Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ten maj.......


Rekomendowane odpowiedzi

Gość Jowita Staropolska
Opublikowano


Ten maj oszalał w tym roku...

Czy to pierwszy maj w moim życiu ?

Jakby nigdy maja nie było

Jakby wszystko się teraz przyśniło...


Ten maj się zaczął od fiołków

Z ziołami się grzeje na słonku

Ten maj pod bzami nabrzmiewa

Ten maj w konwaliach omdlewa...


Ten maj mnie budzi słowikiem

Ten maj bajdurzy o miodzie

Ten maj, co niebieskie ma oczy

Ten maj mnie nie chciał przeoczyć.


Ten maj mi w głowie namącił

Ten maj mnie z rytmu wytrącił

Ten maj z niezapominajką w dłoni

Ten maj, czy mi chmury jesienią przegoni ?


Ten Maj Nie-Zapo-Mi-Naj....

24.05.2003r.


Opublikowano

po pierwsze: czemu służy ten wielokropek w tytule? przedłużeniu maju o kilka dni? Raczej nie pomoże ;) Myślę,że spokojnie można go sobie darować. Tak samo jak ten.
Powtórzenia zazwyczaj są dosyć irytujące, jeśli trzeba ich przeczytać kilkanaście w jednym tekście.
Wystarczyłby maj. I inne zapisanie tekstu uprzyjemniłoby czytanie:

Maj oszalał w tym roku...
Czy to pierwszy maj w moim życiu ?
Jakby nigdy maja nie było
Jakby wszystko się teraz przyśniło...


Maj się zaczął od fiołków
Z ziołami się grzeje na słonku
Maj pod bzami nabrzmiewa
Maj w konwaliach omdlewa...


Maj mnie budzi słowikiem
Maj bajdurzy o miodzie
Maj, co niebieskie ma oczy
Maj mnie nie chciał przeoczyć.


Maj mi w głowie namącił
Maj mnie z rytmu wytrącił
Maj z niezapominajką w dłoni
Maj, czy mi chmury jesienią przegoni ?

Maj Nie-Zapo-Mi-Naj....

do do treści:taka sobie majowa rymowna o niczym,nawet przyjemna, chociaż rytmicznie się tnie :)
Pozdrawiam
Coolt

Gość Jowita Staropolska
Opublikowano

Dziękuję za komentarz. "Ten" maj jest niezbędny, bo to był właśnie tamten a nie zaden inny maj, znamienny dla mnie. Poza tym 'ten maj' to był prawdziwy ktoś, o niebieskich oczach, o imieniu na M. Szkoda,że to nie było czytelne i wyszło może denerwująco.
pozdrawiam
Jowita

Gość Jowita Staropolska
Opublikowano

Wierszyk bardzo cieply i prosty w odborze..Taki majowy poprostu.Mam duzy sentyment do tego miesiaca.Po pierwsze dlatego ze jest on moim miesiacem urodzenia a po drogie dlatego ze jest moim ulubionym miesiacem kiedy wszystko budzi sie do zycia.Ladnie oddala pani nastroj.

