Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

W kryształowo czystych wodach Oceanu Spokojnego dorastał mały wieloryb, pod troskliwym okiem swojej matki wielorybicy. Matka czule opiekowała się swoją jedyną pociechą, jak to na tego olbrzymiego ssaka przystało. Wiedziała, że aby młody wielorybek wyrósł na porządnego walenia, musi mu przekazać całe swoje doświadczenie, jakim dysponuje. A że jedzenia w morzu było pod dostatkiem a i jakość wody niezgorsza, ta mała rodzinka wiodła spokojne, pozbawione trosk życie.
Czasami tylko niepokoiły matkę dziwne pytania, które zadawał jej wielorybek. Kiedyś zapytał:
- Mamo, a dlaczego nie możemy wpływać tam, gdzie woda nie jest głęboka?
Innym razem, kiedy zbliżyli się do powierzchni wody i wielorybek spojrzał w niebo, usłyszała pytanie:
- Mamo, a co to tak świeci, tam w górze?
Albo jeszcze kiedyś:
- Mamo, a co to jest „statek wielorybniczy”?
A tymczasem wielorybica nie była przygotowana na takie pytania. Potrafiła nauczyć syna gdzie znaleźć najlepszy plankton, dlaczego należy strzec się drapieżnych orek, czy chociżby dlaczego nie należy zbyt długo przebywać na powierzchni wody. Fukała więc tylko na wielorybka i odpowiadała:
- Poczekaj synu, jak dorośniesz dowiesz się wszystkiego.
A w duchu liczyła na to, że to tylko młodzieńcza wyobraźnia i z wiekiem syn zacznie myśleć o tym, o czym wieloryb powinien myśleć.
Tymczasem mijały dni, miesiące, minęły lata i nadszedł ten czas, kiedy każde stworzenie opuszcza swojego rodzica i rozpoczyna poszukiwanie szczęścia na własną rękę.
Tak stało się i u naszej rodzinki. Matka na pożegnanie uroniła łzę, łzę która nigdy nie wyschnie i której wielorybek z naturalnych względów nie dostrzegł. A jej syn zatoczył jeszcze kółko wokół matki, klapnął niemałych już rozmiarów ogonem, zrobił poważną minę, która miała mówić:
- Nie martw się mamo, zobacz jaki już jestem duży. Dam sobie radę w życiu.
i odpłynął w swoją stronę.
I poczuł się nasz dorastający już bohater jak ptak wypuszczony z klatki. Pływał całymi dniami a to powoli, delektując się swobodą, a to czasami podpływał do innych wielorybów, z którymi urządzał potem wyścigi. Czasem, szczególnie kiedy ocean był niespokojny gnał samotnie przed siebie blisko powierzchni prując fale, jakby się zmagał z siłami natury i bezgłośnie krzyczał:
- Zobaczcie jestem Królem Tych Wód, jestem Panem Oceanu !
Na takich radosnych harcach minęło mu kilka miesięcy.
I wszedł w wiek, w którym odwieczne prawa natury kazały mu się rozglądać za towarzyszką życia. Pamiętał do dziś słowa matki:
- Synu, kiedyś poczujesz szybsze bicie serca. Jeśli w tym samym momencie, będzie w pobliżu przepływała wielorybica, nie zastanawiaj się długo tylko płyń za nią.
Zdażało się już, że spotykał młode wielorybice. Kiedy przepływały obok niego przyglądał się im dokładnie i zawsze mu coś nie pasowało: a to za gruba skóra, a to zbyt szara, a to płetwy za długie, albo za krótkie, a to koślawo pływa. Fakt faktem, nigdy jeszcze nie poczuł tego bicia serca, o którym wspominała jego matka.
Ale nie przejmował się tym, bo przecież życie jego było takie przyjemne, robił co chciał, kiedy chciał i jak chciał.
I nic nie zapowiadało wydarzeń, które wkrótce miały nadejśc.
A zaczęło się wszystko pewnego zwykłego dnia. Wielorybek płynął powoli, zadowolony z siebie po obfitym posiłku i kątem oka zauważył przepływającą obok niewielką rybkę. Była to sieja wędrowna płynąca właśnie na tarło. Ale wielorybek o tym nie wiedział. Pierwszy raz widział taką rybę i zatrzymał się nagle jak po zderzeniu z górą lodową.
Nagle zdał sobie sprawę, że obok niego przepływa niezwykła piękność. Płetwy jej błyszczały w zakrzywionym świetle przenikającego słońca wszystkimi kolorami tęczy, łuski delikatnie uderzały jedna o drugą powodując małe drgania, wibracje, którym nie sposób się oprzeć, ciało złociło się i srebrzało na przemian, ale najbardziej urzekła go jej linia boczna. Uhm, jaką ona miała linię boczną. Obrazu dopełniały niebieskie i czerwone plamki wzdłuż płetw. Wtedy właśnie zrozumiał słowa matki.
Podpłynął do sieji, a ona zobaczywszy zbliżającego się wieloryba zwiększyła swoją prędkość. Ale wiadomo, nie miała szans uciec przed wielkim wielorybem. Zrezygnowana zatrzymała się myśląc że oto nadszedł kres jej życia. Ale jakież było jej zdziwienie, kiedy po chwili okazało się, że wieloryb nie ma złych zamiarów, a tylko zaczął wydawać dziwne dźwięki, z których sieja nic nie rozumiała, a gdyby nawet rozumiała, nie potrafiłaby na nie odpowiedzieć, bo przecież wiadomo: ryby głosu nie mają. Po dłuższej chwili otrząsnęła się z szoku i widząc, że nic złego ją nie spotka ruszyła dalej w swoją trasę.
A wieloryb za nią. I tak płynęła ta zadziwiająca para wiele tygodni. Z początku sieję drażniło towarzystwo olbrzymiego ssaka, ale po jakimś czasie przywykła do niego. Czasem nawet podpływała do jego wielkiego cielska zbliżała swój pyszczek i pożywiała się małymi żyjątkami, które przywarły do wieloryba. I jeszcze z innego względu zaczął jej odpowiadać ten układ. Kiedy tak pływała w jego pobliżu, wszystkie rekiny i inne bardzo drapieżne ryby czmychały w popłochu, a sieja czuła się nadzwyczaj bezpiecznie.
A tymczasem nasz młody bohater był wniebowzięty, bo mimo iż nie mógł się z ukochaną porozumieć, jej zachowanie odczytywał jako akceptację swojej miłości.
I płynęli tak jeszcze bardzo, bardzo długo.
Aż pewnego dnia wieloryb poczuł, że woda zrobiła się nagle jakaś inna, mniej słona, po chwili już w ogóle nie czuł soli w wodzie. I nagle po raz pierwszy w życiu zobaczył ląd. Nie mógł wiedzieć, że sieja właśnie wpływa do rzeki na swoje tarło. Zafascynowany nowym widokiem płynął dalej za sieją i myślał:
- Jakież moje życie jest piękne. Ileż nowych rzeczy odkrywam codziennie. Jak to dobrze być wielorybem.
Upłynął tak jeszcze chwilę i nagle poczuł, że jego brzuch potarł o dno. Szarpnął mocno cielskiem ale nie drgnął nawet o kawałek. Nie mógł się poruszyć ani nawet odwrócić.
A tymczasem wędrowna sieja spostrzegła, że nie ma już przy niej wieloryba. Zawróciła więc, zobaczyła co się stało, wydawać by się mogło, że westchnęła ale cóż biedna miała robić, nijak nie mogła przecież pomóc. Pogodziła się więc ze stratą i popłynęła na tarlisko sama.

