Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

"Zastygłe szmaragdy"(1)


Rekomendowane odpowiedzi

…Właściwie…Hmm…Nie wiem, dlaczego to piszę…Chyba odczuwam taką potrzebę, bądź też pędzące w mojej głowie myśli zaczęły się zderzać ze sobą, prowadząc tym samym do burzliwych wyładowań fal mózgowych…
Jest niezbyt zimowy grudzień, jutro wraz z rodziną zasiądę do wigilijnego stołu, jak zwykle bardzo suto zastawionego…Na pewno pojawią się uśmiechy i serdeczne gesty, które w codziennych relacjach nie występują w takim zagęszczeniu i w takich częstotliwościach. Powiedziałabym nawet, że to dość miłe i ubolewać by trzeba było, że takie dni występują aż tak rzadko…Cóż…Widocznie taka jest już natura ludzka, że raz w roku potrzebuje swoistego rozgrzeszenia i przebaczenia, w zamian dając serdeczność swojego charakteru, tak bardzo skrywaną przez resztę miesięcy! Wychowani jesteśmy w takim systemie wartości moralno- religijnych, więc nie pozostaje nam nic innego, jak delektować się ulotną chwilą spokoju sumienia wobec serca i duszy…Tak, ale czy na pewno uspokojone sumienie w tym czasie, tak naprawdę jest spokojne i funkcjonuje w całkowitej harmonii z resztą wewnętrznej i zewnętrznej natury człowieczej?
Gdy pewne wydarzenia zaistniały w życiu pewnego młodego mężczyzny, wszystko wskazywało na to, że sumienie jego nigdy nie zacznie zgodnie funkcjonować z pojawiającymi się potrzebami umysłu, ducha i tym bardziej ciała. Dwudziestoparoletni młody człowiek żył i pracował w niewielkim miasteczku, w którym niemal każdy znał każdego. To była na prawdę przepiękna mieścina, idealnie spokojna i czysta. Stylowe kamienice rodem z XIX wieku milcząco przyglądały się życiu ulicy i jako jedyne obserwatorki rozwoju cywilizacji, teraz stały u nabrzeży szerokich asfaltów i chodników, na których w godzinach szczytowych roiło się od przechodniów i od samochodów, różnych marek, typów i roczników…W jednym z tych samochodów siedział za kierownicą owy młody mężczyzna, wracał właśnie z pracy. Wydawał się być znudzony monotonią powtarzanych codziennie czynności, a znudzenie to wyraźnie pozostawiło ślady na jego i tak z natury spokojnej twarzy. Zaparkował w miejscu niezmiennym niemal od zawsze, wysiadając zabrał ze sobą biurową teczkę i wolnym krokiem skierował się do sklepu.
- Dzień dobry panie Lisiewicz! Już po pracy? – powitała go ekspedientka.
-Witam panią, pani Mrozowska! Tak, po pracy…Dzień dziś ponury, prawda? – z szacunkiem odparł Lisiewicz.
- Co podać?...Zapewne to, co zwykle…Tak?
- Tak, chleb, jeden wystarczy, może jeszcze mleko…A…Zapomniałbym…Jeszcze kawę niech mi pani da, no i herbatę ekspresową, najlepiej czerwoną…To już chyba wszystko, jak sobie o czymś jeszcze przypomnę, to przyjdę…Przecież daleko nie mam…
Pani Mrozowska zapakowała wszystkie zakupy swojego klienta, po czym zniknął w drzwiach.
Pan Lisiewicz do swojego mieszkania miał zaledwie parę metrów, ale świadomość tego, że nikt na niego nie czeka, bardzo spowalniała jego kroki.
Wchodząc do mieszkania rzucił grafitowy płaszcz na oparcie kanapy, włączył światła i skierował się do maleńkiej kuchenki, gdzie pozostawił siatkę z zakupami. Przygotowanie posiłku nie było dla niego zbyt dużym problemem, toteż szybko się z tym uporał. Z pełnym żołądkiem usiadł wygodnie w fotelu, włączył telewizor rzucając pilota na kanapę. Niestety nie był zbytnio zainteresowany żadnym programem, ani filmem, więc włączył odsłuchiwanie automatycznej sekretarki:
- Cześć Eryk! Mam sprawę do ciebie, jak wrócisz z pracy, to puść mi strzałkę na komórkę…Muszę z tobą pogadać! – mówił niski, ciepły głos jakiegoś mężczyzny.
- Dobra, zatem masz strzałkę, ciekawe, co to za sprawa…? – zastanawiał się na głos Eryk.
Kilka minut później zadzwonił telefon.
- No cześć Fabian! – powitał przyjaciela Eryk, – co to za pilna sprawa?
- …Cóż…Pilna, nie pilna, ale jako twój odwieczny przyjaciel powinienem ci coś powiedzieć, co ma związek z twoją dziewczyną…
- Ooo! Tylko mi nie mów, że masz zamiar wtrącać się do naszych spraw!
