Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

pagórek stopy łagodnością
opada w palce wypieszczone
nogi gotykiem do zwieńczenia
kwiat storczyka zakleszczony

muza rozkoszna przesmykiem
w krainę usłaną finezją
stercząca podwójnie bez kosteczki
żadnej z układu osteo

dłonie w ramionach
szyja w kryzie lancome miracle
forever na skroniach włosy
nuta bazy charakteru

konstelacja wyszukana
milońska cywilizacja
przez wielolecia
wzdycham do własnej żony
taki już jestem zboczony
*


* Jan Sztaudynger

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Stasiu,
a co ja mogę za to, że ten ideał, Ty również
i ja składamy się z około 206 elementów kostnych???
Zobaczę,
czekam na wynik warsztatowych ćwiczeń:)
Dziękuję
Opublikowano

jak dla mnie końcówka najlesza, tylko czemu rym w kursywie??celowy?
"żadnej z dwustu sześciu"--jak już!! nie cyfra!(fu!)
i znowu mydlisz!:P końcówka jest JAKAŚ, ale w pierwszej strofie:
opada w palce wypieszczone
nogi gotykiem sięgają zwieńczenia
zakleszczony storczyk kwitnący--> gotyk i zwieńczenie to rozumiem, ale skąd storczyk kwitnący nagle?

muza rozkoszna przesmykiem
do wyścielonej alabastrem krainy
podwójnie sterczącej bez kosteczki
żadnej z 206 ---> tutaj sie bełkotliwie robi, muza -> co robi? a to "rozkoszna przesmykiem" :D hehe, weź to poukładaj!:)

dłonie w ramionach. karczek. (karczek to mnie się po pierwsze z mięsem kojarzy:P)
szyja w kryzie lancome miracle
forever na skroniach. włosy.
nuta bazy charakterem

wyszukana konstelacja
milońskiej cywilizacji
Wzdycham do własnej żony
- aż dwa pokolenia
taki już jestem zboczony

ale jak tak się wgłębić to źle nie jest , tylko poukładaj to czytelniej:)
pozdrawiam

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Aneczko,
czemu rym w kursywie???
proszę:
"Wzdycham do własnej żony, taki już jestem zboczony. Jan Izydor Sztaudynger"

a skąd storczyk?

hmmm, można to miejsce inaczej nazwać:)
źródło wieloznaczności:)
i zawsze tam kwitnie:)



Muza rozkoszna, albo muza komiczna = Talia /muza z maską komiczną/

I jeszcze ten karczek wg Ciebie mięso. No jakby nie spojrzeć to jest tam i mięso i trochę kości słowem karkóweczka, a i teraz z kolei mi się kojarzy z taką pieczoną w piekarniku w brytfance naszpikowaną śliwkami i czosnkiem...ale o czym ja tu ...:)
Dziękuję za wizytę uwagi
zawsze mile widziane
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Marlett,
chyba mnie przekonałaś. i tak wpiszę.
A propos - nie masz nic przeciwko storczykowi?
Mój ulubiony kwiat
Mam 4 storczyki w domu i dwa aktualnie kwitną.
Pardon, właściwie to mam 5 :)
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



luuudzie,
jeśli zawsze akant, to ja też mam akant przywoływać w wierszu???
Storczyk mój ulubiony epifit kwitnie ponad 6 m-cy czyli prawie stale
i kwitnie tym piękniej im wilgotniej.
Wybrałem storczyk w moim wierszowym zwieńczeniu.

Stasiu,
gdybyś przyjrzała się pięknu tego kwiata- np.phalaenopsis aphrodite
nie wzywałabyś akantu nadaremno:)))

PS. Na mojej stronie jest kilka zdjęć własnych storczyków
Dziekuje
pozdrawiam
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



luuudzie,
jeśli zawsze akant, to ja też mam akant przywoływać w wierszu???
Storczyk mój ulubiony epifit kwitnie ponad 6 m-cy czyli prawie stale
i kwitnie tym piękniej im wilgotniej.
Wybrałem storczyk w moim wierszowym zwieńczeniu.

Stasiu,
gdybyś przyjrzała się pięknu tego kwiata- np.phalaenopsis aphrodite
nie wzywałabyś akantu nadaremno:)))

PS. Na mojej stronie jest kilka zdjęć własnych storczyków
Dziekuje
pozdrawiam
Fajne jest, a co Ona na to?
Opublikowano

Jak lilia biała-westchnięcie...
dla mnie subtelnie, choć mogłoby być bez tych kropek po i przed " kark" i " włosy",
lecz z pewnością ma to w sobie szczególnie ukryty sens:)
pozdrawiam serdecznie

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Judytko,
za głębokiego sensu nie było.
W przypadku włosów- kropki, żeby ktoś nie pomyślał
że perfumy "Miracle forever" sięgają także włosów- bo tak nie należy.
Co najwyżej skronie:)
Ale przemyślałem i....już kropek nie ma.

Dziękuję Ci Judytko Kochana
Pozdrawiam wieczorowo:)
  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...