Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Weszła do kuchni i nalała wody do czajnika. Gorąca herbata to naprawdę dobra rzecz, szczególnie po takich napięciach przy kiepskiej pogodzie. Zastanawiała się, dlaczego znowu nalewa zimnej, każąc grzałce czajnika męczyć się z nią dużej. Jak zwykle zamyśliła się, a jej ciało samoczynnie, niczym zjawa owinięta firanę, popłynęło w stronę pokoju i wygodnie rozlało się w fotelu. Machinalnie sięgnęła po gazetę i dalej myśląc o mleku i białych kartach, zapisywała w podświadomości zupełnie niepotrzebny artykuł o czymś. Anielka zawsze myślała dużo, jej mózg zawsze leciał ponad chmurami, przez co sprawy prozaiczne, jak liście zeszłej jesieni szamotały się po okolicy zupełnie jej obojętne. O herbacie na przykład przypomniała jej pani z telewizji, na co Anielka uśmiechnęła się i ruszyła w stronę czajnika. Ponownie włączyła grzałkę i czekała przez chwilę. Gdyby tak kiedyś gwizdek w swym szalonym wyciu przy pary pomocy wyskoczył w końcu i uderzył z impetem o ścianę, może wtedy nie zapomniałaby po co wstawiała wodę… Myśl o starym, czerwonym czajniku założyła na nią płaszcz i wyprowadziła z domu. Anielka przypomniała sobie o herbacie kiedy na zapluty przystanek podjechał autobus numer trzynaście, a ona spojrzała na okruchy ciastka nonszalancko tańczące na dekolcie, popartym purpurową suknią.

Opublikowano

nowe wcielenie pana Smutnego??

jej ciało samoczynnie, niczym zjawa owinięta firaną, popłynęło w stronę pokoju - dlaczego akurat firaną? Anielka chodzi po mieszkaniu owinięta firanką? Czy zjawy owijają się w firanki?

Anielka zawsze myślała dużo, jej mózg zawsze leciał ponad chmurami, przez co sprawy prozaiczne, jako liście zeszłej jesieni szamotały się po okolicy zupełnie jej obojętne - kretyńskie zdanie, z którego nic nie wynika, pozory stylu wysokiego?

O herbacie na przykład przypomniała jej pani z telewizji, na co Anielka uśmiechnęła się i ruszyła w stronę czajnika. - pani w TV powiedziała: "Anielko, herbata!" ? poza tym interpunkcja

Gdyby tak kiedyś gwizdek w swym szalonym wyciu przy pary pomocy wyskoczył w końcu i uderzył z impetem o ścianę, może wtedy nie zapomniałaby po co wstawiała wodę- wydaje mi się, ze Anielka nie zapomniała PO CO wstawiła wodę, tylko ŻE wstawiła wodę. i głupia inwersja

Myśl o starym, czerwony czajniku założyła na nią płaszcz i wyprowadziła z domu - myśl założyła płaszcz?

I taki drobiazg: piszesz o grzałce a jednocześnie, że czajnik jest stary i gwiżdżący... czyli co? Gwiżdżace czajniki zwykle stawia się na palniku, a może Anielka ma kuchenkę elektryczną?

Anielka przypomniała sobie o herbacie kiedy na zapluty przystanek podjechał autobus numer trzynaście, a ona spojrzała na okruszki ciastka nonszalancko sypiące się w dekolt poparty purpurową suknią. - jako poparty? sukienka popiera dekolt? no sory...

BEZNADZIEJNIE

ja naprawdę nie jestem wredną suką, właściwie powinnam zostawić taki chłam na pastwę losu, ale obawiam się, że nie widzisz tej gniotowości.