- Nie, nie! W żadnym wypadku! Chcę tylko z tobą pogadać…No wiesz, jak przyjaciel z przyjacielem. Zadzwoniła dzisiaj do mnie i powiedziała mi coś nie coś…Chciałbym, żebyś wiedział o moim zdaniu na niektóre, dotyczące was tematy…Masz dzisiaj troszkę czasu wolnego? Chciałbym, żebyś umówił się ze mną na piwo, pogadamy sobie na neutralnym gruncie…Masz ochotę?
- Miałem dzisiaj bardzo nudny i przygnębiający dzień, a twój ton nie zwiastuje raczej przyjemnej rozmowy…Cóż…Z drugiej zaś strony…Nie mam dziś nic ciekawego do roboty…
-To, o której?
-Wpadnę do ciebie tak za pół godziny i przejdziemy się do pubu, pasuje?
- Jasne! Dzięki! To narka!
Zawirowały myśli w głowie Eryka, zastanawiał się, co takiego wiedział Fabian i po krótkim namyśle doszedł do jednego wniosku:
- Wiem…Musiała powiedzieć mu o naszej ostatniej kłótni…Chyba czas już się pogodzić i wyjaśnić sobie wszystko, ale czy ja tego tak naprawdę potrzebuję?
Gdzieś w głębi jego duszy wzrastał gniew kierowany do dziewczyny, a Eryk z minuty na minutę zapadał się w coraz gęstszą zawiesinę własnych myśli i szeptał do siebie setki pytań:
- Dlaczego ona sama nie potrafi poradzić sobie z własnymi problemami? Dlaczego zawsze mówi o naszych wspólnych problemach osobom trzecim, a jak ją oskarżam o wynoszenie brudów na ulicę, to zawsze udaje zaskoczoną niepoprawnością swojego czynu? Dlaczego?
Właśnie w tym momencie zadzwonił dzwonek u drzwi, przerywając Erykowi milczącą kontemplację. Wyrwany ze szponów własnych, pełnych pesymizmu myśli, otworzył drzwi.
- Co z tobą? Stało się coś? – pytał Fabian, energicznie wchodząc do mieszkania Lisiewicza - od naszej ostatniej rozmowy minęła już godzina, ty się nie zjawiłeś, więc ja przyszedłem…W końcu mam do ciebie tak samo daleko, jak ty do mnie! Chłopie! Znam cię nie od dziś i wiem, że ty się nie spóźniasz, zatem coś musiało ci się przytrafić…
- Nie…Nie…Nic się nie stało, po prostu się zamyśliłem i to wszystko. Wybacz mi, przepraszam, ale nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to już ta godzina…
- Co się z tobą dzieje? Gdzie ten twój entuzjazm, energia? Gdzie te twoje szalone pomysły? – dopytywał się przyjaciel, wyraźnie gestykulując i zamartwiając się o Eryka.
- Chyba naprawdę musimy pogadać…Chodźmy już…
Eryk błyskawicznie włożył płaszcz na siebie i obaj wyszli.
Wieczór był dość pogodny, jak na styczeń. Ulice miasteczka prawie opustoszały, tylko od czasu do czasu mijali ich spieszący gdzieś przechodnie, którzy w bliższym spotkaniu często okazywali się być znajomymi Eryka lub Fabiana. Szli równym krokiem, a pod ich butami skrzypiał cichutko cienką warstwą usypany śnieg. Ze szkieletów uśpionych drzew od czasu do czasu popiskując wyfrunął jakiś wróbel, zmierzając w stronę najbliższej latarni, których w miasteczku było pod dostatkiem. Przy ławce, na śnieżnobiałym teraz trawniku, stali młodzi chłopcy, zażarcie dyskutujący ze sobą i przeklinający, kilku z nich paliło papierosy. Właśnie ci młodzi chłopcy zwrócili uwagę mijających ich dwóch przyjaciół, którzy teraz szeptem niemal komentowali ich zachowanie:
-…I pomyśleć, że my też tacy byliśmy…No, może nie dokładnie tacy… - wyszeptał Eryk.
- Stoją w grupie, gdzieś w ciemnym zaułku, robią wrażenie niemal morderców! Domyślam się, że właśnie o to im chodzi…Spotykając się i działając w grupie, każdy z nich indywidualnie rośnie w siłę, według ich przekonania, razem tworzą bombę, która wybucha, gdy jedna z jej części zostanie zaledwie dotknięta…My nie kryliśmy się w ciemnych zaułkach i nie tworzyliśmy bomb! – uniósł się Fabian.
- Fakt, wzbudzają strach w przeciętnym przechodniu, być może właśnie taka postawa powoduje, że czują się bezpieczniej…Specyficzne zachowanie, przepełnione krzykliwością, rodzaj manifestu, rodzaj buntu, demonstrowania własnej osobowości…Cóż…To tylko pozory, mam nadzieję…Sądzę jednak, że zbyt pochopnie ich oceniasz…Spójrz i przyjrzyj się im dokładniej, to zwykli młodzi chłopcy w wieku buntowniczym, który rządzi się przecież własnymi prawami – stwierdził Eryk, usiłując bronić młodych mężczyzn.
