Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Mityczna opowieść


Rekomendowane odpowiedzi

Najtrudniej jest zacząć. Historia, którą opowiem miała miejsce w czasach zmamierzłych.
Lud tysięczny uciekający przed huraganem bezlitośnie niszczącym ich domy z woli Boga przemierzał siedem dni i siedem nocy w poszukiwaniu schronienia.
W owych czasach ziemia nie była tak duża o tak zamieszkała jak teraz.
Dotarli więc zmęczeni bez kropli wody oraz jakichkolwiek szczątków pożywienia.
Wyczerpany lud trafił na pustynię. Miejsce suche i puste zarówno w przenośni jak i dosłownie.
Przeklęta gorącem wabiła podróżnych ziarnkami piasku. Ten kto jednak dał się ponieść obsesji, zgubnej fascynacji ponosił klęskę. Każda próba wydostania śmiałka kończyła się porażka. Im bardziej on sam niczym topielec machał nogami, rękami siląc się na ostatni łyk powietrza tym bardziej pogłębiał swoją i tak tragiczną sytuację.
Bóg słońca - Re był bezlitosny. Ruchome piaski okazały się wyjątkowo niebezpieczne dla ciekawskich, którzy brnęli coraz dalej i dalej aż do granic nieskończoności.
Wódz jednak zadecydował. Wydał decyzję o pozostaniu. - Tu osiądziemy. Tu też będzie nasze królestwo.
Lud jednak słabnął. Dzieci na próżno szukały jedzenia w niezmierzonej ludzkimi oczami ilości ziarenek. Ze strachu przed głodem zaczęły je zjadać. Każde ziarenko miało ostre krawędzie.
Piekło więc podniebienie. Wrzynało się w język. Ziemi był urodzaj. Każdy mógł więc jeść do woli. - Co teraz zrobimy ?!. Nie możemy w nieskończoność jeść piasku - martwiła się żona wodza. On tylko stał z martwymi oczami. Niosły go te oczy w dal ale jedyne co widziały to właśnie nieskończoność.
Słońce swymi ramionami wbijało się w ludzką skórę. Spośród tysiąca została zaledwie połowa.
Żar lał się z nieba. Pot z ludzkich ciał. Chmury przegrały batalię z żółtym kołem.
Mała dziewczynka - córka wodza niemalże dławiła się połykanym piaskiem. Jej podniebienie chciało w gniewie wyrzucić żołądek. Skóra stawała się sucha i pomarszczona jak u staruszki.
Dziewuszka była śliczna jak anioł o włosach blondynki świecących blaskiem a także oczach niebieskich jak dwa jeziora. Usta tworzyły dwa księżyce. Z nich zaś wydobywał się głos przypominający śpiew skowronków. Dobra była i miła dla wszystkich. Pomocna i szczodra dla każdego.
Miała też brata - straszny to łobuz ciągnął ją za warkocze, szturchał, łaskotał, obrzucał piaskiem. Matka nie mogła dłużej wytrzymać. Ojcowskie baty na nic się zdały.
Pytek był postrachem całego ludu. Pytek bo pytał każdego o wszystko. O to dlaczego ziemia tak mała a to dlaczego ma pięć palców u każdej ręki. - Dlaczego ?, dlaczego ?, dlaczego ? - w twoim wieku nie zadawałam tylu pytań. Babcia chłopca była zmęczona ciągłymi pytaniami. Nie bez powodu to ją pytał najczęściej. Była bowiem najstarszą seniorką rodu a jednocześnie najbardziej zasobną w wiedzę znaną mu istotą.
- Po co chcesz tyle wiedzieć ? - zapytała tym razem siostra, która swoją inteligencją dorównywała własnej babci. - Kiedy skończę trzydzieści wiosen będę tu królem a wszyscy będą mi służyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...