Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Tak to ja tu leże, otoczony kwieciem i wymarłą krwią,
Byłem ślepy, głuchy i do cna przeżarty,
W płaczu owinięty chustą pstrą.
Szeptem z głębokiego snu wydarty,
Biegnę i urywam kwiatów kilka,
Przy ozdobie nimi skrzydła szare,
One sprawiały, że mą gorycz milkła,
Teraz zniszczone i spróchniałe,
Skazują mnie na bycie jednym z nich.

Znowu leżę na łonie zimnej łąki,
Wszystko krzyczy: " już minął czas!”,
Jednak w dłoni dalej ściskam ciepłe pąki,
Zerwane z wielkiego drzewa cichych snów,
One otworzyły mi oczy, one i zamkną,
Lecz najpierw podniosę się z nad masy głów,
Będę czekał póki me oczy się nie natkną,
Na małego chłopca, co czeka w zapomnieniu,
Rozrzucając po głuchej toni swe myśli,
Poszarpane, lecz powstałe w natchnieniu,
Odsuną w cisze wszystko złe, co wyśni.

W końcu stoję nad krawędzią,
Wypalony, pusty i spełniony,
Pod nogami małe światła pędzą,
Zaspane i pozbawione mowy.
Umarłem, lecz wciąż żyje,
Upodliłem ból, wyrzuciłem strach,
Teraz do przodu śmiało się przechyle,
Pogrążę się nareszcie w słodkich snach.
W powietrzu zdobędę jego potęgę,
Która rozciągnie między nami nadziei wstęgę.

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...