- Wiesz…My też się buntowaliśmy, paliliśmy…Pamiętasz? Pamiętasz, jakie walki toczyliśmy na dyskotekach? A pamiętasz, jak po raz pierwszy się razem upiliśmy? To były inne czasy, wszystko zdawało się być o wiele prostsze, łatwiejsze…Żaden z nas nigdy niczego nie ukradł, modliliśmy się, każdy na swój sposób, pomagaliśmy sąsiadom, żaden z nas nie zachowywał się tak krzykliwie i szarmancko…Pamiętasz? Jestem pewien, że nie wyglądaliśmy jak płatni mordercy… - z cynizmem w głosie, ale z ogromną powagą wspomniał dawne czasy Fabian.
Eryk na te słowa uśmiechnął się do własnych myśli i tylko potakiwał. Przyjaciel poruszył w nim zakurzone czasem wspomnienia, które teraz znów powróciły do jego umysłu…
Obaj mężczyźni dotarli do celu. Lokal mieścił się przy skrzyżowaniu dwóch, dość ruchliwych ulic, które teraz prawie milczały. Czasem przejechał jakiś samochód, warkotem silnika rujnując spokój styczniowego wieczoru. Obaj panowie weszli do środka. Wewnątrz panował przytulny półmrok, rozświetlany niewielkim blaskiem świecy płonącej na każdym stoliku, oraz kolorowymi światełkami, które w pełni oświetlały konkretnie zaopatrzony barek, obsługiwany przez młodą blondynkę, znaną dobrze niektórym mieszkańcom miasteczka, z powodu własnego pokrewieństwa z właścicielem lokalu. Pod ścianą siedziało kilkoro młodych ludzi, którzy rozmawiając popijali piwo. Niektórzy z nich spoglądali na przybyłych gości nie przerywając rozmowy. Na przeciwnej ścianie był stylowy kominek, w którym tańczący na drewnianym parkiecie ogień roztaczał łunę ciepła i światła na całą powierzchnię lokalu. Tuż obok, przy niewielkim stoliku siedziała para, ich wygląd nie wskazywał na to, że są nastolatkami, raczej ludźmi bardziej doświadczonymi. On siedział tyłem do wejścia, a ona wnikliwie obserwowała ludzi wchodzących i wychodzących, nie tracąc z oczu swojego towarzysza. Eryk i Fabian zamówili sobie piwo i usiedli na obitych brązową skórą wygodnych fotelach, z drugiej strony kominka.
- Zanim zaczniemy konkretną rozmowę, ustalmy sobie jedno, nie mogę pozwolić, żebyś stawiał mi piwo, ani nic innego! Jak chcesz, to ja ci mogę postawić dzisiejszy wieczór – zaczął stanowczo Eryk.
- Nie! Daj spokój stary! Znasz mnie nie od dziś, więc powinieneś wiedzieć, że kieruję się w życiu pewnymi zasadami…
- No tak…Kochajmy się jak bracia, ale liczmy jak Żydzi…Jakże mógłbym zapomnieć od wieków sprawiedliwego Fabiana?
- Właśnie…Nie przesadzaj z tą sprawiedliwością! Nie jestem przecież aniołem, raczej daleko mi do niego…Proponuję, żeby każdy zapłacił za siebie. Tak będzie chyba najlepiej…Odpowiada ci to?
Eryk znacząco skinął głową na znak przyzwolenia, a Fabian dalej mówił, przechodząc do konkretnego tematu i tylko od czasu do czasu przerywał, żeby gardło zwilżyć łykiem schłodzonego piwa:
- Magda płakała, gdy do mnie dzwoniła. Mówiła, że martwi się o ciebie, że nie rozmawiasz z nią, że rzadko się widujecie ostatnio, bo ty zastawiasz się nadmiarem pracy lub zmęczeniem, że balujesz gdzieś całymi tygodniami, a gdy jesteście razem ty odsypiasz kaca lub myślami gdzieś uciekasz, gdy jesteś w miarę przytomny, nie dzwonisz do niej, tylko ona zawsze dzwoni do ciebie. Zastanawia się, czy masz kogoś innego, zadaje sobie mnóstwo pytań, na które nie potrafi udzielić odpowiedzi, a gdy tobie je zadaje, ty zawsze odpowiadasz jej wymijająco, nigdy nie na temat…Wiem, że kilka dni temu się pokłóciliście, wiem nawet, o co poszło, ale to teraz nie ma żadnego znaczenia. Cały czas powtarzała, że jest w stanie dla ciebie poświęcić własne życie, bo kocha cię ponad wszystko, ale jednocześnie zastanawia się, czy watro? To ona poprosiła mnie, żebym z tobą porozmawiał, bo tylko mnie ponoć wysłuchasz…Nie chcę się wtrącać w wasze sprawy, ale sądzę, że już ci na niej nie zależy, wydajesz się być nią znudzony…Osobiście, widząc jak ją traktujesz, wątpię nawet w te twoje uczucia, o ile jeszcze jakieś istnieją…? Kiedy ostatnio się widzieliście? Kiedy ostatnio rozmawialiście poważnie ze sobą?
