Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

PRAWIE PEŁNOLETNIA
NIEWIELE STARSZY
NIEUMIEJĄCY JESZCZE PISAĆ
MŁODA MAMA
NIEUMIEJĄCY JESZCZE LICZYĆ

SCENA 1

(centrum handlowe, do ruchomych schodów zbliża się para, ona prawie pełnoletnia, on niewiele starszy, wchodzą na schody jadące do góry, w tle dowolna ilość statystów nie robiących nic szczególnego)

PRAWIE PEŁNOLETNIA Mówiłam już, że moja mama cię polubiła. Masz u niej plusa, wiesz za...
(lekkie zawahanie)
z resztą, tata również urósł w dumę, gdy się dowiedział, bo on też kiedyś.

NIEWIELE STARSZY Taaak?
(uśmiecha się do prawie pełnoletniej)
A u ciebie też mam plusa, hmm?
(prawie pełnoletnia całuje niewiele starszego w policzek)

PRAWIE PEŁNOLETNIA Znowu się nie goliłeś!
(dojeżdżają do końca, skręcają w lewo, i wchodzą na schody jadące w dół)

NIEWIELE STARSZY Ależ ty wrażliwa jesteś. Rodzice na tak, a ta się czepia.

PRAWIE PEŁNOLETNIE Ktoś musi.
(głos kokieteryjny)

NIEWIELE STARSZY To niech się ktoś przytuli, a nie ciągle marudzi. Gdzie właściwie idziemy?

PRAWIE PEŁNOLETNIA Nie wiem, a ty gdzie byś chciał?

NIEWIELE STARSZY Mi tu jest dobrze, bo nie ważne gdzie- ważne z kim.
(dojeżdżają do końca, skręcają w lewo i wchodzą na schody jadące do góry)
Masz coś konkretnego do załatwienia?

PRAWIE PEŁNOLETNIA Nic szczególnego. Wczoraj na obiedzie ciocia chciała, żebyśmy z... no wiesz, popilnowały małego, ale mama od razu powiedziała, że ja już pewnie mam inne plany
(jednoznacznie uśmiech się do niewiele starszego)

NIEWIELE STARSZY To ja teraz jestem innym planem? Jasne traktujesz mnie jako wymówkę, żeby się lenić.
(dojeżdżają do końca, niewiele starszy bierze za rękę prawie pełnoletnią i idą w stronę nieopodal stojącej ławki)


SCENA 2

(prawie pełnoletnia i niewiele starszy dochodzą do ławki, siadają na niej, za plecami mają fontannę, przy fontannie siedzi chłopiec nie potrafiący jeszcze pisać, w tle dowolna ilość statystów nie robiących nic szczególnego)

PRAWIE PEŁNOLETNIA I co teraz?

NIEWIELE STARSZY Nic, skro nie masz planów...

PRAWIE PEŁNOLETNIA Nie garb się
(i sama się prostuje)

NIEWIELE STARSZY Co ja w tobie zobaczyłem, strasznie czepliwa jesteś
(mówi z wyraźnie udawanym niesmakiem)

PRAWIE PEŁNOLETNIA Skromność, mój drogi
(w głosie słychać przejaskrawiony patos)
Poza tym, która inna byłaby tak głupia, żeby z tobą zaczynać?

NIEWIELE STARSZY Oj, może coś by się znalazło
(w czasie odpowiedzi głowę odwraca w stronę fontanny, do fontanny podchodzi młoda mama z nie potrafiącym jeszcze liczyć, mama daje coś do ręki nie potrafiącego jeszcze liczyć, ten odwraca się plecami do fontanny i wyrzuca to coś do zbiornika, oboje odchodzą)

PRAWIE PEŁNOLETNIA Co takiego tam widzisz?

NIEWIELE STARSZY Nic szczególnego, tylko...
(przerywa wypowiedź i patrzy na nie umiejącego jeszcze pisać, który wyławia monetę z fontanny i chowa do kieszeni)
poradzi sobie w życiu.

PRAWIE PEŁNOLETNIA Kto?

NIEWIELE STARSZY Młody
(ruchem oczy wskazuje na nie umiejącego jeszcze pisać)
wyławia kasę z fontanny. Z takim podejściem do życia, kiedyś będzie z niego kasiasty człowiek. Pewnie ostro będzie napędzał gospodarkę, przynajmniej lokalną.

PRAWIE PEŁNOLETNIA A ten, co wrzucił-może zostanie inwestorem?

NIEWIELE STARSZY Nie ma szans. Operuje nie swoim kapitałem, jest zbyt podatny na sugestie i marzyciel, że niby tu wróci. Przy dużym szczęściu, stanie na czele partii z poparciem poniżej granicy błędu statystycznego.

PRAWIE PEŁNOLETNIA Czym skorupka za młodu... rozumiem. Chodź na schody, to jedyne takie w promieniu stu kilometrów (prawie pełnoletnia i niewiele starszy wstają i idą w kierunku ruchomych schodów)


SCENA 3

(wchodzą na schody jadące w dół, w tle dowolna ilość statystów nie robiących nic szczególnego)

NIEWIELE STARSZY (po chwili milczenia)
O czym myślisz?

PRAWIE PEŁNOLETNIA O niczym
(znów chwila milczenia)
To jak, śniłam ci się w końcu, czy nie?

NIEWIELE STARSZY Śniłaś?
(kokieteryjnie)
A nie za wiele chciałaby-li wać panna wiedzieć?

PRAWIE PEŁNOLETNIA Pochwal się, miśku.