Opublikowano

ohoho. tak meliso, myśl może założyć na ciebie płaszcz, hej.
czyli meliso, czajnik anielki jest elektryczny, a ona wolałaby zwykły, hej.
he, kochana, skąd pewność, co do gardderoby zjawy, he?
i jeszcze taki mały drobiazg, nie zrozumiesz, trudno.
no i skąd przyszło ci do głowy, że może ci się wydawać o czym anielka zapomniała. to doprawdy jest lekka przesada. wydaje mi się, że się zapomniałaś :)

Opublikowano

elektryczne czajniki nie mają gwizdków
Anielka zapomniała ŻE wstawiła wodę, gdyby zapomniała PO CO to zastanowiłaby się: "po co ja u licha wstawiłam tę wodę?" a nie wyszła.
widocznie mało kumata jestem

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Powitajmy naszego gościa gromkimi brawami! Jest inny. Może zbyt inny. Odróżniający się zbytnio od swoich sióstr i braci. Od wszystkiego, co wokół się śmieje i drwi, i kąsa...   Panie i panowie! Przed państwem: 3I/Atlas! Kometa wielka jak wyspa Manhattan. Jak rąbnie, będzie po nas. Zostanie co najwyżej trochę kurzu.   Kurtyna!   Ustają szurania krzeseł, pokasływania, chrząknięcia w kłębach papierosowego dymu, w odorze alkoholu, rozpuszczalników...   W zdumionych szeptach rozsuwają się zatłuszczone poły szarej marynarki… Ekshibicjonista! - krzyczą ochrypłe głosy.   Po chwili wahania…   Po chwilowym, jakby potknięciu… Nie! To tylko iluzja. To tylko taki efekt, który aż nadto zdaje się złudny.   Klaun to jakiś? Pokraka? Wymachuje laską w bufiastych spodniach i przydużych butach.   Nie. Zaraz! To nie tak! Zaciskam powieki. Otwieram...   I już wkracza na scenę tryumfalnie, cała w pozłocie, jakby w aureoli świętego widziadła. W mieniącej się zielenią, purpurą, czerwienią osadzonej mocno na skroniach koronie. Roztrząsa swój warkocz, rozpościera. W jakiejś optycznej aberracji, imaginacji, eskalacji…   Powiedz, czemu ma służyć ta manifestacja, ten świetlisty kamuflaż, niemalże boski? Nasłuchuję odpowiedzi, lecz tylko cisza i szum narasta w uszach. Szmer promieniowania.   Jarzy się kosmiczna pustka zamknięta w krysztale. W tej absolutnej otchłani mrozu. W tej straszliwej samotni przemijania.   Materializują się dziwne omamy poprzez wizualizację, która przybliża do celu. Co się ma takiego wydarzyć? Coś przepięknego albo innego. Albo jeszcze innego…   Mario, Maryjo, jakaż ty piękna! I tu jest haczyk. Albowiem jesteś zbyt pociągająca jak na tę świętość zstępującą z niebiesiech.   To niemożliwe!   Mój ojciec wołał cię w trakcie alkoholowej maligny. Wołał: „Mario, Mario!”, tak właśnie wołał, leżąc pijany, zapluty, zmoczony skwaśniałym moczem, zanim skonał w błysku nuklearnego oświecenia. Na szarym stepie, deszczowym, gdzieś na stepie nieskończonego czasu.   W domu drewnianym. Samotnym. Jedynym…   Nie ma już i domu, i cienia, który pozostał po ojcu. Wyparował jak tylko może wyparować ostatnie tchnienie.   A teraz zbliża się mozolnie w jaskrawym świetle, kołysząc biodrami. Maria. Ta Maria jego jedyna... I w tym świetle nad głową skojarzonym z kołem, ze skrzydłem, narzędziem, wiórem, bądź iskrą. Bądź odpryskiem jakiejś odległej gwiazdy. Bądź gwiazdy...   Dlaczego to takie wszystko pogmatwane? Korektura zdarzeń widziana przez ojca. Tuż przed zamknięciem na zawsze zamglonych oczu.   