Eryk słuchał go w milczeniu. Nie był w stanie określić, czy nadal kocha swoją Magdusię, ale jednego był pewien, pragnął czegoś, czego Magda nie była w stanie mu dać…Namiętnej pasji dla życia i uwielbienia miłości…Uwielbienia wzajemnego, opartego nie tylko na bezgranicznym zaufaniu, ale przede wszystkim pasji dla duszy i ciała drugiego człowieka...
- Widzieliśmy się ostatnio dwa tygodnie temu, wiem, że tak nie powinno być…Poważnej rozmowy raczej nie pamiętam…Wiesz o jej problemach z alkoholem? Gdy jest pijana, wtedy jest najbardziej wylewna i to właśnie wtedy widzi najwięcej niedoskonałości, które już dawno powstały między nami. Wydaje mi się, że w stanie upojenia alkoholowego była, gdy do ciebie dzwoniła…Całymi dniami zastanawiam się, czy owe niedoskonałości to wynik naszego zachowania w ostatnim czasie, czy one po prostu powstawały od samego początku? Chyba kocham ją nadal, ale mam coraz więcej wątpliwości, co do uczuć, bo one chyba wolno wygasają…Właściwie nie wiem, czy to, co do niej czuję zasługuje na miano miłości…- smutno i powoli mówił Eryk.
- Cóż…Wiem o jej skłonnościach do alkoholu, bo mówiłeś mi o tym wiele razy. Rozumiem, że uczucie wygasa, a Magda pewnie próbuje jeszcze je w tobie rozpalić…Tak?
- Myślę, że masz rację, na pewno usiłuje, ale ona nie jest w stanie ich rozpalić, ponieważ cały czas popełnia te same błędy. Myślę, że za bardzo się nad nią lituję, że to, co jeszcze dla niej noszę w sercu, to zwykłe współczucie, bo przecież jest taka biedna i ma tylko mnie, swojego kochanego Eryka, który jest niemal na każde jej skinienie…Ja po prostu nie wiem… Nie jestem niczego pewien! Nie chcę, by tak było, ale nie potrafię tego zakończyć i przekreślić półtorarocznej znajomości. Szanuję jej uczucia, wiem, że jest w stanie oddać za mnie życie, ale…Moje życie stało się bezbarwne, jakieś szare, pozbawione ciepła i blasku, jakby było zakurzone…Coś się skończyło, coś wygasło, brakuje mi czegoś…I nie potrafię powiedzieć ci teraz, cóż to takiego…
- Zastanawia mnie, czy te wasze problemy nie mają podłoża związanego z jej skłonnościami do wiadomego nam obu nawyku?
- Myślę, że nie… Magda twierdzi, że ma nad tym kontrolę. Ja po prostu wiem, że coś zgasło w nas, wiem, że potrzebuję tego czegoś, ale nie wiem, czego…To znaczy, nie potrafię tego ubrać w słowa, ale myślę, że wiesz, o czym mówię…Prawda?
Na te słowa Fabian roześmiał się, prezentując swoje uzębienie przyjacielowi w pełnej jego krasie. Eryk teraz spojrzał mu w oczy zadziwionym wzrokiem i Fabian natychmiast pojął, że śmiech w tym momencie nie bardzo był na miejscu.
- Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać…Zabrzmiało to, jak wyznanie piętnastoletniej, zakochanej dziewczyny, która w gruncie rzeczy sama nie wie, czego chce…Czyżby to była oznaka twojej niedojrzałości emocjonalnej?
- Wiem…Wstyd się przyznawać, ale jestem tego w pełni świadomy, że nie zawsze moje emocje reagują na życie dojrzale…- odparł Eryk, podśmiechując się do Fabiana.
Atmosfera otaczająca dwóch przyjaciół zmieniła się na bardziej przyjemniejszą i weselszą, a ich głupawe myśli, które wdzierały się pomiędzy słowa poważnej konwersacji, teraz wywoływały delikatne uśmiechy na ich rozweselonych twarzach.
- A jak tam w pracy sobie radzisz? Wydarzyło się dziś coś ciekawego, a może coś niecodziennego? – zapytał Fabian, usiłując zmienić niezbyt radosny przecież temat.