Środa, 20 sierpnia 2006

Wieloryb w Wiśle
PAP 18:25

Wieloryb nieustalonego jeszcze gatunku wpłynął do Wisły. Dostrzeżono go we wtorek. Już samo pojawienie się tego ssaka w Wiśle jest rzadkością, u wybrzeży Polski po raz ostatni żywego wieloryba widziano w latach 70.

Wieloryby nie żyją w Bałtyku dlatego, że nie ma w nim wystarczającej ilości ich głównego pożywienia to znaczy dużych, około jednocentymetrowych skorupiaków planktonowych unoszących się w wodzie oraz dlatego, że Bałtyk jest morzem słonawym, a nie słonym. Ssaki morskie wolą oceaniczne zasolenie - powiedział prof. Jan Marcin Węsławski z Instytutu Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie.

Dodał, że na świecie żyje 75 gatunków waleni uzębionych, takich jak delfiny, małe walenie, kaszaloty, orki oraz 14 gatunków waleni fiszbinowych. Wieloryby są kosmopolitami, żyją we wszystkich morzach, jest też spora grupa delfinów rzecznych - zaznaczył prof. Węsławski.

Wielkie wieloryby najczęściej żerują latem w wodach zimnych w Arktyce i Antarktyce, zimą "zmieniają klimat" i rozmnażają się w tropikach.

Węsławski zaznaczył, że wieloryby są doskonale pływającymi zwierzętami pomimo swoich rozmiarów mogą one wpłynąć "niemal wszędzie". Może być też tak, że jest to osobnik chory albo z kłopotami nawigacyjnymi który oderwał się od swego stada i utartych szlaków wędrówek - stwierdził Węsławski, zapytany jak i dlaczego wieloryb dostał się do Wisły.

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

Odrobinę dziecinna bajka, ale nie znudziła mnie, czasami takie opowieści są ludziom potrzebne, chyba jest tu jakaś prosta symbolika prawda, bajka jest alegoryczna ? coś chciałałaś/eś przez nią wyrazić. Mi to przypomina opowieść małego księcia, mogła to być też jakaś przypowieść.

ogólnie ujdzie...

