Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Czerwony Kapturek, czyli bajka o... cz. IX i X(ostatnia:)


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

***
Widzę! Znowu widzę! Ale jakim cudem? Myślałem, że to już koniec... Skąd, do cholery, Kapturek wytrzasnęła ten miecz? Kto ją nauczył tak walczyć? A może ja jeszcze śpię? Kapturek z mieczem...i umie się tym mieczem posługiwać... to musi być sen! Albo już nie żyję i trafiłem tam, gdzie Kapturki walczą mieczami. Pieprzony Wampir, ucieka przed Kapturkiem...Tchórz jebany... Kurwa, dobra jest! Skoczyła! Cięcie. Dobre! Cholera, nie trafiła! Jeszcze raz. I znów się nie udało. Tchórz pieprzony, ucieka jak królik...Kapturek goni skurwysyna, ale to nie ma sensu... Za blisko! Podleciał za blisko! Uważaj! Cholera, dostała.. jak ja, skrzydłem w twarz... Krew! Jej to chyba nie rusza. Dzielna dziewczynka! Kurwa...Wąpierz leci w kierunku Babci...Co on chce...? Babciu, uważaj!!! Dzielna Babcia! A swoją droga ile trzeba jeść czosnku, żeby tak chuchać? Sukinsyn najwyraźniej stracił równowagę... Teraz Kapturku!!! Pięknie! Jeszcze jedna ósemka... jedno cięcie....Udało się! Leży! Trafiłaś! Leży! Dobrze tak pieprzonemu Wampirowi! A ten debil co? Po cholerę mu ten kołek? Ledwie się ocknął i już z kołkiem ... Debil, nie inaczej... Przebił Wampira kołkiem...Jak tu się nie śmiać z idioty? Chyba każde dziecko wie, że te wszystkie kołki to bajki dla pieprzonych idiotów. Widać mama wiedziała co ma opowiadać synkowi! Niech ma radochę! Ale gdzie ten debil się wybiera? A, nieważne.

***
- Panie Wilku, nic się panu...-Kapturek nie dokończyła pytania.- Panie Wilku, pan nie jest Wilkiem!!!
Rzeczywiście. Na miejscu Wilka leżał młody człowiek, z krwawiącą raną na policzku.
- To tylko twoja zasługa, Słoneczko. - Już-nie-wilk uśmiechnął się do Kapturka - Zabiłaś tego pieprzonego wąpierza. Ten, który rzucił czar zginął, jego moc przestaje mnie wiązać. Tylko… jak ty żeś to zrobiła?
- Zobaczyłam, że nie dajesz sobie rady, więc wyciągnęłam miecz spod kapturka. W końcu od czegoś mama mi go uszyła, no nie? Zamachnęłam się raz i drugi, Babcia chuchnęła i jakoś poszło. A zapomniałam - dodała ze znaczącym uśmiechem - Leśniczy przebił go kołkiem! I chyba poszedł zakopać!
Oboje parsknęli śmiechem.
- Z czego się śmiejecie?- Leśniczy najprawdopodobniej wykonał już swoją misję i wrócił, aby opowiedzieć wszystkim o swoich bohaterskich czynach - Macie szczęście, że z wami jestem! - Duma mało nie rozsadziła mu rozporka, tak jak wtedy, gdy popisywał się przed Kapturkiem znajomością Organów. - Gdyby nie ja, kto wie co by się tu stało. A jeśli nawet udałoby się wam go zabić to na pewno by się odrodził. Jak zwykle, to ja pamiętam o wszystkim! To dzięki mnie...
- Ty durny capie - Babcia nie dała mu dokończyć - Kiedy naprawdę było groźnie ty srałeś w majty ze strachu. Ten smród cały czas unosi się wokół ciebie! Idioto! A kiedy tylko zobaczyłeś krew straciłeś przytomność chrzaniony bohaterze! - Babcia, ciesząc się stratą Dziadka, była dość łagodna w swoich osądach.
- Kapturku, czy mogłabyś pokazać mi swój miecz?- Kapturek spełniła prośbę Młodzieńca - O kurwa - srebrny! W jaki sposób wnuczka wampira może się posługiwać srebrną bronią? Przecież w twoich żyłach też musi płynąć wampirza krew. A spotkanie ze srebrem jest dla każdego wampira śmiertelne. Dowód mamy w ogródku.
- Mimo, że jestem mądrą dziewczynką, nie mam zielonego pojęcia! – Kapturek potrafiła przyznać się do własnej niewiedzy, była wszak mądrą dziewczynką.
- No chyba, że - Wilk chyba coś wymyślił - Dziadka ugryzł ktoś, ewentualnie coś, dopiero po urodzeniu się twojej mamy. To jedyne racjonalne wytłumaczenie.
- Ale pan jest mądry!- Kapturek była oczarowana inteligencją rozmówcy, chociaż po rozmowie z Leśniczym, nawet but wydawał się inteligentny - A jak pan w ogóle ma na imię?
Młodzieniec przyjrzał się uważnie Kapturkowi.
- Wolfeon Winiceliusz Niebieskobury ze starego rodu Eavtvoan. Ale ty- znacząco mrugnął okiem do Kapturka - możesz mi mówić Jasiek.
Kapturek uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
- Może pójdziemy się przejść? – zaproponował
- Jak chcesz Jaśku.- Kapturkowi najwyraźniej spodobał się ten pomysł.
No i poszli.