- Też masz, o co pytać…- odburknął Eryk znad pustego prawie pokala, – ale właściwie…Hmm…Coś się wydarzyło, ale nie coś nadzwyczajnego, jednakże coś niecodziennego…
Na te słowa zaszkliły się zielone, lekko przymrużone oczy Fabiana. Niewątpliwie Eryk wzbudził jego ciekawość i teraz czekał z niecierpliwością na ciąg dalszy owych niecodziennych wydarzeń. Eryk natomiast spokojnie, bez żadnych większych emocji opowiadał, co mu się przytrafiło:
- …Ma na imię Eliza, nie wiem skąd pochodzi, ani gdzie pracuje…Właściwie nie wiem o niej nic, poza tym, że jest rok starsza ode mnie i tak właśnie ma na imię.
Opowieść Eryka z minuty na minutę stawała się coraz ciekawsza, Fabian słuchał go tak zainteresowany, że wszystko, co się wokół nich działo, teraz nie miało żadnego znaczenia, przestało istnieć. Siedział wsłuchany w słowa przyjaciela, nie chcąc nic przegapić, wsparty na łokciach wyłożonych na stoliku, nad pustym już kuflem. Eryk mówił dalej:
- Rozmawialiśmy ze sobą…Nawet dość długo, ale nie znam jej głosu, ponieważ rozmowa toczyła się przez neta. To ona do mnie się odezwała, z początku nie miałem zbytnio czasu, ale szybko uporałem się z obowiązkami, ponieważ chciałem jak najszybciej z nią porozmawiać. Dlaczego? Nie pytaj mnie o to, ponieważ sam dobrze nie wiem… Być może, dlatego, że zaczepiła mnie w sposób nieszablonowy…No wiesz…Nie pytała się, „Kim jesteś?”, „Gdzie pracujesz?”, ani „Masz kogoś?” i tak dalej…Ej, Fabian, a może piwko sobie jeszcze zamówimy? Przecież nie będziemy tak siedzieć przy pustych pokalach…A jutro jest sobota, mamy już weekend!
Na te słowa Fabian ocknął się i zauważył, że jego kufel też jest pusty. Bez słowa wstał i podszedł do barku zamówić piwo, po czym wrócił do kolegi, by słuchać interesującej opowieści. Eryk wypiwszy niemal połowę chmielowego napoju wrócił do aktualnego tematu:
- …Spytała, co teraz robię, ale nie pytała, gdzie pracuję, więc pokazałem jej swój projekt tego katalogu. Powiedziała mi wcześniej, że niedawno wymyślała projekt reklamy innemu znajomemu, więc kazałem jej, by mi ten projekt opowiedziała i ku mojemu zaskoczeniu, opisała mi rewelacyjny wręcz pomysł reklamy produktu, który wcale nie jest trudny do zareklamowania, pomysł jej był pełen namiętności, wdzięku, subtelności i ogólnie…Brak mi słów, by ci to opisać…Dała mi swój adres e-mail i ja wysłałem jej ten katalog, gdy go obejrzała, spytała, czy może się wypowiedzieć…Oczekiwałem tego od niej, prawdę mówiąc, więc dałem jej przyzwolenie. Ona komentowała kartka, po kartce, a jej uwagi i propozycje poprawek stały się dla mnie dość znaczące i muszę przyznać, bardzo sensowne. Poprawiając katalog i stosując się do wskazówek Elizy, czułem się jak zwykły uczniak, sumiennie wykonujący polecenia profesora. Gdy sobie o tym teraz pomyślę, śmiać mi się chce, ale tak właśnie było…Rozmowa nasza nie skończyła się jeszcze, ale im dłużej z nią rozmawiałem, tym bardziej mnie zaskakiwała… Gdy siedziałem w samochodzie zastanawiałem się, jak wygląda, jaki ma głos? Szybko jednak uświadomiłem sobie, że być może nigdy więcej już z nią nie porozmawiam, chociaż wpisałem sobie jej numer i dane do katalogu i też nie wiem, dlaczego to zrobiłem…
Po tych słowach Eryk spojrzał na kufel z piwem i przechylił go, wypijając pozostałość, następnie wstał od stołu i zamówił kolejne, dla siebie i swojego towarzysza. W tym czasie Fabian zastanawiał się nad opowieścią Eryka, czekał na jego powrót do stolika, by zadać mu kilka pytań. Gdy Eryk wrócił z piwami, Fabian zawalał go lawiną przemyśleń:
- Wiesz… To rzeczywiście dość niecodzienne wydarzenie i do tej pory nigdy ci się nic podobnego nie przytrafiło…Jest w tym wszystkim coś tajemniczego, co i mnie zainteresowało…Czy mieszka w naszym mieście?
- Przytrafiło się, przytrafiło…Wiele razy podejmowałem rozmowy w ten sposób, ale nikt jeszcze nie wywarł na mnie takiego pierwszego wrażenia! Nie, nie mieszka tu, mieszka w sąsiednim mieście, co i tak nie zmienia faktu, że to niezbyt daleko…
- Gdy opowiadałeś mi o niej, w twoich oczach coś zabłysło i błyszczało cały czas. Czy będziesz starał się znów nawiązać z nią kontakt?
