Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Był kiedyś dom. Duży, okna miał i drzwi. Parował na słońcu. Otwarty na świat. W tym domu mieszkali ludzie a później inni ludzie i jeszcze inni, aż w końcu zamieszkał tam tylko jeden. Stary czy młody - bez znaczenia. Po prostu mieszkał. Czekał na następnych. Drzwi otwierał, zamykał i okna tak samo. Czasami ktoś mu pomagał. Przychodziła sprzątać, śmieci, prasować, dywany, wychodzić na spacer. Patrzyła na niego i też chciała z nim ale on jej płacił, więc wychodziła, bo nie chciała, żeby to było za coś. Więc on znowu drzwi zamykał i okna i czekał. Zdarzyło się, że zostawiał się na parę chwil, dłużej nawet, żeby odpocząć. Kładł wtedy siebie do fotelu a sam zamykał drzwi po drugiej stronie. Kupował ziemniaki, pomidory, owoce, papierosy na straganie, piwo w ogródku i pani spod parasola, zza lady: uśmiech za cztery pięćdziesiąt. Wracając dziwił się czasami, bo trudno było poznać łachudrę. Oglądali razem telewizor ale kiedy towarzystwo się rozespało, to następnego ranka czuć było niedosyt. Patrzył na siebie, tego, któy już wrócił i było mu wstyd, że okna otwarte. Zamykał je jak najszybciej a drzwi zaryglowane. Przez kilka dni nikogo nie dopuszczał. Ona dzwoniła czasami do niego. Nie otwierał, na policję. Jak przyjechali musiał się odezwać ale to tylko tyle. Wracał do siebie jakiś czas. Nie ważne czy starzał się przy tym czy odwrotnie. Ważne, że wracał.
Dom był pusty. Śmierdział. On był na wózku. Jeździł do siebie i z powrotem. Matka mu zmarła więc ją chował w szufladzie albo wystawiał na kredensie, żeby nie zapomnieć. Ojciec umarł wcześniej ale jego zakopał w ziemi, jeszcze wtedy, gdy go odwiedzał i robił herbatę. Płakał, bo chciał mieć ojca a miał dom i drzwi otwarte i okna. Rzucał się na podłogę. Ciągał nogi po schodach i z powrotem. Ciągał wspomnienia i zabijał niepotrzebne. Wracały z kolejną nocą. Tak jak te dzieciaki litujące się raz, dwa, trzy do roku. Siedzieli i gadali. Systematycznie przy świętach. Wtedy, kiedy lepiej już nic nie gadać. Na początku słuchał, potem się odcinał i już go nie było. Już siedział z matką, obierał ziemniaki, cebulę, płakał. Oni myśleli, że to przez nich, więc się ulotniali się czymprędzej tłumacząc, że im spieszno do innych. Wracał do siebie coraz częściej i chyba to go odmładniało. Młodość jednak nie trzyma przy życiu. Jego nie trzymała.
Tylko ona przychodziła i dotykała go. Nic nie czuł. Jej pewnie było przyjemnie. Mógł wtedy pomyśleć, że przy życiu utrzyma go właśnie te odkurzanie dywanów i wietrzenie domu. Tylko jak to zrobić? Otworzył drzwi. Ona weszła i już tam została, następną po tych, którzy byli na początku i trochę później. Budziła go tym trzymaniem, co tylko jej sprawiał przyjemność. W ciągu dnia próbowała jeszcze kilka razy i tak też zasypiała. Spacerowali, odkurzała, wietrzyła. Polepszyło mu się. Wracał do siebie i kochał taką sytuację. Siebie, ją, piwo, dom. Wszystko było łatwiejsze. Miał nawet za dużo ale ona nie chciała pieniędzy, więc płacił dla tych, którzy przychodzili od święta ale bardziej po to, żeby chodzili do innych niż wracali do niego. Potem dostawał już tylko kartki. Ona przestała go trzymać. Robiła to sama sobie. Przyprowadzała innych.
Któregoś dnia wyszedł, nie wrócił. Ona mu pomogła. Polubiła jego dom i okna otwarte. Została już sama z tymi, którzy przychodzili czasami, żeby mogła ich potrzymać. Dom strawił jeszcze kilka pokoleń ale ten na wózku - nie wiadomo czy stary czy młody - tkwił w pamięci, był tam na zawsze. Jego matka na kredensie, ojciec pod ziemią a on u siebie: w nogach, które go nie czuły, oknach, które się otwierały, zamykały, drzwiach i w tej, która go trzymała i zabiła.

  • 1 miesiąc temu...
  • 1 miesiąc temu...
Opublikowano

Szczerze, mi się nie podoba. Za dużo niejasności, wynikających z braku wprawy w pisaniu. Za dużo równoważników zdań. Słów typu "ona", "on" - wybacz, nie pamiętam, jak się ta część mowy nazywa <: zmie to na imiona albo inne okre dok zaznaczaj o kim mowa w danym zdaniu. trudno mi by przebi si przez pr zrozumienia sensu poszczeg zda zrozumie ca a poza tym mo wynika z faktu i nie do ko uda przebrn niejasno rozumiem sens utworu. dlaczego mieszka sam zamyka okna go zabi dla pieni og niego przysz> I mnóstwo innych pytań. Przykro mi, ja na nie.
Pozdrawiam serdecznie, R.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Tylko staruszka, która się garbi albo na laskach mocno się trzyma, wypatrzy ciebie — głodny gołąbku, który przyszłości większej już nie masz. Natrętne stadko rozrzuci kwestę, w garnuszku przecież zabrakło wody... Gdy się podziała gdzieś atencjuszka w ludzkim skupisku, dawnej ślebody.          
    • liryczniejemy pomiędzy sklepowymi alejkami promieniami słońca a kroplami ulewnego deszczu   liryczniejemy przedwiośniem w ogrodach Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej   przed zimą pod kocem w mimozy liryczniejemy   bo nasze dni to wersy do poskładania w poemat epicki jak Mahabharata i bezczelnie czuły         strofami mija nam czas gdy tak sobie liryczniejemy   bo słowa są wszystkim co mamy (to przecież wiersz)   gdy słowa są wszystkim co mamy (to przecież wiesz)        
    • Interpunkcyjnie także pięknie. Pzdr :-)
    • Noszę koronę niewidzialną, przeźroczystą I własnymi drogami chodzę miłościwie, Odkąd w swym sercu mnie koronowałeś tkliwie Swoją miłością pół płomienną i pół czystą; I jak blisko może przejść przebrana królowa, Przez targowisko między nędzarzy tłumem, Płacząc ze współczucia, lecz skrywając dumę, Ja swoją chwałę wśród lęku zazdrości chowam. Ma korona ukrytą słodyczą zostanie Ranek i wieczór modlitwą chronioną wiernie, A kiedy przyjdziesz, by mi koronę odebrać, Nie będę płakać, prosić słowami ni żebrać, Lecz uklęknę przed tobą, mój królu i panie I na zawsze przebiję moje czoło cierniem.   I Sara: I wear a crown invisible and clear, And go my lifted royal way apart Since you have crowned me softly in your heart With love that is half ardent, half austere; And as a queen disguised might pass anear The bitter crowd that barters in a mart, Veiling her pride while tears of pity start, I hide my glory thru a jealous fear. My crown shall stay a sweet and secret thing Kept pure with prayer at evensong and morn, And when you come to take it from my head, I shall not weep, nor will a word be said, But I shall kneel before you, oh my king, And bind my brow forever with a thorn.
    • @Annna2Muzyka jak balsam, pasuje do wiersza, a wiersz do niej :) Nawet skowronka w trelach słyszę.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...