Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



wyobraź sobie, że ja wynoszę na piedestały postać Stalina, co robisz? szanujesz to czy pogardzasz? dla mnie religia nie jest czymś dobrym (sporo w historii przykładów fanatyzmu i innych takich). sęk w tym, że nikt nie szanuję tego w co ja niewierze. w ramach szeroko pojętej tolerancji nie nawołuję wierzących do ateizmu tylko dlatego, że JA mam takie poglądy - zostawiam ich w spokoju, co w moim przekonaniu jest słuszne. jednocześnie nie możesz ode mnie wymagać (zastawiając się argumentami o "szanowaniu czyichś poglądów") tytułowania fikcyjnej postaci wielką literą jeśli wg mojej wiedzy (oczywiście w opinii katolików niekompletnej) ta postać (mimo iż fikcyjna, albo własnie dlatego) odegrała wiele nieciekawych ról. jeśli wierzysz to proszę bardzo, ale pozwól mi nie wierzyć i chociaż w minimalnym stopniu manifestować mój punkt widzenia.

pozdrawiam równie serdecznie ;)
Opublikowano

Yasioo, oczywiście, że jeśli będziesz czcił Stalina to ja ci tego nie zabronię i nie będę na siłę uświadamiać ci, dlaczego w moim przekonaniu nie powinieneś tego robić. możesz wierzyć, w co chcesz! ani bym ciebie za to nie potępiła, ani np. nie przestałabym odpowiadać na twoje posty.
fanatyzm? owszem, sporo złych przykładów, ale nie zapominaj też o dobrych. prosty przykład-dawniej, kiedy nie znano określenia 'fair play' walczono uczciwie w imię Boga.
nie chodzi mi o to, żeby zabraniać ci niewiary. tylko, cholera, to boli, gdy widzisz, że imiona pokemonów pisze się wielką literą, a Kogoś, Kto jest dla nas tak ważny się lekceważy. a wiesz dlaczego tak jest? bo pokemony wszyscy mają w dupie i to żadna różnica, więc co nam szkodzi napisać je wielką literą, a Bóg mimo wszystko jest ważny.

pozdrawiam ciepło
ER

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



ponoć największa krzywda to tolerować zło, także w myśl tego jakże mądrego zdania nie wszystko można (trzeba:|) uznawać, tolerować i przyzwalać na to. widzisz, Stalin odegrał w historii role jednoznaczną, której czyny nie są tak nieokreślone jak czyny boga. zło w moich oczach nigdy nie będzie miało poparcia i uznania, tylko kwestia interpretacji co jest złem a co nim nie jest, kto jest złem a kto nim nie jest. zdaję sobie sprawę, że dla katolika moja teza jest absurdalna i pewnie nazbyt odważna i ryzykowna, ale takie stanowisko prezentuję i chciałbym trwać w nim z całą stanowczością . co do 'fair play' to kiepsko, bo od dawna wiadomo, że już greccy filozofowie szukali zasad moralnych, które pozwoliłyby uporządkować życie społeczne tak, aby jeden drugiego szanował i był z nim na równi z czego w późniejszym okresie wyłoniło się pojęcie honoru, które to było podstawą walk w myśl powyższej zasady, sre te te... nie mam zamiaru cię do czegoś przekonywać czy udowadniać, ale chciałbym zaznaczyć, że tak samo mogę mięć przekonania w myśl których chciałbym żyć. to zwyczajne.
Opublikowano

a widzisz, dla ciebie czyny Boga są nieokreślone. to po protu Ktoś, kto umie więcej od nas, i robi czasami takie rzeczy, które się ludziom w głowie nie mieszczą. ale ok. niektórym ciężko to uznać za fakty. może i największa krzywda to tolerować zło, ale życie na tyle daje po dupie, że jak mnie to zło nie dotyka to ja nie dotykam jego, dla świętego spokoju. a jeśli to taka straszliwa krzywda, to czemu nie zwalcza się sekt, czemu ludzie wolą np.przejść na drugą stronę ulicy niż wtrącić się w bójkę? człowieku! mam gdzieś, czy będziesz wyznawał zło, czy będziesz robił innym krzywdę, nie ejsteś dzieckiem pięcioletnim i wiesz, co robisz. to twoja sprawa.
oczywiście, że to kwestia interpretacji, co jest złem, tyle, że ja mam to napisane w Dekalogu, a ty według własnego uznania/ tego, co wpoili ci rodzice. jasne, że możesz mieć własne przekonania, tylko, że pisanie Boga małą literą lekceważy moją wiarę, zrozum to.

pozdrawiam ciepło
ER

Opublikowano

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



o takie rzeczy to się mnie nie pytaj. raczej pomyśl czy takie zachowanie jest zgodne z twoim sumieniem i odpowiedz sobię czy większy ma sens permanentne pisanie Bóg z megawielgachnej litery, czy permanentne zaniedbywanie jego nakazów. bo skoro tak strasznie boli cię kiedy ktoś nie szanuję twoich poglądów to dlaczego sama ich nie szanujesz?