-Oczywiście! Już teraz wiem, że ciekawy jestem, co ma mi do powiedzenia osoba, której przecież nie znam i która mnie nie zna…Prawdę mówiąc, już nie mogę doczekać się poniedziałku!
- Czy ty czasem…A co z Magdą?- dopytywał się Fabian, widząc rozpromienioną teraz twarz przyjaciela.
- A co ma być z Magdą? Przecież jest moją dziewczyną! Nie mam zamiaru zostawiać jej, ponieważ pojawiła się inna kobieta, która w zasadzie równie dobrze może nie istnieje…Nie, nie zostawię Magdy, jeśli o to ci chodzi…Wydaje mi się nawet, że nie potrafię jej zostawić, że jakoś nie mam sumienia…
- Rozumiem, że chcesz kontynuować znajomość z nieznajomą Elizą i jednocześnie ciągnąć dalej związek z Magdą…Tak?
- Jasne! Przecież ja z nią tylko rozmawiam, nie ma w tym żadnej fizyczności, a to, że gdzieś tam w głowie, przeleci mi czasem myśl, że mógłbym się z nią spotkać, bo przez chwilkę naszej rozmowy zdążyła mnie zainteresować, to tylko kilkusekundowe myśli, które szybko z tej głowy ulatują…Myślę, że to nic złego, a poza tym jakoś nie mam wrażenia, że w jakiś sposób oszukuję Magdę.
- Powiesz Magdzie o tej rozmowie?
- Myślę, że nie ma takiej potrzeby, a gdybym to uczynił, niepotrzebnie tylko sprowokowałbym jej uczucia, bo wiesz dobrze, jak ona reaguje na takie informacje. Jest chorobliwie zazdrosna, wpadłaby w furię, poczułaby się niepewnie, co pogorszyłoby teraz stosunki między nami, które i tak nie są zbyt idealne…
- Kiedy masz zamiar spotkać się z Magdą? Powinniście chyba porozmawiać…?
- Jutro zadzwonię do niej i umówimy się pewnie na wieczór. Tak…Masz rację, musimy porozmawiać…Prawdę mówiąc, nie mam zbytnio na to ochoty i jeśli doprowadzę do poważniejszej rozmowy, to tylko dlatego, że ona tego ode mnie oczekuje.
- Nie sądzisz, że to bardzo egoistyczne z twojej strony?
Eryk spuścił wzrok, spoglądając na w tańczący według niesłyszalnych rytmów jakiejś muzyki płomień świecy, który rozjaśniał błyszczący blat ciemnobrązowego stolika. Fabian widząc zachowanie przyjaciela, próbował teraz doradzić mu i pomóc, ale każda jego myśl i tak zmierzała do sprawiedliwej oceny oblicza zachowania przyjaciela wobec pozornie ukochanej kobiety:
- Nie możesz tak bawić się uczuciami drugiej osoby, ponieważ to nie tylko egoistyczne, ale i niesprawiedliwe. Ja na twoim miejscu przeprowadziłbym tę poważną rozmowę i ewentualnie poprosiłbym o czas…
Na te słowa Eryk podniósł głowę, a w jego błękitnych oczach znów zabłysła jakaś iskierka, która trochę rozpromieniła twarz.
-…Czas, powiadasz? To by mogło mi pomóc…Hmm…To jest jakieś wyjście z tej sytuacji, albo sposób zawieszenia…Powiem ci, że taki stan rzeczy nawet mi odpowiada, jest to dla mnie dość komfortowa sytuacja. Jest mi dobrze, bo żyję właściwie sam dla siebie, sam sobie sprzątam, sam gotuję, chodzę własnymi drogami i nikomu nie muszę się zbytnio tłumaczyć. Nie chcę tego zmieniać, ale jestem pewien, że taka sytuacja, dla mnie bardzo wygodna, nie potrwa zbyt długo. Czas może mi ją jedynie przedłużyć…Hmm…
- A nie zastanawiasz się nad stabilizacją stanu cywilnego? Nie myślisz o założeniu rodziny?
- Nie…Do podjęcia takiej decyzji potrzebna jest pewność, że ta osoba, z którą masz zamiar związać się na całe życie, jest tą jedną, jedyną i przede wszystkim właściwą…Ja przecież nie jestem pewien…Niczego nie jestem pewien! Chcę i potrzebuję czasu…
- Powiedz mi jeszcze, czy liczysz na coś, co ewentualnie mogłoby powstać między tobą i Elizą?
- Nie! Nie…W ogóle nie biorę tego pod uwagę, bo wiem, że to chyba niemożliwe, a poza tym…O czym my w ogóle mówimy?
- Ale nie zaprzeczysz chyba, że wywarła na tobie ogromne wrażenie, wstrząsnęła tobą i twoim zamkniętym, malutkim światkiem?
- No nie…Nie zaprzeczam! Racjonalnie rzecz ujmując, jakiekolwiek uczucie i bliższe relacje między nami są raczej niemożliwe!
- Dlaczego tak mówisz?
