Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

- Żabko, żabeczko…
- Ojej- już nie ropucho? – uśmiechnęła się ironicznie - Nie żabeczkuj mi tutaj. Czego? Bo nie mam czasu.
- Żabusiu moja najzieleńsza, ty naprawdę myślisz, że muszę czegoś od ciebie chcieć, żebym był dla ciebie miły?
Oburzył się tak naturalnie, że trudno było mu nie uwierzyć. Ale ona go znała. I to od dość dawna. Można by nawet powiedzieć, że od bardzo dawna. Była przy tym jak się rodził po raz pierwszy. I po raz drugi. I trzeci z resztą też. I była przy jego drugiej śmierci. I zresztą przez te całe jego trzy życia. Zawsze gdzieś niedaleko.
- No mów, do kaczki nędzy, nie mam całego dnia. – Nie była na niego zła. Po prostu dzisiaj naprawdę była zajęta. Już miesiąc wcześniej zamówiła sobie wizytę u kosmetyczki. I to nie u byłe jakiej… no ale nie odchodźmy od tematu.
- Oj. Z tobą to tak zawsze. No już dobrze. Masz rację. Mam prośbę. Taką prosiebkę malutką raczej…
- ? – Zamrugała zielonymi powiekami.
- Naprawdę malusieńką… No nie patrz tak na mnie! Bo aż mi się głupio robi.
- Tak, tak. Wstydliwek się znalazł raptem. Szkoda, że nie było go tam jak mnie ostatnio wpakowałeś w tą historię z całowaniem. Mów wreszcie bo mi wizyta przepadnie.
- No bo to o to całowanie chodzi…
- O, co to, to nie mój najdroższy. Większość z tych panów co tu przychodziła to nawet na miano „pan” nie zasługiwała. Menelstwo zwykłe. Dobrze jak z gąb im tylko wińskiem czy piwskiem waliło. Ale od większości to jeszcze rozkładające się resztki pokarmowe, o ile nie zęby i dziąsła same w sobie łatwo można było wyczuć. Nie. Nie. I jeszcze raz nie. Nie ma takiej opcji. Nie dam się więcej całować żadnym menelom.
- No przepraszam. Naprawdę cię, żabusiu, przepraszam za całą tamtą sytuacje. Już pewnie pięćsetny raz. – Wiedział, nawet bez tego jej wytrzeszczonego spojrzenia, że jeszcze co najmniej dwa razy tyle razy będzie musiał ją przepraszać, żeby mu to w końcu przestała wypominać. – No przepraszam. Ale wiesz przecież, że wtedy nie było innego wyjścia.
- To, że ty nie miałeś nie znaczy, że ja teraz nie mam. – Powoli, powoli, szeroki uśmieszek wracał na jej twarz. Lubiła mieć przewagę w takich sytuacjach. Z resztą, w każdej innej sytuacji też lubiła mieć przewagę.
- Wiem żabeczko. Wiem. Ale bardzo cię proszę. Bardzo. – Ukląkł na mokrym piasku. – To dla mnie bardzo ważne. Chodzi o moje przyszłe szczęście, a nawet życie. Odwdzięczę ci się, zobaczysz.
Wiedziała, że mu nie odmówi. Nie umiała mu odmawiać. Zawsze miała do niego słabość. A on jeszcze patrzył tymi swoimi niebieskimi oczkami, w których czuła się prawie jak u siebie…
- Konkretnie o co chodzi?
- Pomożesz? Dziękuje ci, dziękuję.
- Najpierw muszę się dowiedzieć o co chodzi. Żadnym menelom całować się już nie dam. Powiedziałam raz.
On też wiedział, ze może na nią liczyć. Zawsze mu pomagała. Wyciągnęła go już z nie jednej trudnej sytuacji. Tak jak wtedy, kiedy miał na głowie tą sprawę z Łowcą Księżniczek. Dwanaście zaginionych dziewcząt błękitnej krwi. Dwanaście straconych posagów. Dwunastu rozgoryczonych ojców a zarazem królów. Pół posterunku stało nie tylko na nogach, ale już na głowie. I nic, żadnego śladu. Żadnej, choćby najmniejszej, wskazówki.
- Ale dzięki temu być może uratowałaś jakiegoś króla przed stratą posagu, no i córki z resztą.
- Jakby ci to powiedzieć, żeby cię nie..? O już wiem: W dupie mam tych królów i ich posagi. O.
- No ale przyznaj, że mój pomysł z całą tą zasadzką był genialny. Najpierw plotka, że jesteś do odczarowania, że ojciec da za odnalezienie duże pieniądze. Przecież jasne było, że Łowca nie przepuści takiej okazji. Normalnie genialny jestem.
