Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

05. 06. 06. Na torach pisane… (po raz pierwszy, pewnie nie ostatni)

- W zasadzie to nie wiem po co tu przyszłam…
-A to nic. Posiedź tu sobie, posiedź. – Siwiutka babcia z promiennie pomarszczoną twarzą pogłaskała mnie po głowie. – Skoro przyszłaś, to jakiś powód się znajdzie. – Uśmiechnęła się.
Jest zimno. Siadam na asfalcie, tuż przy torach, tak żeby mnie nikt nie przejechał. Jest już późno, ale samochody jednak przejeżdżają, od czasu do czasu. Właśnie przejechał kolejny.
- I tak nie zwrócą na mnie uwagi. – Chciałam tylko pomyśleć, ale usta same się otworzyły.- A nawet jeśli, to co kogo obchodzi teraz jakaś idiotka z zeszytem na krawędzi torów. Mnie by nie obchodziła.
- Nie oszukuj mnie, dziecko. Pomyślałabyś, że zazdrościsz jej odwagi.

Wszystkie latarnie świecą fioletowo-różowawym światłem. Tylko ta jedna, z tyłu za mną właśnie zgasła. Światło mam słabe. Za to niebo piękne. Tuż nad rzędem świecących latarnianych główek jaśniutki błękit, taki trochę rozlany wodą, przepływa w co raz ciemniejszy granat. Nade mną noc. Pod błękitem szare chmurki przypominają trochę góry i morze, trochę Mordor, trochę baśniowy las.
Zimno. Z nosa zaczyna mi kapać. Wstaję żeby poszukać chusteczki. Nie mam. Babcia bez słowa wyjmuje z dżinsów paczkę higienicznych. Częstuje mnie.
- Dziękuję. – głos mi się trochę trzęsie. Jest zimno.
Siadamy obie nad starymi torami i machamy czterema nogami w dżinsach. Słychać szum pociągu przejeżdżającego gdzieś dalej. Przed nami jakieś stare wagony, brązowe, zielone, w większości rdzawe. Pociągu nie widać. Jest za to pani z psem. Zobaczyła nas i zawróciła.
- Skoro już tu jesteśmy - babcia przerwała ciszę między naszymi czterema machającymi się nogami. – Opowiadaj.- Uśmiechnęła się tak, że od razu chciałam jej wszystko powiedzieć. To co umiem i czego nie. – Ale co? – Spuszczam głowę. Nie umiem mówić. Za każdym razem otwarcie się dla drugiej osoby to walka. Właśnie przeszedł pan z czarną parasolką. Przeszedł jakby nas nie zauważał. Czyżby padało?
- Jak tu trafiłaś? – Wiedziałam, że jej powiem, nie wiem czy to ten uśmiech, oczy(szare), zmarszczki? Coś w niej mówiło: „Powiedz. Nie będziesz sama.”
I powiedziałam. Powiedziałam wszystko. I jeszcze więcej. Powiedziałam, że już nie mogłam sama, tak w domu. Że wyszłam. Że chciałam inaczej. Że chcę być dobra, nie myśleć o sobie. Że nie wychodzi. O tym, że płaczę.(Czemu wszyscy muszą tak przeklinać, pomyślałam, tuż koło mnie przeszła jakaś, kurwa, miła, młoda para.) O tym że mi źle czasem. I o tym, że chciałabym być dla Niego najważniejsza, żeby od czasu do czasu nie tylko myślał o mnie, ale żeby się przełamał i pokazał że myśli. Bo wierzę, że myśli. Tak jej powiedziałam. O tym, że wierzę, że nie weźmie, chociaż mu nie powiedziałam, nie umiałam. Bo głos mi się załamał przy niebiesko-żółtej słuchawce Siemensa. O tym, że chciałam gdzieś iść, z kimś iść. Żeby nie myśleć, żeby nie płakać. Ale wszyscy zajęci, umówieni, zmęczeni… Wszystko powiedziałam.
- A teraz chciałabym, żeby po powrocie do domu On już tam był. Żebym znowu nie musiała czekać. Sama.– Nie rozpłakałam się. Chociaż byłam prawie pewna, że to zrobię. - Powiedz, że będzie.
Kolejny samochód zaskrzypiał przy zakręcie. Innemu strzelił tłumik. Ale to dalej.
Było mi ziemno. Ręce się trzęsły, wiatr przejmująco dmuchał na odkryty kark i szalał pod kurtką chociaż mam dwa swetry. Fioletowy i czerwony. I niebieskie rękawiczki. Takie jak niebo nade mną. Tylko bez gwiazdek.
- Żeby był. – Powtarzam cicho.
Babcia nie odpowiada. Patrzy tylko na mnie. Patrzy tak, że już wiem, że wrócę do pustego mieszkania. Ale też tak, że jestem pewna, że będzie dobrze.
- Mhm. – Kiwam głową.
Daje mi na drogę jeszcze chustkę, bo z nosa kapie od zimna i niewypłakanych łez.
Wstaje.. Całuję babcie w policzek.
- Dziękuję. – mówię na pożegnanie.
- Ja tu jeszcze zostanę. Gdybym była potrzebna…
Odchodzę dwa kroki. Odwracam się jeszcze, żeby jej pomachać. Nie widzę jednak ani siwych włosów ani wesołych oczu. Czyżbym znów rozmawiała sama ze sobą? Nie. Ona tam jest. Macham.
I idę.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • po pierwsze to gdzieś wyjechać zakręcić wodę zgasić wszystkie światła sprawdzić gaz na odchodne pocałować Chrystuska i ten klucz magicznie przekręcić dwa razy do końca jeszcze szarpnąć klamką na odchodne podróż peron gate bilet oddalam się od codzienności jeszcze chwila i teraz wszystkie nieba świata można rzec poezja w niezdrowym przywiązaniu do podróży zbieram autografy miast szukam siebie jest niedziela za oknem malują się góry żaden dzień nie powtórzy magii tego poranka
    • @ViennaP   Nie pamiętam, pani Agnieszko, a to z jednego powodu - na mnie przypada - jako na jedną osobę - około dwadzieścia osób - piszących i komentujących i czytających, dalej: w dziale kontakty - w smartfonie - mam tylko dwie osoby, oto one: mama i brat i dla pani też jest miejsce, moje dane kontaktowe są publiczne i można je znaleźć - w moim profilu - w eseju pod tytułem: "To Życia Rys."   Łukasz Jasiński    @Nefretete   Wiem o tym: jestem przecież rodowitym warszawiakiem - na świat przyszedłem na Górnym Mokotowie - Madalińskiego i jestem humanistą: zaczynałem od Historii poprzez Literaturę Piękną do Filozofii (patrz: jasinizm - nowatorski kierunek filozoficzny mojego autorstwa - tutaj można znaleźć), prócz tego: lubię geografię, politologię, socjologię, archeologię, prawodawstwo, filmotekę, literaturoznawstwo, architekturę, etykę, religioznawstwo, sport, urbanistykę, filologię, kulturę, muzykę, krajoznawstwo, fotografię, malarstwo, seks oralny i analny i witalny i podróże.   Łukasz Jasiński 
    • Gdy szukasz sensu wśród pustki życia, Ni stąd, ni zowąd – pojawia się on, Jak szczur przyczajony, w cieniu. By rzucić swój urok na ofiarę.   W ciemności jaśnieją czerwone oczy, Płoną, jak dwie latarnie w bezkresnej nocy, Czuje się ich obecność, lecz nie wiadomo, Czy to przyjaciel, czy wróg.   Wtem z  cienia wychodzi,  nie szczur, lecz Czarodziej. W szatach pełnych blasku wkracza na scenę. Bez różdżki w ręku, z błyszczącym wzrokiem. Czas na przedstawienie.   Nie rzuca zaklęć, nie wzywa magii, Jego czar to słów zmysłowa gra. Obiecuje raje, mówi o nadziei, A w jego oczach lśni kłamstwa blask.   Wszystko jest możliwe, powtarza niezmiennie, Wkrótce zbudujemy nowy, lepszy świat. Za tymi słowami kryje się niepewność, Bo prawda umiera, a zbliża się iluzja. Jego wizje jak obrazy malowane, W serca wchodzą, jak strzały w pierś. Wszystko, co mówi, cudownie zagrane, Życie  zamkiem z piasku staje się.   Opowiada o wolności, równości, O świecie, w którym nie ma wad, W jego słowach kryje się bezwzględność, Każda obietnica to ukryty strach. Zamiast prawdy, on rozdaje sny, Zamiast wolności, daje kajdany. Jego świat jest pełen lśniących dni, Lecz w jego cieniu rodzą się rany. A ci, którzy widzą przez iluzję, wiedzą, Że prawda nie jest tym, co on opowiada. Czarodziej buduje na kłamstwie swoje królestwo, A wiara w niego to upadek w przepaść. Więc nie daj się zwieść jego słodkim słowom, Bo Napierała zamienia marzenia w cień. Uwierz w to, co widzisz, nie w to, co opowiada, Bo jego magia wkrótce wyblaknie, jak przeszły dzień.
    • @lena2_