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       :)
    • wgryzam się w twoje DNA. dotyk i pieszczota – już na poziomie komórkowym. czym będzie ten ciemny portrecik, jakie skutki poniesie za sobą ów ślad wręcz wypalony palcami po wewnętrznej stronie powiek? bez obaw, niczym, czego mogłabyś żałować. to tylko rzeźba z drucików, pomniczek przedstawiający uśmiechniętego błazna z czarcimi szramami, z lisią mordą. i zachodzik słońca obserwowany przez okulary o przejrzystych szkłach, krystaliczność obrazu, drzewa i obłoki bez rozmazanych konturów.
    • @Migrena Ten wiersz to nastrojowy, liryczny poemat o miłości i transcendencji codzienności, napisany językiem miękkim, melodyjnym, pełnym światła i symboli natury. To wielka poezja kontemplacji, która  niesie spokój, dojrzałość i światło. Są  to w poezji współczesnej rzadkie wartości, a bardzo potrzebne w epoce rozdarcia i samych niewiadomych wyłaniających się zewsząd. To tekst z rodzaju tych, które łączą romantyczną wrażliwość z nowoczesną duchowością, czerpiąc z mistyki przyrody i z idei przenikania się bytu, pamięci i emocji. Jeszcze raz podkreślę- wielka poezja. 
    • Idę - a liście grają we mnie, jakby świat oddychał moim krokiem. Nie w powietrzu, nie na ziemi, lecz w tej cichej przestrzeni między myślą a wspomnieniem, gdzie rodzi się dotyk, zanim stanie się dłonią. Dziś świat patrzy półprzymkniętym okiem Boga, patrzy przez korony drzew jak przez mleczną błonę snu, a wiatr, ten stary włóczęga, maluje mi w duszy pejzaże, których nie znam, a które zawsze znałem. Widziałem Cię, nim Cię spotkałem - w odbiciu wody, w oddechu chwili, która jeszcze nie nadeszła. Twoje oczy - dwa pryzmaty, przez które świat po raz pierwszy poznaje szczęście. Idziemy - a czas nie ma odwagi nas dogonić. Wszystko w nas jest początkiem: szeptem, który dopiero chce być słowem, uśmiechem, który staje się światłem. W tym parku, który jest dziś oceanem myśli, trawy – żywym atramentem wspomnień, piszącym na falach cienia, ja staję się łódką niesioną przez prąd Twojego spojrzenia. Miłość nie trwa – ona oddycha, jak ziemia po deszczu, jak niebo po burzy, jak my po każdym spojrzeniu, które rozcina rzeczywistość i zszywa ją cichym, jesteś.  
    • @KwiatuszekDziękuję Ci bardzo Kwiatuszku. Przyznaję się, że tekst powstał po piwie, to taka iskra natchnienia. Obecnie jednak odchodzę od alkoholu i próbuję się odblokować na trzeźwo. Nie jest łatwo, dużo pracy przede mną, ale tym razem zaglądam w przyszłość z ciekawością.  Bardzo Ci dziękuję i pozdrawiam serdecznie. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...