A może to właśnie forma ataku obcego umysłu, jakieś oddziaływania nieznane?   Ach, gość nasz promieniuje tajemniczym blaskiem i coraz bardziej lśniącym. Płynie. Nadlatuje. Jest już blisko…   (Szanowni Państwo, prosimy o oklaski!)   A on, a ono, a ona… -- roztrąca atomy wszechświata swoim niebiańskim pługiem. I odkłada na boki, jakby lemieszem.   Przestrzeń będzie żyzna.   Wyrosną w niej całe roje, gęstwiny… Zakorzenią się kłębowiska splątań dziwnych i nieokiełznanych rodników zgrzybiałej pleśni, szemrzących od nieskończonego wzrostu.   Pojawi się czerń. I czerń za nią kolejna. I znowu…   O, już widać ogrom przestrzeni pozostawionej w tyle. A w niej pajęczyna. Utkana. Połyskliwa i drżąca… Sperlona gwiazdami jak kroplami rosy.   Ale to nie koniec. To dopiero początek przedstawienia!   Lecz tutaj gwiazda jest o dziwo czarna. Obraca się i wpatruje swoim hipnotycznym, jednym okiem. Na kogo? Na co? Na mnie. Bo na mnie tylko jedynie. I ta gwiazda, ta grawitacyjna czeluść nieskończenia jak czarna dziura...   Chodź tu do mnie, moja ty tajemnico! Chodź… Prosto w moje w ramiona.   Dotknij mnie i olśnij w swojej potędze wniebowzięcia! Albowiem doznałem wniebowstąpienia. Raz jeszcze wznoszę się wysoko. I raz jeszcze przenikam ściany.   Ściana lśni w promieniach słońca. Na razie nie widzę szczegółów i muskam palcami wyżłobienia karafki. Patrzę przez płyn przezroczysty. Patrzę pod światło. I słyszę tak jakby wołanie z daleka. Na jawie to wszystko? We śnie? Wszystko się kołysze…   Lecz cóż to za statek, co rdza go zżera? Cóż to za wrakowisko? Cóż za wielkie zwątpienie?! To jest przejmująco kruche i wątłe. Przesypuje się przez palce proch brunatny.   A tam widzę. A tam wysoko. Przybywa z oddali zbyt wielkiej, by moc to pojąć rozumem.   I jednocześnie mam to w dłoniach i ściskam. Jądro wyłuszczone. Jądro moje jedyne, spalone i sine… tego ciała jedynego, wniebowziętego. Jądro niklowo-węglowe, żelazne...   Jest to tutaj i jednocześnie tego nie ma. Jądro masywne jarzy się w popiele...   Zbyt dużo tego wszystkiego. Za dużo naraz jeden. Nie wiem. Nic nie wiem. Odchyleń w pionie odczuwam zbyt wiele.   Za dużo. Więcej już nie mogę. Butelka ląduje w kącie pokoju z trzaskiem i brzękiem. Z rozprysłymi kroplami wokół cienistych twarzy, wokół wystających zewsząd dłoni, rozczapierzonych palców.   Kołysze się wszystko. Kołysze. Jak na okręcie w czasie sztormu. Szklanki, talerze sypią się ze stołu. Spadają na podłogę z hałasem ostrym jak igła.   Lecz może to moje tylko drżą źrenice? Może to od tego? Ale światło jest majestatyczne i piękne. I równe. I proste. I pędzące na wprost. Na zderzenie ze mną…   A jeśli mnie dotknie – zniknę.   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-09-21)      
    • Ty tutaj jesteś aż człowiekiem masz wolny wybór oraz wolę nie pozwól na to by być echem myśl samodzielnie - to Twój oręż :))
    • @Bożena De-Tre Wzajemnie, dobrego tygodnia!
    • @Nata_KrukJak dla mnie wrzesień,to jeszcze tak :), ale już później, to już na nie :)) A wiersz świetny:) Pozdrawiam:)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...