Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Wieczór jak każdy z czwartku na piątek jak co roku z szóstego na siódmego kwietnia i jak co miesiąc z szóstego na siódmego godzina jak godzina 23:50 na 23:51, a ja co?. Widzicie ja stoję w miejscu? W miejscu jak to? Przecież? Trywialna rzecz życie którego stałem się posiadaczem przed dwudziestoma latami z małym haczykiem miesięcy bagażem doświadczenia życiowego które cały czas zdobyłem, tylko jedno zasadnicze pytanie a w zasadzie to moje stwierdzenie a mianowicie przecież ten sam bagaż życiowy mój Twój Wasz jest przecież tylko surowcem i tylko od nas samych zależy jak daleko będzie baza przetwórstwa owego surowca przecież to nasza mądrość nasze życie a wreszcie nasze czyny czyli nadmieniona wyżej baza surowcowa w postaci wspomnień i masy doświadczeń to ona pomaga nam albo tylko Tobie generować produkt którym są myśli który po odlaniu staje się maską którą świadomie przybieramy, a przybrać ową maskę możemy w zależności od wielości sytuacji w zależności od kolorystyki otoczenia. Chodząc dziś po Krakowie jak że dla mnie szarym mieście dostrzegłem iż to miasto klonów może dlatego że patrzyłem na ludzi w swoim wieku może dlatego iż to właśnie największa frustracja największe przemyślenia dopadają mnie właśnie teraz i naszczepcie dla mnie że właśnie teraz a raczej już od dawna posiadłem pewną dozę świadomości którą w mnie lub bardziej rozsądny sposób gospodaruję po dziś dzień, tylko z jakim skutkiem, zatraciłem siebie samego na rzecz czego? A widzicie właśnie aż mi wstyd pisać aż mi wstyd przyznać się przed samym sobą że stałem się tylko kolejnym Polakiem, piękną sprawą byłoby się uwstecznić wrócić do pierwotnej formy, bo przecież coś w formie pierwotnej przykładowo religia jest czysta nie skalana przekładami nie obarczona interpretacją na przestrzeni wieków piękny jest obraz świeży czysty a nie wytwór naszej wyobraźni którą toczy choroba zwana kształtowaniem bo przecież przybieramy systemy wartości grupowo przecież schematy toczą nasze życie niczym rak, a dlatego? Otóż odpowiedź jest banalna, schemat oznacza bezpieczeństwo brak zmęczenia, brak zmęczenia życiem a nudę która jest tylko chorobą współbieżną rutyny można zabić a wielość sposobów na skuteczne jej zabicie pozwala nam się czuć oryginalnymi, podczas gdy wcale tacy nie jesteśmy, może całościowo tak ale przecież powtarzamy tylko losy te które jest w stanie przewidzieć Bóg, a może nie powinienem Go tu mieszać może nie powinienem się teraz na niego powoływać aby nie urazić nikogo z was. Przecież wiara nie determinuje albo inaczej nie świadczy o wartości człowieka, a czym że jest wartość człowieka jest to wartość dla innej jednostki czy też wartość dla społeczeństwa a jeśli tak to co stanowi o stwierdzeniu społeczeństwo bo przecież pierwotnie była to społeczność jakże różniąca się od dzisiejszej jakże bogata w wartości jakże piękna o kulturę którą zniszczyliśmy przez nasz konformizm. Od czego wyszedłem, nie wiem i to Kocham w swoim pisaniu ponieważ poczynam pisać i nie wiem o czym napiszę, wyrażam w ten sposób siebie może swoją złość frustrację może miłość, ale to już wielkie Słowo. Życie to pasmo ale czego to już generujemy sami i trzeba wiele chęci i miłości do marzeń aby coś osiągną i co najważniejsze trzeba mieć wsparcie bo bez niego jest się teraz tym kim ja jestem teraz z czwartku na piątek teraz w bezdechu uczuć który mną zawładnął teraz w każdej sekundzie życia, i każdy z nas powinien się zatrzymać i popatrzeć racjonalnie na swoje życie …
Chcę spełnić swoje marzenia albo zginąć na polu walki nie okrywając się chwałą zwycięzcy czy też przegranego zasłużonego dla siebie min. Chcę być anonimowy dla ogółu ale znany na wylot dla Ciebie bo Ciebie … .