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
  • Ostatnio w Warsztacie

    • Pani Dyrektor ogłosiła, że na Wigilię zostaną zaproszeni najlepsi maturzyści z ostatnich dwudziestu lat. Jak się okazało było to zaledwie kilka osób. Inicjatorem okazał się tajemniczy sponsor, który opłacił catering szkolnej Wigilii i DJ"a pod tym jednym warunkiem...

      Frekwencja dopisała, catering i DJ również stawili się punktualnie.

      Na początku był opłatek, życzenia, kolędy a później, no a później, to trzeba doczytać.

       

      Na scenę wyszła pani Krysia, woźna, która za zgodą pani dyrektor miała zaśpiewać Cichą noc. Pojawiła się umalowana, elegancka w swojej szkolnej podomce i zaczęła śpiewać, ale nie dokończyła, bo ujrzała ślady błotka na parkiecie. Oj, się zdenerwowała babeczka, jakby w nią piorun strzelił. Trwała ondulacja w mig się wyprostowała i dziwnie iskrzyła, jak sztuczne ognie. Przefikołkowała ze sceny, czym wywołała konsternację zgromadzonych, bo miała około siedemdziesiątki i ruszyła w stronę winowajcy. Po drodze chwyciła kij od mopa z zamiarem użycia wobec flejtucha, który nie wytarł porządnie obuwia przed wejściem. Nieświadomy chłopak zajęty gęstym wywodem w stronę blondynki otrzymał pierwszy cios w plecy, drugi w łydki i trzeci w pupę. Odwrócił się zaskoczony i już miał zdemolować oprawcę ciosem, gdy na własne oczy zobaczył panią Krysię, woźną, złowrogo sapiącą i charczącą w jego stronę i zwyczajnie dał nogę.

       

      – Gdzieeee w tych buuutaaach pooo szkooole?! Chuuliganieee! – Ryknęła Pani Krysia i jak wściekła niedźwiedzica rzuciła się w pogoń za chuliganem.

       

      Zgromadzeni wzruszyli ramionami i wrócili do zabawy. DJ, chcąc bardziej ożywić atmosferę, puścił remiks „Last Christmas”, od którego szyby w oknach zaczęły niebezpiecznie drżeć.

       

      Wtedy to się stało.

       

      Wszystkich ogarnęło dzikie szaleństwo. No, może nie wszystkich, bo tylko tych, którzy zjedli pierniczki.

      Zaczęli miotać się po podłodze, jakby byli opętani. Chłopcy rozrywali koszule, dziewczęta łapały się za brzuszki, które błyskawicznie wzdęły się do nienaturalnych rozmiarów. Chłopięce klatki piersiowe rozrywały się z kapiszonowym wystrzałem i wyskakiwały z nich małe Gingy. Brzuszki dziewcząt urosły do jeszcze większych rozmiarów i nagle eksplodowały z hukiem, a z ich wnętrza wysypał się brokat, który przykrył wszystko grubą warstwą.

      Muzyka zacięła się na jednym dźwięku, tworząc demoniczny klimat.

       

      Za to w drzwiach pojawił się niezgrabny kontur, który był jeszcze bardziej demoniczny.

      Sala wstrzymała oddech, a Obcy przeskoczył na środek parkietu szczerząc zęby, na którym widoczny był aparat nazębny.

       

      – Czekałem tyle lat, żeby zemścić się na was wszystkich!

       

      – Al, czy to ty? – zapytał kobiecy głos.

       

      – Tak, to ja, Al, chemik z NASA. Wkrótce na Ziemi pojawią się latające spodki z Obcymi, którzy wszystkich zabiją.

       

      – Chłopie, ale o co ci chodzi?

      – zapytał dziecięcym głosem ktoś z głębi sali.

       

      – Wiele lat temu na szkolną Wigilię upiekłem pyszne pierniczki. Zostały zjedzone do ostatniego okruszka, ale nikt mi nie podziękował, nikt mnie nie przytulił, nikt nie pogłaskał po główce, nikt mnie nie pobujał na nodze. Było mi przykro. Było mi smutno. Miałem depresję!

      Nienawidzę was wszystkich!

       

      Tymczasem na salę wpadła pani Krysia, woźna, kiedy zobaczyła bałagan, dostała oczopląsu, trzęsionki, wyprostowana trwała ondulacja stała dęba i zaryczała na całą szkołę:

       

      – Co tu się odbrokatawia!

       

      – Ty, stary patrz, pani Krysi chyba styki się przepaliły. – Grupka chłopców żartowała w kącie.

       

      Pani Krysia odwróciła się w ich stronę i poczęstowała ich promieniem lasera. To samo zrobiła z chłopcami-matkami małych Gingy i dzięwczętami, które wybuchły brokatowym szaleństwem.