(niewiele starszy obejmuje prawą ręką prawie pełnoletnią w talii, mówi jej coś na ucho, dojeżdżają do końca, skręcają w lewo i wchodzą na schody jadące do góry, niewiele starszy uśmiecha się z lekka, prawie pełnoletnia zaśmiała się znacznie głośniej)

PRAWIE PEŁNOLETNIA No ładnie, ładnie... Teraz wiem, o co ci chodzi.

NIEWIELE STARSZY O ciebie, słoneczko, teraz i zawsze.

PRAWIE PEŁNOLETNIA Ona byłaby zaskoczona. Wiesz co Ona o nas... że ty, my strasznie niecierpliwi jesteśmy.

NIEWIELE STARSZY Jesteśmy, ale zbyt nienormalni, żeby tak jak inni. Przecież nam się nigdzie nie śpieszy, czas jest nasz...

PRAWIE PEŁNOLETNIA A gdyby próbował uciec... zawsze można wyjąć baterie z zegarka i całkowicie przestaje chodzić.
(dojeżdżają do końca, skręcają w lewo i wchodzą na schody jadące w dół)

NIEWIELE STARSZY No może trochę nam się zacznie śpieszyć, jeśli chcemy Ją zaskoczyć to musimy się ruszyć. Dziewiątka będzie za osiem minut.

PRAWIE PEŁNOLETNIA Masz rację. Wiesz, że Ona nie lubi takich niespodzianek.

NIEWIELE STARSZY Po wszystkim jeszcze bardziej się ucieszy, w końcu też się do nas przyczyniła
(dojeżdżają do końca i idą w kierunku wyjścia)

PRAWIE PEŁNOLETNIA Jesteś pewien, że to dobry pomysł?

NIEWIELE STARSZY Myślę, że ciekawy i chyba tak... w końcu to pierwszy nasz wspólny. Czy nasze będzie kiedykolwiek złe?
(prawie pełnoletnia i niewiele starszy trzymając się za ręce znikają przechodząc przez główne wejście)

  • 1 rok później...


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      To przepiękna zwrotka warta najlepszych poetów ! I ostatnia też złota warta. Gdyby udało się dotrzymać kroku pozostałym ... 
    • @Poezja to życie Dobrze prawisz i rym jest...  
    • @Jacek_Suchowicz Piękny wiersz o zbliżającej się jesieni. Pozdrawiam serdecznie

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       
    • W koszulce pirackiej i mycce z czaszką, Pochylony nad balią z praniem, Pianę wzbijałem ku niebu – chlup, chlup, Wiosłem szarpałem ocean zbyt spokojny.   Wichry w koszulę łapałem na kiju, Kurs obierałem – ahojj! – wołałem. Ster trzymał mój język, nie ręce, Żagiel inspiracją: tam, gdzie wiatr dmie!   Świat zmierzyłem bez lunety i bez map, Z oceanem biłem się z tupotem i krzykiem. Gwiazdom nie wierzyłem, bo mrugają okiem. Ja wam dam, wy żartownisie, dranie!   Na Nilu mętnym, wezbranym i groźnym, Szczerzyłem kły z krokodylem rozeźlonym. Ocean zamarł, gdy dryfem szedłem – skarpetki prałem, Rekin ludojad nad tonie morskie skoczył i zbladł.   Na prerii mustang czarny jak moje pięty, Ogonem zamiótł mi pod nosem – szast! Wierzgnął, kopytem zabębnił, z nozdrzy prychnął, Oko puścił i w cwał – patataj, patataj!   Na safari gołymi przebierałem piętami – plac, plac! Słoń zatrąbił, nie uciekłem, w miejscu trwałem. W ucho dostał, ot tak – i odstąpił: papam, papam. Został po nim tylko w piasku ślad i swąd.   Lew zaryczał – też nie pękłem, no nie ja! W pierś bębniłem – bim, bam, bom – uciekł w dal. Ciekawskiej żyrafie, mej postury chwata, W oczy zaglądałem – z dumy aż pękałem.   A na kontynencie płaskim i gołym, Jak cerata w domu na stole świątecznym, I strusia na setkę przegoniłem – he, he! Bo o medal z kartofla to był bieg.   Aż tu nagle: buch, trach, jęk – strachem zapachniało! Coś zatrzęsło, coś tu pękło – to nie guma w gaciach... Łup! okrętem zakręciło, bryzg mi wodą w oko, Flagę z masztu zwiało i na tyłku cumowałem.   Po tsunami pranie w błocie legło, Znikły skarby i trofea farbą plakatową malowane, Z lampy Aladyna duch też nawiał – łotr i tchórz, Kieł mamuta poszedł w proch, złoto Inków trafił szlag.   Matka w krzyk „Ola Boga!” – ścierą w plecy chlast! Portki rózgą przetrzepała jak to dywan. Aj, aj, aj, aj! chlip, chlip! to nie jaaaa... Smark, smark, łeee – nawyki to z przedszkola.   Z domku, skrytym w kniejach dębu, ot kontrola lotów. Słyszę łańcuch jak klekoce, rama trzeszczy. Dzwonek – dzyń! błotnik – dryń! szprychy aż pękają. Kłęby kurzu w dali widzę – nie, to nie Indianie.   To nie szeryf z gwiazdą pędzi na rumaku, To nie szalik śwista (z klamrą...? e tam) Ojciec w drodze z wywiadówki – coś mu śpieszno. Aż mnie ucho swędzi, no to klapa, koniec pieśni...  
    • 1) - Łaskawy, zasłużony, zasłużony… dobry, dobry, dobry… - bry, bry… ( Zasypia znużony)                          2) Łaskawy, szczery, szczodry… i niedobry. Frajer ! Święty – przez lucyfera zaklęty. Taki diabli bajer…          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...