- Żebyś się nie posikał z całej tej twojej genialności. To nie ciebie całowało stado starych i brudnych facetów, którzy liczyli na łatwe pieniądze.- skrzywiła się na samo wspomnienie - Nie wracajmy do tego. Chwilowo. Powiedz mi w końcu czego tym razem ode mnie chcesz?
- Tym razem to sprawa osobista. I naprawdę uratujesz mi życie jeśli mi pomożesz.
- No mów już, bo się rozmyślę. – Pomogłaby mu nawet jakby znów miało ją całować stado wpółprzytomnych, śmierdzących pijaczków.
- No bo… Widzisz… To znaczy…
- ?! – zamrugała znowu zielonymi powiekami, udając że powoli traci cierpliwość
Nabrał powietrza
- Chodzi o to, że jest taka jedna śliczna blondyneczka u nas na komisariacie. Śliczna i mądra i zabawna i w ogóle…- wyrzucił z siebie jednym tchem. Spuścił głowę, bo nie chciał jej patrzeć w oczy. Nabrał powietrza jeszcze raz
- Tylko, że ja nie mam odwagi do niej podejść. A nawet jakbym podszedł to słowa z siebie nie wyduszę. – drugi wydech. Podniósł oczy. – I będę tak przed nią stał jak ten baran. – dokończył powoli.
Patrzył z takim żalem, rozczarowaniem, nadzieją i radością, że nie mogła go zawieść.
- I co ja mam niby zrobić? A? Romeo od siedmiu boleści?
- No wiesz… Pomyślałem sobie, że rozpuszczę plotkę że jest książę do odczarowania. Ona cię pocałuje a ja wyskoczę z za krzaków czy coś…
- Głupi jesteś i tyle. Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę. I chyba ten awans po całej tej menelowej sprawie troszkę ci w główkę kopnął.
- Czyli mi pomożesz? Dziękuję
Wyjął ją z wody i pocałował w tą jej zieloną, porowatą i śliską skórę.
- No już, bez nadmiernych czułości.
- To siedź sobie tu na liściu. Ja się schowam. Ona zaraz tu będzie.
- I znowu. Następnym razem zapytaj się mnie zanim wepchniesz mnie w jakąś głupią sytuację?!
- Obiecuje ropucho.
Aż chciało się powiedzieć – Taaa. Jasne. A księżyc nam zaraz kaczki ukradną.- Ale nie było już na to czasu, bo zza drzew wyłoniła się miła, ładna blondyneczka w zielonym mundurze Komendy Do Spraw Nie Zawsze Normalnych.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Moje przyjaciółki to drzewa:)
    • Wiesz - ja lu­biłem zachmurzo­ne niebo Cel­tyckie chóry przy dębo­wych stołach Gdy gar­son mil­cząc Guin­nessa na­lewał I krzepnął spokój bo świat mnie nie wołał   W ra­mionach gro­zy czy też w brzas­ku chwały To­piłem obłęd który wciąż doj­rze­wał Świat wy­dawał się być niedos­ko­nały Dla am­bicji i wewnętrznych prze­mian   Ce­niłem piękno po­nad wszelką miarę Budząc nadzieję roz­siewałem smut­ki Kar­miłem ciało i tra­ciłem wiarę Gry­wając w ba­rach za bu­telkę wódki   Słowa spłonęły wiatr roz­wiał po­pioły Spoj­rzałem w stud­nię swo­jej ciem­nej duszy Wie­czność od­kryłem w ok­ruszkach po­kory Kroplą od­wa­gi zło pragnąc wyk­rztu­sić   Dzi­siaj ro­zumiem dokąd ten świat zmie­rza Wszys­cy to wiemy lecz nikt nic nie zmieni Chcę być świadec­twem Two­jego przy­mie­rza Pa­nie coś stworzył tę prze­piękną Ziemię
    • @MIROSŁAW C. Bardzo dziękuję

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam
    • @tie-break @Annna2 Przychylam się do komentarza Annny2.Rzeczywiscie nie ma tu rymów dokładnych.Vilanella to gatunek literacki, który powstał w wieku XIII i początkowo były to utwory sielankowe.Takie piosenki biesiadne.Twoja propozycja vilanelli jest raczej wierszem współczesnym, napisanym że strofami, które przypominają tylko vilanelle. Bo jako gatunek dziś już historyczny i wiekowy wymaga także zachowania rymów dokładnych bo takie rymy pisano i wówczas.Jak dla mnie jest to wiersz biały bo trudno tu doszukać się choćby jednego dobrego dokładnego rymu...
    • @Marek.zak1 tak niestety bezbronne, ale inaczej się nie da i część z nich trzeba poświęcić, na te przyziemne przedmioty...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...