      – Moja szkoła, moje zasady! – krzyknęła pani Krysia, woźna.

       

      Na szczęście nie wszyscy lubią pierniczki.

       

      Maturzyści, zamiast uciekać, wyciągnęli telefony. To nie była zwykła Wigilia – to była `Tykociński masakra`. DJ, zmienił ścieżkę dźwiękową na „Gwiezdne Wojny”.

       

      Grono pedagogiczne siedziało na końcu sali, z daleka od głośników DJ'a, sceny, całego zamieszania i z tej odległości czuwali nad porządkiem. Nad porządkiem swojego stolika.

       

      Później Pani dyrektor tłumaczyła dziennikarzom, że Wigilia przebiegła bez zakłóceń, a oni robią niepotrzebny szum medialny.

       

      Nie wiadomo, co stało się z chemikiem z NASA, ale prawdą było, że pojawiły się spodki, ale nie z UFO, tylko na kiermaszu świątecznym, które każdy mógł dowolnie pomalować i ozdobić.

       

      Pani Krysia, woźna, okazała się radzieckim prototypem humanoidów - konserwatorów powierzchni płaskich.

       

      To była prawdziwa Tykocińska masakra, która zaczęła się niewinnie, bo od...

       

      Wesołych Świąt!

       

       

  • Najczęściej komentowane w ostatnich 7 dniach



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • BITWA MRÓWEK   Pewnego słonecznego dnia wracałem do domu z grzybobrania. Obszedłem jak zwykle swoje ulubione leśne miejsca, w których zawsze można było znaleźć grzyby, lecz tym razem grzybów miałem jak na lekarstwo. Zmęczony wielogodzinnym chodzeniem po pobliskich lasach w poszukiwaniu grzybów i wracając z mizernym rezultatem nie było powodem do radości i wpływało negatywnie na ogólne samopoczucie. Pogoda raczej nie dopisywała i tutaj mam na myśli deszczową pogodę, lecz nie można było tego nazwać suszą. Wiadomo jednak, że bez deszczu grzyby słabo rosną albo wcale.  Grzybiarzy również było niewielu co raczej nikogo nie może zdziwić podczas takiej pogody. Wracałem więc zmęczony i z prawie pustym koszykiem, a że do domu było jeszcze kawałek drogi, postanowiłem odpocząć sobie przysiadając na trawie, która dzieliła las z drogą prowadzącą do domu. Polanka pachniała sianem, a świerszcze cały czas grały swoją muzykę, tak więc po chwili zapadłem w drzemkę.  Słońce przygrzewało mocno, a w marzeniach sennych widziałem lasy i bory obfitujące w przeróżne grzyby, a wśród nich prym wiodły borowiki i prawdziwki, były tam również koźlaki, osaki, podgrzybki, maślaki i kurki.  Leżałem delektując się aromatem siana czekającego na całkowite wysuszenie, a przy słonecznej pogodzie proces ten był o wiele szybszy. Patrząc w bezchmurne niebo nie przypuszczałem, że za chwilę będę świadkiem interesującego, a nawet fachowo mówiąc fantastycznego widowiska.  Wspomniałem już, że w pobliżu polanki gdzie odpoczywałem przebiega piaszczysta leśna droga i właśnie na niej miało odbyć się to niesamowite widowisko. Ocknąłem się z drzemki i zamierzałem ruszać w powrotną drogę do domu, gdy nagle zobaczyłem mrówki, mnóstwo czarnych mrówek krzątających się nieopodal w dziwnym pośpiechu. Postanowiłem więc pozostać ukrywając się za pobliskim drzewam obserwując z zainteresowaniem poczynania tychże mrówek. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Mrówki gromadziły się na tej piaszczystej drodze i było ich coraz więcej, lecz bardziej zdziwiło mnie co innego w ich zachowaniu. Zaczęły ustawiać się rzędami, jedne za drugimi, zupełnie jak ludzie, jak armia szykująca się do bitwy. Zastanawiałem się po co to robią, ale długo nie musiałem czekać na wyjaśnienie zaistniałej sytuacji, ponieważ właśnie z drugiej strony drogi zobaczyłem nadchodzące w szyku bojowym masy czerwonych mrówek. Cdn.       *********************************
    • Plotkara Janina, jara kto - lp.   Ma tara w garażu tu żar, a gwara tam.   To hakera nasyła - cały San - areka hot.   Ma serwis, a gra gar gasi, wre sam.   Ima blok, a dom - o - da kolbami.   Kina Zbożowej: Ewo, żab zanik.   Zboże jeż obzikał (kłaki).   (Amor/gęba - babę groma)   A Grażyna Play Alp, anyż arga.   Ile sieci Mice i Seli?   Ot, tupiąca baba bacą iputto.                      
    • Ma mocy mało - wołamy - co mam.    
    • Kota mamy - mam, a tok?  
    • A ja makreli kotu, koguta lisi Sila. -  tu go kuto  kilerka Maja.          
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...