- Wiesz, to tylko kontakt pisemny, no i wirtualny, nie ma prawa zaistnieć w realiach! Tak myślę, a zresztą, to była tylko jedna rozmowa, być może nigdy już się nie powtórzy…Zastanawiając się nad tym wszystkim, dochodzę do wniosku, że Eliza ma w sobie to coś…No wiesz…Takie coś, co powoduje, że drugi człowiek staje się zafascynowany jej osobą i to coś działa nie tylko w konfrontacji fizycznej, to działa również na odległość! Chciałbym, żeby Magda miała takie coś w sobie, ale to tylko pobożne życzenie…Niemniej jednak, gdyby tak było, nie byłoby miedzy nami takich niedomówień i niedoskonałości, tak mi się wydaje…
- Eryk…Jeśli Eliza ma w sobie to coś, to zapewniam cię, że działa na facetów jak afrodyzjak i myślę, że ty właśnie wpadłeś w jej sidła. Widzę to w twoich oczach, słyszę w twoim głosie i obym się mylił…Jednak słysząc to wszystko, sam zaczynam zastanawiać się, jak wygląda? Domyślam się, że jest nietuzinkową osobą i na pewno bardzo interesującą, ale to tylko domysły…Wiesz…Chcę do ciebie jak najlepiej, spełnij swoje pragnienia, tylko proszę cię, nie baw się uczuciami Magdy, proszę…Nie oszukuj jej!
- Nie Fabian, na pewno tego nie uczynię…Nie mógłbym! A co do Elizy, to faktycznie jest interesującą osobą, a bynajmniej takie wywarła na mnie wrażenie…
Obaj panowie teraz wstali od stolika, ubrali się i skierowali do baru, by uregulować rachunek. W ciągu ich rozmowy, wieczór przemienił się w głęboką noc, ale niestety nie tak cichą i pogodną. Gdy przyjaciele opuścili lokal, na ulicy wiatr szargał szkieletami drzew, huczał w zakamarkach i szczelinach niedomkniętych drzwi. Drogę powrotną do bloków oświetlały latarnie uliczne, podążający gdzieś przechodnie też zniknęli we własnych mieszkaniach. Eryk i Fabian szli wolnym krokiem, kontynuując zaczęty w pubie temat:
- Widzę, że dobrze ci zrobiło wyjście na piwko…Nie wyglądasz teraz przynajmniej tak nudno, jak w domu,- zauważył Fabian - bo gdy wparowałem do ciebie i zobaczyłem wyraz twojej twarzy, to muszę przyznać, że zacząłem się martwić! Wierz mi, widok nie był zbyt zachwycający, obraz nędzy i rozpaczy!
Eryk zaczął podśmiechiwać się do siebie, słuchając głupich spostrzeżeń kolegi, a on mówił dalej żartobliwym tonem:
- Kochanie! Eryczku! Cóż byś ty beze mnie zrobił? Kto by cię wysłuchał? Mój ty kochany Eryczku… Jestem twoim przyjacielem, znamy się jeszcze z czasów drugiej wojny światowej…
Teraz obaj śmiali się ze słów Fabiana, który nie przerywał swoich wywodów na temat ich przyjaźni:
- …Zawsze mogłeś na mnie liczyć, zatem racz zauważyć, że jestem tu z tobą i pomogę, wysłucham, doradzę, zabawię, ogólnie rzecz biorąc, ze mną nie zginiesz! Nie zapominaj o tym!
- Jakbym mógł zapominać o kimś takim, jak ty? Jestem ci wdzięczny, że wyciągnąłeś mnie do pubu i chociaż nie miałem zbytnio potrzeby, by się komuś wyspowiadać, to i tak dobrze zrobiło mi twoje towarzystwo…Jak zwykle zresztą… Dzięki stary!
- A wracając do tematu… Jaka ona jest?
- Eliza? Hmm… Właściwie, to nie mogę ci zbyt wiele o niej powiedzieć, bo przecież jej nie znam, ale w ciągu naszej dzisiejszej rozmowy, wywnioskowałem, że ma w sobie to coś, chyba jest bardzo rzeczowa i dobrze wie, czego chce…Wydaje mi się, że jest bardzo opanowana i spokojna, wyraża się w taki piękny sposób, taki poetyki wręcz…I wiesz, co jeszcze zauważyłem? Jest wszechstronnie utalentowana, sama powiedziała mi, że pasjonuje się psychologią, astrologią i numerologią, że coś tam w ukryciu czasem namaluje, czasem wiersz do swej szuflady napisze. Zastanawia mnie tylko w tym wszystkim to, że numerologię postrzegam raczej jako elementy czarnej magii, bo ja nie wiem, czego tak naprawdę dotyczą te numerki, które w niewytłumaczalny dla mnie sposób zastają przypisywane do danego człowieka?
- Zapewne, jak nazwa wskazuje, dotyczy to konkretnego numeru w zestawieniu z konkretnym człowiekiem, ale domyślam się, że chyba data urodzenia odgrywa tu najistotniejszą rolę…- zauważył błyskotliwie Fabian.
