Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sanirja (fragment powieści fanatasy cz.I)


Rekomendowane odpowiedzi

Had wszedł do oświetlonego szeregiem ognisk, głównego pasażu warowni. Szerokiego, o gładko ciosanych ścianach i płaskim, prostym sklepieniu. Centralnej arterii, wykutej w skale fortecy Omińczyków.
Kierował się na zachodnie jej skrzydło. Do segmentu Czarnej Bramy. Usytuowanej dwie kondygnacje wyżej siedziby sydonów.
Była noc. Jedna z wielu cichych i spokojnych w Tarmodieses.
Mężczyzna zbliżał się właśnie do kończących pasaż szerokich schodów. Był sam. Chodnik, tłoczny i gwarny w dzień, o tej porze był opustoszały i niemy. Tylko gdzieś w oddali snuły się przytłumione odgłosy czyjejś rozmowy, stukot butów i zgrzyt zamykanych drzwi. Had zatrzymał się. Przyjemny chłód, który owiał mu twarz, przyniósł ze sobą nietypowy jak na miejsce, w którym się znalazł, zapach pleśni. Spojrzał po nogi. Zauważył wilgoć na posadzce i szeroko rozlaną kałużę pod jedną ze ścian. Pomyślał, że któryś z szybów przepuszcza deszcz albo, że zapomniano zamknąć główny filtr.
Z tunelu po prawej stronie wyszła grupa parian z jakimś szarym, cuchnącym zawiniątkiem. Zerknął na nie ukradkiem. Nie zamierzając jednak zatrzymywać się dłużej, ruszył do przodu. Po chwili, kilkaset stopni stromych schodów doprowadziło go na miejsce. Minąwszy punkt kontroli graweru, podszedł do obitych grubą blachą drzwi.
- Witaj Gru – przywitał go młody o nieco niewieściej urodzie mężczyzna, który stanął w ich progu. - Mój pan cię oczekuje – jego szafirowe, obrysowane granatową kreską oczy, zmrużyły się. Had spojrzał na nie wrogo.
- Oczekuje? – wydął wargi, starając się ukryć zaskoczenie. - To dobrze – dodał, wchodząc do środka ponurej i pozbawionej kolorów komnaty.
- Co za dostojny gość! – gospodarz osobliwego mieszkania, rozłożył ręce na boki. - W moich skromnych progach – uśmiechnął się wymuszenie. – Powinienem chyba spytać, co cię do mnie sprowadza,....ale skoro wiem, ...to chyba nie zapytam – w jego głosie brzmiała nuta ironii. - Usiądź – wskazał dłonią na wysokie, metalowe krzesło.
Had łypnął na sydona nieprzyjaźnie.
- Skoro wiesz po co przyszedłem, to wiesz również, że to nie towarzyska wizyta! – burknął.
- Noo...tak...- Arbitar zawiesił głos. – To zrozumiałe. Zrobić, co trzeba. Nie ma na co czekać. Wiem. Wiem. Ja przecież też ….kiedyś…. zająłem stanowisko najwyższego Gru…… po kimś. Trudne masz zadanie, co? – Arbitar udawał spokój, jakby niewiele przejęty intencjami, które tu Hada przywiodły. - Ale powiem ci, że Gorgon źle zrobił, odsuwając mnie i powołując ciebie na moje miejsce – patrzył na swojego gościa z nonszalancją. – Zapanował nad tobą.
Had nie zrozumiał.
- Co to za bzudry?! – warknął.
- Oj! Oj! – pokręcił głową Arbitar. - Niczego nie wiesz! A ja z kolei wiem za dużo – rozciągnął usta w tajemniczym uśmiechu. - Piętnaście lat piastowałem ten urząd! To sporo czasu. Na tyle dużo, żeby się czegoś nauczyć. Wiem, co mówię – oparł się o ścianę. – Myślisz, że ze mną było inaczej? Ze mną było tak samo – zamyślił się na moment. - Nawet nie będziesz pamiętał, że mnie zamordowałeś – zciszył głos, uważnie obserwując i oceniając, czy zdoła w młodym sydonie zasiać ziarno niepewności. - Wymierzysz cios w plecy bezbronnemu ? – spytał.
Had drgnął.
- Zginiesz w honorowej walce ! – oburzył się. - A to nie mord!
- Och! Och! A jeśli nie będę chciał walczyć?
Had zacisnął szczęki.
- To wtedy cię zamorduję – syknął.
Arbitar pokiwał głową.
- No właśnie – popatrzył na sydona lekceważącym wzrokiem.- Gdy ja sięgałem po władzę też musiałem zamordować – zaintonował ironicznie i umilkł na moment. - Mój poprzednik miał na imię Szutu – przerwał ciszę zachrypniętym głosem. – On też wiedział, że jego następca przyjdzie go zabić. Szalony zwyczaj, czyż nie?! Ale nie myśl, że to łatwe, tak na zimno wbić w kogoś ostrze….– spojrzał wnikliwie. – Bo ….potem gryzie człowieka sumienie. Wiesz, co to jest sumienie? – podszedł bliżej. – Gorgon uzależnia od siebie i powoli niszczy. Z tobą też tak będzie.