Chcialam jeszcze poruszyc kwestie techniczna ktora nie jest za dobra.Prosze unikac rymow typu:
bylo- przysnilo
oczy -przesroczy..
sa oklepane i banalne.Rymy powinny byc bardziej wyszukane.Takze rytm pozostawia wiele do zyczenia.Prosze policzyc sylaby.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tego nie słychać kiedy serce pęka. Zimne ukłucie, jakby w środku coś się zerwało. Nie widać nic, lecz oczy ciemnieją. Ciężki oddech. Głos słabnie. Czas i powietrze staje. Co ty robisz. Noc. I tylko cień zaczyna mówić w twoim imieniu. Jak mogłeś! Bracie. No jak? A ty, dlaczego mu na to pozwalasz - Dlaczego?
    • Sąsiedzkie smaki tianguis między blokami rodzinny piknik grają w Dobble ona wierci ognistym ciałem madrytczykom za trzy lata umrze jej matka na pogrzebie wpatrzę się w jej przyschniętą twarz resztkami melona na Kijowskiej ulicy czy mam współczuć wiedząc jak żyła ojciec trząsł się kładąc wieniec na kratę jest mi przykro że cierpisz powiem tak każdemu szpikulcowi bo to broń przeciwko sobie a ksiądz niech się lepiej już zamknie nie ma ładnych pogrzebów.
    • oglądam nieśmiałe  dawne marzenia  które nie ujrzały światła dziennego    gdyby… tak czasami myślę    jaka byś była  w bliskim spotkaniu    tam wtedy  czarowałaś  byłaś niezachodzącym  słońcem  a ja  ja chmurami na niebie    bawiłaś się  moim cieniem    6.2025 andrew 
    • w niej masz drogi mleczne pokłosiem wydeptane - tu historia z korzeni w niepewność wyrasta. w niej masz ścieżki dopiero co w rosie skąpane - nie minie nawet chwila, a czas je zawłaszcza.   jest tak wyjałowiona (krucha, ślepa, głucha) monokulturą pragnień i błędów tętniących, pusta leży w bezruchu, milczy i nie słucha cichych szeptań i krzyków w koronach szumiących.   choć tak bardzo zmęczona, zasnąć nie potrafi, wciąż zakochana w niebie, z gwiazd wzroku nie spuści, będzie mu czule śpiewać przyziemne piosenki - może ją pokocha, tym marzenie jej ziści.   podszyta marzeniami bladoróżowymi, jedwabnymi nićmi i słodkim wiciokrzewem, użyźni swe zmysły, rozsieje uczuciami, odurzy zapachami i wilgotnym ciepłem.  
    • (Ojcu)   Wiesz, stoję tutaj. W tej trawie wysokiej. W słońcu. W tym rozkwieceniu bujnym i tęsknym.   W tej melancholii rozległej jak czas. W tym ogromie cichym sen głęboki otwiera powieki. I śnię tym snem potrójnym zamknięty. Tą duszną godziną upalnego lata.   Chwieją się wiotkie gałęzie. Łodygi. Źdźbła łaskoczące łydki.   I wszystko to szumi, gęstnieje. Oddycha niebem rozległym. Kobaltowym odcieniem przeciętym smugą po odrzutowcu i z białą gdzieniegdzie chmurą, obłokiem skłębionym …   W powietrzu kreślę tajemne symbole, znaki. Lgnę ustami do kory drzewa. Całuję. Namiętnie. Jak usta kochanki niewidzialne, drzewne. Liściastą boginię miłości.   Wnikam w te rowki słodkawe i lepkie od soku, czując na końcu języka tężejące grudki.   Układam zdania zapadnięte do środka, zamknięte a jednocześnie przeogromnie rozległe jak wszechświat. Jak unicestwienie. Zaciskam powieki. Otwieram… Mrugam w jakimś porywie pamięci.   Widzę idącego ojca, poprzez odczuwanie w nim tej powolności elegijnej (taką jaką się odczuwa we śnie)   Idzie powoli w wysokiej trawie. W łanach rozkołysanego morza z dłońmi złączonymi mocno i pewnie.   I rozłącza je nagle w mozaice szeptów, rozsuwając w tym złotym rozkłoszeniu zbożność i wiatr. I znowu w słońcu, i w cieniu. Za tym dębem, za kasztanem.   Za samotną w polu topolą. Chwieją i smukłą. jak palec na ustach Boga.   Idzie powoli, odchodząc. I pojawia się na chwilę, by zniknąć znowu za jakimś krzewem, co mu zachodzi znienacka drogę.   I znowu, ale w coraz większym oddaleniu. Za kępą pachnącą, za tym drżącym ukołysaniem maleńkich kwiatków, które mu spadają na głowę białym deszczem. Za jaśminem, który tak kochał za życia.   Twarz przesłaniam dłonią, szczypiące oczy, bowiem uderza mnie oślepiający promień słońca. Znienacka.   Otrząsa się w prześwicie z szeleszczących liści w powiewie. Lecz po chwili robi się duszno i cicho. Jakoś tak tkliwie. Ojciec zniknął, zapadł się. Rozpłynął, gdzieś w rozkojarzeniu sennej melancholii.   Na piaszczystej ścieżce pociętej cieniami gałęzi. A jednak był tu kiedyś i żył jeszcze. I żyje...   Jestem jedynym świadkiem tej manifestacji. Tego przemknięcia niematerialnego zrywu zakamuflowanego przed światem.   I mimo że jestem bez miejsca i przeznaczenia, notuję każdy błahy kształt. Każdy nawet zarys, który jest w czyimś zamyśle jedynie nic nieznaczącym szkicem.   W chmurze spopielałej. W nadciągającym snopie deszczu.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-06-24)    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...