Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Nieznajoma powiodła ją długim korytarzem. Nie wiedziała, jak długo szły, ale odgłos bębnów już dawno ucichł.
Jak się nazywasz?- zapytała. –Francesca, a Ty? – Miriam...- wyszeptała dziewczyna i otworzyła jakieś drzwi. Weszły do środka. Pokój był przepełniony smrodem rozkładającego się mięsa. Francesca poczuła skurcz w okolicy żołądka i miała wrażenie, że za chwilę wymiotuje, jednak widok, który przedstawił się jej oczom powstrzymał ten niemiły odruch. Pomieszczenie było niewielkie bez okien i z drzwiami po przeciwnych stronach. Znajdowało się w nim 10 piętrowych prycz, na których spały dzieci, kilka zniszczonych szafek i taboretów. Pośrodku stał stary stół ze skrzynią w miejscu jednej nogi. Przerażona Francesca zauważyła, że wszystkie dzieci nie miały oczu, a z niektórych oczodołów jeszcze płynęła krew.
–Ciiiii... - Miriam położyła palec na ustach. – Niech śpią, chociaż tyle im się należy.- Francesca podążyła za nią do sąsiedniego pokoju.
-Nareszcie możemy porozmawiać-rzekła Miriam.- Co cię do nas sprowadza?
Zgubiłam się.
- Zgubiłaś? To gdzie ty byłaś? Przecież to stare kanały podmiejskie. Nikt tu nie bywa, nie przychodzi, a ty mówisz, że się zgubiłaś?- Miriam była wyraźnie podenerwowana - Czy ty nie wiesz, że tu grozi ci ogromne niebezpieczeństwo? Widzisz przecież jak wyglądamy. Jesteśmy kalekami! Wyrzutkami wystawionymi poza nawias społeczny.
Jak to się stało? – nieśmiało zapytała Franczeska.
Jak się stało?...- westchnęła Miriam - Niewiele pamiętam, słyszałam opowieści... Ci starsi panowie, to więźniowie, którym umożliwiono ucieczkę, by mogli pracować w nielegalnej kopalni. Obiecano im zmianę nazwisk, mieszkania, pracę, wolność... Musieli tylko milczeć i lojalnie pracować. Po dotarciu na miejsce okazało się, że ich nowym mieszkaniem są ogrodzone drutem kolczastym baraki. Sprowadzono do nich żony i dzieci, żeby nie wywołali buntu. W zamian za wolność – zakpiła – rodzinę i skromny posiłek pracowali po kilkanaście godzin na dobę w fatalnych i niebezpiecznych warunkach. Dopóki w milczeniu godzili się ze swoim losem dopóty zostawiano ich w spokoju. Jednak kiedy zaczęli chorować z głodu i ginąć pod zwałami węgla dopomnieli się o swoje prawa. Od tamtej chwili ci, którzy się odzywali oraz ich rodziny ginęli w niewyjaśniony sposób. Możesz się teraz domyślać co się z nimi stało...- Miriam otarła rękawem płynącą łzę - Mężczyznom zaszywano usta, obcinano uszy i dłonie, kobietom masakrowano twarze, a dzieciom... Boże- zadrżała- byłam wtedy dzieckiem... Miriam podniosła sukienkę do góry i pokazała ogromną, paskudną bliznę wzdłuż podbrzusza- tak robili, żeby żadne z nas nie mogło mieć dzieci.-zapłakała.
Francesca wzięła ją za dłoń i nieśmiało zapytała- A te malutkie dzieci bez oczu. Skąd one się wzięły?- To dzieci ulicy, które chcieliśmy uchronić przed złem tego świata-odparła Miriam.- Niestety, wyrządziliśmy im jeszcze większą krzywdę...- Ale dlaczego one nie mają oczu?- Właśnie, dlaczego? – Miriam kontynuowała opowieść - Gdy tu schodziły były zaniedbane, wychudzone i brudne, niektóre z nich były chore, ale były całe. Znaleźliśmy dla nich pokój na najwyższym piętrze kanałów z maleńkim dostępem światła w sufitach. Miejsce wydawało nam się najlepsze dla tych biednych dzieci...Nie wiedzieliśmy, że oprócz nas coś tam jeszcze jest.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        kap kap kapie deszczyk fajnie uroczo na wdzianku szeleści    za kołnierzem kolejna kropla tak ich wiele że aż sucha nitka zmokła    a słoneczko nie może wyjrzeć biedne przez śliczne chmurki no gdzie tam ciemne      chociaż czasami promienie złotawe lśnią wokół ślicznie ogrzeją nawet    wirują liście z drzew oderwane szybują na ziemię no niezbyt chętnie     a jednak szeleszczą że kiedyś powrócą te same lecz nowe jeszcze piękniejsze      lecz jeszcze trochę jeszcze w nich chwilka tego ich życia popłynie w żyłkach       roześmiany w deszczu wciąż moknę wtem liść mnie walnął w ciemię okropnie    tak szaro buro uroczo przepięknie aż zobaczyłem gwiazdy jesienne     e tam co z tego chociaż mam guza to na przyrodę jaźni nie wkurzam   no może trochę gdy błota do izby niebawem naniosę     ciekawie wokół złotawa i plucha strumyczki piorą skarpetki w butach     no nie inaczej ładna ojczyzna cud widoczkami umysł użyźnia       jesień szara złota    co za różnica    patrzę chłonę gębę zachwycam      
    • @Simon Tracy   :((( proszę nie myśl tak !    świetnie piszesz ! A to już bardzo wiele ! 
    • Wszystko płynie i się rusza  a ja stoję i się wzruszam na myśl o tym co było  nostalgicznie wspomninam minone chwilę  i zamiast biec ze światem  siedzie i myślę  może to mi się wszystko śni  a jednak tu jestem i to jest dziwne i piękne 
    • pomiędzy nami spina się czasem lodowaty wiatr z delikatnym szronem na młodych liściach wtedy szukamy okrężnej drogi którą można wrócić do siebie rozniecać nowe ogniska zapalne
    • @KOBIETA   wiem.   każdy musi spać w nocy.   cherubinki też.   a niech Okruszek szczęściem  do gwiazd sięga !!!!!   niech jego śmiech będzie zwiastunem piękna większego niż ono samo.   bo ma Ciebie !!!!!!      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...