Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

cisza przeciąga się
jak kot mruży oczy
z kluczem wiolonczelowym w ustach
czekamy
z uderzeniem w struny

kaligrafia pierwszej nuty

głosu tony
targamy
ósemki i szesnastki
to w moją
to w twoją
stronę pięciolinii
poszarpane
i dźwięki

wystarczająco miejsca
aby się schować
być razem w takt
wybijać pozornie

linię jak linę rzucamy
trzymamy- mocno oboje
końca

Opublikowano

Pathe... czytam Twój wiersz po raz któryś.. i jakiś niedosyt czuję... zmieniłabym troszkę, tylko czy trafnie...? W środku wiersza jest ...poszarpane i dżwięki... czy to "i" potrzebne..?
Zakończenie... jeśli mowa wyżej o pięciolinii, to dlaczego użyłas słowa.. linię...?
Trzymamy mocno oboje końca... dla mnie nie brzmi to poprawnie, może przestawić nieco..?
Skoro mowa o tej linie, trzymanej przez dwoje .. to może struny czasu...?.. buu...:(
No i sam zapis... nie chcę się wymądrzać, ale zmieniłabym.
Serdecznie pozdrawiam...:)

Opublikowano

Heh, a ja dokładnie na odwrót w stosunku do mojej szanownej przed-komentatorki:)
Bardzo lubię takie artystyczne klimaty z pogranicza poezji, muzyki i kaligrafii, tej niezwykłej,
a w Europie już niemal zapomnianej sztuki. Dodatkowo treść jest dla mnie znów klarowna
i intrygująca - a zatem tylko przyklasnąć takiemu koncertowi. Chetnie będę wracać
do tego wiersza:) Pozdrawiam serdecznie, pathe, i mogę wam akompaniować na grzebieniu:)

Opublikowano

Jeżeli miało wyjśc brzmieniowo - to wyszło.
Późno, ale zawsze na czas :)
Dobre.
Pozdrawiam.

(PS - już tak na marginesie - warto tez popracowac nad taką dokładną organizacją brzmieniową, szczególnie w tego typu wierszach - to jest trudna rzecz, ale czemu nie ?)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


a na nerwach? pliss wolę nerwy bo są intrygujace- more od grzebienia. w sumie może i wyjdzie na jedno. grzebień i nerwy.
e jakies głupoty pisze dzisiaj.fajnie, że sie podoba
Opublikowano

Droga Pathe, skoro nie planujesz "ruszać wiersza"... nie miało by sensu, bym podawała moją wersję ze zmianami (nie były by aż tak znaczne), bo to Twój wiersz i Ty masz głos decydujący. Wpisując się do Ciebie jako pierwsza, mogłam założyć, że następne komentarze będą milsze (lub nie).... były cieplejsze.... ale czy miałam się tego "bać" i nie pisać nic...?... bo możesz poczuć się "urażona" moimi słowami ..?
Jeśli tak (a mam nadzieję, że nie), to ocenianie mija się z celem i założeniami Forum.
Zapewniam Cię, jestem w moich skromnych ocenach bardzo obiektywna... i wiedz, że staram się chwytać to, co najlepsze, w dosłownym tego słowa znaczeniu... zarówno z wierszy jak i z komentarzy. A Forum, to szkoła podstawowa dla mnie w pisaniu wierszy... tylko nie wiem, która klasa..;)... ja cały czas uczę się, przynajmniej próbuję.
Kłaniam się... dobranoc Pathe....:)

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Nata...
nie czuję się urażona.jestem otawrta na propozycje dlatego poprosiłam o Twoją wersję;)
nie planowałam zmian bo wiersz był już kiedyś w warsztacie, do tego działu wklejam to co uważam na chwilę gotowe. więc luz i wklejaj.

i nie, nie jesteś obiektywna, bo każdy ma z nas inny świat w którym żyje widzimy wszystko swoimi oczami i prawdę powiedziawszy obiektywne mogą być tylko prawdy morlane- ale to również moje zdanie. mnogość zdania na temat tego, i wielu innych wierszy jest dowodem właśnie subiektywizmu ludzi, różnych doświadczeń zyciwoych, gustu.
pozdr/Aga
Opublikowano

