Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Słowa czasem tną jak brzytwą
Czasem stają się modlitwą
Czasem mają w sobie siłę
Raz są gorzkie a raz miłe
Czasem trudno jest je kupić
Raz są mądre a raz głupie
Czasem mają wagę wielką
Czasem snują się jak mgiełka
Otaczają nas dokoła
A nie wiemy kto to woła
Ile przeszło ich przez uszy
Ile miały nas nauczyć
Ile zranić nas głęboko
Stań ze słowem oko w oko
Popatrz ile w słowie mocy
Nie daj słowu się zaskoczyć
Ile powiesz tyleś wart
Nie ma co liczyć na fart
Że przeminą gdzieś twe słowa
Mów tak żeby nie żałować
Nad słowem wypowiedzianym
Nigdy już nie będziesz panem
Kształt słowa zależy od słuchu
Nie w ustach jest sens ale w uchu

Opublikowano

tak - widzę barda - który od gminu do gminu - z wieściami - taki stary Irus (jak pamiętam z mitol.greck.) - ten Irus łata ludziom myśli i słowa przenosi jak wiarę (to chyba z Bibl.) - opowiada o przeszłości i niesie przepowiednie - nie zawsze prawdziwe - wyobraźnia ludzi syci się z ust śliną a nie we własnym uchu zdobyczą - kaleczą się brzytwą - bard odchodzi - bard wróci - bard ... a dziś TV,VIDEO, .... - Państwo - zmieniacie sopraniki, basiki, dźwięk wklęsły, wypukły .... , kanał prawy, kanał l .... - gdzie Ci pukający ? Może już Wam uszy się zamknęły????? Może nie dosłyszycie pukania? - Są jeszcze oczy i okna szeroko otwarte - więc wyjrzyjcie - może gdzieś się niesie - rwąc ostatnią podeszwę - może ... - to moje wyobrażenie - mój obraz tego co Tomaszu_Tylczyński napisałeś - kto przeczyta niech BARDziej na Twoje słowa zwraca uwagę - bo u Ciebie BARDziej spiewa bard

pozdrówko W_A_R

Opublikowano

Nie wiem, co tam poprzendik przede mną mówił, bo nic nie zrozumiałam z przesłania jakie niósł, no ale nie ważne teraz.
Wiersz, mnie się nie podobał. Może to przez te rymy... Nie jestem super przeciwnikiem rymów, gdy są one jakoś ładnie dobrane, i gdy wersy są dłuższe, bo wtedy to brzmi jakoś, a nie jak jakiś hip-hop'ujący kawałek... Wybacz za szczerość... Może kiedy indziej, moja szczerość będzie kiedyś bardziej łagodna.

Weronika
Pozdrawiam.

Opublikowano

Potworek! ;)
Podporządkowanie rymom zjadło Cię całkowicie:
# tną jak brzytwą, nie wiem czy w ogóle to jest po polsku... powinno być tną jak brzytwa, tak by brzmiało zrozumiale i naturalnie.

Same rymy: siłe-miłe, dokoła-woła,głęboko-oko pokazują jakie to wszystko na siłę, jak rymowanie ustawia cały wiersz i go banalizuje.
Rytmika też miejscami siada.

Raz są gorzkie a raz miłe
Czasem trudno jest je kupić
Raz są mądre a raz głupie
--> proza i to w kiepskim wydaniu.

Ile powiesz tyleś wart
Nie ma co liczyć na fart
--> kolokwializm i język potoczny
I co chce Ci przez to wszystko powiedzieć? Że beznadziejnie piszesz? NIE! tylko,że jeśli nie umiesz rymować to nie rymuj, bo przez to z ładnego tekstu powstają takie koszmarki ;)
I mówię to z autopsji, kiedy przestałem rymować mój 'trener' pisania powiedział,że wreszcie mamy o czym rozmawiać,bo wcześniej to były bzdetne rymowanki.
Skoncentruj się na środkach(tu ich zupełnie zabrakło!!!), temacie, formie ekspresji, zamiast na siłowym rymowaniu. Taka moja rada, czy z niej skorzystasz Twoja sprawa.
Pozdrawiam
Coolt
P.S. komentarz częściowo zaczerpnięty z wcześniejszego, mam nadzieję,że się nie obrazisz ;) ale równie adekwatny tutaj

Opublikowano

1.Nie obrażam się z zasady.
2. .... :)
Dzieki wszystkim którzy zabrali głos, nie obawiaj się Coolt o obrazę, widac przynajmniej że przetrawiłeś, może wezme do siebie może nie, ja trenera nie mam, jestem samouk, naturszczyk bez wygórowanych ambicji bycia wielkim, i tak znakomita większośc społeczenstwa nie rozumie wielkirj poezji, ale za to przemawiaja do nich bzdetne rymowanki.

Pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Wszedzie?Nie zauwazylam.Twoje dwa wiersze maja podobne komentarze bo same wiersze sa do siebie podobne.

