Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Czerwony Kapturek, czyli bajka o... cz. IV


Rekomendowane odpowiedzi

***
Był piękny dzień. Byłby również słoneczny, gdyby nie lało jak cholera.
W małej chatce pod lasem rozległo się pukanie. Młodzieniec, który do tej pory siedział na stołku w kącie izby rozmyślając nad sensem takiego siedzenia, wstał i otworzył drzwi.
- Dobry! - na progu stał starszy człowiek z papierem toaletowym w ręce.
Widząc papier w ręku gościa, młodzieniec domyślił się charakteru wizyty. Nie dał jednak nic po sobie poznać.
- Czego? - tak zwykło się witać niespodziewanych gości z papierem w ręce.
- Panie, pomóż! Ona mi nie da spokoju! Ja nie mogę tak żyć! Jeszcze ten czosnek!!!
- Ale kto, co, jak? Czy mógłbym wiedzieć, co się właściwie stało? - młodzieniec nie ulegał panice. W końcu jego nie bili.
- Żona mi żyć nie daje. Nawet, żeby tu przyjść musiałem powiedzieć, że idę do sracza. To wiedźma nie kobieta! Ratuj, panie! - Staruszek wyraźnie panikował. W jego oczach widać było przerażenie.
- Co pan? Z babą se pan poradzić nie umiesz? - Młodzieniec nie widział żadnego problemu. Jeszcze się taka nie urodziła, której by nie dał rady. Tak mu się przynajmniej wydawało.
- To wiedźma nie baba! Ratuj, panie!
- Żal mi was starcze. – młodzieniec poczuł litość do staruszka, który nie może sobie poradzić z własna babą - Jak wam mogę pomóc?
- Zabij ją! Pomóż biednemu człowiekowi! – biedny człowiek miał w oczach łzy rozpaczy. Ulżyło mu trochę po donośnym smarknięciu w papier toaletowy trzymany do tej pory w lewej ręce.
- Co pan, panie? Babę zabić?! Ja tam bab nie głaskam, ale żeby tak od razu zabijać?! To nie humanitarne! Niech se pan sam ją ukatrupi, a mnie, porządnego człowieka, nie miesza do swoich brudnych spraw!!!
- Jakie „brudne sprawy”? Jakie „brudne sprawy”? Panie, ja chcę tylko trochę wolności na starość zaznać.
- Idź pan stąd, panie, bo ja zaraz do tej pańskiej baby na skargę pójdę! Nachodzić porządnych ludzi się panu zachciało!
- Nawet pan tak nie żartuj! – młodzieniec dojrzał przerażenie malujące się na twarzy dziadka.
- A właśnie, że pójdę! – rozmowa zaczynała się już robić nudna - I to zaraz!
I wyszedł na deszcz.
- Nie pójdziesz! – teraz staruszek okazał znudzenie, a nawet złość, można by powiedzieć.
Młodzieniec obrócił się i zobaczył coś... To już nie był staruszek! To coś było straszne i przerażające! To miało...
- Dziadku, czemu masz takie wielkie oczy?- spytał zdziwiony młodzieniec.
- Właśnie. Po co? Przecież nietoperze i tak są ślepe.
- Dziadku, a czemu masz takie wielkie uszy?
- Żeby nie wpadać na drzewa.
- Dziadku, a czemu masz takie wielkie zęby? - młodzieniec zauważył kły wystające z górnej szczęki.
- Bo jestem Wampirem? - To pytanie rozwiewało wszystkie wcześniejsze wątpliwości.
- Skoro jesteś wampirem, to czemu chcesz, żebym ja zabił twoja babę? – coś się tu nie zgadzało.
- Ta cholera je tyle czosnku, że nawet podejść do niej nie można. Ale skoro nie chcesz mi pomóc...
Wampir, który jeszcze przed chwilą był staruszkiem, rzucił się na młodzieńca. Młodzieniec nie dał się zaskoczyć. W tej chwili zamiast młodzieńca przed wampirem stanął Wilk. Duży Wilk. Wampir miał przygotowany plan na takie okazje. Machnął płaszczem i już był na pobliskim drzewie.
- Nie spodziewałeś się tego, łachudro?!- Wilk był pewien swojej przewagi.
- I tu się mylisz! Spodziewałem się! Właśnie w związku z tym powziąłem odpowiednie środki. Spójrz gdzie stoisz!- Wampir również był pewny swojej przewagi.
Wilk rozejrzał się. Teraz już i on był pewny przewagi Wampira. Na ziemi dookoła nakreślony był trójkąt! Trójkąt wpisany w okrąg! Znak Trzykoła!
- Jak?... skąd wiedziałeś?...przecież....
- Różne rzeczy ludzie mówią. Słyszało się to i owo.
- Ale przecież... Nikt nie mógł wiedzieć!
- Spotkałem znajomą. Była niedawno u ciebie.
Że też wcześniej nie pomyślałem. Mama przecież mi powtarzała, żeby uważać z wiedźmami. A ja myślałem, że mamy zawsze przesadzają. Ta wyglądała na miłą wiedźmę. I zaproponowała, że odszczurzy mi chatę po promocyjnej cenie.
- Wspomniała coś, o swojej robocie. Pracowała niedawno u jednego człowieka. Przyszła trochę wcześniej, żeby sprawdzić stan zaszczurzenie. I niechcący, przez okno, zobaczyła że człowiek ów, jeszcze przed chwil, był wilkiem. - Wampir kontynuował swój wywód.
- Zdzira!! Ale skąd, do cholery wytrzasnąłeś Znak Trzykoła! On jest utajniony od jakichś pięciuset lat. Tylko mój ród ma do niego dostęp.
- A może sobie przypominasz co robiłeś, gdy ona do ciebie przyszła?
No tak, przecież przeglądałem Księgę: strona 1013- „Jak pozbyć się pcheł”. I zostawiłem. Cholera jasna! Zostawiłem na stole! A ta zdzira ją zobaczyła! Ale przecież nie mogła jej otworzyć. Cały czas pilnowałem wiedźmy.
- Jakim cudem ta kurwa otworzyła Księgę?
- A po co niby miała ja otwierać? Nigdy nie słyszałeś o czytaniu „trzecim okiem”? Wystarczy znać zaklęcie i nic nie trzeba otwierać. Czytasz sobie przez kartki. – Wampir mówił to z wyraźną ironią i zadowoleniem. - W związku z tym nie polecisz na skargę Wilczku.
Ma rację. Cholera! Przecież przeobrazić się w Znaku Trzykoła to na zawsze zostać wilkiem. Pieprzony wąpierz!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...