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • A co jeśli Największą z iluzji Jest nadzieja i wiara Że gdzieś tam Wśród lepszych gwiazd Szczęście nas czeka   A co jeśli Tylko teraz i tutaj W czasoprzestrzeni życia Można z wyboru Smaku szczęścia W pełni doświadczać   A co jeśli Smutek to trwanie W wygodnym złudzeniu Kulawych okoliczności By nie żyć By się ograniczać
    • Czekam. Stoję w smudze słońca. Na podłodze. Na lśniącej podłodze. Na dębowej klepce pościeranej od tysięcy kroków w tę i z powrotem.   Od kroków szurających, ulotnych. Od kroków. Moich? Od kroków dawno przeszłych. Zaprzepaszczonych w odmętach dawno minionych epok i lat.   Całych dekad…   To tutaj. Albo i tam. Coś skrzypnęło. Zatrzeszczało w drewnie szafy, stojącego trema… To tutaj albo nigdzie… To musi być, gdzieś tutaj…   Stoję i nasłuchuję.   Stoisz razem ze mną. Niema. Stoisz obok, zwrócona do mnie profilem swojej jasnej, niemalże białej twarzy. Albo trochę z tyłu.   I mimo że czasami jesteś blisko, bądź dalej, bądź jeszcze w różnych ode mnie oddaleniach, zdajesz się istnieć wyłącznie w takich jakichś przeskokach nieruchomej figury, co się przemieszcza zrywami po szachownicy.   I zawsze jesteś do mnie zwrócona bokiem. Nigdy przodem. Widzę tylko twój bok. Policzek. Ucho. Nos...   I jesteś zimna jak posąg martwy, jak rzeźba wykuta z marmuru.   Jesteś w sukience. Chyba w sukience. Może to coś innego. Nie wiem. Albo w spodniach i w powyciąganym wełnianym swetrze.   Takim zwykłym. Zwyczajnym.   Kiedy zamykam oczy, widzę ciebie. Otwieram -- widzę… Jesteś wciąż obok. Jak ten cień co przerasta mnie pod wieczór.   Jesteś tu w ciszy. W szumie. W piskliwym szumie idącym od okna. Od drzew….   Stoję rzem z tobą. Stoimy… -- w milczeniu. W tym okrutnym milczeniu rzeczy. W tym pustym domu martwym jak omszony głaz.   W pulsującym szumie płynącej w żyłach krwi, który rozsadza uszy jednostajnym, rwącym wodospadem postępującej entropii.   Spójrz na mnie! Choć raz! Spójrz! Proszę…   Twoja nieruchomość przytłacza mnie niczym górski, szary masyw.   Milczenie odbija się od ścian, kiedy wpatruję się w połysk padający od okna. Bez ruchu. Bez najmniejszego poruszenia.   Naśladując ciebie, zapadam w letarg. W jakieś katatoniczne otępienie. Będąc na jawie? We śnie?   Od słońca. To idzie od słońca w tej całej rześkiej jaskrawości. Od słońca chylącego się powoli za koniuszki drzew.   Za chwiejące się nerwowo gałęzie, gałązki. Za dęby. Klony. Za strzeliste topole. Za nagie korony.   To wszystko od słońca chylącego się ku śmierci. Ku lodowatej otchłani nocy.   W porywach wiatru. W zimnych porywach… -- obłoki – prące, gdzieś do przodu, niczym poszarpane łachmany.   Podążające bez celu. Bez niczego   W pokoju. W przedpokoju. Na szafce leżące w nieładzie stare przedmioty matki.   Jakieś korale, łańcuszki…   Na szafce broszka, guziki, jedna spinka do mankietu koszuli ojca… Zdają się jarzyć jakimś wewnętrznym blaskiem, mżyć tymi szarymi pikselami białego szumu...   Na tym drewnie połyskuje słoneczna plama. Pada pod kątem. Migocze. Przesuwa się.   Nieruchomieje na profilu twojej twarzy.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-04-08)    
    • Do przyjaciół mych Obecnych, odeszłych Kieruje ten wiersz   Rzucam pęk słów  Zwartych na kartce Rzec ich nie potrafię    Ściskam wasze dłonie  Słowami obejmuje was W wyobrażeniu mym   Wątpliwej jakości wspomnienia Powoli już we mnie pływają  Upiększone, czasem zgorszone   Zawsze z tą samą bazą  Z wami moi drodzy Niezastąpionym składnikiem   Obecność waszą w momentach trudu Z pozłacanym skarbem utożsamiam  Choć nigdy okazać tego nie potrafiłem    Dziś odsyłam jedno słowo  Lekkie, lecz ciężkie w znaczeniu  Dziękuję! Nie zapomnę   
    • @jaś zasady:) trzymam się stereotypów:)
    • Któż chciałby być samotny, gdy odosobnienie i izolacja dorównują swą wagą cierpieniu?   Któż jest chętny by samemu kroczyć tą wyboistą i krętą ścieżką, kiedy dłoń nie ma się czego chwycić?   Gdzie indziej szukać szczęścia, jeśli spełnienie wydaje się tak odległe, a los nietrafnie rzucił kością?   Odpowiedzi tak dalekie, objęte mglistymi ramionami zza kurtyny nad moimi oczami rozmazują się w oddali.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...