  • 2 tygodnie później...
Opublikowano

to akurat trochę inaczej było: ona popłynęła do wielorybników wpłacić okup za swego ukochanego Wielorybka, bo wiedziała, że się już na niego szykują. Niestety, gdy wróciła okazało się, że on już na nią nie czeka bo znalazł sobie jakąś inną rybkę.
I kasa wydana i z romansu nici...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Naram-sin zasadnicza różnica polega na tym że ludzie nie mają już czasu na wychowywanie dzieci a programują maszyny aby to robiły i taki młody człowiek wychowany przez sztuczną inteligencję będzie się kochał w sztucznej inteligencji. Można by było temat rozwijać w nieskończoność ale dając do ręki dziecku smartfona programujemy go już na całe życie. Dlaczego jest trend wśród elit aby nie dawać dziecku smartfona do czasu aż nie nauczy się odruchów ludzkich.
    • Pewien rabin co bogiem jest mu rodzic kompanowi nakazał przyjść do łodzi a gdy ten psioczył że już się zmoczył usłyszał - po palach, ośle, trza chodzić!   *****.*** sobota dzień narodzin człowieka i Ewy, a za podłe potraktowanie kobiet grzechem jest Jezu ufać tobie.
    • masz problem  nie szukaj pracy za chleb ona sama cię znajdzie  jak będziesz głodny    nie dadzą wiele  ale i umrzeć będzie trudno    szukaj pracy  myśląc jaka będzie z niej frajda  coś nowego byle jaka  to  osiem godzin kieratu    a ty  ty jesteś stworzony do...   nie wiesz do czego  stąd problem  od tego zacznij    nie myśl o swoim wykształceniu możesz być każdym    pomyśl na początek o polityce  może to to    wielka  niczym nieskrępowana kasa  i nie oglądając się  idź tą drogą    co ty na to    może uda ci się polubić  lekko płynące pieniądze    7.2025 andrew  Sobota, już weekend Miłego wypoczynku   
    • Tylko co ma do tego AI? AI będzie tak funkcjonować, jak ją zaprogramują ludzie, a ci oczywiście zrobią to zgodnie z jakimiś wzorcami. Pytanie - jacy to będą ludzie i w jaki sposób wychowani. A to, że koncepcje wychowawcze się zmieniają, nie ulega wątpliwości, odkąd potrzeby jednostki zostały postawione ponad potrzeby wspólnotowe. Sztuczna inteligencja nie stoi jednak w kontrze do czegokolwiek, odzwierciedla tylko bieżący stan rzeczy. Oparta (głównie) o modele językowe, operuje jedynie na systemie kodów i znaczeń. To my ją 'wychowujemy', jeśli można to tak nazwać,  ucząc pewnej struktury, odzwierciedlającej mniej więcej naszą logiczną percepcję, nasz aparat pojęciowy. AI nie rozumie rzeczywistości jako czegoś ciągłego, zmieniającego się pozostającego w ruchu, ewoluującego zrelatywizowanego, tylko jako zbiór stałych elementów, które zostały wprowadzone do bazy danych i w ich obrębie się porusza. A elementy te już wprowadza człowiek, który może być dobry lub zły, głupi lub mądry, mieć rozwiniętą wyobraźnię lub nie, rozległą lub wąską wiedzę.... No i trzeba jeszcze dodać, że AI jest - na razie - tworzona do realizowania określonych zadań, co pokazuje, że człowiek jednak chce pozostać wolny i zrzucić na nią to, czego wykonywanie go ogranicza. Odszedłem trochę od tematu, a zmierzałem do tego, że AI będzie w stanie 'widzieć' różnice', o których piszesz, jeśli tego zostanie nauczona.  Chyba, że chcesz powiedzieć, że sam czujesz się trochę taką sztuczną inteligencją, bezdusznie programowaną do pełnienia określonych funkcji  narzuconych przez zewnętrzny, techniczny plan, a nie dzieckiem wychowywanym do samodzielnej realizacji siebie, w zgodzie z tym, czego AI jeszcze nie posiada (wolna wola, samoświadomość).
    • Na pierwszy rzut oka ma to być coś sonetopodobnego. Ale popłynęłaś po tym jeziorze... w szuwary, Środki artystyczne zostały dobrze dobrane. obrazy są plastyczne, żyjące, z łatwością poddają się wizualizacji. Tymczasem forma sprawia wrażenie bardzo nieudolnie skleconego pancerza, w którym wiersz się dusi i dogorywa, a to przez nienaturalne inwersje, a to przez brak rytmu, a to przez pokracznie poprzekręcaną gramatykę. W ten sposób od razu pokazujesz czytelnikowi wszystkie słabe miejsca, gdzie nie umiałaś sobie do końca poradzić z językowym budulcem. Niech będzie to zwykły, wolny wiersz, który uwolnisz z tego stylistycznego żelastwa, a jeśli koniecznie upierasz się przy sonetach, to trzeba więcej treningu, bo tu już 'intuicyjnie' się nie da.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...