Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Idę z wiatrem co mi w płaszczu dmucha
Przewiewne moje ciało, z zapowiedzią.
Zimne świerki świszczą nad głową. Kasztany.
Iglaste kule gniotę w dłoni. Myśli.
Karmazyn liści splótł włosy. Warkocz jak lont się ciągnie
ciągnie. Dmie jesienny.
Idę.

Opublikowano

Idę z wiatrem co mi w płaszczu dmucha------------->co ci dmucha?;P

Przewiewne moje ciało, z zapowiedzią.
Zimne świerki świszczą nad głową. Kasztany.------------>świerki świszczą- strasznie to świszczy i nie pasuje:(

Iglaste kule gniotę w dłoni. Myśli.--------->nie lepiej "iglastą kulę"?

Krwawe liście splotły włosy. Warkocz jak lont się ciągnie---->krwawe liście?jakoś tandetnie brzmi:/

ciągnie. Dmie wiatr, jesienny. --------------->"ciągnie" ma być 2 razy czy to pomyłka?
Idę.--------->ja też już idę:P

jakioś do mnie nie przemawia:(
pozdrawiam jesiennie

Opublikowano

"Idę z wiatrem co mi w płaszczu dmucha (-> wiatr dmucha)
Przewiewnie w moje ciało, z zapowiedzią.
Zimne świerki gwiżdżą nad głową. Kasztany.
Iglaste kule gniotę w dłoni. Myśli.
Karmazynowe liście splotły włosy. Warkocz jak lont się ciągnie
Dmie jesienny.
Idę"

skromne ale przyjemne, wlaśnie wróciłam ze spaceru, z kasztanem!
( a to tak mi sie;)
pozdr

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


karmazyn liści splótł włosy? a tak? bo karmazynowe jest strasznie długie.zreszta niby krawe jest oklepane ale tutaj chciałam podkreślić wymowę tych myśli, że bolą, jakieś rany otwierają- jak te kasztany gniecione w dłoni.

mi się podoba ten świst swierków.to było zamierzone, czemu mam to zmieniać?;)
a usunięcie słowa wiatr czy nie zepsuje rytmu?
buźki i napisz co sądzisz
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


karmazyn liści splótł włosy? a tak? bo karmazynowe jest strasznie długie.zreszta niby krawe jest oklepane ale tutaj chciałam podkreślić wymowę tych myśli, że bolą, jakieś rany otwierają- jak te kasztany gniecione w dłoni.

mi się podoba ten świst swierków.to było zamierzone, czemu mam to zmieniać?;)
a usunięcie słowa wiatr czy nie zepsuje rytmu?
buźki i napisz co sądzisz

a mnie to się ignoruje??:)
dobra....:P
Opublikowano

karmazymowe- czerwone, był taki film "karmazynowy przypływ"- niejmniej mnie się
kojarzy wlaśnie z czymś bolesnym, to kolor sam niesie symbol, jest szeroki, dodaje nutki tajemnicy, ładne słowo, zresztą potem następuje
"lont"-> juz wystarcajaco podkreśla, tak stopniowo, bo jak zaczniesz od krwi, to odrazu
zdradzasz sens.
na dzwiękonasladostwie się nie znam;) ale tak mi lepiej,to juz do wyboru;)
czy nie zepsuje rytmu?- raczej stanowi takie "STOP"- myślę, ze z korzyścią dla treści, a wiatr sie powtarza;)

ale ja niczego nie narzucam:)

Opublikowano

phate; nie mogłabym inaczej niż... podoba mi się; bardzo ładnie to opisałaś, mam ten obraz przed oczami, płomień liści i ten lont z warkocza, co chcił Cię gdzieś uwiązać; pięknie to ujęłaś;

pozatym, ja dzieckiem listopadowym jestem i w to mi graj kochana:)))
pozdrawiam
ewa

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


karmazyn liści splótł włosy? a tak? bo karmazynowe jest strasznie długie.zreszta niby krawe jest oklepane ale tutaj chciałam podkreślić wymowę tych myśli, że bolą, jakieś rany otwierają- jak te kasztany gniecione w dłoni.

mi się podoba ten świst swierków.to było zamierzone, czemu mam to zmieniać?;)
a usunięcie słowa wiatr czy nie zepsuje rytmu?
buźki i napisz co sądzisz

a mnie to się ignoruje??:)
dobra....:P

no nie wiem czemu tak wyszło, sama się prosiłaś;p
Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



przekonałaś do karmazynu.na razie;)muszę nad reszta pomysleć.prawde powiedziawszy w tym wierszyku z trudem przychodzi mi zgadzać się na zmiany bo o dziwo mi samej się podoba:>
wiem, że się powtarza ten wiatr.klamerka ze sprzaczką;)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



×
×
  • Dodaj nową pozycję...