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Jak ładnie :)  
    • @violetta   To tylko i wyłącznie pani uczuciowa wiara, która nic nie ma wspólnego z realną rzeczywistością, zresztą: do pani - jako do osoby ograniczonej intelektualnie - nigdy nie dotrze, iż miałem chrzest, komunię i bierzmowanie - mam bardzo złe doświadczenia z wyżej wymienionymi sektami i to samo dotyczy świadków jehowych - oni też są chrześcijanami, poza tym: nie jesteśmy na - PER TY - brakuje pani kultury osobistej, powiem coś pani: nie tak dawno czytałem na Onecie (niemiecka firma multimedialna) - słowiańscy poganie składali ofiary z niewinnych ludzi - tak brzmiał nagłówek, po prostu: niedaleko Płocka znaleziono w ziemi kości dorosłej osoby, dziecka i koński - łeb, jednak: kiedy archeolodzy dokładnie zbadali sprawę - był to niemiecki misjonarz z małą dziewczynką (pewnie pedofil) - mając wcześniejsze doświadczenia z takimi ludźmi - pogańscy słowianie w samoobronie wyrżnęli tych hipokrytów, nomen omen: instynktownie ratując małą dziewczynkę - gwałconą niewolnicę i pochowali w ziemi z szacunkiem - ciało konia wzięli jako pokarm - koninę, prócz - łba... Niech pani nie powołuje jako argumentów - Tory, Pisma Świętego - Nowego Testamentu, Talmudu Babilońskiego i Talmudu Jerozolimskiego i Koranu - wszystko czytałem i to nic innego jak bajki dla dorosłych dzieci, proponuję: pani kupić - Biblię Humanisty.   Łukasz Jasiński 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...