- Też tak sobie myślałem, bo to, co dla niej jest zwykłą charakterystyką rozmówcy, wiele mówiącym o nim numerem, dla mnie jest czymś absolutnie dziwnym i niezrozumianym. Wiesz… Przez moment pomyślałem sobie, że gdybyśmy razem pracowali, tworzylibyśmy niezły duet… Ona ma takie pomysły, takie świeże poglądy na życie, otacza się takimi barwami, jakich ja pewnie nigdy nie zobaczę i nie doświadczę…Będąc z Magdą…
- Uważaj! Uważaj na słowa, bo jak dalej będziesz tak myślał, to serca w ryzach nie utrzymasz…Uważaj! – ostrzegał Fabian, wymachując złowrogo palcem, tuż przy nosie przyjaciela.
- … No co ty? Zapewniam cię, że to niemożliwe!
Nocny spacer dobiegał właśnie końca, ponieważ przyjaciele doszli do niewielkiego skrzyżowania dróg, które prowadziły do ich bloków. Fabian żałował, że czas się już rozstać, zakończyć ciekawy wieczór, który tak rzadko miał okazję spędzić w towarzystwie jedynego i najlepszego przyjaciela. Eryk natomiast spoglądał na ciemne okna własnego bloku i z ogromną wdzięcznością w oczach spojrzał na Fabiana, chcąc mu podziękować za towarzystwo:
- Stary, jeszcze raz dzięki za wszystko! Dobrze cię mieć przy sobie, gdy ciebie brakuje… Jak zwykle, okazałeś się bardzo pomocny w roli księdza spowiednika! Dobrze jest mieć kogoś tak zaufanego! Dzięki!
- Polecam się na przyszłość i mam nadzieję, że nie na zbyt odległą…Jakby co, to dzwoń! Obiecuję, że rzucę wszystko, by tylko ci pomóc!
- … I to się nazywa prawdziwy przyjaciel…
Przyjaciele pożegnali się, podając sobie dłoń i poklepując się po ramionach. Eryk obiecał, że niebawem zadzwoni, a Fabian ostrzegawczo powtarzał, by uważał na siebie, jakby coś przeczuwał. W radosnej i pełnej nadziei atmosferze rozstali się i powrócili do mieszkań. Eryk, idąc wolno po schodach na trzecie piętro, cały czas zastanawiał się i analizował przebieg rozmowy. Myśli swoje przytulił do nieznajomej Elizy, usiłując w nich znormalizować swoje stosunki z Magdą. Kładąc się do łóżka, doszedł do wniosku, że takie nieme rozważanie nie ma teraz sensu, ale czuł wyraźnie, że byłby w stanie zrobić wszystko, by tylko znów porozmawiać z nieznajomą Elizą. To jednak nie było możliwe, a Eryk szybko wytłumaczył sobie to wewnętrzne poczucie, krążącą w jego żyłach niewielką dawką alkoholu. Długo jeszcze bił się z własnymi myślami, ale w końcu jego organizm dopadło znużenie i zmuszony skapitulować, niemal nieświadomie zasnął. W mieszkaniu zapanowała cisza i gęsty mrok, delikatnie rozrzedzany ulicznymi lataniami, których wypłowiały z powodu odległości blask wdzierał się jak złodziej, przez przejrzystą strukturę szyb. Wraz z Erykiem zasnęło twardym snem całe mieszkanie, by za kilka godzin mogło zbudzić właściciela dźwiękiem telefonu, dzwonka u drzwi i wszystkimi innymi odgłosami rozbudzonego miasta.
...cdn...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

jeżeli to miało być smieszne to zdecydowanie kiepsko Ci wyszło, jeżeli "refleksyjne" to całkiem zabawny banał
za długie
irytująca inwersja w wielu zdaniach
dialogi kompletnie do poprawki, kto tak rozmawia??
rozwleczone opisy, zalatujące banalną poezją
powtórzenia imiesłowów dobijają
pierwszy akapit do wywalenia, nie obchodzi mnie to
drugi jest o niczym, pisany potwornym stylem, który czuć w dalszych fragmentach
nadużywane wielokropki

wszystko wskazywało na to, że sumienie jego nigdy nie zacznie zgodnie funkcjonować z pojawiającymi się potrzebami umysłu, ducha i tym bardziej ciała - wyjaśnij mi co to znaczy, co?

pomagaliśmy sąsiadom, żaden z nas nie zachowywał się tak krzykliwie i szarmancko ? [\b]…Pamiętasz? Jestem pewien, że nie wyglądaliśmy jak płatni mordercy… - płatni mordercy nie wyglądają jak młodociani żule, skąd to "szarmancko", zupełnie nie pasuje

(i wiele innych, nie chce mi się wszystkiego poprawiać)

przeczytaj to jeszcze z 10 razy i pomyśl, naucz sie wywalać niepotrzebne słowa

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...