Had uśmiechnął się nerwowo.
- Jakoś ci nie wierzę! – odparł.
- Ha! Nie wierzysz! Szkoda! Pewnie uwierzysz, jak już będzie za późno.
- O co ci chodzi? – mężczyzna ściągnął gniewnie grube, zarysowane prostą kreską brwi. - Po co mi to wszystko opowiadasz ?!
- Bo chcę ci zaoszczędzić niemiłych niespodzianek. Daję ci szansę. Możesz uniknąć parszywego losu. Odstąpić. Odejść. Pójść ze mną.
- Co?! O czym ty mówisz? – Had wydawał się nie pojomować.
- O tym, żebyś mnie zaniechał – wytłumaczył sydon.
- Zaniechał?! – Gru był zaskoczony. - Dobre sobie! Namawiasz mnie do zdrady?!
- Och! Do jakiej zdrady?! Chcę ci tylko pomóc.
- Pomóc – powtórzył Had, jakby nie wiedząc, co odpowiedzieć. – Zamiast czas tracić stawaj do walki ! – był zły.
- No cóż. – Arbitar drgnąwszy lekko, odsłonił w szerokim, szczerym uśmiechu równe, białe zęby. – Muszę przyznać, że mnie rozczarowałeś.
- A może spieszysz się gdzieś? - chłopak o szafirowych oczach stanął za plecami Hada z zawieszonym nad jego głową mieczem.
Mężczyzna skrzywił się w obrzydzeniu.
- A więc to tak – wycedził.
- No – odparł Arbitar – Właśnie tak. I zaraz będzie po wszystkim – skierował się do drzwi, by przekręcić klucz w zamku. - Piękny początek i mało chwalebny koniec. To będzie najkrótszy żywot gru, jaki zna historia – powiedział prawdziwie rozbawiony. – No! Tobiasz! Na co czekasz do cholery?!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • to była najczarniejsza godzina nocy kiedy świat zaczął im się kurczyć na grudzie ziemi obiecanej w makiawelicznyn kontraście ryk sytych oprawców głód i brud wiekuisty tu obrzezali ich z życia i ułożyli w kopiec swoisty trójkąt Pascala mrowisko przeszłości utleniając się zamknęli Księgę Wyjścia i na skraju koszernego nieba tańczą w kole Mojżesza    
    • @Jacek_Suchowicz Każda wymówka jest dobra teraz trend jest na Bobra Pozdr.
    • @Jacek_Suchowicz dzięki  Również pozdrawiam 
    • @Jacek_Suchowicz Satysfakcja dla mnie spora Fajny wierszyk, mądry morał. Pozdrawiam Adam
    • Wszystko o kant – czegokolwiek. Łóżka, stołu, spodni. Teorii Immanuela przedstawionej w Krytyce. Wszystko zbłąkaniem rozumu na ścianie w postaci iluzji. Powinienem być instead of – to anielski młyn - jestem, zniekształcony głos Boga u Lema. Wyjątkowe stany – somnambulizm pod oknem ukochanej w postaci zespołu Elpenora – niech szlag trafi fantastykę i pchły (kogokolwiek, kolego). Shut up!, duplikacja dwóch w syndromie Gansera – mój stres, twój wybór –  choćby kur, miss world, studiowanie popisu składania jaj przed kogutem, resztki snów pochowanych paskiem zegarka na przegubie dłoni. Starej dłoni. Wszystko jest kantem i o kant – czegokolwiek. Niech trafi szlag – was, mnie, ich – przede wszystkim ich,   onych. Oto jestem – bez zgody. Według artykułu dwudziestego trzeciego. Opisuję, co widzę – i bez urazy. Że ściąłem drzewo dobra i zła – patologiczne upicie – splotłem wieniec cierniowy, nakładając na głowę przeźroczystej postaci welon. I zawołałem – sanna! Ho, ho - jak ja wołałem – owe sanna! I kląłem przy tym to, na czym świat stoi. Aż padł  na twarz, uruchamiając wszystkie mięśnie, każdy, nawet najmniejszy miocyt, to nie był krzyk – by wydyszeć –  Eli, Eli, lema lema lema… (jak kibic) sabachthani. Shut up! – zakrzyknął (i to był ryk) setnik  w obcym języku. Przebili mu bok, krwawił – wyciągnęli na środek drogi, Longinus pochylony nad Caiusem. Płakał. Ten pierwszy. I usłyszałem, jak jakaś kobieta – pięćdziesiąt lat – przeklina świat, nas, żołdaków po obu stronach granicy, pograniczników, wieczną ruchomość celu. I pomyślałem, że drab leżący obok jest ŚWIĘTY. A drab, skulony obok – przeklęty. I rozdarłem kotarę, by widzieć obu. Boga – ŚWIĘTY, ŚWIĘTY, ŚWIĘTY Serafinów i Tronów, w piżamie, gdzie ukryty papieros, dłoń na szyi strażnika zaciśnięta w nienawiść.    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...