejściowych dosłyszałem nieopodal odgłos lekkich, kobiecych kroków. Zdziwiłem się bo ostatnie piętro kamienicy, zajmowali raczej samotni i posunięci już znacznie w latach mężczyźni jak ja. Zanim to do mnie otwarcie dotarło,  kroki znalazły się pod moimi drzwiami  a kołatka zasygnalizowała nieśmiałe pukanie. Mam nadzieję, że to nie gość w dom  o tak nie towarzyskiej porze  a to że jakaś pijana latorośl  zmyliła drogę do domu lub piętro. Rad nie rad  zrobiłem kilka kroków i otworzyłem…   Mówią że marzyć to nie grzech. U mnie to proste  bo nie wierzę w marzenia ani grzech. Ale tej nocy nowego roku  odwiedził mnie gość  o którego postaci marzyłem  i życzyłem sobie jego powrotu. A więc czyżby  marzenie może się urzeczywistnić? Dostałem na to namacalny i najlepszy dowód. Choćby przerażający w swej istocie  i metafizycznej głębi.   Otworzyłem drzwi  a w progu zastałem jej postać. Taką o jakiej dziś marzyłem, jakiej pragnąłem. Jaką kochałem i wspominałem co dzień  od dnia jej rychłego zgonu. Była wręcz zwiewna i blada. Ledwie zaróżowione policzki  wygięty się pod wpływem  szerokiego uśmiechu. Jej kasztanowe, ułożone w dorodne fale włosy spływały jak wodospad  na alabastrowe ramiona i piersi. Ubrana była w ukochaną,  malachitową suknię wieczorową. Kolczyki i kolia z pereł oraz makijaż  uczyniły z niej bezsprzeczne  artemidowskie bóstwo pożądania. Zielone oczęta tak niewinne,   miały w sobie niezgłębione pokłady miłości.     Długo syciliśmy się nawzajem tą chwilą. Nie mogąc wydusić słów ani poruszyć zastygłych w nagłym szoku ciał. Wreszcie przemogła się  i mogłem usłyszeć jej głos. Za nim było mi tęskno najbardziej. Polały się łzy. Chciałam przyjść osobiście i życzyć Ci szczęśliwego nowego roku i zapytać czy wszystko u Ciebie w porządku?  To było Twoje życzenie. Czy chciałbyś nadal abym mogła spędzić z Tobą resztę tej nocy Simon? Rzuciłem się na nią  i tuliłem jak największy skarb.  Płakałem jak dziecko i nie mogłem przestać. Wreszcie osunąłem się na kolana przed nią i tuląc się do idealnej talii  wyskomlałem wręcz Tak! Z Tobą chcę być już na wieczność. Och Natalie…   Poddźwignęła mnie z kolan  i ucałowała gorąco. A ja postanowiłem śnić i marzyć  jedynie o niej już do końca swoich dni.  
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...