uffff... Pathe,ulżyło mi, naprawdę...:)...to miło ,że jesteś otwarta na propozycje, ale Ty swoją juz dałaś, masz pochlebne opinie i cudownie.. po co mam pusć smak Twoim komentatorom.
Warsztat, to na pewno dobre miejsce na poprawki.. ja biję się w piersi, ponieważ mnie tam nie ma, ciągle gonię za czasem... więc wklejam od razu tutaj, będąc wdzięczna za każde słowo, uwagi i podszepty... Co do świata, hmm.. chyba wszyscy mamy jednak ten sam, ale postrzegamy go na różne sposoby, bo... wiadomo... każdy z nas, to inna, odrębna historia.
Pisząc, że oceniam obiektywnie, miałam na myśli moją bezstronność... nic ponadto.
Kłaniam sie po raz wtóry..:).. Pozdrawiam i dobranoc..:)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Nie mów tak  Nie mów nie    Wyrzuć z głowy  Rzeczy złe    Nim świat spłonie  I pochłonie cię    Całym sobą     
    • @Migrena przeczytałem twój wiersz ale wiersza tam nie znalazłem, jest to świetne opowiadanie które aż prosi się pociągnąć dalej. Wspaniałe wprowadzenie bardzo plastyczne przedstawienie kochanków i ich namiętności. Wprowadziłeś senną poświatę z żywym ogniem, ale nie puentą. Tylko doprowadziłeś czytelnika do pozycji rozparcia się w fotelu i przekręcenia strony. No nie nie możliwe na drugiej stronie nie ma cdn. cóż trzeba sobie samemu dopisać, a poważnie masz początek dobrej powieści mnie wciągnęła a co ty zrobisz dalej?
    • @Simon Tracy  Weteranie, głowa w górę!
    • Ciągle w tej samej rzece, z której wyjść mogę — nie chcę. Ciągle w tej samej rzece, płynę po nowe dni — jeszcze.   Dziękuję Panie za brzegi strome, za wyspy, na których chwila kwitnie. Dziękuję Panie za wiarę w Twój nurt, za horyzont meandrów ważnych — wybitnie.   Doceniam słowo, ten splot gęsty, Twoje światło: bez limitu, bez końca. Idę do Ciebie, szukając siebie, a każda z dróg wiedzie do Ojca.   Ile dasz Panie, tyle wezmę, bo szczegół to rok, czy godzina, wobec Ciebie, ja w drobinie drobina, która dalej dzięki Tobie sięgnie.     Za każdą dziękuję Ci pogodę, za miłość, jej skwar i ochłodę, za szczęścia niepewne, ulotne, i usta.. jak zwykle samotne.
    • Po przebudzeniu. Otwieram leniwie, szare jak popiół ze spalonych marzeń oczy. Komendy z wolna dochodzą  do przeboćcowanych uszu,  wyczulonych na krzyk ale i głęboką ciszę. Dzwonki i gwizdki oficerów,  pobrzmiewają ostrym jazgotem.  Czasami zagłuszają nawet jęki, kalekich pobratymców, którzy w kałużach krwi, potu i błota, wykopanych z mozołem okopów.  Drwią ze śmierci. Nie chcą się poddać.  Choć ich skrwawione kikuty  oderwanych kończyn lub strzaskane odłamkami pocisków oblicza, szczernione pożogą wszędobylskiego ognia, dalej tchną, niegasnącym zarzewiem życia. Nienawidzę tego życia. Życie mnie zabija. I tylko dlatego chcę wstać i walczyć. Zawsze na przekór  nawet swojemu rozsądkowi. Muszę cały dzień  błądzić w labiryncie okopów. Mijać tych, którzy są mi obojętni. Ja jestem im obojętny. A może wszyscy jesteśmy ofiarami  wojny z życiem i jego przygnębiającą pustką egzystencjalną. Śmierć wystawia swoją ogołoconą  z włosów i skóry głowę z okopu wroga. Śmieje się  ze swojego najdzielniejszego żołnierza. Wabi i kusi.  Ponagla i błaga.  Droczy się bym bez strachu opuścił bezpieczne schronienie  i puścił się gnany znużeniem bytu  ku liniom kolczastego drutu  z upiętymi na zwojach  co kilkanaście metrów przeciwpiechotnymi minami, wypełnionymi wspomnieniami dawnych dni traumy w postaci ołowianych kulek i ze szkła tłuczonego powstałych szrapneli. Nie jestem już nieobytym młodzikiem. Jestem na wojnie z samym sobą  od kilkunastu lat. Uśmiech śmierci to pułapka. Życie wcelowało w moje schronienie,  lunety karabinków. Wszędzie wokół są snajperzy. Depresja, lęki i nerwica.  Najgorzej jest wreszcie ulec  i wyczołgać się w stronę beznadziei.  Tej ziemi nie mojej ani niczyjej. Z uczuciem pustki.  Nie czuć już kompletnie nic. Nawet tych wchodzących gładko w ciało pocisków. Mam tyle ran, że już nie zwracam uwagi. Wreszcie czyjeś dłonie wciągają mnie za mundur do kolejnego leju po jakiejś uczuciowej, związkowej bombie. Pełno w nim nigdy nie zastygłej krwi. Ona patrzy na mnie martwo. Oparta plecami o nasyp.  Jej włosy w nieładzie. A ręce rozrzucone. Na czole nikły ślad. Przestrzelony na wylot. Chociaż śmierć jest sprawiedliwością. Zdejmuje chwilowo zbędny hełm. Obracam go nerwowo w dłoniach. Żyj by umrzeć. Papieros i as pik. I właśnie dokładnie to robię każdego dnia. A wieczór. Wieczór jest wyczekiwaną ciszą. Sielską i spokojną. Front milknie a do głosu dochodzą  ciche rozmowy  żyjących jeszcze nieszczęśników. Wielu trzyma w brudnych, poranionych dłoniach, białe koraliki różańców. Inni całują srebrne krzyżyki. Nie wiem czy modlą się o życie  czy o szybką, bezbolesną śmierć. Co dzień jest nas tu coraz więcej. Nieważne ile istnień pochłonie życia front. Rakiety sygnalizacyjne ulatują w ciche, bezchmurne niebo.  Zielone, fosforyzujące światło  miesza się z czerwienią rac. A ja kończę pisać przy prawie rozładowanej latarce, pożegnalny list, którego i tak nikt nigdy nie odczyta. Lubię samotność wieczorów. Strzelcy usadowieni w swych kryjówkach są wtedy widać ślepi. A ja czuję radość i euforię, że jutro znów zbudzą mnie bym szturmował bez sensu i celu kolejne transze życiowych kolein. Patrzę na pełny i srebrzysty księżyc. Czasami widzę w nim istotę wyższą. Po cóż to ciągle przechodzić? Nikt mnie i tak nie zrozumie. Nigdy nie będę przez nikogo pokochany.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...