Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Sennym,
niby wspomnieniem,
szlakiem zimnych liter
podążających poprzez
zupełnie szary
i przeraźliwie wrogi
ekran

Przemówiłaś.

Z oddali
szeptem, kolorów tysiącem,
zalałaś mimowolnie
miejsce odległe
schowane
za cienką skorupą czaszki
zaspawanej kłamstwem dnia
budząc

Niczym Adam
wiedziony ręką ojca
powstałem z ziemi
szukając spełnienia
w przeszłości którą przyniosłaś
razem z milczeniem
niewypowiedzianych
stu tysięcy słów

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Czasami myślę, iż Bóg, tworząc człowieka, przecenił nieco swoje możliwości. - Oscar Wilde


"Miłość własna jest początkiem dożywotniej namiętności" - Wilde

Pozdrawiam
Opublikowano

Refleksu nie brak, riposta całkiem cięta, ale wiersz to objaw enterozy.

Pierwsza cząstka to zwykle zdanie, tyle że poenterowane:

Sennym, niby wspomnieniem, szlakiem zimnych liter, podążających poprzez zupełnie szary i przeraźliwie wrogi ekran, przemówiłaś.

Nie widzę powodu by dzielić na wersy. Niczego to nie wnosi.

I jeszcze pierwsza część tego zdania: "Sennym, niby wspomnieniem, szlakiem liter, podążających" chyba niegramatyczna. Proszę mi rozpisać, w ramach możliwości, czego się tyczy "niby wspomnieniem" i "podążających".

Pozdrawiam.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Buch!    Rach!   Ciach!   Maszyna  Czy strach?   I życie ukryte  Za zasłoną świadomości    Bo czas nie ma  Dla nikogo litości    Gdy pędzi za nieznanym 
    • MRÓWKI część trzecia Zacząłem się zastanawiać nad marnością ludzkiego ciała, ale szybko tego zaniechałem, myśli przekierowałem na inny tor tak adekwatny w mojej obecnej sytuacji. Podświadomie żałowałem, że rozbiłem namiot w tak niebezpiecznym miejscu, lecz teraz było już za późno na skorygowanie tej pozycji.  Mrówki coraz natarczywiej atakowały. W pewnej chwili zobaczyłem, że przez dolną część namiotu w lewym rogu wchodzą masy mrówek jak czująca krew krwiożercza banda małych wampirów.  Zdarzyły przegryźć mocne namiotowe płótno w 10 minut, to co dopiero ze mną będzie, wystarczy im 5 minut aby dokończyć krwiożerczego dzieła. Wtuliłem się w ten jeszcze cały róg namiotu i zdrętwiały ze strachu czekałem na tą straszną powolną śmierć.  Pierwsze mrówki już zaczęły mnie gryźć, opędzałem się jak mogłem najlepiej i wyłem z bólu. Było ich coraz więcej, wnętrze  namiotu zrobiło się czerwone jak zachodzące słońce od ich małych szkarłatnych ciałek. Nagle usłyszałem tuż nad namiotem, ale może się tylko przesłyszałem, warkot silnika, chyba śmigłowca. Wybiegłem z namiotu resztkami sił, cały pogryziony i zobaczyłem drabinkę, która piloci helikoptera zrzucili mi na ratunek. Był to patrol powietrzny strzegący lasów przed pożarami, etc. Chwyciłem się kurczowo drabinki jak tonący brzytwy, to była ostatnia szansa na wybawienie od tych małych potworków. NIe miałem już siły, aby wspiąć się wyżej. Tracąc z bólu przytomność czułem jeszcze, że jestem wciągany do śmigłowca przez pilotów. Tracąc resztki przytomności, usłyszałem jeszcze jak pilot meldował do bazy, że zauważyli na leśnej polanie masę czerwonych mrówek oblegających mały, jednoosobowy zielony namiot i właśnie uratowali turystę pół przytomnego i pogryzionego przez mrówki i zmierzają szybko jak tylko możliwe do najbliższego szpitala. Koniec   P.S. Odpowiadanko napisałem w Grudniu 1976 roku. Kontynuując mrówkowe przygody, następnym razem będzie to trochę inną historyjka zatytułowana: Bitwa Mrówek.
    • Ma Dag: odmawiam, a i wam Doga dam.        
    • Samo zło łzo mas.    
    • Na to mam ton.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...