Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wieczny Płomień


Eihra

Rekomendowane odpowiedzi

„Za górami ,za lasami, w miejscu, którego nie zna żadna ludzka mapa, ani w którym nogi swej nie postawił żaden człowiek tli się wieczny płomień...A może bardziej odpowiednim słowem byłoby "płomyczek", gdyż nie jest on duży... więcej powiem - jest bardzo niewielki... Żywi się dobrymi uczynkami, każdym dobrym słowem, każdym szczerym uśmiechem... Jednak przygasa, kiedy ludzie kłamią, kiedy oszukują i kiedy nienawidzą. Uważny czytelnik dostrzegłby jednak cień nadziei. Bo skoro płomyczek jeszcze istnieje, to znaczy, że świat nie został zdominowany przez zło...nadal więcej jest dobra...tylko na jak długo...?

Płomyczek ów ma już wiele lat. W jego pamięci pozostały wspomnienia. I tak maleńki ogieniek pamięta czasy, kiedy był duży i silny... Kiedy płonął mocno, a swym światłem i ciepłem obdarzał najbliższą okolicę, a która mu była bardzo za to wdzięczną, bo któżby nie chciał po trudach dnia codziennego ogrzać się przy płomieniu...? Pamięta ludzką bezinteresowność, szczerość i miłość - jeszcze tą niewinną i czystą. W jego pamięci żyją także te czasy, kiedy umierał. Kiedy bardzo ciężko było mu utrzymać się przy życiu - był wtedy maleńką iskierką, powstałą z nadziei i wiary. Widział strach, cierpienie, śmierć. Płakał wtedy razem z ludźmi, ale nie nad swoim losem - o nie, sobą nie przejmował się wcale - płakał nad człowiekiem. Nad jego jednoczesną olbrzymią mądrością i głupotą, które odwiecznie szły ze sobą w parze.

Czasem, kiedy płomieniowi znudziło się śledzenie losów świata, zastanawiał się nad przyszłością...Czy kiedyś dane mu będzie przynajmniej raz jeszcze zaświecić tak jasno, jak niegdyś...Czy ludzie wreszcie zrozumieją, że popełniają ciągle te same błędy i powoli krocza ku własnej zagładzie...? I jak szybko nadejdzie moment, kiedy będzie musiał odejść raz na zawsze...? Obiecywał wtedy sobie, że znajdzie sposób, aby pomóc ludziom…Jednak jak, skoro nikt nie wiedział o jego istnieniu, oprócz jego samego, wiatru i trzech mchowym pagórków go otaczających…Myślał wtedy jak cudownie byłoby zaświecić pełnym blaskiem, aby zwabić do siebie zbłąkanych wędrowców. Nie wiedział, że w tej krainie nie ma nikogo, kto mógłby do niego przyjść…Miał tą wielką i bezgraniczną wiarę, której tak często brakuje współczesnym…

Kiedyś nadszedł taki rok, że płomyczkowi bardzo źle się działo, a co za tym idzie – źle działo się całemu światu. Wiatr – wędrowiec przyniósł wieści, że panuje olbrzymia wojna. Większa niż ta, którą ludzkość miała już za sobą. Płomień to wiedział – wiedział wszak wszystko o wojnach i pokoju. Teraz już nie był płomieniem – nadszedł moment, kiedy znów stał się jedynie iskierką ledwo tańczącą na wietrze. Bał się śmierci, bał się tego, co spotka go po niej – pod tym względem przypominał ludzi. Oni też bali się śmierci, jednak sami posyłali się w jej objęcia. Tego właśnie płomyczek nie potrafił zrozumieć. Wierzył, iż pewnego dnia zrozumie ludzi…przecież dzięki nim żył…”I dzięki nim umierasz” – powiedział jakiś cichy, złowieszczy głos. Tuż obok płomienia pojawił się cień, który z każdą chwilą nabierał wielkości, aż w końcu stał się większym niż ogień. „Żywię się bólem, cierpieniem i śmiercią…” – wyszeptał, idąc w stronę iskierki. „Odejdź, jesteś moim przeciwieństwem, nie masz prawa tu być!!” – krzyknęła, jednak nic to nie pomogło. Cień zbliżał się ,a z każdym jego krokiem jeden człowiek tracił nadzieję, cierpiał, umierał…Ogieniek to widział i nie był w stanie nic zrobić. Cierpiał…ale nie gasł…Iskierka zamieniła się w płomyczek, a płomyczek w płomień. Gniew zapanował nad ogieńkiem i cała okolica zajaśniała jego blaskiem. Cień na ten widok począł się zmniejszać coraz bardziej i bardziej , aż w końcu zniknął całkiem.

Mijały kolejne dni, aż w końcu woja ucichła. Ogieniek zastanawiał się, dlaczego ból dał mu życie…dlaczego i jak udało mu się przegonić cień…czyżby zło w pewnym sensie napędzało dobro…? Tego płomyczek nie wiedział…być może dowie się za jakiś czas…” – tymi słowami stary bard zakończył swą opowieść. Co ciekawe, zasłuchani siedzieli nie tylko najmłodsi, ale także i starsi. Ognisko powoli zaczęło dogasać. Bard podniósł się i otrzepał zakurzone ubranie. Odszedł nim ktokolwiek zdążył zaprotestować…Przez chwilę panowała głęboka cisza, przerywana jedynie nocnym nawoływaniem ptaków…Chwilę później ku nocnemu powędrowała stara pieśń, wspomagana cichymi dźwiękami gitary:

"Idę tam, gdzie bezmiar błękitu
Światłocienie cyprysów przy drodze
Feerią barw każdy ranek rozkwita
Chociaż wiem ,że do celu nie dojdę..."

…a obóz wędrowców zaczął pogrążać się we śnie…niech śnią…może noc właśnie przyniesie odpowiedzi na dręczące ich pytania…dobranoc…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...