Jesli jakies wiersze posiadaja dla mnie te same "bledy"( ze tak powiem) to jakiz inny kom mozna napisac?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @EsKalisia Też tak mam - jak jest lato, chcę zimy i odwrotnie, jak zjem coś słodkiego, muszę kwaśne albo słone - trudno za sobą samą nadążyć :)
    • @andrew Ta scena na Kołobrzeskiej plaży – zimna, pusta, cicha – jest idealnym tłem dla tego momentu, gdy świat jeszcze nie ruszył, a ty możesz "zatrzymać myśli na wczoraj". Podoba mi się antropomorfizacja słońca, które "zastanawia się, czy warto wstawać" – to zabawne i czułe zarazem. A na zakończenie możesz wyciągnąć atu i zacząć dzień po swojemu. Spokojny, łagodny wiersz. Jak ten poranek. :)
    • Wiersz, który dotyka uniwersalnego doświadczenia wojny, jej wpływu na psychikę ludzką i nieusuwalnych śladów, jakie pozostawia.
    • Tam, gdzie fale Bałtyku biją o piaszczysty brzeg, a wiatr szumi w starych kniejach, żył niegdyś dumny lud Prusów. Choć mieczem i ogniem narzucono im władzę Zakonu Krzyżackiego, w sercach wciąż pozostawali wierni dawnym panom: Słońcu, Księżycowi i Ziemi. Najświętszym miejscem pruskich plemion, ukrytym przed wzrokiem najeźdźców, była świątynia w Romowe. To tam, w cieniu wiekowych drzew, rezydowali potężni bracia: Perkun – władca gromów i Ugnis – pan świętego ognia.   Pewnego dnia bogowie ci, chcąc sprawdzić wierność swego ludu, przybrali postać zwykłych wędrowców. Przemierzali pruskie ostępy, zaglądając do wiosek i świętych gajów. Perkun kroczył z podniesionym czołem i uśmiechem, widząc, że wiara przodków wciąż tli się w sercach ludu mimo krzyżackiego panowania. Ugnis jednak chmurzył się z każdym krokiem. Jego bystre oko dostrzegło, że w wielu gajach święte ogniska przygasły, a opieka nad żywiołem ognia zeszła na dalszy plan. W sercu boga zaczęła kiełkować zazdrość i uraza.   Tymczasem na ziemiach tych pojawił się nowy cień – komtur krzyżacki Mirabilis. Podstępny ten rycerz, władający z drewnianego zamku Lenceberg nad Zalewem Wiślanym, uknuł plan okrutny i krwawy. Rozesłał posłańców do najznamienitszych pruskich rodów, zapraszając wodzów i starszyznę na wielką ucztę. Obiecywał pokój i braterstwo, a zwabieni wizją końca walk, Prusowie przybyli tłumnie, nie przeczuwając zdrady.   Stoły ugięły się od jadła i napitków, a gwar rozmów wypełnił salę biesiadną. Lecz gdy uczta dobiegała końca, a umysły gości były już mętne od miodu i wina, Mirabilis wraz ze swoją świtą chyłkiem opuścił komnatę. Na jego znak ciężkie wrota zatrzasnęły się z hukiem, a rygle opadły. Po chwili pod drewniane ściany podłożono ogień. Gdy pierwsze płomienie zaczęły lizać ściany, a dym gryźć w oczy, Prusowie zrozumieli, że znaleźli się w śmiertelnej pułapce. W obliczu straszliwej śmierci, ich głosy zlały się w jeden potężny krzyk rozpaczy. Wznosili modły do potężnego Perkuna, błagając go o ratunek przed żarem, który trawił ich ciała.   Perkun, będąc wciąż w pobliżu, usłyszał wołanie swego ludu. Jego serce ścisnęło się z żalu, lecz nie miał władzy nad płomieniami. Zwrócił się więc do towarzysza: — Bracie Ugnisie! Powstrzymaj żarłoczne języki! Nie pozwól, by ten zdradziecki ogień strawił naszych wiernych! Lecz Ugnis, pamiętając zaniedbane paleniska w świętych gajach i słysząc, że konający wzywają tylko imienia Perkuna, odwrócił wzrok. Zazdrość o sławę brata, którą ten cieszył się nawet wśród dalekich Słowian, zaślepiła go. — Nie do mnie wołają, więc nie ja im pomogę — rzekł chłodno, pozwalając, by pożoga dokończyła dzieła zniszczenia.   Widząc nieugiętość brata, Perkun podjął błyskawiczną decyzję. Nie mógł ocalić ciał, które zamieniały się w popiół, lecz mógł ocalić to, co najcenniejsze. Zanim ostatnie tchnienie uszło z piersi Prusów, bóg gromu chwycił ich dusze i przeniósł je w pobliskie, potężne dęby. Drzewa, przyjmując w siebie cierpienie płonących ludzi, w jednej chwili zmieniły swój kształt. Ich pnie powykręcały się w agonii, a konary skurczyły, przypominając ramiona wzniesione w błagalnym geście.   Od tamtego strasznego dnia, żaden Prus nie ważył się podnieść siekiery na te sękate dęby. Wierzono, że drzewa te czują ból tak samo jak ludzie, a w ich wnętrzu wciąż żyją zaklęci przodkowie. Zniszczenie takiego dębu skazałoby duszę na wieczną, mściwą tułaczkę po świecie. I choć minęły wieki, a po zamku Lenceberg nie został nawet kamień, gdzieniegdzie na dawnych pruskich ziemiach wciąż stoją samotne, powykręcane dęby. Mają już ponad tysiąc lat i wciąż szumią dawną pieśń. Gdy mijasz takie drzewo, wstrzymaj krok i pochyl czoło. Pamiętaj, że nie są one naszą własnością. Należą wciąż do dusz, które przetrwały ogień zdrady.  
    • @Omagamoga czasami to świat jeździ nim popychany ręką depotów po piaskownicy.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...